Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak autorytetu ojca


Mike619

Rekomendowane odpowiedzi

monooso ale introwertyzm to nie zaburzenie, dla mnie bardziej zaburzony byłby ktoś kto pod płaszczykiem wiecznego uśmiechu ukrywał by swoje prawdziwe "ja", a nie ktoś lękliwy kto tego lęku nie kryje.

Ja bym nie mieszał typowego introwertyzmu z lękiem, stresem, niskim poczuciem własnej wartości. Już na pierwszy rzut oka widać osobę, która jest typowym introwertykiem z natury, dobrze jej z tym i osobę, która tylko pozuje na taką ponieważ jest skrępowana swoimi lękami i ograniczeniami. Taki intro z natury nie musi się uśmiechać, nie musi nikogo udawać, ludzie go i tak polubią za to jaki jest. Dlaczego? Bo inni to widzą, widać, że taki jest. Za to osoby zaburzonej, która została brutalnie siłą skrępowana swoimi lękami przez co można ją pomylić z introwertykiem ludzie nie będą lubić. Od razu widać, że z taką osobą jest coś nie tak, że się mega stresuje, że ciągle kogoś udaje. Po prostu od razu widać, że to jakiś kosmita, ciężko w ogóle sklasyfikować taką osobę ponieważ nie jest ani ekstrawertykiem, ani introwertykiem. Jest nijaka, jest po prostu chora. Ja mówiłem właśnie o tym drugim typie osoby. Wcale się nie dziwię, że taka osoba źle się czuje z samym sobą. Oczywiście może być również zaburzony introwertyk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wmawiać sobie zaburzenia na takiej podstawie, że jest się kimś innym od innych, czy ma się pewne cechy osobowości, których się u siebie nie lubi to gruba przesada. Nie uważasz?

Moim zdaniem, gdy jest się mocno innym od zdecydowanej większości, można mieć mocne podejrzenia, że coś jest nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wmawiać sobie zaburzenia na takiej podstawie, że jest się kimś innym od innych, czy ma się pewne cechy osobowości, których się u siebie nie lubi to gruba przesada. Nie uważasz?

Moim zdaniem, gdy jest się mocno innym od zdecydowanej większości, można mieć mocne podejrzenia, że coś jest nie tak.

Aczkolwiek od podejrzeń do faktycznych zaburzeń droga daleka, no w sumie jak mocno to fakt-sama mam przecież takie, ale nie z powodu mocnego introwertyzmu. Problem w tym, że nie wiem do jakiej grupy ewentualnych zaburzeń się kwalifikuję ze swoją innością, możliwe spektrum wydaje się być dość szerokie.... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam jeszcze do was pytanie.

 

Czytałem, że terapie prowadzone są zwykle godzinę, raz w tygodniu. Jakim cudem mogą przynosić jakiekolwiek efekty? Ledwo cztery godziny na miesiąc? Zastanawia mnie to.

 

A może tak trzeba? Czy częstsze spotkania przekładałyby się na gorsze rezultaty z terapii? Wiem, że każdy człowiek inaczej reaguje, ale jeśli ktoś ma jakąś teorię na ten temat, byłbym wdzięczny gdyby się podzielił.

 

Dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mike619, Efekty przynoszą zmiany, które wprowadzasz pod wpływem terapii. Taka częstotliwość jest optymalna. Na sesji rozmawiasz, analizujesz, wyciągasz wnioski, a w ciągu tygodnia to w Tobie pracuje, doświadczasz, wcielasz nowe "pomysły" w życie ..i przychodzisz na kolejną sesję z nowymi przemyśleniami i doświadczeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz się wczuć w emocje...pozwolić by tobą zawładnęły...a na efekty nie trzeba będzie długo czekać...to co przeraża czai się w mroku i powstaje w ciemności...musisz też znaleźć odpowiednią terapeutkę...musisz pamiętać o tym by była dzika...jak wczujesz się w swoje instynkty to poznasz taką od razu...tylko uważaj...pilnuj się takie dzikuski trudno w nocy odpędzić wiem coś o tym...

 

Tak na poważnie możesz też poczytać odnośnie nurtów psychoterapii jest tego sporo. Najbardziej popularna to psychodynamiczna(przynajmniej w Krakowie) i z tego co wiem to trwa najdłużej przynajmniej w teorii. Jest jeszcze gestalt i poznawczo-behawioralna. W sumie nie znam się aż tak bardzo na tym ale są pewne różnice w podejściu do pracy z pacjentem w każdym z nurtów. Nie wiem konkretnie jakie więc się nie wypowiem. Ale w sumie bez względu na nurt i tak najważniejsza moim zdaniem jest relacja jaką się tworzy z terapeutą. Chodzi o to żeby jakby zbudować nowy wzorzec zdrowej relacji pozbawianej destrukcyjnych cech. Np ukrywanie emocji, złości żalu itp. To daje trochę większe pole działania. Jeśli chodzi o częstsze spotkania to chyba tylko w sytuacjach kryzysowych się stosuje. Mi nikt nigdy nie proponował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podpisuję się pod postami kolegów: beladin i SinnerInHeaven

 

Ja dziś rozpocząłem 3 miesiąc terapii, to tyle co nic, chodzę raz w tygodniu, raz byłem dwa razy w tygodniu.

 

Czuję, że we mnie to pracuje, ale masę rzeczy nie rozumiem z zakresu emocji, psychiki, ale czuję.

 

I to dla mnie jest ważne, wielu osobom psychoterapia pomogła, ale trzeba czasu.

 

Ja żyłem masę lat bez żadnych emocji w obojętności, a teraz szukam w sobie emocji i wykonuję tytaniczną prace nad sobą, raz w tygodniu jest optymalnie myślę, ja chodzę prywatnie to i dochodzi wydatek ale jak potrzebowałem spotkania to to zgłosiłem i byłem dwa razy w tygodniu ale to jednorazowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mike619, Efekty przynoszą zmiany, które wprowadzasz pod wpływem terapii. Taka częstotliwość jest optymalna. Na sesji rozmawiasz, analizujesz, wyciągasz wnioski, a w ciągu tygodnia to w Tobie pracuje, doświadczasz, wcielasz nowe "pomysły" w życie ..i przychodzisz na kolejną sesję z nowymi przemyśleniami i doświadczeniami.

I to jest optymalna odpowiedź, nic dodać, nic ująć :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podobno brak autorytetu ojcowskiego (brak zainteresowania ze strony ojca lub wczesna jego smierc) moze powodowac rozne zaburzenia osobowosci, co wynika z definicji osobowsci nieprawidlowej oraz osobowosci dyssocjalnej (czyli klasycznej psychopatii).

brak empatii, lekcewazenie norm moralnych, zaburzona samoocena, sztywnosc zachowan i brak satysfakcji z zycia.

to tylko kilka zaburzen ktore moga wystapic przy braku ojca oraz w rodzinach dysfunkcyjnych z wystepujacym alkoholizmem lub nie.

identyczne zaburzenia wystepuja przy uszkodzeniu osrodkowego ukladu nerwowego, posredniej lub bezposredniej encefalopatii (uszkodzenia mozgu), wiec zauwazmy jak silny moze miec wplyw brak autorytetu w dziecinstwie na charakter czlowieka w doroslym zyciu.

wydaje mi sie ze przede wszystkim czestym skutkiem ubocznym nie pelnej rodziny sa problemy z zawieraniem kontaktow interpersonalnych, oraz zubozenie emocjonalne, takie osoby moga wydawac sie zamkniete w sobie a nawet dziwaczne poprzez swoje nie pasujace zachowania wsrod otoczenia.

z tego co sie dowiedzialem jest to jedna z najwazniejszych przyczyn psychopatii, nawet po sobie moge to stwierdzic :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podobno brak autorytetu ojcowskiego (brak zainteresowania ze strony ojca lub wczesna jego smierc) moze powodowac rozne zaburzenia osobowosci, co wynika z definicji osobowsci nieprawidlowej oraz osobowosci dyssocjalnej (czyli klasycznej psychopatii).

brak empatii, lekcewazenie norm moralnych, zaburzona samoocena, sztywnosc zachowan i brak satysfakcji z zycia.

to tylko kilka zaburzen ktore moga wystapic przy braku ojca oraz w rodzinach dysfunkcyjnych z wystepujacym alkoholizmem lub nie.

identyczne zaburzenia wystepuja przy uszkodzeniu osrodkowego ukladu nerwowego, posredniej lub bezposredniej encefalopatii (uszkodzenia mozgu), wiec zauwazmy jak silny moze miec wplyw brak autorytetu w dziecinstwie na charakter czlowieka w doroslym zyciu.

wydaje mi sie ze przede wszystkim czestym skutkiem ubocznym nie pelnej rodziny sa problemy z zawieraniem kontaktow interpersonalnych, oraz zubozenie emocjonalne, takie osoby moga wydawac sie zamkniete w sobie a nawet dziwaczne poprzez swoje nie pasujace zachowania wsrod otoczenia.

z tego co sie dowiedzialem jest to jedna z najwazniejszych przyczyn psychopatii, nawet po sobie moge to stwierdzic :?

 

U mnie część z wymienionych rzeczy wystąpiła - ojciec się mną nie interesował, żyłem sam sobie mimo że w jednym domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak empatii, lekcewazenie norm moralnych, zaburzona samoocena, sztywnosc zachowan i brak satysfakcji z zycia.

...

czestym skutkiem ubocznym nie pelnej rodziny sa problemy z zawieraniem kontaktow interpersonalnych, oraz zubozenie emocjonalne, takie osoby moga wydawac sie zamkniete w sobie a nawet dziwaczne poprzez swoje nie pasujace zachowania wsrod otoczenia.

Ojciec alkoholik. Cała rodzina nienormalna. Wszystko u mnie się zgadza wręcz idealnie jak w mordę strzelił. Czuję się zresztą jak psychopata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie przez brak autorytetu i dysfunkcje rodzinne, uczyłem się życia sam - skończyło się to źle.

A mnie nikt nie uczył życia i nawet sam się nie uczyłem. Chociaż nie, przepraszam, komputer i telewizja mnie uczyły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie przez brak autorytetu i dysfunkcje rodzinne, uczyłem się życia sam - skończyło się to źle.

A mnie nikt nie uczył życia i nawet sam się nie uczyłem. Chociaż nie, przepraszam, komputer i telewizja mnie uczyły.

 

Ja mam 33 lata, więc jakoś do tego wieku dotrwałem, uczyły mnie książki, filmy, a przede wszystkim koledzy z ulicy, nigdy nie rozmawiałem na żaden ważny temat z ojcem, teraz chodzę na psychoterapię, bo sam jestem dysfunkcyjny. Na spotkaniach często nie umiem nazwać uczuć ani emocji, bo w mojej rodzinie one nie występowały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam 33 lata, więc jakoś do tego wieku dotrwałem, uczyły mnie książki, filmy, a przede wszystkim koledzy z ulicy, nigdy nie rozmawiałem na żaden ważny temat z ojcem, teraz chodzę na psychoterapię, bo sam jestem dysfunkcyjny. Na spotkaniach często nie umiem nazwać uczuć ani emocji, bo w mojej rodzinie one nie występowały.

Ja mam 22 lata. Teraz uczy mnie, m.in to forum. Koledzy mnie uczyli w niewielkim stopniu ponieważ nie miałem ich wielu, głównie tylko miałem takich w szkole, chociaż na pewno jakiś wpływ mieli. Szczególnie moje ostatnie znajomości miały GIGANTYCZNY wpływ na moją osobowość, oczywiście na plus. Ja nigdy z nikim nie rozmawiałem na żaden ważny temat. Ze swoimi rodzicami nigdy nie rozmawiałem, nie licząc jakiejś wymiany 2 zdań dotyczącej czegoś. Co do uczuć i emocji to jestem pochłonięty w pustce, odczuwam lęk, strach, stres. Po używkach odblokowałem również śmiech i dobry humor, który temu towarzyszy (radość?), który przedarł się również do życia na co dzień. Nie wiem jak określić sprawę ze swoimi emocjami bo jednocześnie są one bardzo spłaszczone, nijakie, miałkie oraz czasami aż zbyt wyraźne, mocne. Wpadam ze skrajności w skrajność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też te forum uczy:)

 

Swoje emocje dobrze opisałem po swojemu, ten opis jest mi bliski po pierwszym przeczytaniu.

 

Ja uczę się nazywania swoich uczuć i emocji na psychoterapii, przede wszystkim też ich w ogóle dostrzegania.

 

Przez wiele lat żyłem jak nieczuły robot, używki nie są mi obce, a wręcz przeciwnie, pomagają na chwilę, ale nigdy nie rozwiązują żadnych problemów.

 

Zostaje tylko psychoterapia, ja wiele lat się łudziłem, że sam sobie pomogę, ale niestety nie tędy droga kompletnie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podobno brak autorytetu ojcowskiego (brak zainteresowania ze strony ojca lub wczesna jego smierc) moze powodowac rozne zaburzenia osobowosci, co wynika z definicji osobowsci nieprawidlowej oraz osobowosci dyssocjalnej (czyli klasycznej psychopatii).

Podobno przyczyny rozwinięcia się osobowości dyssocjalnej są tylko wrodzone, wychowanie nie ma wpływu na to, czy osobowość dyssocjalna się rozwinie, może mieć jedynie wpływ na to, w jakim stopniu będzie potem nasilona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uczę się nazywania swoich uczuć i emocji na psychoterapii, przede wszystkim też ich w ogóle dostrzegania.

Ale czego tutaj się uczyć bo nie rozumiem? Powiem jak to u mnie wygląda. Na co dzień tak jak pisałem poprzednio, jestem w stanie nazwijmy to 'neutralnym' chociaż jest to stan bardziej depresyjny jeżeli porównam się z normalnymi osobami czyli stan zamulenia, braku energii, zobojętnienia, ogłupienia, pustki, tylko, że ja w tym stanie jestem całe życie więc jest on dla mnie czymś naturalnym. Czasami na ten stan nakładają się różne emocje, np. gdy coś mnie mocno rozśmieszy to się śmieję i mam dobry humor (stan radości), gdy coś mnie przestraszy, np. nadjeżdżający z szybką prędkością samochód to odczuwam strach (stan strachu), gdy mnie ktoś zdenerwuje swoim zachowaniem, np. mój ojciec to odczuwam agresję (stan złości), gdy stoję w kolejce w sklepie i odczuwam stres (stan lęku). Tyle i aż tyle, o jakie inne uczucia tutaj chodzi bo nie kumam? Co tutaj jest więcej do odkrywania? A i dodam, że te stany emocjonalne nie występują u mnie w każdych warunkach, czasami jestem ciągle zobojętniony i robię to tak jakby umyślnie, to zależy od otoczenia, np. w otoczeniu zewnętrznym mogę odczuwać jakieś uczucia jak chociażby radość czy agresję ale nie będę okazywał ich na zewnątrz. Kiedyś było zgoła inaczej, jeszcze 2 lata wstecz to nie było ani agresji, ani śmiechu ale zacząłem leczyć się samemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma inny problem, mój problem, między innymi polega na tym, że odczuwałem emocje, uczucia w bardzo wąskim zakresie.

 

Byłem kiedyś w stanie, że jakbyś umarł obok mnie to bym nawet nie drgnął rozumiesz?. Brak uczuć, odczuć, emocji - był one przez lata we mnie przykryte, ignorowane i tak dalej.

 

Dziś wybrałem się po nie w podróż by odzyskać samego siebie, ile ludzi tyle problemów:)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maverickWAW, A czym niby różnią się uczucia od emocji? Dla mnie to samo, nie rozróżniam. Ja od zawsze jestem w stanie znieczulenia. Jakby obok mnie kogoś zabijali to raczej by nie zrobiło to na mnie wrażenia i też bym nie reagował. Jakiś czas temu znalazłem trupa kogoś z rodziny, nie ważne kogo i w ogóle się tym nie przejalem, mógłby dla mnie se leżeć na co dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maverickWAW, A czym niby różnią się uczucia od emocji? Dla mnie to samo, nie rozróżniam. Ja od zawsze jestem w stanie znieczulenia. Jakby obok mnie kogoś zabijali to raczej by nie zrobiło to na mnie wrażenia i też bym nie reagował. Jakiś czas temu znalazłem trupa kogoś z rodziny, nie ważne kogo i w ogóle się tym nie przejalem, mógłby dla mnie se leżeć na co dzień.

 

Wiesz co ja tak po swojemu to opisuje, po amatorsku nie wiem:)

 

Całe dotychczasowe życie spędziłem w jakimś matrixie, nie wiem co jest czym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×