Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby?


Widur

Rekomendowane odpowiedzi

To wydarzyło się 2 lata temu na początku sierpnia... Wracałem z moją dziewczyną z wakacji z Zakopanego. Pamiętam, że byłem wtedy strasznie zdenerwowany, bo we wrześniu mieliśmy się pobrać, a podczas tego pobytu ostro się pokłóciliśmy (nie będę pisał o co). Powiedziała mi nawet, że jakby był jakiś autobus to nie wracałaby ze mną samochodem. Była godzina 23:15, kiedy ostatnio spojrzałem na zegarek. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu, bo byłem już zmęczony i szlag mnie trafiał, że prawdopodobnie nie uda mi się związek z kobietą, którą naprawdę bardzo kocham. Wracaliśmy krajową drogą, było całkowicie ciemno, a ja jak jakiś głupi 18-latek jechałem 180km/h. Droga była pusta, myślałem, że nic nie może mnie zaskoczyć. Nagle z podporządkowanej drogi wyjechał tir. Nie miałem wyhamować, przy około 100km/h uderzyłem w naczepę przejeżdżającego przez drogę tira. Odtąd już nic nie pamiętam. Ocknąłem się dopiero w szpitalu po kilku dniach. Lekarze powiedzieli mi, że miałem cholerne szczęście i uniknąłem poważniejszych obrażeń. Postanowiłem wtedy, że jak moja dziewczyna z tego wyjdzie to zrobię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi jak dawniej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ona leży na OIOM-ie w stanie krytycznym... Zmarła po dwóch dniach. Świat mi się wtedy zawalił, chciałem się zabić. Jednak dzięki mojej siostrze, z którą chodziłem na terapię powoli zaczynałem normalnie funkcjonować. Po okresie półtora roku, jakoś się z tym pogodziłem, zacząłem normalnie żyć. Wszystko było dobrze, do pewnego momentu... Wracając z pracy w środę, mijałem wypadek z udziałem tira. Wtedy wszystko mi się przypomniało. Teraz nie mogę spać, cały czas o tym myślę, jeśli już zasnę to śni mi się to po nocach, po czym budzę się przerażony. Wziąłem urlop w pracy... Nie mogę sobie ze świadomością, że ona zginęła przeze mnie... Kierowca tira uznany za winnego spowodowania wypadku i skazany, ale to przecież przeze mnie ona nie żyje... Gdybym do cholery jechał normalnie to wyhamowałbym, ewentualnie skończyłoby się na kilku złamaniach. Jej rodzice nazwali mnie mordercą i mieli rację... Nie chcę zawracać głowy siostrze, ona ma własne sprawy na głowie. Nie mam z kim o tym porozmawiać, nie mam przyjaciół. Co mam robić? Mam już dość takiego życia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na tej terapii miałeś jakieś wsparcie psychologiczne? Jeśli dalej Cię to męczy to tam możesz szukać pomocy. Rozumiem że nie chcesz się narzucać siostrze, ale chwila (no może nie taka mała) rozmowy o tym że coś Cię męczy nie jest chyba takim wielkim zawracaniem głowy.

No i pytanie dlaczego nie masz przyjaciół i co robiłeś przez ten czas, bo z jednej strony poczucie winy może się pojawić, ale takie nagłe napady mogą mieć źródło w bardziej aktualnych sprawach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem wsparcie psychologiczne... Co z tego, że znów się tam udam i być może zacznę normalnie funkcjonować skoro i tak gdy zobacz/usłyszę o jakimś wypadku to pewnie wszystko mi się przypomni... Nie chcę rozmawiać o tym z siostrą, bo po co ma się mną przejmować? Teraz ma dziecko i męża, niech sobie szczęśliwie żyją. Kolegów miałem w czasach technikum (obecnie mam 30 lat), jak poszedłem na studia to jakoś przestaliśmy utrzymywać ze sobą kontakt. Potem studiowałem zaocznie i pracowałem, więc nie było za bardzo czasu na jakieś wyjścia na piwo z kolegami ze studiów. Teraz do pracy dojeżdżam 75km, więc nie ma mnie praktycznie cały dzień. Wcześniej weekendy spędzałem z dziewczyną, a po jej śmierci... nic nie robiłem w wolnych chwilach. Grałem na komputerze, oglądałem filmy. To nie jest poczucie winy, a fakty. Gdybym jechał normalnie, a nie jak jakiś idiota, który nie potrafi opanować emocji to nie doszłoby do tego wypadku, a najwyżej skończyłoby się na na kilku siniakach. Cały czas mam świadomość, że ona zginęła przeze mnie, ale wcześniej jakoś się z tym pogodziłem, a teraz nie potrafię z tym żyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widur, wygląda na to, że pod wpływem zewnętrznego bodźca aktywowała Ci się trauma. Nie wiem w jakiej terapii uczestniczyłeś, ale pora chyba ponownie poszukać profesjonalnej pomocy. Trauma to rzecz do przepracowania w trakcie terapii, bliskie Ci osoby mogą oczywiście pomagać, ale to może nie wystarczyć. Trzymam kciuki za jak najszybsze podjęcie decyzji o skorzystaniu z pomocy psychoterapeutycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi sie wydaje,ze sa takie sytuacje , któe tak mozno odbijaja sie na naszych emocjach negatywnie, źle , przykt\ro, ze lata moga mijac i mozna mowic sobie zapomnij,mozna dawac głupie rady itp. ale to zawsze wróci,Moze byc troche lepiej,ale jak zaczynamy o tym myślec to to nas niszczy i jest w nas na zawsze a jak jeszcze pojawi sie jakis czynik to aktywujacy to wróci zawsze ze zdwojiona moca i tyle.sa sytuacje , ktore niszcża człowieka w pewien sposób poowduja ze juz nigdy nie ebdzie takis am i poczucie straty zawsze bedzie bo pamieci sobie człowiek nie wymaże a przeszłósc kształtuje teraźniejszość , >Jak wydarza sie cos niedobrego, to to pozostaje w nas i tyle a gadki o cudownych terapaich mozna sobie włozyc miedzy bajki, mozna co najwyzej zminimalizowac troche ,ale zeby całkiem i do końca nie da sie.

 

-- 06 paź 2014, 22:45 --

 

i jest czasem tak ze moze kogos całe zycie brakowac, nawet jak minie lat 50 i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałam kontynuować związku, więc w odwecie On wziął nóż i włożył sobie go prosto w serce, przebijając osierdzie. Nastąpiła tamponada serca, która jest w około 90% nieodwracalna nawet w przypadku natychmiastowej pomocy jeśli mowa o uszkodzeniach mechanicznych.

Znalazłam go sinego na fotelu, w mieszkaniu w którym mieszkałam. Policja, karetka, okazało się że siedział tak 2 dni, byłam w tym czasie poza miastem.

Do dziś - a minęło półtora roku - mam napady złości, smutku, żalu, wszystkiego co najgorsze, gdy przypomnę sobie to wydarzenie. Przypomina mi o tym prawie wszystko, gdzie się nie obejrzę, tam jest coś co mi się kojarzy z Nim, bądź z tą sytuacją . Mam koszmary, budzę się w środku nocy, po czym kolejny dzień to jakaś porażka. Są przerwy, tygodniowe, kilku tygodniowe, ale co i rusz to wraca i wtedy jestem wyjęta z życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałam kontynuować związku, więc w odwecie On wziął nóż i włożył sobie go prosto w serce, przebijając osierdzie. Nastąpiła tamponada serca, która jest w około 90% nieodwracalna nawet w przypadku natychmiastowej pomocy jeśli mowa o uszkodzeniach mechanicznych.

Znalazłam go sinego na fotelu, w mieszkaniu w którym mieszkałam. Policja, karetka, okazało się że siedział tak 2 dni, byłam w tym czasie poza miastem.

Do dziś - a minęło półtora roku - mam napady złości, smutku, żalu, wszystkiego co najgorsze, gdy przypomnę sobie to wydarzenie. Przypomina mi o tym prawie wszystko, gdzie się nie obejrzę, tam jest coś co mi się kojarzy z Nim, bądź z tą sytuacją . Mam koszmary, budzę się w środku nocy, po czym kolejny dzień to jakaś porażka. Są przerwy, tygodniowe, kilku tygodniowe, ale co i rusz to wraca i wtedy jestem wyjęta z życia.

 

Myślałaś o trerapii PTSD?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są terapeuci specjaliści od traum i trzeba poszukać tego jak najszybciej. To nie kwestia pół roku, że to minie i będzie się zupełnie zdrowym. albo się zapomni coś takiego. Terapia będzie narzędziem wspierającym i pozwoli Ci normalnie funkcjonować w momencie gdy dopadnie Cię to znowu. Można rozmawiać z siostrą, koleżanką czy jakąś bliską osobą ale oni nie pomogą profesjonalnie na tyle by to ulżyło. Wywoła to wyrzuty sumienia, że się komuś dowala i w tak już trudnym życiu. Taka osoba niekoniecznie musi umieć to udźwignąć.

Terapia to najlepszy pomysł. Takich ciężarów nie da się nosić samemu, zaduszać i wciskać w siebie bo potem wrócą z czymś gorszym...gorszymi stanami i samopoczuciem.

U mnie się sprawdza i wciąż jest procesem, w którym uczestniczę z większymi lub mniejszymi sukcesami. I najlepiej jest iść prywatnie do terapeuty, który może przyjmować kilka razy w miesiącu a nie na NFZ raz w miesiącu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc dopóki nie zarejestrowałam się na tym forum, nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak psycholog od traumatycznych przeżyć. Myślałam żeby iść do psychologa, jednak wystraszyłam się reakcji otoczenia, bo wydawało mi się że wszyscy pomyślą sobie ze sobie nie radzę, a mam córkę i musze być silna. Jak dotąd jedyne czym się wspieram to informacjami zdobytymi na własną rękę odnośnie tego jak radzić sobie z depresja, złością itp itd. Nie mam zbyt wielu bliskich osób, tak czy inaczej przestałam ich obarczac swoimi problemami odnośnie tego samobójstwa.

Mam pytanie, jaki jest koszt miesięczny takich spotkań z psychologiem z pominięciem NFZ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc dopóki nie zarejestrowałam się na tym forum, nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak psycholog od traumatycznych przeżyć. Myślałam żeby iść do psychologa, jednak wystraszyłam się reakcji otoczenia, bo wydawało mi się że wszyscy pomyślą sobie ze sobie nie radzę, a mam córkę i musze być silna. Jak dotąd jedyne czym się wspieram to informacjami zdobytymi na własną rękę odnośnie tego jak radzić sobie z depresja, złością itp itd. Nie mam zbyt wielu bliskich osób, tak czy inaczej przestałam ich obarczac swoimi problemami odnośnie tego samobójstwa.

Mam pytanie, jaki jest koszt miesięczny takich spotkań z psychologiem z pominięciem NFZ?

 

Dla córki i dla siebie musisz być przede wszystkim zdrowa. Gdy zaczniesz terapię nie będziesz tego miała wypisanego na czole. Powiesz tym osobom, którym będziesz chciała powiedzieć.

Na NFZ nie jestem pewna czy ktoś prowadzi specjalistyczną terapię PTSD. Poszukaj w necie, bo to się wszystko szybko zmienia. Na tym forum jest wątek o terapiach traumy, poczytaj go, wiedza będzie Ci potrzebna. Wizyta u terapeuty to koszt od 80- do ok. 130 -150 zł, w zależności od miasta, ośrodka, itp. Częstotliwość ustalisz podczas konsultacji. najczęściej jest to 1 x w tyg., ale to zalezy od metody jaką pracuje teraputa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że nie będę miała tego wpisanego na czole, ale miałam takie podejście, że jak będę chodziła do psychologa regularnie to gdzieś przez przypadek ta informacja wyjdzie i zrobi się kolejny problem odnośnie niezrozumienia tego faktu przez otoczenie. Dzięki za podpowiedź. Poszperam po forum, popytam o koszt w poszczególnych poradniach i podejmę decyzję co dalej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×