Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak emocji, odczuć...


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam pewien problem. Jestem z moim chłopakiem od prawie 2 lat, teraz mamy po 18 lat. Uczucie, które nas połączyło jest(było??) ogromne… Ale od pewnego czasu jest „coś” nie tak. Ostatnio wyznał mi, że nie wie co dokładnie czuje. Po tygodniu stwierdził, że chce ze mną być. Więc postanowiliśmy spróbować i wierzę, że się uda. Ja bardzo go kocham…tylko nie o to chodzi. Nigdy wcześniej nie miał problemów z okazywaniem uczuć. Teraz wyznał mi, że dzieje się z nim coś dziwnego… że dosłownie „przestał odczuwać”. Powiedział, że nie czuje już strachu, smutku, nienawiści…nie odczuwa niczego!... Uważam, że należy również przy tym wspomnieć, że życie go do tej pory nie oszczędzało, nie będę pisać o szczegółach, bo nie chcę. Brak dzieciństwa, nienormalni rodzice, ciągłe problemy, o których niektórzy nie mają pojęcia- niech tyle wystarczy… Bardzo chcę mu pomóc…bardzo. Bo jak można tak „nagle” przestać czuć”?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w pierwszej chwili pomyślałem, że jak już jesteście ze sobą tyle czasu to największe uniesienia może już mineły i wobec tego wrażenie braku uczuć.

 

A tak to może jakaś reakcja obronna na zbyt wiele doznań emocjonalnych. Czy naprawdę przestał odczuwać, czy tylko jakoś zdystansował się do tego co czuje ?? A może odczuwa trochę inne emocje ??

 

Chyba też ostatnie doświadczenia byłby ważne i jak on je odbierał, jak się na nie zapatrywał, jak do nich podchodził i jakie wnioski wyciągał.

 

Zwróciłem też uwagę, że emocje jakie na początku wymieniałaś, na podstawie jego wypowiedzi (strach, smutek, nienawiść) to raczej negatywne emocje.

 

To tylko skojarzenia na podstawie tego co napisałaś, a to może zbyt mało informacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To sie chyba fachowo nazywa zaburzeniami afektu.Może być zaburzony w dwie strony:czyli można odczuwać nieodpowiednio duże emocje co do sytuacji ,lub zbyt małe. Występuje to w pewnych zaburzeniach osobowości, lub schizofrenii, może jeszcze gdzieś, nie znam sie.Jedno jest pewne , najlepiej będzie jak pujdzie do kogoś kto będzie umiał to zdiagnozować, nie powinno sie tego lekceważyć, jest wiele testów które mogą to określić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

raczej jest to ANHEDONIA - brak lub utrata zdolności odczuwania przyjemności...

 

jest to paskudna sprawa i chyba to mam...ale jak z tego wyjść kompletnie nie wiem... :? ja miewam pustke emocjonalną każdego dnia...dla mnie to istny dramat...czy jest coś gorszego jak sie traci emocje??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejuniu, ciekawe, jakie badziewie złapię jeszcze za życia...

Mam już dość chodzenia po lekarzach i diagnozowania sie. Jestem już tym zmęczona. Tak bardzo zmęczona, że chyba się powolutku podaję.

Od półtorej miesiąca zauważyłam u siebie podobne syndromy, o których tu piszecie. Obecnie nie jestem w stanie odczuwać kompletnie niczego. Chłopak płacze mi w ramię, żebym okazała mu jakkolwiek, że mi jeszcze na nim zależy, a ja nic nie czuję. Nie potrafię mu tego nawet wytłumaczyć. Nic, pustka. Jestem potworem!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może to przez stałe środowisko w którym przebywamy? Może nabieramy albo juz nabraliśmy takiej rutyny przez plan dnia, który jest dla wielu praktycznie niezmienny?

Może dobrze zrobiłby wyjazd gdzieś.

W góry? Coś, co pozwoliło by nam naprawdę zachwycić sie prawdziwym pięknem.. odciąć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiele wyjaśnień...

 

1) celowe zmrożenie - w moim przypadku chyba całkiem prawdopodobne i dosyć świadomie postanowione. Tak właśnie, otóż kilka lat temu powiedziałam sobie: od dziś postanawiam niczego nie odczuwać! :shock:

 

2) anhedonia, płaski afekt i inne tego typu wynikające z zaburzeń takich jak depresja np.

 

3) a może po prostu już nie kochamy...

 

4) a może wszystko naraz... szit.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybanie w tej sytuacji to najgorsze wyjście!

 

Ktoś mi coś wyjaśnił: gdy idziesz do dentysty i wiercą Ci zęba, bierzesz zastrzyk, który powoduje, że (załóżmy ;) ) nie czujesz bólu. Ale szczękę masz dalej. Jest na swoim miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i co??dowiedzial sie ktos??

bo ja czuje to samo: brak reakcji na cokolwiek- Brak uczuc totalny (na niczym mi nie zalezy). Juz nawet brak wlasnej godnosci (nie rozpoznaje kiedy mnie ktos upokarza,obraza,jest ironiczny..) WEGETACJA a nie zycie.

 

Niech ktos napisze jak z tym walczyc??kiedy wszystkie uczucia zostaly zgniecione (prawdopodobnie przez poczucie nizszosci-nie akceptuje tego co mysle czuje wiec nie bede czula nic-skoro to i tak jest nie na miejscu/gorsze od tego co inni mysla/itd td)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie czuje nic...dla mnie to katastrofa jutro wigilai aspędze ją sam tak będzi elepiej dla mnie i dla rodziny nie rozumiem tego totalny zanik funkcji seksualnych od 2-3 lat nie wiem co sie dzieje a powiedzcie mi czy jak jestem swiadomy tego co mam to nie mam np schizofreni ,psychozy??

 

bo dużo czytam i taka bladosc emocjonalna to tez objaw schizofreni a niby mam zaburzenia osobowości...lekarz w szpitalu powiedział ze emocje wrócą jak dostąd nie wróciły t apustka w głowie mnie wykonczy nawet jak dotykam swojego penisa to nic nie czuje ma ktoś tak leków ni ebiore więc o skutkach ubocznych nie ma mowy a depesja też to raczej nie jest

 

moje zycie to ruina to tragedia nikt nie potrafi mi pomóc byłem u tylu lekarzy i sie poddałem...

 

przepraszam... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

żadna, cóż, wróciły. Same się znalazły. Ale z kolei jest ich tak wiele na raz, że sama nie wiem, czy brak ich odczuwania nie był lepszy :lol:

W moim przypadku ich powrót wywołały wielkie zmiany, jakie zaszły w moim życiu niecałe dwa miesiące temu. Jedyny wniosek, jaki wysnuwam z tego to taki, że znajdowałam się pod wielką presją starego związku. Zagmatwanie, poplątanie i masa przeciwstawnych uczuć w tamtym okresie spowodowały blokadę całkowitą. Nie chcą ranić partnera, obawiając się przyszłości, brak wiary w siebie, strach przez zmianami... najpierw miałam niesamowitą huśtawkę, aż w końcu totalny brak uczuć. Życie samo się potoczyło jak się potoczyło, więc problem znikł, ale ja nadal nie rozumie mechanizmu braku uczuć.

Powiem Wam tylko, że napierając na siebie i złoszcząc się za brak odczuwania pogarszacie swoją sytuację, ponieważ całą winą za ten stan obarczacie siebie. Natomiast nic nie dzieje się bez przyczyny. Dobrze więc przyglądnąć się temu stanowi i spróbować dopatrzyć się winy w Waszej sytuacji życiowej. Tam też znajdziecie sposób na odzyskanie uczuć.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bywa i tak Polina, ale zdarza się, że przyczyny mają charakter zaburzeń neuroprzekaźników lub tym podobnych problemów fizycznych. Bo ze mną po części tak było. Miewałam omamy i coś w rodzaju wizji na jawie, które były bardzo nieprzyjemne i wiązały się z nimi reakcje otoczenia, ponieważ niejednokrotnie zdarzały mi się w biały dzień, wśród ludzi. Do tego koszmarne sny. Myślę, że to już wtedy zaczęły się moje problemy z odczuwaniem. Zaczęłam po prostu nie czuć, aby nie pogarszać swojego stanu. Ale zaczęłam również leczyć te zaburzenia, musiałam co prawda zażywać leki, ale z czasem omamy i koszmary przestały mnie nękać, natomiast lęk, że znowu coś mi się przydarzy został. Potem, gdy doszły problemy natury osobistej, związane z byciem w 'toksycznym związku', zaczęłam stosować tę samą metodę 'ulżenia sobie'. I tak, nie wiedząc nawet kiedy i jak, przestałam odczuwać w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie czuje nic...dla mnie to katastrofa jutro wigilai aspędze ją sam tak będzi elepiej dla mnie i dla rodziny nie rozumiem tego totalny zanik funkcji seksualnych od 2-3 lat nie wiem co sie dzieje a powiedzcie mi czy jak jestem swiadomy tego co mam to nie mam np schizofreni ,psychozy??

 

bo dużo czytam i taka bladosc emocjonalna to tez objaw schizofreni a niby mam zaburzenia osobowości...lekarz w szpitalu powiedział ze emocje wrócą jak dostąd nie wróciły t apustka w głowie mnie wykonczy nawet jak dotykam swojego penisa to nic nie czuje ma ktoś tak leków ni ebiore więc o skutkach ubocznych nie ma mowy a depesja też to raczej nie jest

 

moje zycie to ruina to tragedia nikt nie potrafi mi pomóc byłem u tylu lekarzy i sie poddałem...

 

przepraszam... :(

 

Kolego nie załamuj się. Nie jesteś sam... Nie wiem czy Cię to pocieszy czy nie, ale mam podobnie. Nie mogę uprawiać sexu bo mi nie staje już od 2 lat chyba - czasami mi się uda przy porannym wzwodzie - ale to tylko masturbacja. Mam bardzo wyrozumiałą partnerkę teraz która chce mi pomóc. Tak mocno ją kocham, że czasami mam uczucie że źle robię będąc z nią bo ona sie przy mnie marnuje. Mam straszne problemy ze snem, chodzę na terapie, pochłaniam leki i nic. Jestem impotentem. Nie mogę odblokować umysłu. Lekarz mówi że jest szansa, tylko potrzeba cierpliwości, ale ile można czekać??? U mnie zaczęło się przez tragedię rodzinną która ciągnie się w sumie do dziś i od której nie mogę się uwolnić...

Nic mi się nie chce, zmuszam się do wizyt u rodziny... Ale najgorszy jest całkowity brak odczuwania przyjemności... Moja kobieta strasznie mnie pociąga - ale współżycie kończy się na tym że to ja ją zaspokajam i później leżę obok, gdy ona śpi i rozmyślam o tym jaki jestem zepsuty i bezwartościowy... Nie wiem sam czy już sie oswoiłem z tymi myślami czy nie ale od dłuższego czasu brak poprawy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staruszku28, najgorsze co możesz zrobić, to poddać się.

Lekarz powiedział Ci co jakie jest przyczyną Twoich zaburzeń wzwodu - blokada psychiczna.

Spróbuj bardziej zrelaksować się przed stosunkiem - poproś partnerkę o masaż relaksacyjny, weź ciepłą kąpiel, lub nawet (wiem, że to zabrzmi paradoksalnie) krótka drzemka może zregenerować siły organizmu wyczerpanego stresem - jednym słowem postaraj się zrelaksować.

 

Nie rezygnuj, nie zniechęcaj się. Jeśli dajesz z siebie wszystko, by na terapii zrozumieć przyczyny i metody walki z Twoją blokadą, to poprawa nadejdzie :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za słowa otuchy... Z tą drzemką to jest tez spory problem bo cierpię na bezsenność... niby zamykam oczy ale nie śpię tylko w głowie mi się kłębi tona myśli... Chyba kończy mi się cierpliwość po prostu, leki uspokajające już na mnie nie działają, xanax to już dla mnie witamina c, po hypnogen sięgam tylko jak już nie daję rady z wyczerpania ale po nim śpię 2-3 godziny i budzę się zlany potem, serce wali jak szalone. Jem melatoninę, piję herbatę z melissą, jakieś krople, biorę teraz jeszcze jakieś kapsułki natursteron, libidin, amorecaps itp na podniesienie libido ale na razie bez zmian. Póki co to robię się tylko coraz bardziej nerwowy... I myślę czy nie będzie lepiej jak będę po prostu sam... Mam niby starać się myśleć optymistycznie ale coś mi to nie wychodzi. Ogólnie to nie daję po sobie poznać że mam jakieś problem, niby w pracy wyglądam na wesołego, lubię czasem pożartować powygłupiać się... ale za chwile jest dół jak rów mariacki... Ponoć taki stres i nerwica wpływa negatywnie na cały układ nerwowy włącznie z receptorami, odbieraniem bodźców fizycznie - to tłumaczy problemy łóżkowe i coraz wyższy próg bólu - tatuaż to dla mnie pestka... No nic trochę się rozpisałem, łatwiej jest tutaj na forum niż przed kobietą czy lekarzem. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, mam dokladnie to samo, z tym ze nie codzien... wczoraj byl ze mne klebek nerwow, dygotalam, drzalam, caly dzien przeplakalam... pozniej wygadalam sie do przyjaciela, musialam wziac lek uspokajajacy i dzisiaj rano budze sie ....zero odczuc! do tego stopnia ze jakby teraz na ulicy na moich oczach kogos potracil samochod to pewnie by mnie to nie ruszylo... wiem o czym piszecie! I zgadzam sie ze to reakcja obronna organizmu na stres... po prostu sa moze momenty ze nasz mozg wie, ze juz wiecej nie przyjmie i wylacza przekazniki...po to aby sie cialo i umysl zrelaksowalo... mialam tak juz kilka razy, czasem trwa pare godzin, czasem kilka dni..ale zawsze wraca..z tym ze wracaja tez odczucia, te negatywne, wiec tez juz nie wiem co lepsze.... teraz wlasnie tak mam, chodze jak robot, staram sie relaksowac i wiem ze to w koncu minie... to nie schizofrenia... chyba... u mnie to raz nerwy, raz depresja to powoduja... glowy do gory, MUSI BYC LEPIEJ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie. Na ogół w ogóle nie czuję, że żyję, czuję się, jakby to wszystko, co się dzieje naokoło było jakimś filmem. Już parę lat temu ludzie, z którymi mam do czynienia, mówili mi, że jestem "bez emocji" i mówię, jakbym czytał, jak zdarta płyta... Czasami też zdarzało mi się mówić wesołym głosem smutne rzeczy i na odwrót. Nie czuję żadnych ambicji ani emocji... Po lekach antydepresyjnych zacząłem odczuwać smutek, poza tym czuję jeszcze czasami silny lęk wśród innych ludzi... I to wszystko. Nie potrafię wejść w niewymuszone, spontaniczne interakcje z innymi (o podnieceniu seksualnym nie ma mowy). :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bozzzz jak bym chciała nie czuć choć na chwilę.... to o czym piszecie powstaje na skutek splątania uczuć - przychodzi moment, że burdel w głowie i sercu jest już tak wielki, że jedynie obojętność pozostaje. Właśnie się przed tym bronię. Frustracja narasta. Staram się jeszcze rozplątać to całe kłębowisko ale czuję, że przegrywam. Już przechodziłam przez to co Wy - choć z tym nadmiarem uczuć jest też ciężko i niesympatycznie - jednak to nie jest dobre wyjście, to nie jest dobry sposób na poradzenie sobie z własnymi uczuciami i słabościami. Szykuje mi się znowu terapia... to słowo ostatnio często przemyka mi przez głowę ale gdy się pojawia, czuję się jak bym przegrała - znowu. Bo już tyle mam za sobą... naprawdę nie chce mi się znowu przez leczenie przechodzić... Ile można?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×