Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zgubiłem się


doprzodu

Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie pragne przeprosić, jeśli umieściłem mój wątek w złym dziale. Jednak wydaje mi się że moje problemy biorą się głównie z braku pewności siebie.

 

Moje życie to pasmo towarzyskich nieszczęść. Dobrze się uczę, osiągam sukcesy, ale od kiedy tylko pamiętam nigdy nie byłem akceptowany przez bliskie mi otoczenie. Już od podstawówki została do mnie przyczepiona łatka "sztywniaka". Lekcje WFu stanowily horror. Nigdy, pomimo wielkich chęci nie potrafiłem odpowiedzieć na głupie zaczepki. Miałem w sobie swojego rodzaju blokadę, jak mnie chwycila tak już mnie nie puścila, wszystko to wyglądało bardzo nienaturalnie. Ludzie w moim życiu pojawiają się i odchodzą, ja przez swój brak pewności nie dbam o relacje z innymi. Każde wyjście z domu wiąże się ze stresem. W dodatku mam problem z nadopiekunczoscia. Kiedy chciałem gdzieś wyjść, rodzice robili wszystko żeby uchronić mnie przed światem zewnętrznym, zawsze zakładali ze cos mi się stanie, ze jak wroce do domu po ciemku itp. Tak naprawdę moja rodzina ma do mnie największy żal o to jaki jestem. Do liceum szedłem z nadzieją, że w końcu uda mi się odbudować, zbudować moje życie towarzyskie. Byłem dla wszystkich mily i uczynny, myślałem ze tak trzeba ale to nic mi nie dalo. Szykany się skonczyly, ale i tak nikt nie interesowal się rozmową ze mną oporcz pożyczenia zeszytu czy pomocy w pracy domowej... Jedyne co dobrego wyniosłem z tego okresu, to to ze należy szanować siebie nie godzic się na wszystko, oraz rozpoczynanie samemu rozmowy. Niestety, taki efekt "popychadła" uzyskałem po 3-4 miesiącach nowej szkoły. Po prostu osoby z klasy nalezaly do sporo śmielszych ode mnie i najzwyklej w świecie mnie onieśmielaly... Zawsze bałem się tego co powiedzą o mnie inni. Wiem, że muszę to w sobie zmienić i robię to. Szczególnie że za bardzo niedługi czas wchodzę w nowe otoczenie. Już od początku wakacji robie wszystko aby podnieść poczucie własnej wartości. Jedyni moi znajomi na dłuższy czas, to ludzie których poznałem przez internet. Tak naprawdę, to oni dają mi wiare w to że mogę być normalny. To oni mnie najbardziej poznali wiedza jaki jestem w 100%. Chce w końcu wyjść z tego wirtualnego świata, bo to nie jest to samo co konakt realny. Całe wakacje nigdzie z nikim nie wyszedłem. Bardzo chciałbym dowiedzieć się, co musze zrobić żeby nie bać się w końcu być sobą takim jakim jestem naprawdę. Z góry bardzo dziekuje za kazdą opinie, wierze że wszystko co przeczytam od Was mi pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj doprzodu!

 

Rzeczywiście masz problem z poczuciem własnej wartości, co wyhamowuje Cię w kontaktach z innymi ludźmi. Za bardzo przejmujesz się opinią innych na swój temat. Fajnie, że próbujesz pracować nad swoją samooceną. W pracy nad pewnością siebie może pomóc Ci artykuł i zawarte w nim ćwiczenia: http://portal.abczdrowie.pl/jak-podniesc-poczucie-wlasnej-wartosci. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,mam bardzo podobnie.Jeśli chodzi o ta nadopiekuńczość to moi też:do miasta nie pojedziesz,tu nie możesz no i wiesz... ze mną w sumie też nikt nie rozmawia,na przerwach jest zwykle tak,że ja próbuję coś powiedzieć,ktoś dopiero po chwili to słyszy "co?" i tyle.I bardzo boje się tam chodzić przez niektórych ludzi. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale wiem co czujesz Izoana.

 

Bezradność w tej sprawie jest okropna. Rodzice traktują mnie jak małego chłopca, chociaż nie raz usłyszałem od nich, że jestem bardzo dojrzały, to sprawia ze w ogole nie rozumiem ich zachowania. Pomimo moich... 19 lat. Chętnie wyprowadziłbym już się z domu, ale stawiam na edukacje, wiec nie mam możliwości utrzymania się na wlasna reke. Ide teraz na studia i nie chce znowu być taką ofiarą która z nikim nigdzie nie wychodzi. Moje życie nie ma prywatności, ze wszystkiego musze się tłumaczyć, spowiadać z najdrobniejszych szczegółów. Robie wszystko co tylko chcą moi rodzice aby w końcu dali mi zacząć zyc na własną reke, kiedy przychodzi co do czego słysze "Dopóki jesteś na moim utrzymaniu będziesz robil co ja chce"

Tragedia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do problemów z nawiązywaniem kontaktów to ostatnio trochę o tym myślałem i u mnie ten problem występował już nawet jak zacząłem chodzić do zerówki. Oczywiście wtedy był on o wiele mniejszy niż obecnie ale to dlatego, że wraz z wiekiem oczekiwania i priorytety się zmieniają. Temu większość osób zaczyna na to zwracać uwagę dopiero przy wejściu w dorosłość bo wtedy jest największa presja na ułożenie sobie życia według przyjętych powszechnie norm, a my nie możemy się dostosować do otoczenia. Wraz z upływem lat ten problem nieśmiałości rozwijał się, aż przemienił się w fobię społeczną. Podjąłem pewne starania i na dzień dzisiejszy oczywiście mogę z kimś nawiązać rozmowę czy gdzieś pójść coś załatwić ale i tak w dalszym ciągu czuję lęk, czuję się innym, czuję się z tym źle i z tego powodu unikam takich sytuacji. To tak jakbyś codziennie miał jeść posiłek, który z trudem przełykasz. Musisz jeść bo umrzesz ale i tak nie będzie Ci smakował. U mnie to pewnie jest spowodowane tym, że moi rodzice to socjopaci, z nikim nie utrzymują praktycznie kontaktu oraz trzymali mnie w zamknięciu do 6 roku życia (wtedy poszedłem do zerówki). Przez to, że w tak młodym wieku nie miałem żadnego kontaktu z innymi dziećmi to później nie pomogło nawet to, że w wieku 7, 8, 9, 10, 11 czy 12 lat spędzałem mnóstwo czasu wśród innych dzieci na podwórku. Właśnie przez ten najwcześniejszy okres separacji później zawsze czułem się inny, gorszy i niedostosowany, nic tego nie zmieniło, aż do dnia dzisiejszego.

 

Co do nadopiekuńczości rodziców to u mnie też występuje ta patologia. Ostatnio z większą świadomością zacząłem obserwować ten problem w swojej rodzinie i przeraziłem się jego skalą. Moi rodzice nawet chcieliby za mnie oddychać. Ja sobie już z tym poradziłem, musiałem postąpić brutalnie. Z tego powodu na dzień dzisiejszy skończyło się finansowanie mojej osoby. Wybierzesz co wolisz, albo się postawisz albo będziesz brał udział w ich cyrku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety w moim przypadku postawienie się tez nie wiele mi daje. Po każdej próbie słysze to samo. Dopóki jesteś na moim utrzymaniu masz robic to co mowie. Inna droga to straszenie mnie ze oddadzą mnie do babci, ale do cholery, nie wiem zupełnie jakim prawem skoro mam już te 19 lat. Do 40 będę musiał się tłumaczyć z każdego za przeproszeniem beknięcia? Ja musze odnaleźć taki sposób aby pojsc jakos w tej sytuacji na kompromis, zupełnie nie wiem jak mam do zrobić. Moi rodzice są odporni na wszelkie argumenty. Dom -> Szkoła -> Nauka -> Internet. Tak wygląda w skrócie mój schemat zycia. Wiem, że ponad połowa problemu lezy po mojej stronie ale walcze z tym. Dziś nawet udało mi się zrobić zakupy w sklepie bez żadnego zająknięcia. Intensywne pozytywne myslenie naprawdę działa cuda, dlatego wam to wszystkim polecam. Chodzcie po świecie jakby każdy napotkany przechodzen był kims z waszej rodziny. Niestety prawdopodobnie wszystko legnie w gruzach od października. Bo kto będzie chciał się zadawać z DOROSŁYM facetem który co chwile musi odpowiadać na telefony od mamy gdzie jesteś co robisz za ile będziesz, który nie będzie mogl wyjść na żadną impreze. Ja też nie mowie tu o melanżowaniu all day all night ale raz w miesiącu fajnie byłoby wyskoczyć gdzies. Dlatego musze uzyskać swobodę u rodzicow. Jeśli tego nie zrobie wszystko co osiagnałem do tej pory może pojsc na stracenie. Niestety jak już wspomniałem we wcześniejszym poscie wyprowadzka nie wchodzi na razie w grę. Niby rodzice mają obowiązek utrzymania mnie do kiedy się ucze, ale ja wiem, że nie daliby rady dać mi kwoty odpowiedniej na utrzymanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli podsumowując Twoi rodzice chcą abyś żył tak jak oni sobie tego życzą dopóki będą łożyć na Ciebie pieniądze. Jeżeli pójdziesz do pracy i zaczniesz się sam utrzymywać to wtedy dopiero będziesz mógł postępować według własnej woli bez obawy, że Cię mogą wyrzucić z domu lub przesiedlić w inne miejsce, chociażby do wspomnianej babci. W wieku 40 lat to już raczej będziesz mieć własne pieniądze więc ich strefa wpływu ulegnie znacznemu zmniejszeniu. Ciężka sprawa, u siebie przynajmniej mam zapewnione lokum i jedzenie z ich strony, to takie minimum nie do ruszenia. Jeżeli będziesz na prawdę chciał to się z nimi dogadasz. Po prostu siadasz i przeprowadzasz z nimi poważną rozmowę, a nie jakieś półsłówka i ukryte podteksty z nadzieją, że załapią o co Ci chodzi. Musisz zrozumieć ich punkt widzenia i przygotować argumenty broniące Twoich postulatów. Musisz im uświadomić, że to czego Ty pragniesz jest dla Ciebie ważne i wpłynie pozytywnie na Twoją przyszłość. Możliwe, że oni nie widzą całości sytuacji, nie rozumieją Twojej perspektywy. Pewnie ciągle mają Cię za malutkie dziecko, które trzeba niańczyć bo samo nic nie umie i g*wno co wie. Tak, tak, pewnie ciągle tak o Tobie myślą. U mnie sprawa wygląda tak, że ja nie potrafię ze swoimi rodzicami rozmawiać, mamy bardzo poblokowane i powierzchowne kontakty, wstydziłbym się im mówić o wielu sprawach więc ograniczyłem z nimi kontakt oraz zacząłem postępować bardziej zdecydowanie, twardo, zacząłem się przeciwstawiać, zacząłem pośrednio wskazywać ich błędy myślenia. Nasze kontakty uległy znacznemu pogorszeniu i ochłodzeniu ale uzyskałem w końcu większy szacunek oraz wolność. Teraz w końcu ktoś się ze mną liczy, nie traktuje mnie jak noworodka, który nie ma własnego zdania, który nic nie umie zrobić. Jeżeli będziesz ciągle na wszystko potulnie się zgadzał i nie sprzeciwiał się wprost to będą Cię właśnie traktować jak nieporadnego chłopczyka. Musisz w takich sytuacjach zachować spokój, przedstawić swój punkt widzenia, argumenty oraz zagiąć ich w taki sposób aby sami zobaczyli absurdalność swoich zachowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak właśnie tak mnie postrzegają. Moja mama jest zupełnym przeciwieństwem mnie i to ona ma większy wpływ niż tata. Jest przebojowa i pewna siebie. Co chce osiągnąć to osiąga. Nie raz próbowałem usiąść i porozmawiać z nią na spokojnie, ale to właśnie od niej bije dziecinada. "Bo nie" jako argument na wszystko i albo kaze dac sobie spokoj albo wychodzi. Nigdy oporcz bo nie, nie wolno ci bo nie dasz sobie rady, jak wrócisz, itp. nie usłyszałem niczego podpartego na faktach. Nie moglem nawet spróbować. Ale przeanalizuje sobie jej psychikę i zastanowię się w jaki sposób mogę ją przekonać. Boje się że znowu usłysze to co zawsze czyli dopóki jesteś na moim utrzymaniu ja tu rządze. Nie raz już mnie straszyli ze w momencie kiedy będę chciał prowadzic swoje własne zycie będę musial rzucic studia których na dobra sprawę jeszcze nie zacząłem i pracować. To mi się nie oplaca. Kazda proba przeciwstawienia konczy się tym ze słysze o sobie, ze jestem chamem, co mnie dotyka bo zawsze starałem się cos sobą reprezentować i jeszcze bardziej zamykam się w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×