Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bez ojca/matki


blackwitch

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Chciałam wysunąc na forum bardzo osobisty temat a jednoczesnie mysle ze moze bedzie on wspólny dla jeszcze kogos. Otóż od 8 roku życia wychowuje sie bez ojca. Zmarł gdy mialam 8 lat. Był wspaniałym człowiekiem i choc nie poświęcał mi uwagi to wiem z opowiadań że miał wiele cudownych cech. W każdym badz razie to moja starsza siostra zyskiwała wiecej jego atencji niż ja. No a pozniej go zabrakło. Chciałam zapytac jak z tym problemem radza sobie inne córki? W sesnie psychologicznym. Bo wydaje mi sie że może to bardzo rzutować na całe dalsze życie- ja np. mam problem z byciem w związku, i czasami wydaje mi się że może to mieć zródło w tym że mylą mi sie role -ojca z męzem. Mam też tendencje do tego by "wczepiac sie" w mezczyzn i poswiecac dla nich wszystko. Mój obecny mąż jest nawet fizycznie dosc podobny. Dodatkowo często wymagam od niego opiekuńczego traktowaniam i dokonuje jeszcze pare innych takich "przeniseień". Jak sobie poradzić z taka stratą? Swojego posta chcę potraktować jako swojego rodzaju "oczyszczenie". W mojej rodzinie zapanował zwyczaj "nie mówienia" i od wielu lat nie rozmawia sie o śmerci taty. A ja czuje że ciągnie sie to za mną juz tyle lat i chciałabym sie od tego jakoś uwolnić. Jak zroumieć taką stratę, pogodzić sie z nią i lepiej radzic sobie w życiu? Any ideas? Pozdrawiam.

p.s. temat umieszczam w "Depresji" bo mysle ze moze byc ona bardzo scisle powiazana z takim zdarzeniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie poradzić? Nie ma sposobu. Ja miałam 11 lat, kiedy patrzyłam na śmierć mojego taty. Dziś jestem specjalistką od zawałów pomimo tego, że nie jestem lekarzem. W przeciwieństwie do twojej sytuacji, ja na moje nieszczęście byłam "córeczką tatusia". Żyję z piętnem półsieroty, ale masz rację - takie wydarzenie zawsze rzutuje na dalsze życie. Ja też do każdego faceta przyczepiam się jak rzep, nie dając możliwości oddechu. Całe szczęście, że mój mąż jest wspaniałym człowiekiem. Mój mąż też jest podobny do mojego taty. A mnie to przeraża. Stąd moje problemy i paniczny lęk przed tym, że mogłoby go zabraknąć. Nie ma lekarstwa - lekarstwem jest dla nas to, że pamięć się zaciera i nie boli aż tak bardzo. Ale ja zawsze będę pamiętać i zawsze będzie boleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może jest jednak jakas droga..., jasne że nie da sie cofnąc czasu ale może można sobie z tym troche inaczej poradzic. Szczególnie że to potrafi komplikowac relacje z innymi...mam na myśli szczególnie relacje damsko-męskie. Na początku strach przed zaangażowaniem a pozniej- tak jest w moim przypadku- nadmierne oddanie wszystkiego tej drugie osobie, frusracja i zazdrość o innych. To rodzi mnóstwo wewnętrznych konfliktów... a w moim wypadku doprowadzilo tez do depresji, lęku przed innymi i całej gamy innych depresyjnych objawów...Jak z tego wyjsc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Jak zroumieć taką stratę, pogodzić sie z nią i lepiej radzic sobie w życiu?"

 

 

latwiej jest osobom wierzacym, bo wtedy ma sie poczucie duchowej obecnosci zmarlej osoby, wrazenie ze ta osoba nadal istnieje tylko w innej formie

 

a moze bys zaczela pisac pamietnik w ktorym bym prowadzila rozmowy z tata, mowila mu to co bys chciala powiedziec gdyby zyl, zwierzala sie mu z problemow, dzielila smutkami i radosciami

 

ps

szukanie u meza postawy ojcowskiej nie jest chyba zle, to naturalne ze mezczyzna pelni taka role w zwiazku, kogos silnego i pomagajacego kobiecie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, chyba jednak jest wyjście, które Vegge proponuje, ale ja go rozszerzam nie nie łączę z wiarą.

Nie straciłam ojca, ale kogoś, kto zrobił dla mnie więcej dobrego w ciągu 4 lat naszej znajomości niż mój ojciec w ciągu mojego 26-letniego życia. Byłam przy śmierci mojego przyjaciela - brata i długo miałam do siebie pretensje, że to moja wina, bo obudziłam się o parę sekund za późno i jego mózg w wyniku niedotlenienia przestał funkcjonować. Nie mogłam się pozbierać. Próbowałam się nawet zabić. Dopiero jak obudziłam się w szpitalu, podłączona do całego szeregu kabelków i zaczęłam odczuwać ból w bebechach zrozumiałam, że jak umrę, to dopiero wtedy Andriej umrze. On był cały czas ze mną - w moim sercu. Pamięć o nim sprawia, że on nadal żyje.

Blackwith, myślę, że przede wszystkim powinnaś uporać się z żalem do ojca (polecam terapię) a potem skoncentrować się na tej garstce pozytywnych wspomnień i opowieści rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję za posty. Dzis napisałam list do ojca- pierwszy od prawie 20 lat. Może i pamiętnik by pomógł sie z tym uporać- pomysle o tym (szczerze mowiac rozważałam juz taką opcje, tylko nie wim czy pisanie pamietnika z listami do zmarłej osoby jest dobrym pomysłem z punktu widzenia psychologii). No ale może zastosuje i ten sposób. Czuje natomiast że łatwiej mi jest kiedy mysle o nim i o tym ze odszedł. Kiedy staram sie patrzec na męża nie jak na ojca, ale partnera. Vegge, męzczyza moim zdanim rzeczywiscie powinien wspierac kobietę z która jest, tak jak i ona powinna wspierac jego, ale zbytnie przelewanie na nigo uczuć które powinno żywić sie do ojca, nie jest dobrym pomysłem. Podświadmie można mylić te role- a z racji tgo że partner nigdy nie bedzie ojcem i nigdy nie bedzie przejawail w pelni jego cech- takie "mylenie roli" może rodzic przeróżne frustracje. Bethi, przykro mi ze tak ciężko przeżyłas śmierć bliskiej Ci osoby- wiem co to znaczy... Jeśli chodzi o kwestię wiary to na pewno pomaga ona w tak traumatycznych przeżyciach. Łatwiej jest wtedy myśleć że osoba, której nie ma wciąż gdzieś jest i wspiera... Ja, może opatrznie, skoncentrowałam sie na tu i teraz.... Kwestię wiary zarzuciłam juz dośc dawno, ale takie uduchowienie na pewno pomaga... Budzą sie we mnie dwie sprzeczności kiedy patrze w niebo i próbuje uwierzyc że on jednak gdzies jest, ze tak całkowicie nie odszedl- z jednej strony dopada mnie myśle o pustce, o tym ze jego byt był i sie skonczyl, ze "biologicznie" zniknął i że nigdzie go nie ma i nigdy go już ne bedzie, z drugiej strony jednak czasem udaje mi si pomyslec o tym ze moze jednak gdzies istnieje a jesli tak, to na pewno blisko mnie... No, ale kwestia wiary to już chyba nie tutaj bo wywali mnie Szanowny Administrator:) Pozdrawiam:)

p.s. jeśli macie jeszcze jakies doswiadczenia odnośnie tego tematu, piszcie. Dziekuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ! Ja też straciłem ojca , zmarł jak miałem 9 lat . Ogólnie to mam teraz problemy ze sobą , depresja , kompleksy itp. nie wiem czy to jest właśnie spowodowane brakiem ojca , zawsze mi go brakowało bo w młodzieńczym wieku chłopak najbardziej potrzebuje ojca tak jak dziewczyna matki , ja go nie miałem , nie miał mi kto powiedzieć wielu rzeczy no i może przez to mam problemy ze sobą . Ze śmiercią się pogodziłem , choć wiele razy i to dość nie dawno zdarzało mi się zapłakać z myślą że go nie mam bo wiem że był dobrym człowiekiem i byśmy na pewno się świetnie dogadywali , czasem po prostu od czuwam brak ojca w moim życiu ... i tak już chyba zostanie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Los_mags, mysle ze dla ciebie jako chlopca ta strata rowniez musiala byc niepomierna:(Ostatnio rozmawaialam przez gadu z osobą która również straciła ojca w mlodym wieku, jako dziewczynka, i to co mnie zaskoczylo, no a pozniej okazalo sie zupelnie zrozumiale, to podobieństwo emocjonalne. Okazało sie ze bywamy zazdrosne w tych samych sytuacjach, czujemy podobnie itd. Mysle ze dzieci które wychowują sie bez ojców zawsze przejawaija pewien element podobienstwa.

A teraz praktyczne pytanie: Ostatnio zastanwaialam sie nad jedna rzecza, jak dobrze można zapamietac osobę mając 8 lat? Chodzi mi o to ze zastanawia mnie czy to ze mojego tate pamietam tak słabo to kwestia wieku i to naturalne ze tak malo sie pamieta, czy jakis mechanizmów "wymazania"? Ile można pamietac o danej osobie jesli odchodzi ona tak wczesnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dużo nie pamiętam , bardzo mało ... jedyne co mi utknęło w pamięci to jak byłem z ojcem pierwszy raz na rybach i jak mnie kiedyś pszczoła uwaliła to mi kazał cebule przyłożyć a ja ryczałem jak by mi rękę ucięli :)

No a poza tym to tylko zdjecia i z opowiadań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również się wychowałam bez ojca, choć w zasadzie żyje. Piszę o tym, bo mam podobne objawy jak blackwitch: nieufność do nowego związku, a potem paniczny strach żeby go nie starcić. I jeszcze jedno: zawsze podobali mi się faceci starsi o 15-20 lat. Chociaż akurat z tym nie chcę walczyć:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze dzieci które wychowują sie bez ojców zawsze przejawaija pewien element podobienstwa.

 

Często niestety niekoniecznie w dobrą stronę :/

 

Czasem mam wrażenie, że gdyby ojciec był przy mnie wtedy, kiedy go potrzebowałem, mając te naście lat, to moje życie teraz wyglądałoby zupełnie inaczej. Gdybym czuł się bezpiecznie w dzieciństwie, czułbym, że mogę na niego liczyć, może nie byłoby tych wszystkich nerwic, problemów, fobii...

 

Może...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wychowuje sie bez ojca od 3 roku zycia. nie umarl ale odszedl do kochanki. przyjezdzalam tam tylko na wakacje. mozna powiedziec ze na poczatku byl dobrym ojcem ale z czasem zaczal traktowac mnie oschlo i nieczule.. jak obca. cialge krzyczal,oskarzal itd. czulam sie z nim jak w piekle,no a jego nowa rodzina nie ulatwiala mi kontaktow. z czasem przestalam utrzymywac z nim kontaktu. calym moim swiatem byla moja mama. mojego ojca kocham i nienawidze. a co do zwiazkow musze przyznac racje ze chyba poczukuje cos na podobizne mojego ojca i mojego dziadka [do 9 roku zycia on zastepowal mi ojca,a pozniej zmarl]. nie jestety trafiam na prawie identycznych jak moj ojciec ktorzy zdradzaja,gwalca i wykorzystuja... i choc nie chce tego za kazdym razem jest tak samo. sama sie niszcze...i niszcza mnie te zwiazki ale nie potrafie przestac. tak jak ojca ; moich facetow kocham i nienawidze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to dołączam do tego optymistycznego grona.Mnie ojciec zostawił jeszcze zanim sie urodziłam.Przez 25 lat moje istnienie obchodziło go o tyle że musiał przez parę lat płacić alimenty.Pierwszy raz widziałam go w sądzie jak miałam 20 lat.Udał że mnie nie zna no bo przecież nie zna.Mama miała pecha do facetow.Mniejsze lub wieksze koszmarki.Krótkie dzieciństwo wcześnie zaczęłam dzielić z mama troski codziennego życia.Brak rodzeństwa brak rodziny.Ogromne pragnienie poczucia bezpieczeństwa.No i źle ulokowane uczucie.Bardzo źle.Oczywiście w starszym mężczyźnie.Niedostępnym dla mnie.Skutek? Złamane serce.Utracone uczucie mojego życia.Uczucie które nigdy nie miało szans.Oprócz tego inne mniejsze problemy, na studiach oczywiście pozawalane egzaminy.Byłam silną osobą radziłam sobie aż do teraz.Własne serce mnie pokonało Źle ze mną ale chcę z tego wyjść tylko nie wiem od czego zacząć.Na razie wiem że to depresja sądząc po objawach.Wolałabym uniknąć lekarza.Czy można sobie z tym dać radę samemu??Nikomu nie mogę powiedzieć ani o złamanym sercu ani o tym jak się na prawdę czuję.Czy mam szansę??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój odszedł kiedy miałam 8 lat, zmarł kiedy miałam 14. pamiętam go tylko pijanego, albo jak bił matkę. ponoć bardzo mnie kochał i cieszył jak się urodziłam. ile w tym prawdy, to nie mam pojęcia.

ja nie potrafię się od tego odciąć. nie ma dnia, żebym przez to nie płakała... i przez moją siostrę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robisz coś z tym?Czemu płaczesz przez siostrę?Mój chyba się nie cieszył jak się urodziłam bo odmówił transfuzji krwi a byłam wcześniakiem.Lekarze nie dawali mi szans.Potrzebowałam krwi,jego grupy.Odmówił więc chyba chciał żebym umarła.Tylko za co on mnie tak nienawidzi??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

?Nikomu nie mogę powiedzieć ani o złamanym sercu ani o tym jak się na prawdę czuję.Czy mam szansę??

Trudno mówi się czasem takie rzeczy bliskim osobom,nie myślałaś o wizycie u psychologa?

Pewnie masz obawy ...ale uwierz ,nie ma czego się obawiać ,a wyrzyucenie inaczej spojrzeć na życie i na siebie.

Pewnie że masz szansę ,każdy ją ma ,trzeba tylko potrafić dać sobie pomóc ,jesli czujemy że coś dzieje się niedobrego,i nie ma na co czekać.

Powodzenia

 

hmm,do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć ,ale uwierz mi ja dziś żałuję że zwlekałam choćby z psychologiem tyle czasu...niestety później on sam już na niewiele się zdał.

Także marsz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lovefox---przepraszam za niezręczne pytanie przykro mi.Ja też miałam rodzeństwo.Brata.Ja żyję, on nie.

Gusia---gdzie skierować pierwsze kroki??Od czego zacząć??Czy można liczyć w tej sytuacji na NFZ??Czy lepiej od razu iść prywatnie??Ile kosztuje prywatna terapia??Bo rozumiem że bez lekarza sobie raczej nie można poradzić??

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:39 pm ]

A tak na marginesie.Niebieski kwiat i kolce to mój ulubiony tekst ze Shreka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic się nie stało. :)

to ja może odpowiem za Gusię. w każdym mieście jest poradnia psychologiczna. tam można iść, zarejestrować się i już. u mnie tak jest, że pierw rejestrują Cię do psychiatry, a dopiero on kieruje do psychologa. myślę, ze jak pójdziesz do lekarza rodzinnego on też Ci zaproponuje gdzie mogłabyś otrzymać poradę psychologa.

co do prywatnych wizyt to jest to około 70-100 zł. w moim przypadku to kwota nie do przeskoczenia dla mojej mamy. za godzinną wizytę stówa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u mnie tez taka kwota jest nie do przeskoczenia tym bardziej że nie mogę powiedzieć mamie.Nie chce jej martwić.Zawsze byłam dla niej podporą nie mogę jej zawieść.Chcę to załatwić sama.Dziękuję za info.A powiedz mi jeszcze czy te terapie z NFZ są rzetelne bo sie przyzwyczaiłam że co państwowe to niezbyt rzetelne :( Wiem że ludzka psychika to krucha rzecz nie chce żeby ktoś narobił mi wiekszego bajzlu w głowie niz mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Acha i jeszcze jedno.Bo jak przejrzałam ogólnie cale to forum to większość pisze o nerwicach i stanach lekowych.Ja czegoś takiego nie mam.U mnie to po prostu przygnębienie snuję się przez swoje życie jak cień i tęsknie za tym co nigdy nie będzie moje :( i to snucie się już prawie rok trwa z krótszymi i dłuższymi przerwami i to chyba za długo no i w sumie nie wiem czy ja mam problem czy sobie go wymyśliłam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:51 pm ]

Lat?? no coż dzieckiem nie jestem.Nie pamietam czy kiedykolwiek nim byłam.Mam 25 lat a jestem ze świętokrzyskiego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to jak masz 25 proponuję pójść do lekarza rodzinnego i powiedzieć, że chciałabyś otrzymać poradę psychologa. doktor powinna Cię gdzieś skierować.

psycholodzy od tego są, żeby rozmawiać z ludźmi. jeśli ta sytuacja jest dla Ciebie męcząca, przeszkadza Ci w normalnym fukcjonowaniu, myślę, że warto przyjrzeć się temu przygnębieniu bliżej. psycholog jeśli zaproponuje Ci terapię na pewno pomoże Ci poznać przyczynę Twojego stanu i pomoże to co jest złe zmienić na lepsze. może też da Ci lek, po którym optymistyczniej spojrzysz na świat. (:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×