Skocz do zawartości
Nerwica.com

znów się boję- a myslałam, że dam radę


vice versa

Rekomendowane odpowiedzi

Od kilku dni mam kolejny atak strasznego lęku i irracjonalnego strachu. Trzęsę się, serce mi wali, nie mogę spać, mam mrowienie w kończynach, leże i patrzę w sufit jak w depresji. Ostatnio taki atak miałam w styczniu tego roku. Od kilku lat leczę się psychiatrycznie. Obecnie zażywam: rano i wieczorem zomiren 0,5 natomiast wieczorem risperidon oraz 2* 0,75 faxolet. Jakiś miesiąc temu zwiększono mi dawkę faxoletu z 0,75 na 2* 0,75.

Teraz może ktoś zainteresowany tematem zapyta: czego się tak boję? Najbardziej boję się, że zrobię coś źle, że zostanę bez środków do życia, że stanie się coś złego... Boję się odebrać telefon, bo może będzie jakaś zła wiadomość, boję się listonosza, że dostanę jakiś list. Wszystko sprawdzam po kilkanaście razy, w pracy nie potrafię podjąć żadnej decyzji, bo może będzie błędna, boję się cokolwiek zrobić, bo przecież mogę się pomylić. Jeśli już coś zrobię, to proszę co najmniej 2 osoby o sprawdzenie, po czym znów sprawdzam i tak tworzę błędne koło. Jestem całkowicie nieefektywna w pracy, co może wiązać się ze zwolnieniem mnie i pozbawieniem środków do życia. I tak właśnie lęk napędza kolejny lęk. Już nie daję sobie rady. W takich chwilach, coraz częściej w głowie pojawia mi się myśl, by ze sobą skończyć- przecież i tak zmarnowałam sobie życie- nie mam rodziny, dzieci, przyjaciół, znajomych.

Myślałam, że już poradziłam sobie z tym lękiem- były dobre, normalne dni, aż tu nagle znów wybuchło... Czy tak już będzie zawsze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vice versa,

 

nie jesteś sama. I ja mam podobnie. Z tym, że ja boję się bardzo konkretnej jednej rzeczy - wymiotów ( to się nazywa emetofobia ). No, ale skoro już boję sie tych wymiotów, to boję się wychodzić z domu, no bo przecież można zwymiotować. Boję się podróżować ( chociaż sto lat temu zrobiłam prawko i fajnie było ), no bo przecież można mieć chorobę lokomocyjną, której podobno nigdy nie miałam. I najlepsze - boję się brać leków, chociaż powinnam, no bo w ulotce jest napisane w skutkach ubocznych, że mogą wystąpić wymioty, a ja się przecież ich boję. Myśli przeróżne też mi się we łbie pojawiają, ale póki co odkładam je na później. Na co liczę - że mi przejdzie ? A nuż przejdzie - już kiedyś przeszło ... Tylko tym razem nie chce od 3 lat przejść ...

 

Znajomych też nie mam, bo kto byłby w stanie mnie zrozumieć - jedynie drugi emetofobik, ale pewnie razem byśmy się jeszcze bardziej dołowali.

 

Po co to piszę - chcę Ci powiedzieć - NIE JESTEŚ SAMA !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja uważam, że jak w porę nie wybierzecie się do psychiatry i nie dobierzecie leków, czy nie pójdziecie n psychoterapię kończy to się często pobytem w szpitalu, bo czeka się aż to minie a robi się coraz gorzej a potem jest już dno

 

Leczę się od 7 czy 8 lat z różnym skutkiem. Są okresy dobrej passy i niestety mimo brania leków są również nawroty choroby. Niestety nawroty przychodzą ze zdwojona siłą i z reguły wtedy, gdy do kolejnej wizyty daleko (teraz mam na koniec września). Nie potrafię sobie ze sobą poradzić, myśli i lęki są najsilniejsze...

 

Wiem, że mój wątek nie jest ciekawy. Inni lękowcy mają konkretnie ukierunkowane lęki, a ja się niestety boję życia i wszystkiego co z nim związane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha widzę , że mamy podobny problem a myślałem , że jestem sam.

 

Jeżeli chodzi Ci o emeto, to tu na forum jest cały wątek ( ponad 150 stron ) poświęcony tej fobii.

 

A co do podobieństw, to mieszkamy też całkiem niedaleko ... Tylko, że ja dużo starsza od Ciebie jestem :D

 

-- 12 sie 2014, 13:49 --

 

Niestety nawroty przychodzą ze zdwojona siłą i z reguły wtedy, gdy do kolejnej wizyty daleko (teraz mam na koniec września). Nie potrafię sobie ze sobą poradzić, myśli i lęki są najsilniejsze...

 

A nie możesz jakoś przyspieszyć tej wizyty, to przecież szmat czasu.

 

Wiem, że mój wątek nie jest ciekawy. Inni lękowcy mają konkretnie ukierunkowane lęki, a ja się niestety boję życia i wszystkiego co z nim związane.

 

No, ja Ci dziękuję za takie ukierunkowanie, co to z domu przez nie wyjść nie można ... :bezradny: A tak poważnie, każdy ma lęki jakie ma i nie ma się co licytować, które lepsze. Wszystkie dają w kość !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety nawroty przychodzą ze zdwojona siłą i z reguły wtedy, gdy do kolejnej wizyty daleko (teraz mam na koniec września). Nie potrafię sobie ze sobą poradzić, myśli i lęki są najsilniejsze...

 

nie możesz jakoś przyspieszyć tej wizyty, to przecież szmat czasu.

 

Niestety lekarka właśnie wyjechała na urlop :(. Jak dotrwam, może uda mi się dostać do niej na początku września, ale podejrzewam, że wcześniej zwolnię się z pracy.

 

Wiem, że mój wątek nie jest ciekawy. Inni lękowcy mają konkretnie ukierunkowane lęki, a ja się niestety boję życia i wszystkiego co z nim związane.

 

No, ja Ci dziękuję za takie ukierunkowanie, co to z domu przez nie wyjść nie można ... :bezradny: A tak poważnie, każdy ma lęki jakie ma i nie ma się co licytować, które lepsze. Wszystkie dają w kość !!!

 

Nie, nie chodziło mi o licytowanie, które lęki są bardziej dotkliwe. Po prostu wydaje mi się, że lęki skonkretyzowane łatwiej jest leczyć. U mnie nigdy nie zgadnę, co mi się w głowie włączy- choć wszystko toczy się przy panicznym lęku popełnienia przeze mnie błędu. Przez to nie potrafię podjąć decyzji ani wykonać najprostszej rzeczy. Nawet głupie zaadresowanie koperty sprawia mi kłopot bo: mogę włożyć do niej nie to pismo i dostanie je ktoś inny - dalej się otwiera furtka katastroficznych myśli związanych z np. ochroną danych osobowych, które przez mój błąd trafią w niepowołane ręce, następstwem czego jest moja odpowiedzialność prawna, utrata pracy i środków do życia.

Ten przykład działa też w drugą stronę- dziś nie daję rady wysłać pisma, więc może jutro będzie lepiej i uda mi się to zrobić. Ale włącza mi się głowa, która mówi, że uciekną terminy i pismo nie będzie miało mocy prawnej, przez co zakład pracy poniesie konsekwencje prawne, za które ja odpowiem-zwolnią mnie i nie będę miała za co żyć. To najprostszy przykład mojego lęku, a niestety mam ich setki.

 

Dla niektórych może być to śmieszne, niestety dla mnie jest porażające.

 

Arasha, czy Ty przy swoim zaburzeniu możesz pracować?

I dziękuję Ci, że zainteresowałaś się moim wątkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vice versa,

 

śmieszne to to raczej nie jest, raczej totalnie pogmatwane, przyznaję :roll: ( ale prawdę mówiąc, wiele mnie już nie zdziwi )

 

Nie, kochana, nie pracuję, ciągle jeszcze jestem na studiach ( mimo mojego wieku ), ale i tak zawsze towarzyszy mi lęk i muszę się wspomagać benzo, które uzależniają ...

 

Jakby co, jestem z Tobą i dobrze wiem, co czujesz :roll: , a wątkiem się zainteresowałam, bo wiem jak cholernie trudno jest w tym świecie żyć z lękami :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha,

 

na pewno pisałaś to innym wątku, ale jestem ciekawa jak funkcjonują osoby z lękami. Czy tak jak ja się wycofują z życia? Czy może stawiają czoło wszelkim przeciwnościom?

Ja po prostu uciekam... Z poprzedniej pracy w chwili paniki zrezygnowałam, myślałam że przez 8 miesięcy "nicnierobienia" doszłam do siebie. Znalazłam kolejną i popracowałam niecały rok i znów ZONK- strach, lęk i panika. I jedyna myśl- zwolnić się, uciec- tylko potem jak i z czego żyć???

 

Zerwałam wszystkie kontakty towarzyskie, kilkuletnie nieodbieranie telefonu i nieotwieranie drzwi mieszkania zaowocowały zniechęceniem do mnie przyjaciół i nawet znajomych. Jestem sama ze swoim lękiem i jest mi z nim coraz trudniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vice versa,

 

no, generalnie, z lękiem żyć się nie bardzo da. Dlatego to już mój któryś kierunek studiów. W między czasie wzięłam dziekankę, bo myślałam, że się jakoś wyciszę, uspokoję w domu. Ale gdzie tam !!! Przyjaciół nigdy nie miałam, to i nie miał się kto ode mnie odsuwać. Taka prawda :( Cieszę się, że choć tu poznałam ludzi, którzy też są w jakiś sposób inni, dziwnie sie zachowują, mają lęki fobie i inne zaburzenia. Ale przecież wiem, że nie można przeżyć życia na forum :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha,

 

czy ktoś wie o Twoich lękach? Czy to po Tobie widać? To, że nadal studiujesz, świadczy o tym, że jesteś silna, że walczysz i się nie poddajesz!

 

Ja kiedyś chyba też byłam silniejsza, bo na zewnątrz potrafiłam ukrywać swoje paniczne lęki. Teraz niestety je widać i dlatego w nowej pracy otwarcie o nich powiedziałam. Nie znalazłam zrozumienia i zbagatelizowano mój problem.

 

Teraz nie wiem co lepsze- mówić o chorobie czy cierpieć w ukryciu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No raczej to widać, jak podczas wykładu czy ćwiczeń wyciągam sobie buteleczkę z kroplami miętowymi i popijam, jak ćpun :D Do tego czasami, mam dziwne spojrzenie, ręce mi latają i w ogóle pewnie wyglądam jak jakiś dziwoląg. Ale nie bardzo przejmuję się tym, co inni o mnie myślą, a raczej myślę o tym, żeby jak najszybciej mi przeszło :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nie bardzo przejmuję się tym, co inni o mnie myślą, a raczej myślę o tym, żeby jak najszybciej mi przeszło :mrgreen:

 

Dziękuj Bogu, że możesz sobie czymś doraźnie pomóc i Twój lęk przechodzi. Mój jak chwyci to mimo zażywania leków trzyma dobre kilka/kilkanaście dni. I nic mnie wtedy nie jest w stanie przekonać, że czarne jest czarne, a białe jest białe- bo moja głowa wie i tak swoje :bezradny: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laurka,

 

nie bardzo mogę brać antydepresanty, bo one mają w skutach ubocznych wypisane wymioty, a ja się właśnie tego boję :why: Takie błędne koło ... A żeby dojść na terapię znowu musiałabym łyknąć sobie benzo i tak co tydzień ... a terapie się czasem ciągną latami. Do bani to wszystko :why: Ale cieszę się bardzo, jeżeli komuś leki pomagają :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha leki przeciwdepresyjne nie powodują wymiotów. Zaczynasz od najmniejszej dawki nawet od połówki organizm nie wymiotuje!! nigdy mi się to nie zdażyło. Nie martw się tym. Raz na tydzień możesz łyknąć benzo nic ci nie będzie ja tez tak robię i nie jestem uzalezniona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha,

 

też biorę benzodiazepiny, oczywiście z przerwami, bo boję się uzależnienia. Jak jest lepiej to schodzę z dawki nawet do zera. Potem "doraźnie" do ustąpienia objawów- tak do miesiąca. Ostatnio miałam brać Zomiren 2 x dziennie przez 3 miesiące, więc spasowałam po 2.

Do tego od wielu lat leki przeciwdepresyjne, przeciwlękowe i przeciwpsychotyczne- Obecnie biorę Zomiren, Faxolet i Risperidon. Lęki i tak powracają.

 

Laura1234,

 

niestety na terapii nigdy nie byłam. Teraz zastanawiam się czy bez niej dam sobie w ogóle radę. Pociesza mnie tylko myśl, że za 2 miesiące mam zgłosić się do szpitala- liczę, że tam mi pomogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×