Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szukam porady


remic1

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Po pierwsze, nie szukam prostej porady - chodzę od 2 lat na psychoterapię i czytam sporo na ten temat. Moje pytania kieruję do osób, które mają jakąś wiedzę psychologiczną.

 

Po drugie, to traktuję to forum z przymróżeniem oka. Internet to istny chaos i bardzo trudnno wygrzebać coś przydatnego, ale wierzę, że każda forma porady, nawet i ta może się przydać.

 

Mam 26 lat, jestem mężczyzną, od jakiś 8 lat mam objawy nerwicy lękowej, które może nie nasilają się teraz, ale za to się "utwierdzają", to znaczy im częściej występują, tym mniejsze prawdopodobieństwo wyleczenia. W dzieciństwie miałem ADHD i teraz mam też. Podczas terapii wyleczyłem impulsywność (to było dużo łatwiejsze), ale zostały zaburzenia uwagi. I to w połączeniu z niekontrolowanymi napadami nerwicy to sedno mojego problemu. Najgorsze jest to, że napady nerwicy nie mają żadnej silnie zdefiniowanej przyczyny. Przyczyn jest zazwyczaj wiele, to są bardzo różne złożone sytuacje. Mam dokładnie to, co moja mama, tylko że ona od 20 lat to ma i miała poważne problemy z alkoholem, więc to już inna bajka. Ona była świadoma tego, że jestem skonstruowany tak, jak ona, i przez to wyżywała się często na mnie, co pogłębiło mój stan. Oczywiście w szkole i w domu nikt sobie nie zdaje sprawy, że dziecko z ADHD trzeba traktować nieco inaczej, stąd lęki, no ale cóż, trzeba patrzeć do przodu.

 

Od 2 lat chodzę do psychoterapeuty i próbuję nad sobą intensywnie pracować, ale mam wrażenie że cały czas stoję w miejscu. Czytam trochę na ten temat. Jestem po czwartym roku studiów, puki co nie byłem w stanie znaleźć stałej pracy, ze względu tan ten problem. Nawet pomimo tego, że od pierwszych dni pracy chodziłem do psychoterapeuty i regularnie kontrolowałem moją pracę. Udało mi się osiągnąć pewne sukcesy, ale ostatnio zdarzyły mi się dwa przypadki, gdzie wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Wpadam szybko w depresję, czuję silne kłucie w klatce piersiowej, to nie pozwala mi osiągnąć sukcesu. Tak jest od kilku miesięcy. Parę dobrych chwil, później strach i dzień bólu i nerwów. Dwa tygodnie temu przerwałem terapię, ponieważ zdecydowałem się na wyjazd z kraju i powłóczenie się po świecie. Wiem jednak, że to nie pomoże. Muszę znaleźć jakiś sposób walki z tym, ponieważ widzę czarno na białym, że przegrywam tę walkę. Mam marzenia, mam plany, ale nerwica nie pozwala mi ich zrealizować. Nerwy sprawiają, że przestaję myśleć logicznie.

 

Pytanie, czy powinienem zmienić psychoterapeutę? Pani do której chodzę jest bardzo dobra i dobrze rozumie moje problemy, ale zastanawiam się, czy taka zmiana nie pomoże trochę. I jeszcze jedno pytanie: czy po 2 latach powinienem od psychologa oczekiwać sukcesów?

 

Czy sięgnąć po antydepresanty? Wczoraj wpadłem w nerwy, i rozmyślając nad tym, jak mogę sobie pomóc myślałem, że jedyny sposób to antydepresanty. Poprostu czuję, że mnie boli w klatce piersiowej. Było bardzo trudno.l Ale bardzo chcę tego uniknąć. Mój psycholog poprosił mnie, żebym udał się na konsultację do psychiatry, choćby żeby z nim porozmawiać i lepiej poznać sprawę. Tak pewnie zrobię, ale bardzo bym chciał poszukać jeszcze jakiejś metody pracy nad sobą bez leków.

 

Oczywiście mógłbym pisać w nieskończoność, ale narazie pomyślałem, że lepiej jak spróbuję napisać parę zdań w skrócie. Będę wdzięczny jeśli ktoś zechce ze mną na ten temat podyskutować.

Pozdrawiam,

R.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani do której chodzę jest bardzo dobra i dobrze rozumie moje problemy

wątpię,sądząc po efektach.

 

czy po 2 latach powinienem od psychologa oczekiwać sukcesów?

masz prawo oczekiwac ze sukcesywnie będzie Ci przewodzić w odnalezieniu samego siebie-za to jej płacą. jesli po 2 óch latach naprawdę nie ma zadnych efektów nie liczyłabym na to że pojawia się po kolejnych 2óch latach. nie mozna robić tego samego oczekujac innych niz do tej pory rezultatów.

 

Czy sięgnąć po antydepresanty?

od tego powinienes zacząć.

 

nie byłem w stanie znaleźć stałej pracy, ze względu tan ten problem

nie wydaje mi się by to bylo przeszkodą.

 

 

mozesz albo oswoic bestię albo szarpac się z nią pasjami.

to jak przekabacić pitbulla by za regularnego chrupka lubił Cię troche bardziej niz intruzów,których pozera po wdarciu się na posesję. z czasem nawet by stawał w Twojej obronie. Cała sprawa nie polega na tym,by walczyc o dobre samopoczucie (ale to zrozumiec mozna dopiero wowczas gdy sie zdrowieje) . Ci którzy poszli za emocjami siedzą w więzieniu albo nie ma ich juz na tym swiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytuj:

czy po 2 latach powinienem od psychologa oczekiwać sukcesów?

 

masz prawo oczekiwac ze sukcesywnie będzie Ci przewodzić w odnalezieniu samego siebie-za to jej płacą. jesli po 2 óch latach naprawdę nie ma zadnych efektów nie liczyłabym na to że pojawia się po kolejnych 2óch latach. nie mozna robić tego samego oczekujac innych niz do tej pory rezultatów.

 

Do tej pory myślałem, że to ja pracuję, a nie psycholog, dlatego traktowałem moje oczekiwania co do psychologa jako moje wymówki. Obawiam się, że jak zacznę zmieniać psychologów, to się nakręcę. Przestanę traktować siebie jako normalną osobę, nabawię się kompleksów (których na szczęście udaje mi się dotychczas unikać). Chodzenie do tego psychologa traktuję bardziej jak dialog z samym sobą niż jako terapię. Ponadto jestem dorosły i sam odpowiadam za siebie, nie mogę obwiniać panią psycholog za to, że mi się nie poprawia. No, ale efektów nie ma, prawda. Trzeba coś zmienić, gdyż życie jest za krótkie na ciągłą walkę.

 

Jeśli chodzi o antydepresanty... Nie mam pojęcia, jak one działają. Teraz na przykład jest ok. Nie mam w tej chwili nerwów. Czy antydepresanty to takie magiczne tabletki przeciwbólowe które biorę jak mnie złapie? Czy jak zacznę je brać, to będę tą samą osobą, tak samo myślącą? Mam koleżankę, która już 10 lat jest na lekach. Trochę przeraża mnie uzależnienie się od chemii, która coś zmieni w moim sposobie myślenia/funkcjonowania. Jak myślę o tabletkach, to zadaję sobie pytanie: czy to konieczne?

 

Cytuj:

nie byłem w stanie znaleźć stałej pracy, ze względu tan ten problem

 

nie wydaje mi się by to bylo przeszkodą.

 

Łatwo mi jest znaleźć pracę, ale nie łatwo mi w niej zostać dłużej niż 2 miesiące. Ale praca nie jest w tej chwili najważniejsza. Najważniejsze jest nauczyć sie cieszyć życiem, praca przyjdzie.

 

Cała sprawa nie polega na tym,by walczyc o dobre samopoczucie

Wiem. I rozumiem. I nawet to zrozumienie nie pomaga. Poprostu czuję się za słaby, choć już wszystko o sobie wiem. Dlatego mówię sobię: no dobra. Dość tej walki. Poprostu wezmę tabletki i tyle. Wszystko minie.

 

A może powinienem wziąć leki i walczyć dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

remic1, generalnie leki wiele zmieniają. ale trzeba wlasciwie je dobrac i regularnie przyjmowac oraz uzbroic sie w cierpliwosc.

 

Wiem. I rozumiem. I nawet to zrozumienie nie pomaga.

no wlasnie moim zdaniem nie rozumiesz. takie zrozumienie przychodzi gdy choroba ustepuje.

 

Czy jak zacznę je brać, to będę tą samą osobą, tak samo myślącą?

zycie to nieskonczone kontinuum zmian.nie masz bladego pojecia jaki bedziesz za 10 lat.

nie, nie bedziesz tą samą osobą-jak choroba ustepuje to jest się całkiem innym czlowiekiem. wtedy nie ma juz potrzeby walczyc.

 

Mam koleżankę, która już 10 lat jest na lekach.

red hot zombie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra. Rozumiem i nie rozumiem. Ale wiem - chodze do tego psychologa i dowiaduję się mnóstwo bardzo ciekawych rzeczy. Ale wiedza nie pomaga.

 

Wiem, że nie ma magicznego sposobu, tylko cierpliwość i praca. Ale to tylko piękne słowa. Sama cierpliwość i praca nie wystarcza - trzeba wiedzieć jak pracować. Jak się jest cierpliwy, a efekty nie są takie, jakie bym chciał, to nie ma motywacji. Jak szukać właściwych metod pracy? Wydawało by się "zmień psychologa i zacznij brać tabletki"? Czy to takie proste?

 

Wydaje się, że gdzieś głęboko w środku mnie siedzi jakaś czarna cząstka, która oprze się jakimkolwiek sposobom leczenia. To tak jakbym w pewnym momencie mówił sobie "teraz sobie dopi****e" i robię wszystko nie tak jak trzeba. Tak jakby to nie przez problemy, tylko przez to, że ja poprostu podejmuję dorosłą decyzję, że ja tak chcę. I wtedy obwiniam wszystkich i oczekuję pomocy, ale to tylko moje własne decyzje. Robię sobie na złość, ale nie jestem w stanie postępować inaczej, gdyż przez nerwicę tracę możliwość logicznego myślenia. Ale czy to nie jest tylko moja wymówka od błędów?. Wpadam w błędne koło.

 

Wydaje mi się, że przez to nawet jak rok będzie dobrze, to później nagle się załamię. Tak poprostu. Tu jest moja słabość. Nagle w pewnym momencie zacznę łamać wszystkie moje zasady. Czy to znaczy że mam brać te tabletki w nieskonczoność, tak jak moja koleżanka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

remic1, Z tego co wiem, bardzo dobre efekty w leczeniu nerwicy, a przede wszystkim w oswojeniu jej i zaakceptowaniu przynosi terapia poznawczo- behawioralna. Raczej na taką nie uczęszczasz, ponieważ jest to terapia krótkoterminowa. Z tego co piszesz wynika, że terapia na którą chodzisz bardziej jest na wygadanie się, zrozumienie siebie, ale niestety nie na leczenie. Nie wiem czy nie lepiej i taniej znaleźc przyjaciela ;) Moja przyjaciółka chodziła 6 lat, nie dało to nic, a wręcz pogorszyło. Nie ustaliła na początku celu terapii ani ram czasowych. Bardzo ciężko było jej odejśc, bo pani psycholog nie za bardzo chciała ją wypuścic z łapek. Co do leków... Moim zdaniem w nerwicy są ostatecznością, gdy już funkcjonowac nie możemy i nic innego nie pomaga. Stabilizują nas i pomagają pracowac nad swoim życiem, pomagają w podejmowaniu wyzwań i właściwych decyzji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi terapia całkiem pomogła, tylko że dotarłem do pewnego punktu, którego nie mogę przekroczyć dalszymi pogaduszkami

 

Z problemami jest tak, że albo się je rozwiąże albo i nie. I czasem całe życie nie starczy. Jestem w takim miejscu, że skończyły mi się pomysły. Może to i dobrze - odpocznę trochę od terapii i może jak wrócę będzie lepiej. A może i nie dobrze. Naprawdę nie wiem.

 

-- 05 sty 2015, 18:07 --

 

Napiszę jeszcze raz.

 

Ponownie straciłem kontrolę nad swoim życiem. Od nowa.

 

Mam już 28 lat.

 

Jako dziecko miałem adhd, zaburzenia koncentracji, problemy w szkole, utrudnione nawiązywanie kontaktów, często płakałem. Tylko że w tamtych czasach nikt nie zauważył tego. Dopiero teraz stwierdziłem że tak było. Wszyscy robili wszystko, żeby czasem nie stwierdzić że coś jest nie tak. Pamiętam dokładnie jak na świadectwach było napisane "łatwo nawiązuje kontakty". Gówno prawda. Moja mama ma zaburzenia osobowości. Często doświadczałem psychicznej przemocy. W mojej rodzinie nigdy nie mówiło się o problemach, jeżeli jest problem to się go ukrywa.

 

Poszedłem na studia, później na drugie studia.

 

Poszedłem do psychologa w 2001 roku po raz pierwszy. Z konkretnym problemem: prokrastynacja. Na początku Pani wyznaczyła ramy czasowe:8 spotkań. Po czym okazało się że po tych 8 spotkaniach nic się nie wydarzyło. Ja jednak wierzyłem w terapię i uczęszczałem na nią do połowy 2014 roku. Pani stwierdziła że nie lubi słowa "prokrastynacja" bo to szufladkowanie. Ok, uwierzyłem. Dziś staczam się z każdym dniem i obok niewinnej "prokrastynacji" pojawiła się dystymia, zaburzenia osobowości, ogromne problemy w podejmowaniu najprostszych decyzji, problemy z koncentracją, samotność (dziewczyna mnie z oczywistych powodów zostawiła), dążę do tego żeby być strzępkiem człowieka. Kilka lat temu byłem inteligentny i bystry, teraz mam wrażenie że mój umysł jest ciągle czymś zaciemniony. Kilka miesięcy temu zaczęły pojawiać się myśli samobójcze, a jeszcze 3 lata temu samobójstwo było dla mnie totalnie niezrozumiałe.

Od dobrego roku po otworzeniu oczu rano leżę w łóżku przez 10-60 minut z depresją.

 

dzisiejszy dzień: Po przebudzeniu próbowałem posprzątać mieszkanie. W totalnym chaosie, czynności które powinny mi zająć 20 minut zajęły 2 godziny. Później wyszedłem z domu, po 3 godzinach poszedłem do sklepu. Nie mogłem z niego wyjść, problem typu"nie wiem co zrobić na obiad" sprawił że chodziłem po carrefurze przez ponad godzinę z pustym koszykiem! W końcu kupiłem coś, czego nie chciałem.

 

Tak wygląda prawie każdy mój dzień, to się zaczęło w młodości i na początku było stabilne - a jakieś 2 lata temu zaczęło nagle się pogarszać.

 

Jestem dobrym człowiekiem, nie palę, nie piję, szanuję ludzi. Nigdy nie myślę egoistycznie. Jestem poprostu dobrym frajerem. Czym ja sobie zasłużyłem na takie życie?

 

Przypadek: mam na 12 zajęcia. Siedzę w domu - mój umysł wariuje, nie idę na zajęcia, mam problemy. Gdzie tu jest odpowiedzialność?

 

Mam prawie skończone bardzo prestiżowe studia. Nie jestem w stanie wykonywać żadnego zawodu. W wieku 28 lat jestem zawodowo wypalony. Koniec. Nawet na kuchni nie będę w stanie pracować.

 

Z drugiej strony przez ostatnie lata miałem bardzo dobre rokowania, ale każdy sukces wymagał ode mnie ogromnego poświęcenia - i teraz jestem w dupie.

 

Czy ktoś mi coś doradzi może? Tylko jak ktoś chce napisać: "idź na psychoterapię" to podpowiem: musiałbym zadzwonić do taty i powiedzieć "tata daj mi na psychoterapię" a ja mam 28 lat i wolałbym tego nie robić. Poprostu mnie nie stać. Ledwo wiążę koniec z końcem, na nic mnie nie stać. A moja rodzinka wcale nie jest biedna. Poza tym jestem trochę zniechęcony. 2 lata i nic.

 

Teraz, moje życie jest

 

-- 05 sty 2015, 18:20 --

 

.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×