Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chyba nie potrafię kochać..


DomiP529

Rekomendowane odpowiedzi

PostWysłany: Wto 15:49, 19 Sie 2014 Temat postu: Chyba nie potrafię kochać.. Odpowiedz z cytatem Zmień/Usuń ten post

Witajcie,

 

to mój pierwszy post tutaj i pierwszy związany z takim problemem. Tak naprawdę bardzo niedawno uświadomiłam sobie że jestem DDA. Mam 19 lat i chciałabym się przed Wami teraz otworzyć. Nie wiem od czego zacząć, tak wiele mam do powiedzenia. Zacznę może od tego, że nie potrafię kochać.. Tak wiele bólu noszę w sobie. Jednak uważam się za silną osobę. Daję sobie radę z wieloma rzeczami i mimo, że wydaje mi się, że najgorszy czas już mam za sobą to, wciąż czuję, że mam problem z uczuciami. Nie wiem jak to jest, czy każdy DDA tak ma, czy jestem sama. Wszystkich odpowiedzi, wytłumaczeń na moje dziwne myśli, zachowania i reakcje na różne sytuacje szukam w doświadczeniach związanym z domem i tym jak wygląda moja "rodzina". Mój ojciec pił i nadal to robi jednak nie mieszka już z nami więc nie doświadczam tego na codzień. To co czuje kiedy o nim myślę to złość, ogromny żal i brak bezpieczeństwa. Żal nie dlatego że pił, ale dlatego że spowodował że moje życie wygląda teraz tak jak wygląda, że wpłynął na moje myślenie, postrzeganie wielu rzeczy, a przede wszystkim dlatego że boję się teraz uczuc i bliskości. Wole być bezpieczna sama niż pozwolić się komuś zranić. Kolejny raz. Mam przyjaciół, jestem otwarta, radosna, nie boję się ludzi. Lubię ich. Ale tylko i wyłącznie zostaje to w sferze lubienia. Ciągle pracuje nad sobą, nad moimi lękami. Jednak ten lęk i strach przed bólem zranienia jest zbyt ogromny. Każdego mężczyznę, który chce się do mnie zbliżyć trzymam na dystans. Na początku sama chcę i pozwalam się poznać, ale nie trwa to długo bo zaraz włącza mi się żaróweczka "hej, przecież on Cię może zranić, znów możesz nie czuć się bezpieczna, znów ktoś wywróci twoje życie o 180 stopni". Wiem że prędzej czy później bedę cierpieć, wiec wolę ich trzymać z daleka. Wolę chronić swoje uczucia i i tak już poranione serce, niż ryzykować nikłą szansę, że jednak ktoś sprawi że będę potrafiła pokochać. Poza tym..jakby to miało wyglądać, powiedziałabym mu "naucz mnie kochać" ? Szczerze wątpie, że jest ktoś taki kto chciałby wiązać się z osobą z takim lękiem i doświadczeniami. To chyba wiąże się z kolejną kwestią. Nie wierząc, że komuś chciałoby się wchodzić w taki związek, każdego kto chce się do mnie zbliżyć nieświadomie "testuje". To znaczy, robię czasem dziwne rzeczy, pokazuję humory lub jakieś swoje wady by sprawdzić czy ta osoba jest w stanie to przyjąć. To chyba taka reakcja obronna. Niestety, co wcale mnie nie dziwi, mało kto daje radę, a mnie wówczas to podświadomie satysfakcjonuje bo mam kolejny dowód że nie nadaje się do związków, miłości i nie potrafiłabym pokochać. Zbyt się boję. Nie oznacza to jednak, że nie ma sytuacji, że ktoś mi się podoba czy mnie zauroczy. W większości są to jednak starsi, dojrzali (w moich oczach) mężczyźni, którzy będą w stanie dać mi poczucie bezpieczeństwa, którego nigdy nie miałam. Jednak zwykle jako obiekt zainteresowania wybieram mężczyzn dla mnie niedostępnych (np. żonatych). Wtedy wiem że z takim mężczyzną już na pewno nie mogę wejść w relację.

Boję się też, że wejdę w związek z kimś podobnym do mojego ojca, kimś kto będzie manipulantem, uzależniony i słaby psychicznie. Chce kogoś, kto będzie mnie inspirował, z kim będę się rozwijać, kto da mi poczucie bezpieczeństwa, kto będzie silny psychicznie. Jednak ponownie..strach, ból i rany są silniejsze..dlatego od jakiegoś czasu jestem pogodzona z tym, że będę sama i chyba wolę być bezpieczna sama, niż czuć jeszcze kiedyś ten ogromny ból. Ciężko mi z tym..jak sobie poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzisz na jakąś terapię?

dla mnie dobrą oznaką jest to, że sporo wiesz o sobie - znasz przyczyny tego zamknięcia się na innych, wiesz co Ci to daje i co tracisz. myślę, że zmiana wymaga długotrwałej pracy nad sobą, pewnie i terapii. Sama jestem w szczęśliwym związku, ale nie raz coś uderza mi do głowy, wydaje mi się wtedy, że nie umiem kochać, wolałabym być sama, że nie chcę przeżywać tego bólu zostania odtrąconą, itd. Najtrudniejszy do mnie w takich bliskich relacjach z ludźmi jest brak kontroli - nie wiem czy mnie nie zranią, nie odrzucą, itd. Bardzo się tego boję, nieustannie, dlatego nadal często wolę wyjść z relacji zanim ktoś to zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, niestety nie chodzę na żadną terapię. Tak jak napisałam, niedawno dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że tak wiele rzeczy w moim życiu wynika właśnie z faktu że jestem DDA. Masz rację, jestem świadoma i myśle, że to dzięki mojej mamie i jej pomocy. Dzięki temu, że była i jest na tyle silna, że dała sobie radę ze sobą, całą tą sytuacją jak i, że wspiera mnie i pomaga jak tylko może. Jednak akurat tego lęku, nie da się usunąć. Wiem, że potrzebuję terapii, ale pomyślałam, że skoro narazie w niej nie uczestniczę to chociaż podzielę się z innymi osobami, które prawdopodobnie mnie rozumieją i same może będą potraiły mi coś powiedzieć, doradzić. Często to jest niesamowicie pomocne. Dziękuje za Twoją odpowiedź, doskonale Cię rozumiem bo robię dokładnie to samo. Jednak mam pytanie jak Ci się udało komuś zaufać i rozpocząć i tworzyć związek. Nie umiem sobie tego wyobrazić jeśli chodzi o mnie. Jak to się zaczęło u Ciebie? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy poważny związek (trwał ok. półtorej roku, już myśleliśmy o zaręczynach) wyglądał tak, że poznałam go w internecie, to był związek na odległość, dlatego moje obawy były ogromne. nie umiałam sobie z nimi poradzić, całymi dniami wydzwaniałam do chłopaka, wieczorami dzwonił do mnie i zostawiał rozmowę włączoną do rana. potrzebowałam ciągłego utwierdzania mnie, że mu zależy. ten brak zaufania sprawiał, że moje zachowanie było toksyczne, niszczyło i mnie i jego. kiedy czułam, że go tracę zaczynałam manipulować, ciąć się i wymiotować tylko po to, żeby został przy mnie. związek oczywiście się rozpadł, podejrzewam, że wypaliłam chłopaka.

 

po tym związku zrozumiałam, że muszę pójść na terapię, bo sama nie poradzę sobie z tym. Byłam albo całkiem zamknięta na ludzi, albo jak już ich dopuściłam - wykańczałam ich psychicznie.

 

Teraz jestem zaręczona z D. Myślę, że można mu przypisać bardzo dużo moich postępów. Przede wszystkim nauczyłam się mówić otwarcie o moich obawach zamiast sięgać po objawy i robię to w związku z nim od samego początku. Zaczęłam traktować siebie z większą wyrozumiałością i cierpliwością, co znaczy, że nie oczekuję od siebie np. że stanę się otwarta na innych albo całkiem zaangażowana i ufna w związku. Do tej pory trudno mi nawiązać jakieś znajomości i akceptuję to, daję sobie przestrzeń i myślę, że metodą małych kroczków coś ruszy do przodu. To jest tak, jakbym miała w sobie małe przestraszone dziecko i musiała je stale uspokajać i dopingować.

 

Tak myślę, że podstawą jest właśnie zaakceptowanie siebie, dobre poznanie, rezygnacja z nadmiernej krytyczności i wymagań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w jakim jesteś wieku?

Szczerze mówiąc, raz pozwoliłam komuś zbliżyć sie do siebie troche bardziej. A właścwie chyba aż za bardzo, bo zwyczajnie byłam zabawką w jego rękach, pomimo tego że to on o mnie zabiegał bardzo długo,a kiedy po dwoch latach zaryzykowałam, zbyt mu zaufałam a on to zwyczjanie wykorzystał. Dlatego też obiecałam sobie że nikt nigdy wiecej tego nie zrobi. Po bólu przez ojca i po tym chłopaku nie chcę ranić siebie. Wydaje mi się że może też być tak jak z Tobą jak wejde w ten poważny związek. Pierwsze właściwie.. Że będę kochać za bardzo. Choć na teraz wydaje mi się, że potrafię być niezależna , ale co się okaże w rzeczywistości..nie wiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DomiP529, boisz sie zaangazowac w obawie, ze ktos cie zrani, sama to przyznałaś, prawdopodobnie szukasz facetów nieodpowiednich dla siebie, bo starszych i żonatych.

Terapeuta uświadomił mi że moje poprzednie związki były toksyczne, mimo że partnerzy całkowicie sie od siebie różnili. Jeden wręcz był książkowym przykładem idealnego faceta :P, ale tylko na pokaz, o czym sama sie przekonałam na swojej skórze.

Uświadomiłam sobie, że obie strony muszą dawać coś od siebie, muszą starać sie o drugą osobę, nie tracąc przy tym siebie, przyjaciół.

Jesteś bardzo młoda i warto pozytywnie spojrzeć w przyszłość, znasz swój problem i chcesz z nim walczyć. Możliwe że nie jeden facet cie zawiedzie, ale lepiej poznasz siebie i swoje oczekiwania, będziesz wiedzieć co jesteś w stanie tolerować a czego nie.

Wiem jakie błędy popełniałam we wcześniejszych związkach, wiem też co mogę zaakceptować a czego nie. Obecnie jestem szczęśliwa.

 

Też swojego czasu czułam poczucie wykorzystania, czułam wstęt do tej osoby, nienawiść i dosłownie wymiotować mi sie chciało na jego widok. Ale kto nie ryzykuje ten traci- tak staram sie sobie powtarzać :mrgreen:

Jeżeli uważasz że będziesz kochać za bardzo- mozliwe że jesteś osobowością zależną. Kiedyś uważałam że ze mną jest inaczej, ale obecnie twierdze że coś tam mam z osoby zależnej, chociaż musiałam sama sie zmierzyć z problemami i dałam radę. Trudnego czasu psychoterapeuta powiedział- W tej sytuacji jak podwinie ci sie noga na studiach- trudno, wielu by sie podwinęła, ale nadrobisz. Pamiętam że zdałam wszystko bez problemu i zaczęłam poświęcać wiecej czasu sobie- tak naprawdę zyskałam wiele cennych rzeczy dla siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×