Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problemy z rodzicami (ogólnie)


michał24

Rekomendowane odpowiedzi

Thaw, jakie zachowania, słowa wywołują u Twojej mamy agresję słowną ?

Możliwe, że gdyby udało Ci się to ustalić i zmienić swoje zachowanie tak, by jej nie drażnić, ona dostrzegłaby to, a wtedy łatwiejsze byłoby namówienie jej na szukanie pomocy u specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj łagodnie odpowiadać swojej matce kiedy ta jest zdenerwowana.

Próbuję już tego od bardzo dawna. Nie raz to powtarzam jej w kółko po 10 minut żeby się uspokoiła. Normalnym, łagodnym tonem. Ona na to nie reaguje.

Dlatego powiedziałam że MOŻE spokojny ton uspokoi Twoją mamę.Nie zmienia to jednak faktu że przecież nie zaczniesz jej bic albo wyzywac żeby się uspokoiła.Po prostu w takich sytuacjach ktoś musi być mądrzejszy i nie krzyczec.Twoja matka tego nie potrafi więc to Ty powinienes zachowac spokój. A powiedz próbowałeś kiedyś z nią szczerze porozmawiac i powiedzieć co czujesz, wtedy kiedy jest spokojna??Tak na marginesie to myśle że Twoja matka jest bardzo nieszczęśliwa i dlatego jest taka nieprzyjemna(mówią, że czasem jak człowiekowi jest przykro sam staje się przykry), myśle że nie potrafi sobie poradzić z wieloma swoimi emocjami i wpada w gniew, oczywiście NIE USPRAWIEDLIWIA to jej ale może pomóc Ci ją zrozumieć a może nawet pomóc.Ale pamiętaj że świata na siłę nie zmienisz i może się okazać że będziesz musiał po prostu nauczyć się jakoś sobie radzić w tej sytuacji.Ale wierzę że będzie dobrze:):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja matka tego nie potrafi więc to Ty powinienes zachowac spokój. A powiedz próbowałeś kiedyś z nią szczerze porozmawiac i powiedzieć co czujesz, wtedy kiedy jest spokojna??

Tak. Zawsze wtedy mówi, że to moja wina. Kiedy ja się pytam, dlaczego tak sądzi, nie potrafi tego uzasadnić.

 

.Nie zmienia to jednak faktu że przecież nie zaczniesz jej bic albo wyzywac żeby się uspokoiła.

Tu jest inaczej. Nie biję jej, uderzyłem ją dwa razy w życiu. Agresję wyładowywuję inaczej, tj. wychodzę na podwórko, wyciągam piłę spalinową i zaczynam np. ciąć stare drzewo, które jest do ścięcia itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja miałam problemy z agresją mojej matki. Działo się to, gdy byłam mała, mama wtedy nie pracowała i wychowywała mnie i starszego brata. Codziennie słyszeliśmy wygłaszane podniesionym głosem tyrady, jak bardzo mamie z nami źle, jak musi się dla nas poświęcać i jacy jesteśmy niewdzięczni. Strasznie nas też przezywała. Człymi dniami musiałam słuchać jej krzyków, w końcu zaczęłam się jej bać. Potem jej przeszło. Myślę, że wtedy zaczęła się leczyć ale nie wiem tego na pewno bo nigdy w domu o tym nie rozmawiamy. Teraz żyję z mamą w dobrych stosunkach, (chociaż ciężko mi przebywać z nią dłużej niż parę godzin), ale zawsze wiem kiedy odstawi leki bo wtedy zaczyna się zachowywać tak jak kiedyś. Ona tego po prostu nie kontroluje.

thaw, z Twoją mamą też tak może być. Pogadaj z nią kiedyś gdy będzie miała dobry dzień, samo jej to nie przejdzie, uświadom jej, że leczenie może przynieść jej ulgę, bo wątpię czy jest szczęśliwa że tak cię traktuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tą opiekuńczością to jest sarkazm.mi żyć nie dają moi tak zwani krewni w lini prostej.to właśnie ich zachowanie jest iście dziecinne bo chcą za wszelką cene sie zemścic na mnie i zrobią wszystko żeby mnie dopaść bo niejestem im posłuszny i niechce z nimi mieszkać.nawet niedają mi zrobić opłaty za dom ani sprawdzić w jakim stanie jest mój dom.jeśli zrobie jedną z tych rzeczy przygotują na mnie zasadzke i mnie zniszczą.prawdopodobnie ustalili z sąsiadami że jeśli sie pojawie w domu to któryś zadzwoni do nich-minie pół dnia i już ich mam w domu.a wtedy napewno im odbije.najbardziej ojcu.może mnie pobić lub siła wcisnąć do samochodu.a ja za nic w świecie niechce mieszkać z tymi gnojami i pytać ich o każdą głupią rzecz,tłumaczyć sie ze wszystkiego całe życie.już 2 razy złamał mi nos i ułamał kawałek zęba.mówią że dziecko jest winne rodzicom miłość i posłuszeństwo.posłuszenstwo do czasu.a co do miłości-no cóż-moi nie dadzą sie kochać.to jakiś sarkazm.tą tak zwaną opiekuńczością zamienili mnie we wrak człowieka.ataki nerwicy zą bardzo silne i przybierają na sile.mimo że jestem daleko od nich potrafią zabić człowieka nic nie robiąc.poco mi taka rodzina?zazdroszcze tym którzy wychowali sie w domu dziecka bo po pełnoletności mają wolną ręke.nie ciągnie sie za nimi smród.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I do takich właśnie sytuacji doprowadzają ogólnie przyjęte normy społeczne wymuszające u dzieci konieczność szanowania i kochania swoich rodziców choćby nie wiadomo co, przez co niektórzy rodzice dochodzą do wniosku że im się szacunek i miłość dziecka należy z urzędu. Gdyby społeczeństwo wreszcie uznało, że muszą sobie na ten szacunek i miłość zapracować również szacunkiem i miłością wobec dziecka, to mogłoby być lepiej. Na szczęście choć swego czasu toczyłem wojny ze swoimi rodzicami to jednak należą do tych którzy potrafią zrozumieć i się dogadać - teraz jest po prostu dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ta ich zemsta za nieokazywanie im ''miłości'' i posłuszeństwa jest poprostu absurdalna i komiczna.przypomina urojenia występujące w otępieniu organicznym(chorzy w takim stanie twierdzi np.że kiedy oddają gazy twierdzą że to aniołki wydostają im sie z tej części ciała).a sam fakt że łączy nas tylko pokrewieństwo niejest żadnym wytłumaczeniem takiego postępowania.argument typu''bo ja cie stworzyłem'' jest również komiczny bo przecież ojciec miał z tego większą przyjemność niż ja.a to że mnie wychował to żaden sukces bo każdy rodzic to potrafi i to wcale nie znaczy że jestem jego własnością.a mi nie odpowiada słuchanie na każdym kroku tekstów typu: jesteś chory-to musisz być uległy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie sztuką jest wychowanie w poczuciu bezpieczeństwa,cieple,miłości,wzajemnego wsparcia i szacunku.kluczem do tego prawidłowego wychowanie jest dążenie do samodzielności dziecka i zapewnienie mu szczęśliwego życia.sztuką są dobre układy z rodziną.sztuką jest traktowanie poszczególnych czlonków rodziny jak równych sobie.A rodzice których ''wychowanie'' polegało tylko i wyłącznie na nakarmieniu,ubieraniu,i ciągłym kontrolowaniu stanu fizycznego a całkowitym ignorowaniu stanu psychicznego i separowaniu od rówieśników oraz ciągłym pilnowaniu niewiedzą co robią.taka ''rodzina'' nie nie przypomina rodziny,tylko imitację rodziny-wychodzi dobrze tylko na zdjęciu.więc poco takim rodzicom żywe dziecko?równie dobrze mogą kupić sobie np.betoniarke-też ma skromne potrzeby-tylko wlać benzyne i od czasu do czasu odmalować.a będzie pracować na zawołanie i nie zakocha się np. w szlifierce czy pile.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Jestem tutaj nowy i szukam pomocy. Znalazłem to forum po poszukiwaniach. Nie mam już siły... Nie wiem od czego zacząć moja historię. Mam 19 lat... Moje problemy z rodzicami trwają od zawsze. Wywodzę się z dobrej, bogatej rodziny. Jestem jedynakiem, nigdy mi niczego nie brakowało. Jestem wdzięczny rodzicom za kazdą zekundę jaką mi poświęcili i każdą złotówkę jaka na mnie wydali.

 

Zacząłem sie buntować praktycznie zaraz po tym jak przestałem być dzieckiem. Jakoś w okolicach 11 roku życia zauważyłem, że jestem dzieckiem niechcianym, niekochanym. Nie wiedziałem jak powinno być w rodzinie. Mój tata jest i był marynarzem wiec więcej go nie ma w domu niż jest. Mama zajmuje się domem. Ojciec nigdy nie mieszał się w moje wychowanie, nigdy nie pytał się o mnie i nie pyta teraz. Nie interesuje się mną w ogóle. Mama interesuje się i to bardzo. Jest typową nadopiekuńczą matką, jednak jest gorzej niż wydawać by się mogło.

 

Nigdy nie usłyszałem od rodziców, że mnie kochają, nigdy nie usyszałem, że są ze mnie dumni chociaż mają powody. Do dzisiaj wypominane są mi błędy z dzieciństwa, których się wsytdzę, cały czas rozdrapywane są moje rany. Od dziecka jestem przezywany, nazywany gównem, śmieciem, darmozjadem, pijawką, głupolem, głupkiem, idiotą, imbecylem. Przy kazdej okazji mama wylewa na mnie całą złość na mnie, a ja zazwyczaj nie jestem winny... jeśli już jestem to chciałbym delikatności i normalnej rozmowy, której nigdy nie dostałem.

 

Gdy miałem 13 lat zakochałem się w pewnej dziewczynie, ona we mnie też. Od razu był wielki problem. Nie było argumentów za... były tylko przeciw. Kochałem ta dziewczynę przez 5 lat myślac o niej codziennie... W czerwcu 2008 zaczelismy bez wiedzy mojej mamy być ze sobą. Udało się nam i jestesmy coraz szczęśliwsi. Matka dowiedziała się po miesiącu i nie mogła nic zrobić. Moja kochana jest dla mnie kimś kogo nigdy nie miałem. Mówi mi, że kocha, że jestem fajnym chłopakiem, że mnie potrzebuje i chce spędzić przyszłość. Ona jest wyjatkowa i zmienila moje życie.

 

Moja mama nie pogodziła się z tym, że z nia jestem. Ciągle ją obraża, nazywa ją flądrą,która namieszała mi w głowie - grozi mi, że przejdzie mi i obudzę się z ręka w nocniku. A ona jest taka jak ja.... Chce tylko ciepła zrozumienia i chce być ze mną.

 

Problem jest w tym, że nie lubie się kłócić, ale kiedy moja mama obraża moją dziewczynę to puszczają mi nerwy. Od zawsze czułem, że matka mna gardzi, prowadzę z nia wojnę od 8miu lat, ale kiedy mówi głupoty o mojej dziewczynie to wydzieram się na całe gardło, przeklinam, rozbijam pięści do krwi o ścianę. Matka nie przestaje od roku, odkąd sie spotykamy, raz na tydzień, dwa jest zła bo opiera swoje życie na domysłach i wykrzykuje na cały dom, że jestem idiotą bo niby uprawiamy seks czy coś.... TO NIEPRAWDA!! moja mama to wszystko sobie wbija do głowy bo jej się wydaje, ale gwarantuje wam, że to nieprawda.

 

Nigdy nie zawiodłem rodziców, mimo to ciągle nie mają do mnie zaufania. Ciągle mówią, że źle skończę i nie ma dla mnie szans w przyszłości. Nie tylko o dziewczynę chodzi - matka czepia się o wszystko.... od zawsze. Do tego nie ma z nią żadnych kompromisów. Wszystko musi byc tylko jak ona chce.

 

Wiem, że za późno juz na jakieś placówki wychowawcze. Nie mam gdzie pójść, a chcę rozpocząć samodzielne życie dopiero po studiach. Rodzina ma mnie za czarna owcę bo tak przedstawiają mnie rodzice, jednak mimo wszystko potrzebuję pomocy, bo jeżeli moi rodzice doprowadzą do tego, że mój związek się rozpadnie to popełnie samobójstwo bo moja śliczna jest całym moim zyciem!

 

PS Kocham swoja mamę jak sym powinien kochać matkę. Chciałbym jej to powiedzieć, ale nie potrafię... Chciałbym nie przynosić jej smutku, ale próbowałem juz wszystkiego i nie wiem jak....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×