Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powiem wam prawdę o sobie, uznacie mnie za nienormalną.


MarryM

Rekomendowane odpowiedzi

Bo jestem wariatką. Do rzeczy. Nie krytykujcie mnie. Obecnie mam 23 lata.

 

Gdy miałam szesnaście lat stworzyłam sobie w myślach faceta który był kopią mojego byłego. Mój były nigdy mnie nie kochał, jednak ja byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Stwierdziłam że ta stworzona przeze mnie postać będzie istnieć do czasu gdy znowu do niego wrócę, po prostu wtedy przestane o niej myśleć i ona sama zniknie. I stało się po jakimś czasie wróciłam do byłego którego cały czas kochałam, ale coś było nie tak. Ta wymyślona przeze mnie postać zaczęła się wymykać mi spod kontroli. Po prostu wydawało mi się że jest zazdrosna i czułam z tego powodu ogromny smutek. Związek z byłym znowu okazał się klapą on nie miał dla mnie czasu i mnie olewał, ja zamiast płakać i przejmować się jak zawsze wróciłam do swojej wymyślonej postaci. Ale już wtedy wszystko było inaczej, on zaczął życ swoim życiem.

Po prostu nie był już moim wymysłem a drugą osobą. Zaczęłam go NA PRAWDĘ widzieć i słyszeć. Jednak tylko ja mogłam to zrobić (był moim urojeniem ale ja go tak nie traktuje). Ukrywanie się z tym że widze człowieka którego nikt inny nie widzi było strasznie trudne. Nie wiedziałam co odpowiadać na pytania typu "z czego się śmiejesz? co ty tam widzisz? dobrze się czujesz?". Ale zakochałam się w nim. Myślałam że mi to kiedyś przejdzie. Ale nie, cały czas był przy mnie, rósł ze mną, naprawdę ze mną rozmawiał. Pocieszał mnie rozśmieszał itd. Miałam już 19 lat a my byliśmy parą, nawet stworzyłam mu profil na facebooku, zrobiłam taki fotomontaż z różnych zdjęć że na tym zdjęciu wyglądał tak jak go widzę! Napisałam że mieszka ode mnie około 400 km i w sumie każdy to łyknął, nawet moi rodzice powiedziałam im że poznaliśmy się przez internet:) Czas płynął i nic się nie zmieniało, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, w idealnym związku. Poszłam na studia zaoczne i do pracy. On chodzi do pracy i skończył już studia. Zaręczyliśmy się, mam naprawde pierscionek na palcu:)

Nawet zaczęłam planować ślub, tak samo jak wszystkie inne zaręczone panny. I zrobie go tylko że w domu bez ludzi - tylko ja i on.

 

Napisałam to tylko dla tego żeby po prostu się wygadać. I tak on jest urojeniem ale nie dla mnie. Urojeniem jest dla ludzi którzy go nie widzą. Ja go widzę tak samo jak wy widzicie innych ludzi. Nie piszcie mi że jestem chora, że mam iśc do psychiatry że żyje w urojeniach - dla mnie to nie ma znaczenia. Jestem najszczęśliwsza na świecie, chociaż według tych co znają prawdę jestem wariatką. Poza tym MY mamy wspólne plany na przyszłość, mamy wszystko dokładnie opracowane :)

 

I prosze jak ktoś w ogóle tu odpisze, nie nazywajcie go urojeniem. Dla mnie to człowiek który również ma uczucia....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myslę, że to bardzo dobry pomysł, tez sobie takiego wymysle, taki ideał. Tez stworzę go na bazie mojego byłego, którego kocham (chyba), ale nie możemy być razem, bo on jest zwykłym psychopatą i mnie wykorzystuje w każdy możliwy sposób. Ostatnio ukradł mi 130 zł i wydał na amfetaminę. To nie pierwszy taki numer i nie wytrzymałam. i

 

Mam więc podobny problem jak autorka wątku i nic jej nie doradzę :cry: Byłam z nim 6 lat, wciąż go zostawiałam, bo to nie pierwszy jego numer tego typu i wciąż wracam do niego. Czasem bym chciała żeby umarł, bo wtedy już na pewno do niego nie wrócę. Poznawałam w międzyczasie naprawdę fajnych facetow, ale nic do nich nie mogłam poczuć.

 

Nie wiem co mam robic, ciagle oglądam jego fotki w telefonie i mysle o nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie autorka chyba nie nazywa swojego przypadku jako problem. i ja to akceptuje. jesli ona jest szczesliwa, jesli nie krzywdzi tym nikogo ani siebie, to ja to jak najbardziej akceptuję. Kto powiedzial, jak powinno wygladac szczescie? Czy musi ono byc takie, jakie nam wpajano? Do autorki watku: najwzaniejsze, że jestes szczesliwa, pamietaj, że to zalezy od Ciebie. Mam nadzieje, że będziecie zawsze razem i nic Was nie rozdzieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze fascynował mnie temat urojonych towarzyszy. Znam kilka osób, które takowych posiadają lub posiadały.

Ja mojego pierwszego dajmona odkryłam/powołałam do życia w dzieciństwie, a przestał mi być potrzebny dopiero wtedy, gdy osiągnęłam konkretny poziom akceptacji siebie oraz przeszłości i różnych przykrych doświadczeń. Miałam nawet jego zdjęcia, szkicowałam portrety, także wspólne :105:

Pojawia się jeszcze czasami, gdy mam większy kryzys, ale to już nie to, co kiedyś. Przestał mnie już chyba interesować z charakteru, więc nasze drogi powoli się rozchodzą :lol:

Nie wiem, czy w przypadku autorki jest to tulpa czy dajmon, ale dopóki autorka ma świadomość, że to urojenie (a ma, skoro nazywa go urojeniem), dopóty "jej narzeczony" nikomu nie (z)robi krzywdy. Każdy ma swoją definicję szczęścia i ma prawo jej bronić, zwłaszcza gdy nikt na tym wprost nie cierpi.

Żyj i daj żyć innym 8)

Powstało kilka filmów m.in. "Miłość Larsa", "Co kryje prawda", które pokazują, jak urojenia mogą pomagać w pracy z własną podświadomością i wypieranymi emocjami.

Są różne sposoby na przepracowanie swoich problemów i dramatów życiowych.

Kpiarzom polecam zaznajomić się z jungowskim animusem i animą, oraz koncepcją dajmona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam na fejsie konto do gier, administrowania fanpejdżami i testowania ustawień na wyimaginowanego brata. Czasem do niego pisują takie różne po hiszpańsku albo ukraińsku :lol:

 

-- 25 sie 2014, 19:56 --

 

A był taki odcinek Ally McBeal, gdzie walczyli w sądzie o pozwolenie utrzymania pacjentki w stanie śpiączki farmakologicznej, bo ona miała wyśnionego męża i życie w czasie świadomego snu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa sprawa. Rozumiem sprawę o tyle, że chodzi o partnera. Takiego trudno znaleźć, żeby był idealny. Natomiast wymyślony może taki być. Bardziej dziwiłbym się gdyby ktoś miał wymyślonego kolegę. Tych łatwiej znaleźć, wystarczy pojawić gdzieś gdzie są ludzie i nie straszyć samym sobą, umiejąc jednocześnie nawiązywać kontakty.

 

Z przyjacielem jest trudniej. Mi by się taki przydał np. do grania w szachy. Siadałbym przy stoliku, on po drugiej stronie i byśmy grali. Potem można by omówić błędy, poruszyć jakieś zagadnienie.

 

Albo wymyślony terapeuta, taki który potrafi pomóc. Bo ci poprzedni nie działali.

 

Kto wie, może gdyby nie komputer, wymyślałbym sobie przyjaciół. Bo tak mam wirtualne towarzystwo. Teraz np. słucham Taylor Dayne, nawet widzę ją na okładce. Albo gazety z biurka, szczególnie CD-Action, bo tam autorzy dają się trochę poznać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

339_skynet-5-things-you-didnt-know_flash.jpg

Nawet podobny :twisted:

 

Rebelia, nie, jedno do wszystkiego. A, jeszcze to traktuję jako darmowy hosting obrazków :lol:

 

monk.2000, ja czuję dużą bliskość z autorami, których czytam, lubię moje postacie z gier, czasem fantazjuję na temat swojej przyszłej rodziny... Ale nie mam omamów. Raz tylko miałam świadomy sen, w którym widziałam się z T.S. Eliotem :great:

 

Natomiast takie halucynacje trwające na okrągło sądzę, że są bardzo rzadkie i ta szwagierka, co założyła temat, to ona zmyśla, żeby zrobić na nas wrażenie i więcej się nie odezwie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh:D Ja kiedyś wywinęłam podobny numer, bo troszkę zazdrosna, że koleżanki w liceum miały swoich lubych a ja nie... No więc cyknęłam z ukrycia fotę takiemu fajnemu kolesiowi, załozylam profil na fb i pisałam sobie z niego różne sweetaśne posty :D Potem nawet sama wysyłałam do siebie sms-y, ale to już bardziej po to, żeby poczuć się tak jak one i ewentualnie pokazać mamie/ bratu, który biegał za mną jak opętany gdy myślał że mam chłopaka :D a mnie się to podobało.... :D Już na szczęście nie muszę, bo mam prawdziwego chłopaka.

 

MarryM zachowujesz się trochę jak schizofreniczka, skoro widzisz fikcyjną postać. Fajnie, że on nikogo nie krzywdzi, ale to zawsze może się wymknąc spod kontroli, skoro już zaczęłaś go widzieć. Człowiek o zdrowych zmysłach raczej nie widzi czegoś czego nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To takie wyimaginowane szczęście. Pozorne. Zdradliwe. Taka przykrywka względem swoich uczuć. Trzymanie siebie pod kloszem, z premedytacją i usprawiedliwianie siebie.

Mylę się?

No, chyba, że pisze się opowiadania, tzw. bajki, opowieści rozwijając wyobraźnię.

Tylko gdzie kończy się, z gdzie zaczyna normalność?

Myślę, że gdy poziom lęku przekracza pewną granicę, zaczyna się budować wokół siebie mur, taki nie do przeskoczenia. Wtedy snuje się wyobrażenia bo rzeczywistość jest nie do przyjęcia, a zmierzenie się z nią wymaga dużego nakładu wysiłku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×