Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szczęśliwe dzieciństwo i DDD???


Matroskin

Rekomendowane odpowiedzi

Całe życie jestem przekonana, że miałam szczęśliwe dzieciństwo - przynajmniej jeśli o rodzinę chodzi. Ojciec był autorytetem - surowy i sprawiedliwy. Mama to taka szyja, która kręci głową, pełna pogodnej ironii. Tata dużo pracował, często wyjeżdżał, nie miałam z nim bliskiego kontaktu, ale liczyłam się zawsze z jego zdaniem. Jest trenerem judo, wszyscy troje (mam brata i siostrę) uznajemy ten sport za świetną szkołę charakteru. Mama ciepła, dość wymagająca, ale też wspierająca. Wszyscy troje uwielbiamy przyjeżdżać do domu na święta i uważamy, że właśnie tak powinna wyglądać prawdziwa Wigilia. Wszyscy troje mamy większość cech DDA/DDD, mimo, że tata zaczął mieć problem z alkoholem dopiero, kiedy wyjechaliśmy z domu na studia.

Doskonale sobie radziłam, dopóki nie przyplątało mi się PTSD (brałam udział w identyfikacji ofiar wielkiej katastrofy) - okazało się, że tłumię w sobie emocje, kontroluję siebie i wszystko i wszystkich dookoła... Co gorsza, przekazuję to dalej - moja 9-letnia córka też jest na terapii, zamiast płakać ma ataki astmy.

 

Jedyna ciemna strona mojego dzieciństwa, którą sobie przypominam, to poczucie wykluczenia społecznego ze względu na pochodzenie mojej Mamy - przez całą podstawówkę słyszałam, że jestem "ruska" i nie należy ze mną przebywać. Ponieważ i tak byłam outsiderką, żyjącą w świecie książek, niezbyt mi to przeszkadzało.

 

Czy możliwe jest mieć szczęśliwe dzieciństwo i być DDD?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okazało się, że wszyscy troje jesteśmy DDD, a po dłuższym namyśle wyszło nam, że to spadek po poprzednich pokoleniach. Mama jest DDA, tata jest DDD, dziadkowie po traumie wojennej - nikt ich nie nauczył okazywania emocji, przytulania, proszenia o pomoc, więc i oni nie nauczyli nas. Rodzice nie potrafią chwalić i nigdy nas nie chwalili - jeśli jest dobrze, to tak ma być (zresztą, zawsze może być jeszcze lepiej), jeśli źle - to trzeba opieprzyć. Znaleźliśmy im parę grzechów, które powtarzamy we własnych rodzinach.

To straszne, że to się potrafi ciągnąć przez tyle pokoleń....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że wszyscy Polacy jesteśmy w jakimś obszarze dziećmi traumy, a to z powodu wojen. Nawet to powiedzenie matka Polka, albo matka kwoka, mówi o kobiecie zapobiegliwej, nadgorliwej, nadopiekuńczej. A taka kobieta wychowuje maminsynka, pantoflarza. Z czego to wynika? Z tego, że faceci byli na wojnie a kobiety miały wszystko na swojej głowie. Znowu po wojnie mężczyźni byli towarem deficytowym, czyli takim który należy chronić. A to, że nasz naród nie przerobił traumy II wojny światowej, widać w tych ciągłych uroczystościach upamiętniających, np. typu Smoleńsk. U mnie w rodzinie dobrze to widzę w postawie mojej babci, mamy, ciotek. Najgorsze, że u siebie widzę te zapędy, choć nad nimi próbuję pracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehh.. ja też ostatnio na terapii odkrywam jakie miałem dziwne stosunki ze swoją rodziną. Jak niby neutralne komunikaty typu. "w takim razie rób jak uważasz i juz nie zarwacaj głowy" okazuje się szantażem emocjonalnym. pozorny spokój zakazem pokazywania emocji, pozorna wolność bagatelizowaniem potrzeb prawdziwego "ja". Ile pośredniej agresji było w komunikatach- niedomówieniach, ile trzeba było sie domyslać co kto czuje żeby było ok...

Potem się człowiek zastanawia skąd u niego wszelkie objawy nerwicy, lęków, skumulowanej złości, niezgody na świat.. Skąd niemoc i psychologiczna, emocjonalna autoagresja...

A to proszę, z kochajacego rodzinnego domu, od rodziców którzy sie poświęcają dla dzieci i chcą im tylko wskazać dobry sposób na życie.

No więc czy mozna być DDD ze 'szczęliwym" dzieciństwem? Myslę że na pewno, bo dziecko wszytko bierze za dobra monetę. A rodzice dają zwykle tylko miłość, z tym, że w takim wydaniu na jakie ich stać- jakiej sie nauczyli od swoich rodziców..

No ale nie tracę ducha. Chcę to wszytsko przerobić, żeby nie fundować podobnych atrakcji swojemu synkowi. Żeby jego płacz był płaczem., złość złością a radość radością.. Kurcze, niby łatwe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć jakie dzieciństwo jest szczęśliwe

Jeśli chodzi o aspekt rodzinny, to chyba takie, w którym dziecko nie jest bite; nie jest ostro ani często krytykowane; otrzymuje odpowiednie pochwały; może zawsze liczyć na wsparcie rodziców; rodzice poświęcają dziecku uwagę oraz nie ma ostrych ani częstych konfliktów pomiędzy rodzicami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o aspekt rodzinny, to chyba takie, w którym dziecko nie jest bite; nie jest ostro ani często krytykowane; otrzymuje odpowiednie pochwały; może zawsze liczyć na wsparcie rodziców; rodzice poświęcają dziecku uwagę oraz nie ma ostrych ani częstych konfliktów pomiędzy rodzicami.

No tak, to moje nie było szczęśliwe, bo nic się nie zgadza z tym opisem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć jakie dzieciństwo jest szczęśliwe

Jeśli chodzi o aspekt rodzinny, to chyba takie, w którym dziecko nie jest bite; nie jest ostro ani często krytykowane; otrzymuje odpowiednie pochwały; może zawsze liczyć na wsparcie rodziców; rodzice poświęcają dziecku uwagę oraz nie ma ostrych ani częstych konfliktów pomiędzy rodzicami.

U mnie też niewiele zgadza się z powyższym opisem, a ja do niedawna żyłam w przeświadczeniu, że miałam szczęśliwe dzieciństwo. Niekoniecznie dlatego, że tak czułam, ale w takim przeświadczeniu zostałam wychowana.
Cytuj:

Czy możliwe jest mieć szczęśliwe dzieciństwo i być DDD?

Nie można. Ale można być DDD i myśleć że miało się szczęśliwe dzieciństwo.

A z jaką ścianą człowiek się zderza, gdy spróbuje powiedzieć rodzicowi, że moze do końca szczęśliwie nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to znaczy, że mózg nieprawidłowo przetwarzał niektóre sytuacje? Ja do tej pory słyszę, że przesadzam, mam problem ze sobą i percepcją, dopiero psycholog uświadomił mi że to, czego doświadczałam "normą" nie jest i że wcale nie zdarza się w większości rodzin. Wg. mojej rodziny to ja niewłaściwie przetwarzam "dane". Wg. psychologów, raczej przeciwnie. Do tej pory zmagam się z tym dysonansem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje dzieciństwo było szczęśliwe pod względem materialnym, od zawsze miałem dużo fajnych zabawek, dzieciaki mi zazdrościły; potem komputer, rower, to wszystko było. Ale byłem często i mocno bity przez ojca, poniżany i wyśmiewany. Czułem się mu niepotrzebny, beznadziejny. Mama starała się mi to wynagrodzić właśnie materialnie, czyli prezentami i ogólnie rozpieszczaniem mnie. Cieszyłem się też dużą wolnością i swobodą jako dziecko, ale to raczej dlatego że ojciec miał mnie gdzieś, a mama rozpuszczała i pozwalała prawie na wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie mocno rozpieszczała babcia, u babci niby mogłem robić, co chciałem oraz gotowa była spełnić każdą moją zachciankę, ale miałem swój rozum i byłem grzeczny. Chciała chyba też idealizować swój obraz mnie ponad matkę i do dziś by chyba chciała.

A matka i babcia mają złe relacje pomiędzy sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie właściwie wszyscy rozpieszczali, wszystkie ciocie, babcie, wujek - zawsze były prezenty, czułości, same prawie dobre słowa. Niespecjalnie mi to na dobre wyszło, ale każdy chciał dobrze. No z wyjątkiem mojego ojca, który dobrze raczej nie chciał, albo nie potrafił, a pewnie jedno i drugie na raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, moja mama do tej pory powtarza, że się o mnie martwi i troszczy...długo długo w to wierzyłam i miałam wyrzuty sumienia , że myślę inaczej...jednak nawet wczorajsza rozmowa telefoniczna pokazuje mi jak chore i zakłamane to "dbanie i martwienie się" .

 

Nieco ponad miesiąc temu wynajęłam mieszkanie w innym mieście i próbuję szukać stałej pracy tu by właśnie uciec od niej , niemniej jednak starej stałej pracy nie rzuciłam jeszcze a godziny w których mnie nie ma pracuje moja zmienniczka i rozliczamy się z gotówki, ale moja mama przez miesiąc już pyta mnie w rozmowach telefonicznych

"jak to z tą Twoją pracą - masz taką dobrą pracę , ja się tak strasznie martwię " - i niby rzeczywiście dobre intencje, ale pytać po raz 15 o jedno i to samo nie wierząc swojemu dziecku może być krzywdzące... zwłaszcza, że po naszej rozmowie zadzwoniłam do niej gdzieś po 2godzinach i dowiedziałam się, że z "troski o mnie" otwarła list z pracy o którym rozmawiałyśmy przy wspomnianej rozmowie i mówiłam jej , że to pasek z wypłaty... wg niej otwarła go o się o mnie martwiła - i nie pomyślała o tym, żeby np wcześniej zadzwonić i zapytać...

 

pierwsze słowa jakie użyła w naszej wczorajszej rozmowie to "nie dzwonisz, umarłabym to byś nawet nie wiedziała" - kiedy zwróciłam jej uwagę, że jak się ma słyszeć takie słowa to nie chce się dzwonić, zaczęła sztucznie się śmiać i mówić, że żartowała - zakłamanie pełną gębą i udawanie , że nic się nie stało...

 

po tym wszystkim jeszcze powiedziała, że po prostu chciałaby porozmawiać ze mną no i niby ok...ale jak zaczęłam mówić o jej piciu to najpierw zaczęła atakować jak zwykle mojego chłopaka (bo unikanie tematu najlepiej jej wychodzi przez atak w najczulszy punkt) , potem kiedy jej na to nie pozwoliłam stwierdziła, że skoro ja nie chce rozmawiać to mi nie przeszkadza już ( temat niewygodny tzn, że ja nie chcę rozmawiać ).

 

A tak w ramach "wisienki na torcie" chyba jedno z najgorszych wspomnień z tego "martwienie się i dbania" - po pierwszej nocy spędzonej u mojego chłopaka (ten sam do dziś) o to czy straciłam dziewictwo zapytała słowami (oczywiście pod wpływem, bo inaczej by nie potrafiła) "czy odbyłaś stosunek z mężczyzną" , powiedziane to było z taką odrazą, taką złością jakbym popełniła najgorszą zbrodnie - w końcu "martwiła się o mnie" - i zamiast w jakiś sposób porozmawiać ze mną na ten temat , to złość, obraza i ocenianie...i o ile z dzieciństwa nie potrafię przypomnieć sobie czy było podobnie w innych sprawach o tyle wydaje mi się, że tak i dlatego nie potrafię się do tej pory prawdziwie cieszyć życiem bo kiedy robię coś dla siebie to jakbym była kimś złym... takie to szczęśliwe życie z zatroskaną i kochającą mamusią

 

Podsumowując - zatroskana mamusia i troskliwa, dbająca i powtarzająca to w kółko ...a wszystko podszyte zakłamaniem i nieprawdą... tak to wygląda u mnie i pewnie u wielu z Was

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy możliwe jest mieć szczęśliwe dzieciństwo i być DDD?

 

Przyszło mi do głowy, że dziecko po prostu odbiera swoje dzieciństwo jako szczęśliwe, jakby to był mechanizm pozwalający trwać przy rodzicach do czasu dorosłości, samodzielności. Często dopiero w czasie terapii dorośli ludzie zaczynają czuć emocje, których nie odczuwali w dzieciństwie, a które jednak zapisały się gdzieś w ciele czy pamięci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×