Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja powraca/powróciła


milka

Rekomendowane odpowiedzi

Miłość podobno dodaje skrzydeł... ale po 10 latach problemów z psychą jakie to ma znaczenie??? On zawsze był przy mnie. Nie jest idealny ale kocham go nad życie. Szcześciara powiecie bo on kocha mnie jeszcze mocniej. Po tylu latach to jedyna rzecz, której jestem pewna.

Dwa lata temu tak bardzo chciałam z tym skończyć... aby żyć normalnie i aby stworzyć jemu normalne życie... On tyle zniósł przy mnie. Nie widzieliście jego zaszklonych, do bólu cierpiących oczu gdy budziłam się w szpitalu po próbie samobójczej... Boże, tego widoku i tego rozdarcia w sercu nigdy nie wymarzę z pamięci. Będą mnie prześladować do końca życia. Znosił moje zmiany nastroju - największe upokorzenia, lodowaty chłód... I ciągle przy mnie trwa. Chciałam się dla niego wyleczyć...

Po dwóch latach znowu mam nawrót choroby. On jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. A i ja robię wszystko co się da żeby nie widział że wszystko wraca. Boże, nie chcę go już ranić. Chcę dawać mu tylko szczęście. Wynagrodzić mu te wszystkie lata...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:27 pm ]

ale to się dzieje poza mną... Nie mam na to wpływu. Mam wrażenie że choroba wraca ze zmożoną siłą! Tak potwornie boję się co bedzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co tu robię. Nie wiem czemu piszę. Ale coś mnie popchnęło. Może to jakaś rozpaczliwa próba szukania pomocy. Muszę się oczyścić. Z tego całego bagna.

To będzie głupie, to będzie kretyńskie, ale niezwykle docenię jeśli ktoś mnie wysłucha. Jestem młoda. Cholernie młoda. Niby nie mam żadnych problemów. Zawsze dobrze się uczyłam, rodzinę miałam w porządku, wąskie ale miłe grono znajomych. Tak naprawdę niczego mi nie brakowało. Miałam wszystko czego potrzebowałam. Od dziecka niezbyt lubiałam towarzystwo, zdarzały mi się gorsze dni. Ale w żadnych koszmarach nie śniło mi się, że kiedyś będę cierpieć. Wyląduję u psychiatry. Wszystko wyolbrzymiam...

Mam 17 lat. Od prawie 2 lat cierpię na depresję. Pierwszy epizod ciężkiej depresji zaczęłam leczyć dopiero w listopadzie 2005 r. choć fatalnie czułam się już w lipcu. Pamiętam to dobrze. To były moje urodziny. Taki mały prezent wizyta u psychiatry. Od października do końca stycznia chodziłam na psychoterapię. Łykałam Efectin ER 75mg. Po jakimś czasie polepszyło mi się. Po miesiącu nieobecności wróciłam do szkoły. Ale nie potrafiłam normalnie chodzić tam. Tak jak wszyscy... Często opuszczałam dni. Dużo w szkole płakałam. Ale najważniejsze jest to, że skończyłam gimnazjum. Nie wiem. Może nie wyleczyłam się do końca. Po 7 miesiącach na lekach, nadszedł czas na odstawienie. Cały czas czułam się nie najlepiej. Ale zaczęło się pogarszać. Choć nie miałam problemów w nowej szkole, ten ból i ta okropna pustka nie pozwalały mi codzień zmagać się z rzeczywistością. Znowu dużo opuszczałam. W połowie grudnia był koniec semestru. Więcej do szkoły nie poszłam. Kolejne 3 miesiące przeleżałam w otchłani i bólu. W bagnie pełnym pijawek wysysających ze mnie życie. Nie miałam siły. Ale poszłam do lekarza. Dostałam ochrzan, że późno przychodzę. Załamałam się. Od 2 miesięcy łykam Efectin ER 75mg i Seronil 20mg. Jeszcze tak przez 2 lata. Wróciłam do szkoły. Po wielkanocy. Próbuję nadrobić zaległości. Ale boję się. Tracę siłę. Wiem, że nie mogę zawieść rodziców, nauczycieli którzy tak bardzo się dla mnie poświęcili i siebie. Nie wybaczyłabym sobie powtarzania klasy. Chcę by wszystko było normalnie. Ale boję się, że nie dam rady. Lekarka mówiła mi, że jeśli nie będzie zbytniej poprawy będę musiała iść do szpitala. W poniedziałek mam wizytę. Nie sądzę bym dostała skierowanie. W końcu polepszyło się trochę. Ale cały czas mnie boli. Cały czas się duszę. Na siłę próbowałam znaleźć jakieś emocje. Ale nie potrafię. Czuję jedynie pustkę. Mam wyrzuty sumienia. Rodzice tak się dla mnie poświęcają a ja... nawet ich nie kocham... Nic nie czuję. Tylko ból, lęk i cierpienie. Chciałabym to wszystko wypłakać ale nie potrafię już uronić ani jednej łzy. Ludzie mają tyle problemów, rozwodzą się, popadają w alkoholizm, są bici, gwałceni, tracą bliskich, chorują na śmiertelne choroby. A ja? Nic mi nie jest, ale nie potrafię docenić życia. Tylu ludzi chciałoby żyć a nie może. Tyle ludzi ma poważne problemy. Ja nie mam żadnych. Mimo to nie radzę sobię. Czuję się jak kompletne zero. I pękło we mnie coś. Mój system obronny. Czuję się nikim. Nie potrafię, choć nie wiadomo jak się staram, znaleźć pozytywnych cech u siebie. Już nie wiem czego chcę. Chyba tylko spokoju. Ale nie mogę go zaznać. Narasta we mnie okropna agresja. Której nie mam siły wyładować. Może po lekach? Boję się, że nie wyjdę z tego. Czuję się taka słaba i beznadziejna. Nie potrafię z niczym się uporać. Ten ból, zniechęcenie, pustka, apatia. Zabijają mnie. Rozrywając od środka. Czy dam radę wygrać?

Przepraszam, że tak się rozpisałam. Naprawdę bardzzo dziękuję jeśli ktoś mnie wysłuchał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM WSZYSTKICH MAM NA IMIE AGNIESZKA WPADŁAM NIE PIERWZY RAZ W DEPRESJE JAKOŚ WYCHODZIŁAM WSTYDZIŁAM SIE PRZYZNAC ŻE CIERPIE ALE PORAZ KOLEJNY MNIE DOPADŁA 18-04-07 DO TEJ PORY CZUJE ŻE ZEMNA JEST CORAZ GORZEJ NIE RADZE SOBIE POTRZEBUJE POMOCY CHCIALAM SIE POWIESIC POCIELAM REKE WCZORAJ CHCIALAM SKOCZYC Z OKNA MAM TROJE DZIECI A JA CZUJE JAK WYGAS MOJE ZYCIE NIE MAM OCHOTY NA NIC BECZE NIE SPIE WYPADAJA MI WLOSY OKRES MAM CO DWA TYGODNIE BUJAM SIE NIE KONTROLUJE SIE BOJE SIE KAZDEGO DNIA NIERADZE SOBIE Z NICZYM MAM 34 LATA I CALE ZYCIE MI DAJE POPALIC JAK DLUGO NIE MAM ZNAJOMYCH PRZYJACIOL ANI RODZINY CO ROBIC CZY DA SIE Z TEGO WYJSC

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj AGNIESZKA1705 czytając Twoj post poprostu słyszę jak mocno chcesz to wykrzyczeć-zresztą nawet napisanie wszystkiego wielką literą to podkreśliło.Kochana moja tak strasznie mi Ciebie żal,całym sercem czuję Twój ból choć Cie nie znam :( Jedyne co mogę Ci powiedzieć to to że DA SIĘ WYJŚĆ z tego ;) ale potrzeba czasu.Czy byłaś już u lekarza?Czy bierzesz jakieś leki?Napisz coś więcej i zostań z nami a my postaramy się pomóc jak będziemy mogli najlepiej :smile: Ściskam Cie mocno kochana-jestem z Tobą :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AGNIESZKA1705-kochana to pójdz do lekarza bo jeśli tak zle się czujesz to musisz poszukać pomocy specjalisty.Masz dzieci a to największy skarb na ziemii!!!! warto żyć dla nich!!! i warto się leczyć by znów poczuć radość życia.Derpesja nie mija samowolnie,nie odejdzie od tak sobie.Jeśli myślisz że jest to depresja a z Twojego opisu wynika że niestety tak to udaj się do psychiatry bo się zamęczysz kochana:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poradź się o pomoc specjalisty... on napewno pomoże zapisze ci odpowiednie leki i po jakims miesiącu poczujesz się lepeiej... zapewnij sobie wsparcie rodziny podziel się z kims swoim problemem kto cię dobrze zna a jeżeli nie ma takiego kogoś to poprostu postaraj sie go znaleźć może mąż jakaś kuzynka... ważne aby ktoś miał na cieb ie oko jeżli próbowałaś sie zabić... :oops::oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie możesz na nikogo liczyć, jest jeszcze to forum. Pierwszy krok jaki powinnaś zrobić to pójść do lekarza. Nie musisz się niczego bać. Naprawdę rozumiemy Twój ból, wiele z nas również przechodzi(ła) przez te cierpienia. Mam nadzieję, że się Tobie uda. Lekarz pomoże Ci w odzyskaniu sił. Może psycholog także chętnie Cię wesprze. Nie musisz się bać. Wiem, że strasznie cierpisz, ale można się od tego uwolnić. Myślę, że Twoje dzieci chciałyby abyś zaczęła leczenie. Byś pewnego dnia mogła obudzić się spokojnie i nie martwić o nadchodzący dzień. A czy coś jest przyczyną tego, że ponownie cierpisz? Czasem trzeba przeboleć niektóre rzeczy, wybaczyć, zaakceptować. Opowiedz nam o wszystkim o czym byś chciała. Chętnie Ciebie wysłuchamy. Pozdrawiam serdecznie. I trzymam mocno kciuki aby wszystko się powiodło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam ponownie dziekuje wszystkim ze jestescie jestem nowa a tyle dostalam otuchy tyle wsparcia niewiem co napisac ale jest mi troszke lepiej ze nie jestem sama nieznam was ale nas jest tyle z problemami to forum jest wspaniale jak was wysluchalam wyszlam na pole z dziecmi posprzatalam i wiele zrozumialam ze wiele ma gorszych problemow niz ja dlatego dziekuje za wszystkie wiadomosci jak znajde chwile czasu opowiem wam o moim zyciu pozdrawiam wszystkich nawet sie usmiechalam dzis a dzieci mi przyniosly kwiatki i prosily mamus usmiechnij sie troszke to bylo piekne

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:19 pm ]

napisze w skrucie. mialam 13 lat jak zmarla moja mama zostalam sama wychowywala mnie ciotka ale tylko dla kasy bylam u niej przez 12 niewolnica .wyszlam za maz majac 18 lat w pazdzierniku a w grudniu sie rozeszlismy zostalam w ciazy sama. mieszkalam nadal u ciotki bo bylam od niej uzalezniona brala mi wszystkie pieniadze jakie mialam zawsze mi wmawiala ze ja nie dam rady sama bylam zakompleksiona i bezradna ale postanowilam od niej sie wyprowadzic zamieszkalam w swoim mieszkaniu ciotka ze zlosci zabrala mi wszystkie meble gdyz ona je kupila zostalam z corka 5 letnia bez niczego w pustych scianach.poznalam chlopaka szukalam milosci i postanowilismy byc razem corka mowila do niego tatus zaszlam w ciaze i minelo wszystko gdy bylam 4 msc zostawil mnie a problem jaki byl to ze to nie jego corka trudno urodzilam synka dzis ma 8 lat corka ma 15 poszla rok wczesniej do szkoly znowu postanowilam szukac tej milosci poznalam wspanialego czlowieka starszego o 10 lat zaakceptowal moje dzieci moje jego mamy wspolnego synka ktury ma juz 5 lat zylismy sobie jakos pomagalismy ludziom niestety kiedys braklo pieniedzy i upomnial sie o swoje 20 zl niestety nie obeszlo sie bez bujki no i 16 msc aresztu zostalam sama z dlugami i najmlodzy mial 7msc jezdzilam do zakladu karnego sprzedawalam dorobek nasz by zyc wyszedl 4 lata temu wynagradzal nam dzieciom przedewszystkim ja poszlam do pracy on zalozyl firme przyjal ludzi kupilismy auto uzywane i zylismy sobie do 18-04-07 gdy bylam w pracy na drugiej zmianie dowiedzialam sie ze go zamkli bo wyrok byl 4 letni wyrok wydal mu sedzia ktury od trzech dni siedzi zostalam bez pieniedzy z kredytami dziecmi i wieloma sprawami kture nie zalatwie za niego nie place nic bo nie mam mam tylko zaliczke alimentacyjna na dwoje dzieci dlatego dopadla mnie w koncu depresja bo ile ja moge wytrzymac cora konczy gimnazjum zrezygnowala z wycieczek z komersu itp nie mam rodziny ani przyjaciol bo kazdy sie odsunal zrezygnowalam z pracy bo sasiedzi i moja niby rodzina chca mnie pozbawic dzieci ze ja pracuje a one sa bez opieki wiec zrezygnowalam z placzem z pracy bo nie mam co zrobic z najmlodszym nie mam nawet z kim porozmawiac do dzisiaj bo poznalam wsanialych ludzi to tyle omnie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:20 pm ]

napisze w skrucie. mialam 13 lat jak zmarla moja mama zostalam sama wychowywala mnie ciotka ale tylko dla kasy bylam u niej przez 12 niewolnica .wyszlam za maz majac 18 lat w pazdzierniku a w grudniu sie rozeszlismy zostalam w ciazy sama. mieszkalam nadal u ciotki bo bylam od niej uzalezniona brala mi wszystkie pieniadze jakie mialam zawsze mi wmawiala ze ja nie dam rady sama bylam zakompleksiona i bezradna ale postanowilam od niej sie wyprowadzic zamieszkalam w swoim mieszkaniu ciotka ze zlosci zabrala mi wszystkie meble gdyz ona je kupila zostalam z corka 5 letnia bez niczego w pustych scianach.poznalam chlopaka szukalam milosci i postanowilismy byc razem corka mowila do niego tatus zaszlam w ciaze i minelo wszystko gdy bylam 4 msc zostawil mnie a problem jaki byl to ze to nie jego corka trudno urodzilam synka dzis ma 8 lat corka ma 15 poszla rok wczesniej do szkoly znowu postanowilam szukac tej milosci poznalam wspanialego czlowieka starszego o 10 lat zaakceptowal moje dzieci moje jego mamy wspolnego synka ktury ma juz 5 lat zylismy sobie jakos pomagalismy ludziom niestety kiedys braklo pieniedzy i upomnial sie o swoje 20 zl niestety nie obeszlo sie bez bujki no i 16 msc aresztu zostalam sama z dlugami i najmlodzy mial 7msc jezdzilam do zakladu karnego sprzedawalam dorobek nasz by zyc wyszedl 4 lata temu wynagradzal nam dzieciom przedewszystkim ja poszlam do pracy on zalozyl firme przyjal ludzi kupilismy auto uzywane i zylismy sobie do 18-04-07 gdy bylam w pracy na drugiej zmianie dowiedzialam sie ze go zamkli bo wyrok byl 4 letni wyrok wydal mu sedzia ktury od trzech dni siedzi zostalam bez pieniedzy z kredytami dziecmi i wieloma sprawami kture nie zalatwie za niego nie place nic bo nie mam mam tylko zaliczke alimentacyjna na dwoje dzieci dlatego dopadla mnie w koncu depresja bo ile ja moge wytrzymac cora konczy gimnazjum zrezygnowala z wycieczek z komersu itp nie mam rodziny ani przyjaciol bo kazdy sie odsunal zrezygnowalam z pracy bo sasiedzi i moja niby rodzina chca mnie pozbawic dzieci ze ja pracuje a one sa bez opieki wiec zrezygnowalam z placzem z pracy bo nie mam co zrobic z najmlodszym nie mam nawet z kim porozmawiac do dzisiaj bo poznalam wsanialych ludzi to tyle omnie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:21 pm ]

napisze w skrucie. mialam 13 lat jak zmarla moja mama zostalam sama wychowywala mnie ciotka ale tylko dla kasy bylam u niej przez 12 niewolnica .wyszlam za maz majac 18 lat w pazdzierniku a w grudniu sie rozeszlismy zostalam w ciazy sama. mieszkalam nadal u ciotki bo bylam od niej uzalezniona brala mi wszystkie pieniadze jakie mialam zawsze mi wmawiala ze ja nie dam rady sama bylam zakompleksiona i bezradna ale postanowilam od niej sie wyprowadzic zamieszkalam w swoim mieszkaniu ciotka ze zlosci zabrala mi wszystkie meble gdyz ona je kupila zostalam z corka 5 letnia bez niczego w pustych scianach.poznalam chlopaka szukalam milosci i postanowilismy byc razem corka mowila do niego tatus zaszlam w ciaze i minelo wszystko gdy bylam 4 msc zostawil mnie a problem jaki byl to ze to nie jego corka trudno urodzilam synka dzis ma 8 lat corka ma 15 poszla rok wczesniej do szkoly znowu postanowilam szukac tej milosci poznalam wspanialego czlowieka starszego o 10 lat zaakceptowal moje dzieci moje jego mamy wspolnego synka ktury ma juz 5 lat zylismy sobie jakos pomagalismy ludziom niestety kiedys braklo pieniedzy i upomnial sie o swoje 20 zl niestety nie obeszlo sie bez bujki no i 16 msc aresztu zostalam sama z dlugami i najmlodzy mial 7msc jezdzilam do zakladu karnego sprzedawalam dorobek nasz by zyc wyszedl 4 lata temu wynagradzal nam dzieciom przedewszystkim ja poszlam do pracy on zalozyl firme przyjal ludzi kupilismy auto uzywane i zylismy sobie do 18-04-07 gdy bylam w pracy na drugiej zmianie dowiedzialam sie ze go zamkli bo wyrok byl 4 letni wyrok wydal mu sedzia ktury od trzech dni siedzi zostalam bez pieniedzy z kredytami dziecmi i wieloma sprawami kture nie zalatwie za niego nie place nic bo nie mam mam tylko zaliczke alimentacyjna na dwoje dzieci dlatego dopadla mnie w koncu depresja bo ile ja moge wytrzymac cora konczy gimnazjum zrezygnowala z wycieczek z komersu itp nie mam rodziny ani przyjaciol bo kazdy sie odsunal zrezygnowalam z pracy bo sasiedzi i moja niby rodzina chca mnie pozbawic dzieci ze ja pracuje a one sa bez opieki wiec zrezygnowalam z placzem z pracy bo nie mam co zrobic z najmlodszym nie mam nawet z kim porozmawiac do dzisiaj bo poznalam wsanialych ludzi to tyle omnie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:25 pm ]

przepraszam nie wiem jak to sie stalo ze wyslalam 3 razy ale jeszcze sie gubie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:25 pm ]

przepraszam nie wiem jak to sie stalo ze wyslalam 3 razy ale jeszcze sie gubie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo smutna i wzruszająca historia. Tak wiele przeszłaś. Naprawdę nie wiem jak mogłabym Tobie pomóc. Samą rozmową nie utrzymasz siebie i dzieci. Sprawdzałaś może czy przysługują Ci jakieś zasiłki dla bezrobotnych? Pomoc społeczna? Cokolwiek. Nie wiem, niestety nie znam się na tym. Ewentualnie chałupnictwo, praca w domu. Sprawami Twojego mężczyzny myślę, że powinnaś się zbytnio przejmować, o ile nie jesteś za coś odpowiedzialna. Kiedy w końcu wyjdzie na wolność jakoś to pozałatwia. Naprawdę rozumiem dlaczego tak cierpisz. Naprawdę podziwiam Ciebie za to, że poradziłaś sobie z tymi wszystkimi pułapkami jakie przygotowało Tobie życie. Nie dziwi mnie fakt, że osłabłaś i załamałaś się tą sytuacją. To taki duży ciężar. W dodatku wychowujesz trójkę dzieci które bardzo Cię kochają. Jesteś naprawdę wielką kobietą. Bardzo bym chciała Tobie pomóc, ale nie umiem. :cry: Spróbuj spotkać się z lekarzem albo psychologiem. Pomogą Ci podnieść się psychicznie. Wtedy będzie Ci łatwiej wszystko ogarnąć. Pozdrawiam serdecznie. Będę mocno trzymać kciuki, aby wszystko się Tobie dobrze ułożyło. Mam nadzieję, że poradzisz sobie. Będzie dobrze. Uwierz w to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam tu na forum zaledwie cieniem, ale pomogliście mi podjać walkę. Podjęłam psychoterapię grupowa i choć trwała ona zaledwie miesiąc pozwoliła mi uświadomić sobie kilka rzeczy. Podjęłam pracę, wmieszłam się w tłum ludzi, zaczęłam przeżywać chwile szczęścia. Nawet spróbowałam odbudować swoją dawną przyjaźć. Niestety to wszytsko trwało krótko - w pracy powtórzyłam ten sam schamat - izolowanie się. Pokonałam nerwicę w pewnych jej aspektach, jednak rezygnacja i poczucie beznadziei powróciło jak bumerang. Ludzie okazali się po raz kolejny nieuczciwi, niewrażliwi, po prostu okropni, a ja straciłam wiare w to, że mogę żyć normalnie. Straciłam wiarę i nadzieję, a plany stały się ponownie nierealne, bo przestałam chciec czegokolwiek. Tak, przestałam chcieć....

Odbudowanie przyjaźni nie udało się, bo druga strona nie wykazała zainteresowania. Praca zaczyna budzić we mnie lęk, pojawiły się znowu myśli, których nie potrafię powstrzymać. Czuję się nikim, czuję się samotna, inna, dziwna, beznadziejna. Jednak samotnosc jest najgorsza - to uczucie, że jesteś dla kogoś dopóki jesteś normalny, nie masz problemów i do czegoś Cię potrzebuje, ale Twoje uczucia, pragnienia, emocje nie są ważne. Tak właśnie się czuję - jakby nikomu nie zależało na moim istatnieniu, więc nie mam po co żyć.

 

To wraca, wraca ...... każdy dzień zlewa się z nocą.

Wracam do Was, bo pogubiłam drogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Dżejem!

 

Cóż... terapię miałam wstępnie ustalona na 4 tygodnie, choć aby były efekty podobno trzeba tam spędzić co najmniej jedą "serię" tj. 3 miesiące. Zrezygnowałam sama po tych 4 tygodniach, choć powinnam zostać dłużej, ale dostałam pracę, a musiałam podjąc jakąś, bo jestem obecnie w kiepskiej sytuacji materialnej.

 

Wydaje mi isę, że znam przyczyny mojej izolacji, jednak zawsze próbowałam z tym walczyć, niestety na własną niekorzyść.

O borderline czytałam i jest to bliskie temu, co się ze mną stało...

Boję się jednak tego, że przypisując sobie jakieś "choroby" szukam dziury w cąłym. Mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię się pozbierać, jak normalny człowiek, jak to się mówi "wziąc się w garść". Poza tym coś takiego jest nie do przyjęcia przez moje otoczenie, które ma inny obraz mnie, niz ja nosze w sobie. Totalny chaos, pustka i ambiwalencja.

Nie wiem po prostu kim jestem, co chcę, co czuję, co myślę, czego pragnę, mimo że zyję i staram się jakoś funkcjonować.

Opis wstępny BPD jest dokładnym opisem tego, jak wygląda moje życie, moje reakcje...choc wolałabym, aby tak nie było.

Ja już nie wiem, co mam z tym zrobić... :(

 

Dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam serdecznie.

Poczytam jeszcze ten artykuł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Nesia! Przeczytałam tu dużo postów różnych osób i wielokrotnie jest tak że ktoś kto złapał już wiatr w żagle i wydawało mu sie że stanąl na nogi znowu wraca z deprechą. Można mieć marzenia że to wszystko kiedyś zniknie jak za dotknięceim czarodziejskiej różdżki, ale pradopodobne jest również to że to permanentna cecha naszej osobowści i nie da sie na to tak w 100% wpłynąć (czytałaś pewnie o borderline to wiesz- do mnie też to pasuje w wieluu aspektach). A jeśli tak to co wtedy? Skończysz z sobą? Nie! Trzeba sie chyba nauczyć czerpać z życia mimo wszystko, przeczytałam kiedyś że podstawa do wyjścia z depresji jest zaakecptowanie stanu w którym sie obecnie znajdujemy, że szarpanie się z tym na siłe, wmawianie sobie że jest inaczej niczego nie przynosi. Wiem że to trudno zaakceptować, ja tez jeszcze tgo nie potrafie (pewnie dlatego tu pisze), ale można się starac. Głowa do góry! Po burzy zawsze wychodzi słońce:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za wsparcie....:*

Po dokładnym i dogłębnym przeczytaniu tego artykułu o borderline uświadomiłam sobie wiele rzeczy. Staram się pocieszac, że samo uśwaidomienie sobie uz wiele znaczy - przynajmniej w takich chwlach, jak ta, kiedy czuję, że to, co mnie dotknęło nie jest odosobnionym przypadkiem.

Wiem, że nie mozna się poddawać, ale sami wiecie, że sa dni, kiedy jest nam wszytsko jedno. Ja wtedy prowokuję los myslami i czynami, bo po prostu chcę zniknąć.

Zaraz po tym potrafię zmienić swoje nastawienie o 180 stopni i cieszyć się z życia, poczuć się dowartościowana po to, by znów dopuścić do siebie myśli o bezsensowności ludzkiego istnienia. No bo po co to wszystko? I tak wygląda moje życie - motam się między emocjami, nad którymi nie panuję i których nie chcę. Od gniewu i agresji do apatii, płaczu w poduszkę i wegetacji emocjonalnej.To tak bardzo męczy....

 

Twój optymizm podniósł mnie na duchu i tak bardzo się cieszę, gdy wiem, że ktoś sobie z tym radzi i że mu się to udaje... Ta nadzieja, że się może udac czasami jest zaraźliwa:) Dlatego trzymam za Ciebie kciuki, bo masz rację, że swój stan trzeba zaakceptować. Gratuluję, że choć z trudem to udaje ci się to.

Ja narazie nie potrafię, bo nie chcę tego zaakceptować, bo to nie jest "moje". Tak przynajmniej czuję...

Może to się kiedyś zmienie? Nie wiem.

Idę do pracy pooglądac kilka parszywych twarzy. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neśka, a pomyśłałas o terapii indywidualnej (bo z tego co czytam to leków nie bierzesz)? To jest na prawde pomocne. Mam nadzieje ze jeszcze troche pochodze i znikne z tego forum na dobre:) Co najwyżej bede wpadac zeby dodawac otuchy i świecić przykładem:) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blackwith...myślałam i ciągle myślę. Bo wydaje mi się, że byłoby to pomocne. Ale nie mogę się za to zabrać, bo moje wahania nastroju powodują, że raz wydaje mi się, że dam radę bez tego i że wiem wszystko, co chciałabym wiedzieć, a innym razem zapominam o tym, że może byc inaczej i myślę tylko o tym, jak zakończyć to cierpienie.

 

Ale mam nadzieję, że Tobie się uda, bo ja zdaję sobie sprawę, że to jest pomocna forma w leczeniu. Trzymam kciuki! :)

 

Dżejem, a wiesz, że to samo powiedziałam wczoraj swojemu chłopakowi. Po wielu "akcjach", jakich był śwaidkiem nie umiałam mu wytłumaczyć co mi jest. Dałam mu fragment artykułu do przeczytania, bo tam dokładnie pisze, co czuję. I powiedziałam... to, co tu przeczytasz to JA. Niezłe....

 

Dziękuję Wam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowa choc moj problem, czyli depresja to już drugi epizod w moim życiu. Zaczelo sie jakies 5 lat temu, wtedy jalkos bez leków udało mi sie wyjsc na prostą...następnie wmarcu 2005 roku nastapił gwałtowny nawrót... Doprowadziłam sie do takiego stanu, ze nie bylam zdolna oddychac. Zycie bylo wilekim ciezarem, na sercu jakby lezal ciezki głaz, bolaly mnie miesnie, a cialo przeszywał okropny ból. Ciagle napiecie i starch...niew iadomo przed czym...przed życiem, które dotychczas kochałam...to bezsensu, ale tak to wygląda-nagle wszystko sie wali i traci jakikolwiek sens. Zaczełam się leczyc (moj tato cierpiał na depresję, wiec lekarze podejrzewają ze jest to dziedziczne). Brałam przez poł roku fevarin, na początku 3x 50mg, poznij stopniowo zeszłam do 1 tabletki na dzien...Leczenie pod kontrola specjalisty itd... Udało się-wyszłam z tego. Oczywisice były gorsze i lepsze dni, ale zaczełam żyć pełnią życia, nawet bardziej wszystko potrafiłam docenić niż wcześniej...

2 mieisące temu umarł na raka mo tata...a ja jakieś 2 tyg temu zaczełam zauważać, że znowu nie radze sobie z życiem... Przeżywam podobne katusze jak wtedy, z tym że juz od 2 tyg biore fevarin 2x 50 mg bo zostały mi jeszcze tabletki z poprzedniego leczenia. Czy ten nawrót po 2 latach jest spowodowany tym co mnie spotkało?? czy to poprostu już zawsze tak będzie, że bez leków długo nie moge normalnie żyć??

Prosze o jakąś odp...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj Lusiu, ja jestem tu kompletnie nowa i nie wiem czy potrafię ci udzielić kompetentnej pomocy, pewnie inni zrobią to lepiej,

Natomiast mi wydaje się, że śmierć taty i wszystkie emocje z tym związane sprawiają, że jesteś przygnębiona i smutna, że czujesz się niepewnie, i musisz przez to przejść, Najważniejsze, byś nie załamywała się, byś była dzielna, przecież tyle już osiągnęłaś i wyleczyłaś się już raz z depresji.

 

Wiem lusiu co czujesz, nawet nie wyobrażasz sobie jak mi jest ciężko po stracie rodziców, musimy jednak być silne, trzymaj się cieplutko

 

ps. To smutne , że tak niewielu ludzi odpisuje na słowa płynące z obolałego serca,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje Ci za te słowa... Wiem, że trzeba być silnym dal tych którzy zostali....ale czasami sie poprostu nie da. Mimo tego chce walczyć z tą chorobą dla taty...bo wiem, jak ona zawsze walczył ze swoją depresją, a pożniej z rakiem...Wiem też,że kiedy zachorował na raka to nie załamał się ani na chwilę mimo swojej słabości psychicznej-wiem, że to niezrozumiałe i trudno sobie to wyobrazić, ale może właśnie o to chodzi, że uroki życia i jego prawdziwy cud udaje nam się docenić dopiero jak go tracimy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Lusia.Ja własnie niedawno zakonzcylam leczenie depresji po raz trzeci.

Za każdym razem jakoś wychodze mam spokoj na mniej wiecej pol roku i od nowa koszmar.Znam doskonale ten lek przed zyciem i przed nie wiadomo czym.

CZlowiek chce zebygo nagle wjednyjm momencie nie bylo,by nie cierpiec.

I ja wlasnie znow zaczynam odczuwac ten stan.Boje sie ze bez tabletek juz nie bede mogla normalnie zyc ze tylko dzieki nim bede mogla zyc a ja tak nie chce:(Nie chce czwarty raz zaczynac tego koszmaru an nowo. Nie wiem co robic..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki nie były przeterminowane, więc wziełam do końca opakowanie i mam juz nową receptę na kolejne. Mineły 2 tyg od rozpoczęcia leczenia i czuje się lepiej. Wiem, że same leki mi w 100% nie pomogą ale napewno dadzą poczucie większego komfortu i spokoju, który tak mi jest potrzebny. Będe robić wszystko, by z tego wyjść całkowicie juz po raz drugi... troche mnie to przeraża, ze najprawdopodobniej będe już na lekach ciągle, ale wole je łykać niż przeżywać to po raz kolejny... Zresztą to jest przecież przewlekła choroba, jak wiele innych. Tak mi to tłumaczyła moja mama, że np chorzy na cukrzycę muszą brać insulinę by żyć... a ja juszę łykć fevarin, by chcieć żyć...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×