Skocz do zawartości
Nerwica.com

Błędne przekonania


520m.n.p.m.

Rekomendowane odpowiedzi

Jakie macie błędne przekonania wynikające z DDD?

Ja nie dawno odkryłam takie coś w mnie:

1. Boję się, że jak będę szczęśliwa i jak już mi się ułoży w życiu to stanie się jakaś katastrofa w moim życiu, albo i nawet na świecie.

2. Boję się, że mama sobie beze mnie nie poradzi.

3. Wstydzę się mówić o swoich sukcesach, bo jak mi się coś nie uda to ojciec mnie wyśmieje z całą swoją rodziną.

 

Macie jakieś sposoby oprócz afirmacji, żeby to zmienić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rany, widzę, że nie tylko ja miałam pakiet takich, bądź co bądź, durnych przekonań.

Ze swojej strony często mam wrażenie, że sobie nie poradzę. Paraliżuje mnie strach. Zatem idąc tym tokiem myślenia, po co cokolwiek zaczynać skoro i tak się nie uda (co jest w sumie związane z kilkoma sytuacjami z przeszłości, ze szkoły np. gdzie notorycznie podcinano mi skrzydła).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakis czas temu uswiadomilam sobie swoje przekonania, wyniesione z rodzinnego domu i bedace zrodlem ciaglego leku, stresu, wstydu, strachu... Wiekszosc z nich mam juz (w glownej mierze) za soba - moze sie tylko czasem jakies odlegle echa odzywaja. Ale lista sama w sobie przedstawia sie imponujaco :evil:

- nie wolno nikogo (nikogo! nawet obcych, przypadkowych ludzi!) wkurzyc, rozczarowac, wejsc im w droge itp

- nie wolno nikogo wykorzystac,

- nie wolno wziac od kogokolwiek - do tego zaliczaja sie prezenty,

- nie wolno komukolwiek przeszkadzac, kolidowac z czyimis planami

- sluchac co maja inni do powiedzenia, moje zdanie nie jest wazne jesli nie pokrywa sie z czyims

 

i kilka osob wspomnialo juz o leku przed osmieszeniem na forum publicznym gdy cos nie wyjdzie albo rodzinnie-publiczna krytyka jakiegos zachowania czy powiedzenia czegos (przy czym to ja sama mialam na owym forum opisac problem: no, powiedz szybko co zrobilas! Co wtedy powiedzialas! Nie, nie to - ty dobrze wiesz tylko nie chcesz itp itd - ozeszk*rwa ale to bylo chore!!!)

Musze byc perfekcyjna by zasluzyc na cokolwiek - ze o milosci nie wspomne.

Musze zjadac wszystko z talerza bo rodzice ciezko pracuja na to zebym miala co jesc.

Wszystko jest smaczne i dobre, nie ma czegos co "nie smakuje" - wszystko musi smakowac. Jesli mowie ze czegos nie lubie to znaczy ze przewraca mi sie w glowie, jestem zla i niewdzieczna bo to jest dobre i ja to musze zrozumiec.

Bede miala prawo do bycia soba i robienia to czego chce, jedzenia tego co lubie jak bede pracowac i zarabiac - czyli "na swoim". Jak juz pracowalam - matka zmuszala mnie do oddawania jej CALEJ wyplaty i autoryzowala moje wydatki (nie, na to ci nie dam pieniedzy, nie potrzebujesz nowych butow) tlumaczac to bardzo logicznie ze "jestem za glupia zeby dac mi pieniadze bo bym od razu przepuscila" (co oczywiscie mowila publicznie na rodzinnych spedach i rodzina dzieki temu za takowa mnie uwazala - ch*j ze jedyna sposrod nich skonczylam studia - "takie studia to kazdy by skonczyl, mialas szczescie albo glupich nauczycieli co sie na tobie nie poznali") - a na stwierdzenie ze przeciez kiedys powiedziala iz "jak bede pracowac bede sama za siebie stanowic" zaslaniala sie tym, ze wciaz mieszkam u nich w domu i nie jestem "na swoim".

Wszystko jest kwestia szczescia i zbiegu okolicznosci - a nie mojej ciezkiej pracy. Nie jestem zdolna do jakiejkolwiek pracy. To co robie jest niewazne. Nie jestem w stanie sama niczego zmienic. Nie licze sie.

Kwestia szczescia jest nawet to, ze otrzymuje wyplate za swoja prace bo mogliby mi odmowic.

Nic nie jest moje - ktos moze roscic sobie prawa do czegos, co nazwalam moim i bedzie mial racje.

Nie mam nic i jestem nikim. Nie istnieje.

Wszyscy maja potencjalny wplyw na moje zycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-nie myśleć i nie mówić o sobie dobrze, bo od tego staje się samolubem

-nie prać rodzinnych brudów publicznie, nie mówić o tym nikomu - dotyczy traumatycznego przejścia z przeszłości, oczywiście wielokrotnie złamałam

-nie mówić, nie krzyczeć o tym co boli bo co powiedzą inni - dotyczy traumatycznych przeżyć z przeszłości, rzygam tym i wyrzygać się nie mogę, oczywiście mam to w dupie

-co sąsiedzi powiedzą, co inni powiedzą - jakby ich opinia miała jakieś większe znaczenie...

-nie sięgać po sprawiedliwość, bo co powiedzą inni - łamię to teraz i jest o to wojna z nimi...

-być miłą, cichą, uległą kobietką której zdanie się nie liczy - nie udało im się...

-rodzina ponad wszystko, ponad inne kontakty społeczne, ponad to, że ktoś obcy potrzebuje pomocy i poświęcam się tej sprawie

-przewraca ci się w dupie - przy okazji wypominania mi czegokolwiek

 

etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- nie unoś się, idź do pokoju sie uspokoić, nie da sie z tobą rozmawiać (bo przeciez rozmawia się spokojnie a nie w złości)

- nie babraj tak na talerzu! jedz co ci dają i się ciesz że jest co do garnka włożyć, jak pójdziesz na swoje będziesz wydziwiał (i wydziwiam- jestem wege w kierunku weganizmu:))

- a to rób jak chcesz! my ci dobrze radzimy..( jesteś przeciez wolnym człowiekiem ale ta wolnośc nas strasznie wkurza więc..)

- ten twój słomiany zapał. ledwie sie za cos weźmiesz i juz zostawiasz (zachęta do szukania siebie)

- rób swoje i sie nie wychylaj (tak dobra rada na życie)

 

No k..wa.... piękny bagaż wszyscy tu nosimy. strasznie to przykre :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"takie studia to kazdy by skonczyl, mialas szczescie albo glupich nauczycieli co sie na tobie nie poznali") -

o aardvark3, to tez... kiedy obronilam pierwsza prace...matka( nawet nie zainteresowala sie kiedy mam obrone) a potem z niedowierzaniem "naprawde dostalas 5?" ...kiedy cos osiagnelam to "mialam farta, udalo mi sie" nigdy nie przyszlo jej do glowy ze zapracowalam na to albo ze jestem po prostu nieglupia. W mojej rodzinie "najmadrzejszy, najlepszy, najukochanszy" byl moj brat ktory w zyciu nie pracowal, rozwalil swoja rodzine, matka wiecznie splacala jego dlugi. Zawsze mnie smieszylo iedy rozmawiajac z moim dzieckiem o nim nie mowila twoj wujek tylko MOJ SYN :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie dzisiaj jechalam do miasteczka - przypomnialo mi sie jeszcze cos takiego.

Przekonania, ktore staly sie moim wieloletnim koszmarem (jak zreszta wszystkie dysfunkcyjne "aksjomaty").

Nie istnieje cos takiego jak bezinteresownosc. Dawanie i otrzymywanie czegos za nic. Zawsze cos sie za tym kryje.

Zawsze trzeba sie rozliczyc z tego co ktos nam daje - predzej czy pozniej. Jesli dotyczy to czyjegos czasu, pieniedzy itp to trzeba sie wytlumaczyc dokladnie jak sie tym rozdysponowalo.

Moge zostac oskarzona o cos, czego nie zrobilam kiedykolwiek i przez kogokolwiek. I nic nie bede mogla na to poradzic z wyjatkiem przyznania sie (nawet jesli nie wiem o co chodzi) bo innej opcji nie ma a bede miala choc swiety spokoj i sprawa zostanie zamknieta (traumy szkolne plus paranoja matki i jej ciagle oskarzanie mnie ze mam konszachty z kims kto chce ja powoli, sadystycznie wykonczyc poprzez np wdmuchiwanie w szpary w drzwiach zimnego powietrza.)

Musze zawsze pamietac co i od kogo dostalam bo ta osoba na pewno sie kiedys przypomni a moze nawet upomni, zapyta co z tym zrobilam.

Dostawac prezenty to cos w rodzaju psychicznego niewolnictwa - musisz byc wdzieczny i nie wolno zapomniec o tym. Najlepiej wiec nie dostawac nic.

Dawac z siebie jak najwiecej ale niczego nie oczekiwac bo moze kiedys zasluze - a jesli nie to znaczy ze nie pracowalam odpowiednio ciezko i nie powinnam czuc sie rozczarowana.

Nikt nie moze mnie przylapac na nic nierobieniu.

Nie mam prawa czuc sie zmeczona i chora.

Przez wiele lat czulam sie jak sztubak gdy ktos (nawet obca osoba) mnie zrugal (np na drodze). Czyli kazdy jest jakis "superior" i moze mnie z czystym sumieniem opierd*lic. A ja mam to zmilczec (bo tak bylo w domu rodzinnym).

 

Jak o tym mysle teraz, po wielu latach - to widze jakis horrendalny zlepek paradoksow.

 

Moze sobie cos jeszcze przypomne - ale tak sobie mysle, gdybym o tym opowiedziala moim dzieciom... Jazda bez trzymanki.

 

-- 12 sie 2014, 17:14 --

 

U mnie było: ta twoja pedagogika to szkółka... politechnika to są studia (mój brat to kończył)...

Czyli kolejne przekonanie: inni sa lepsi, dokonuja lepszych wyborow itp.

No jakze by inaczej :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam kolejne

 

1. Nie wolno się złościć bo ludzie nie lubią nerwowych

2. Nie wolno się złościć bo to grzech

3. Kobieta bez mężczyzny sobie nie poradzi, więc nie ważne jaki jest, ale ważne że jest

4. Nie wolno mówić ludziom o sobie i o rodzinie bo wykorzystają to przeciwko nam

5. Rodzice zawsze maja rację i należy się im bezwzględna cześć

 

Jak tu człowiek ma funkcjonować

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam prawa czuc sie zmeczona i chora.

ooo to funkcjonowalo w moim malzenstwie :D Kiedy raz na kilka lat powiedzialam ze mnie glowa boli i dzis nie sprzatam slyszalam "ciebie wiecznie glowa boli" i byl foch

 

4. Nie wolno mówić ludziom o sobie i o rodzinie bo wykorzystają to przeciwko nam

Troche w tym racji jest.. nawet tu na forum zeby mi dokopac wykorzystano moje relacje z matka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś, wiele lat temu myślałem, że:

- każdy na świecie ma gorszych rodziców niż moi

- dzieci i młodzież, którzy nie są cisi i spokojni i nie słuchają się dorosłych, są rozpieszczeni

- nikt nie może mieć złego nastawienia do swoich rodziców

 

przekonania wewnętrzne, ale takie, do których rodzina nie przyczyniła się bezpośrednio, tylko są takim jakby "nieprzewidzianym skutkiem ubocznym":

- skrytykowanie kogoś oznacza, że się tego kogoś nie lubi

- nie warto cieszyć się z pochwały, bo i tak nastanie krytyka

- nie warto tworzyć więzi uczuciowych

- przegrana to wstyd

- można albo nic nie robić albo zrobić coś bezbłędnie, nie można zrobić czegoś błędnie

- nie mogę uważać żadnej rzeczy za wyłącznie moją

- smutek, płacz oraz chęć bycia przytulonym to oznaki bycia słabym, przytulenie kogoś to litowanie się nad nim

- nie mogę śmiać się na głos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mark123 - podobnie bym ujela pewne kwestie.

Odczuwam dziwna wiez z osobami ktore maja podobne matryce myslowe. Przez wiele lat wydawalo mi sie, ze tylko moje myslenie jest tak przeslicznie popierd*lone.

Globalna wioska pt. internet ogromnie mi pomogla.

Jest nas wiecej.

 

A od siebie dodam jeszcze:

- jesli cos wiesz to trzymaj dla siebie bo bedziesz tylko sie wymadrzac a nikt tego nie lubi (i tu znow zahaczenie o "robienie sobie wrogow" co z kolei prowadzi do zagrozenia)

- sprawianie problemu swoja osoba (postepowaniem, opiniowaniem itp - czymkolwiek co mnie dotyczy w obcowaniu z innymi) jest bezwzglednie zabronione! Jesli nie jestem w stanie ulatwic i uproscic komus zycia to lepiej nic nie robic i nie wchodzic w jakiekolwiek interakcje z ludzmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie macie błędne przekonania wynikające z DDD?

Ja nie dawno odkryłam takie coś w mnie:

1. Boję się, że jak będę szczęśliwa i jak już mi się ułoży w życiu to stanie się jakaś katastrofa w moim życiu, albo i nawet na świecie.

2. Boję się, że mama sobie beze mnie nie poradzi.

3. Wstydzę się mówić o swoich sukcesach, bo jak mi się coś nie uda to ojciec mnie wyśmieje z całą swoją rodziną.

 

Macie jakieś sposoby oprócz afirmacji, żeby to zmienić?

 

Przepraszam że się wtrącę, ale czemu klasyfikować tak pospolite sprawy od razu jako "wynikające z DDD"? To są normalne ludzkie obawy, każdy miewa takie myśli - albo każda rodzina jest D według powyższego wywodu... Każdy boi się porażki, każdy boi się o los swoich rodziców na pewnym etapie życia, każdy boi się wypadków niszczących dotychczasowy porządek.

 

Nie mówię że nie można mieć takich myśli ale czy przypadkiem nie jest przesadą podpinanie wszystkiego pod DDD, DDA, czy inne akronimy?.. Niedługo wyjdzie że miałem rodzinę dysfunkcyjną bo boję się że w pracy spierdolę robotę i mnie kosztami obciążą. A może to już nie rodzina dysfunkcyjna? Może to DZP - Dysfunkcyjny Zakład Pracy? Albo zwyczajnie PŚ - Popierdolony Świat?

 

Nie wiem, może kluczem jest słowo "błędne przekonania", a nie "wynikające z DDD", tyle że na moje oko to są całkowicie zrozumiałe i mające sensowne uzasadnienie obawy. Ludzie są ch*jami i wykorzystują to, choćby tak jak Candy pisze:

 

4. Nie wolno mówić ludziom o sobie i o rodzinie bo wykorzystają to przeciwko nam

 

Troche w tym racji jest.. nawet tu na forum zeby mi dokopac wykorzystano moje relacje z matka

 

czyli prawdą jest że o swojej rodzinie nie należy rozpowiadać na lewo i prawo, to żadne błędne przekonanie. Tak samo nie jest błędnym przekonaniem np. "Boję się, że jak będę szczęśliwa i jak już mi się ułoży w życiu to stanie się jakaś katastrofa w moim życiu, albo i nawet na świecie." - bo z dużym prawdopodobieństwem tak będzie, a to ci małżonek wykituje, a to wojna przyjdzie. Takie życie. Nie wiem co to ma wspólnego z DDD - każdy człowiek ma takie myśli i w dodatku nie są one błędne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×