Skocz do zawartości
Nerwica.com

Błagam otwórzcie mi oczy bo już nie wiem co robić..


Rekomendowane odpowiedzi

Hej Wszystkim.. Nareszcie udało mi się trafić na jakąś rozsądną stronę na której mogę opisać swój problem. Nie będę się uzewnętrzniać ja jestem A. a On M. i tyle wystarczy. Dodam jedynie tyle że dzieli nas 9 lat różnicy (ja 23, On 32) i łączy(ło) 3 lata związku.

 

Opowiadanko krótkie nie będzie więc radzę się zaopatrzyć w popcorn..

Lecimy:

 

Wszystko zaczęło się około 3 i pół roku temu. Poznaliśmy się na koncercie rockowym (obydwoje jesteśmy silnie związani z muzyką w sensie grania, śpiewania etc.). Ja z mocno poszarpanym sercem po poprzednim związku (również 3 letnim), na skraju wyczerpania nerwowego (facet mnie pięknie sponiewierał psychicznie) M. jako singiel. Spotkałam go przy wyjściu, siedział na kamyku, sama czekałam wtedy na przyjaciółkę zapytałam czy mogę się dosiąść, zgodził się. Okazał się najwspanialszym powiernikiem pod słońcem. Dwa i pół roku zdychałam (dosłownie i w przenośni) na depresje po to żeby spotkać kogoś, kogo kompletnie nie znałam, a chętnie i bez jęczenia wysłuchał obcych żali, obcej osoby. I strasznie się na Niego nakręciłam bo nie dość, że był (jest) mega przystojny to do tego Jego umiejętność słuchania kompletnie mnie zauroczyła. Pisaliśmy ze sobą sporo na gg tzn on mnie zlewał trochę ja byłam strasznie zaangażowana, potem wyjechałam na pół roku do pracy do Holandii i sytuacja się szybko odwróciła. Przełom nastąpił gdy wybierałam się na wesele siostry. Zapytałam czy pójdzie ze mną – zgodził się. Na samym weselu ja złapałam welon On muchę i wogle było jak w bajce. O nocy już nawet nie wspomnę. Sielanka w pełni.

 

Schody się zaczęły po 2 miesiącach gdy jego znajomy opowiedział mi o tym że M. uzależniony jest od amfetaminy i żebym miała oczy otwarte. Poczułam się strasznie (wiem co to za bagno bo w czasie deprechy sama brałam) na początku nie wiedziałam jak z nim o tym rozmawiać byłam strasznie przytłoczona (po tym co powiedział jego kolega, M. tyle bierze że powinien być już wrakiem człowieka,) cały czas płakałam, nie wychodziłam z łóżka, wymiotowałam (bo tak reaguję na stres) czułam że nie podołam. Ale zawzięłam się w sobie podałam mu rękę i wydawało się że będzie dobrze. Po około pół roku sytuacja się powtórzyła. Zorientowałam się z nudów przeglądając jego telefon (szukałam smsa od przyjaciółki) o tym że znów załatwiał amfe. Poczułam się strasznie oszukana bo mieliśmy umowę, (jeszcze raz i odchodzę) że nie bierze bo wie jak na Niego i na mnie to wpływa (jestem nadopiekuńcza i za bardzo matkuje ale bardzo przejmowałam się tym żeby nie wpadł w szit bo jest naprawdę fajnym chłopakiem). Wściekła wyszłam bez słowa z domu. Po powrocie gdy mu o tym opowiedziałam robił ze mnie głupią że sobie wszystko zmyśliłam, oczywiście skasował powyższą konwersacje o tym ile, gdzie i kiedy odbierze. Ręce mi się załamały ale stwierdziłam że trzeba walczyć, nie można się poddawać, trzeba się wspierać. Potem zaczęły pojawiać się problemy w łóżku, ale to po części moja zasługa, bo mam za duży popęd i widocznie zbyt dużo od Niego wymagałam.. M. się wykręcał że mu się nie chce brakiem pracy, złym samopoczuciem, sennością ( a śpi naprawdę sporo). Rozumiem problemy dnia codziennego ale w pewnym momencie doszłam do wniosku że jestem z facetem który wykręca się bólem głowy! Dziwne nie? Ale tu sporo mojej winy bo wymuszałam na nim seks płaczem, krzykiem, fochami, scenami różnymi i wszystkim tym co zamiast go przyciągnąć tylko Go odpychało. Mimo wszystko zbliżenie 2 razy z miesiącu jak na tak krótki staż to raczej mało nie sądzicie? Po około półtora roku do mieszkania wprowadziła się jego babcia (do której mieszkanie należy, wcześniej mieszkał sam z bratem więc mogłam być u niego do woli) więc widzenia również trzeba było ograniczyć do weekendów. Akurat kończyłam zaocznie szkołę więc wszystko się uzupełniało.. I tak czas mijał problemy się pojawiały i znikały (głównie problemy dotyczyły mojej frustracji wynikającej z braku seksu bo wtedy to naprawdę bez kija nie podchodź do A.) Ale jakoś dawaliśmy radę.

 

Najgorszy czas pojawił się w maju tego roku, jedna kłótnia zaczynała drugą. Miałam już dość mieszkania z Jego babcią, (wystarczało że pojawiałam się na weekendy) tego że nie mamy prywatności, że nie możemy się nawet pokłócić w spokoju bo zaraz wpada jego babcia i ma do Nas pretensje że ‘dać Nam palec to weźmiemy całą rękę’. Zaczęła mieć pretensje do mnie że jestem za często że jej to nie odpowiada.. Więc tak kursowaliśmy czasem on przyjeżdżał do mnie (dzieli nas około 22km), ja przyjeżdżałam do Niego potem już tylko wtedy gdy Jego babcia była np. w szpitalu, żeby nie psuć nerwów sobie i jej. I pewnego dnia na początku czerwca M. jak zawsze wyszedł do pracy na 9 ja miałam na 12 więc się chwile poleniłam. Po 11 godzinie słyszę że ktoś wchodzi do mieszkania (drzwi zostawiłam otwarte bo parędziesiąt minut wcześniej był listonosz) wychodzę z pokoju, patrzę.. Przyszła-niedoszła Teściowa.. Z wielkimi pretensjami do mnie że co ja tam robię, dlaczego ja w ogóle jestem na tym mieszkaniu?! Dlaczego my nie pytamy o zgodę czy mogę tam przebywać?! (a byłam tylko do 12 przyjechałam dzień wcześniej wracając ze szkoły. Szłam do pracy i miałam wracać do siebie do domu. Babci w tym czasie nie było - była w szpitalu). Możecie sobie tylko wyobrazić moją spanikowaną minę.. I w międzyczasie wygadała się czy wiem że M. nadal nie ma podpisanej umowy w pracy, na co ja zrobiłam wielkie oczy, że jak to tak, że przecież od kwietnia mi mówi że wszystkie formalności są pozałatwiane. Poczułam się strasznie upokorzona tym że Jego matka patrzyła na mnie jak na niedojdę jak sobie myślała ‘oo fajny macie związek oparty na kłamstwie’ czego On nie potrafił zrozumieć. W międzyczasie do domu ze szpitala wróciła babcia, a ja spanikowałam i żeby uniknąć. większych upokorzeń po prostu uciekłam.. wymknęłam się bez słowa. Zadzwoniłam do M. mówiąc o całej sytuacji i o tym że (jakby wszystkiego było mało) straciłam pracę że ten dzień jest okropny i dlaczego mnie okłamał ZNOWU?! M stwierdził że robię z igły widły że powinnam się teraz zając swoim brakiem pracy bo on mnie nie będzie utrzymywał (po powrocie z NL wydałam na Niego, na Nas większość z tego co zarobiłam, ok 4 z 6 tyś... żeby miał poprane ugotowane wszystko jak w normalnym domu.. chciałam się sprawdzić jako być może przyszła kandydatka na żonę..bo sam wtedy nie mógł znaleźć pracy) W tym momencie szala goryczy się przelała po prostu już nie wytrzymałam psychicznie ciągłych kłamstw które co chwile wychodziły (aaa zapomniałam dopisać że na początku maja również przyłapałam go na braniu kryształków, czego podwójnie nie mogłam sobie wybaczyć bo spędził cały dzień ze mną a ja głupia nic! Zupełnie nic nie zauważyłam!!) Stwierdziłam że mam dość że wysiadam, że już po prostu psychicznie nie potrafię być z osobą której nie mogę ani uwierzyć ani zaufać, że też mam prawo do szczęścia. Zrobiłam tylko za duży błąd w tym wszystkim - zbyt często go szantażowałam że odejdę, (prawie cały maj) za bardzo grałam mu tym na emocjach.. Ale naprawdę chciałam tylko żeby się obudził, przejrzał na oczy że może mnie stracić! Chciałam tylko się wyprowadzić wyjść na swoje.. Nastało parę dni ciszy. W międzyczasie byłam u Niego po rzeczy które zostały, na co jego babcia zrobiła wielki cyrk że w ogóle nie powinna nas (byłam z przyjaciółką bo za bardzo bałam się przyjść sama) wpuszczać bo jesteśmy obce. Było to bardzo miłe szczególnie że wcześniej mówiła że traktuje mnie jak wnuczkę.. Wytrwałam w milczeniu parę dni, cały czas zastanawiając się czy to zrozumie czy wie dlaczego to zrobiłam. I oczywiście jak to ja po paru dniach zadzwoniłam do Niego, bo już nie wytrzymałam.. już dłużej nie mogłam.. Rozmawialiśmy bezmała 3 godziny, że gdy w końcu się rozłączyłam to miałam całe zdrętwiałe palce, nieświadoma tak mocno ściskałam telefon. Padło dużo słów i łez ale myślałam że coś ruszyło że jednak damy radę. To był wtorek, do piątku telefonowałam do niego codziennie i codziennie rozmawialiśmy jak nigdy nic. Sam zaproponował że w sobotę się spotkamy że przyjedzie, porozmawiamy.. W sobotę rano dostałam smsa ze nie może, że ojciec przywiózł mu psa, babcia z psem nie wyjdzie, że musi zostać. I wszystko byłoby tak naprawdę zrozumiałe gdyby nie fakt że pies jest wielkości maleńkiego mopa (maltańczyk) i gdyby tak naprawdę chciał, wsiadłby do pociągu, wziął kundla pod pachę i przyjechałby. Powiedział że nie może gadać żebym odezwała się później. Później nie nastało.. Dzwoniłam co godzinę po 3 razy przez całą sobotę i całą niedzielę, a że jestem panikarą zaraz miałam w głowie miliardy czarnych scenariuszy. W poniedziałek i wtorek pisałam bardzo ważne egzaminy ze szkoły, na przygotowaniu do których oczywiście nie mogłam się skupić bo w mojej głowie cały czas tylko huczało ‘co się stało z panem M.?!’ Nagle, nagle bez powodu kompletna wyj**ka że tak brzydko napiszę. Oczywiście wyskoczyłam z pretensjami że mógł chociaż napisać że to dla Niego za wcześnie że cokolwiek a nie tak nagle się odkleić, zlać kogoś w tak ważnym momencie. Na co on stwierdził że po tym jak z nim zerwałam nie wie czy to co do mnie czuje to miłość czy nienawiść, że nie chce wracać z litości, że mam mu dać spokój.. W zeszłym tygodniu trafiłam na pogotowie kompletnie odwodniona i słaniająca się na nogach (jak pisałam wcześniej na stres reaguję wymiotami), pech chciał że był to dzień Jego urodzin.. Podłączona do trzech kroplówek pisze Mu smsa żeby do mnie przyszedł, bo strasznie Go potrzebuje (bo jakby nie było odpowiedzialność za sytuacje ponosimy obydwoje) na co On stwierdził że jest w pracy, co nie wiem akurat czy było prawdą czy nie, bo nigdy wcześniej w soboty nie pracował.. i nie przyszedł. Więc ja się zebrałam po wszystkim i poszłam do Niego, chcąc naprawdę tylko porozmawiać, złożyć mu życzenia jak to robią normalni ludzie. Miał otwarte okno zawołałam Go, kazał mi iść do domu, po czym je zamknął i odłożył domofon, a ja jako zodiakalny byk jak się uprę to nie ma dla mnie rzeczy nie do zrobienia zadzwoniłam do sąsiada weszłam do klatki i chciałam z nim stanąć twarzą w twarz. Co zrodziło trochę psychodeliczną scenkę rodem z „Lśnienia” ale nie zagłębiajmy się w szczegóły, koniec końców i tak nie udało mi się Go wyciągnąć. Ostatnie co dolało oliwy do ognia to fakt że przede mną uciekł.. Pewnego ranka wracałam z badań krwi (choruję na tarczycę) i przechodziłam załatwić jeszcze parę spraw w okolicy jego domu, pech chciał że sam szedł wtedy do pracy, gdy tylko mnie zobaczył uciekł w zupełnie przeciwnym kierunku.. Po prostu ręce, cycki opadają.. Jedynym światełkiem w tunelu było dla mnie wesele Jego kuzynki które jest już niedługo w połowie lipca, wcześniej sam napisał że obydwoje wiemy że to nie koniec tylko On potrzebuje czasu, że nie potrafi zaczął ze mną byle rozmowy bez palpitacji serca. I cały czas myślałam że skoro minął już miesiąc (baaaardzo długi i męczący miesiąc) samotności to coś ruszy, skoro raz zaczęliśmy od wesela to może i tym razem spróbujemy.. To się przeliczyłam bo właśnie napisał mi że idzie z jakąś koleżanką z liceum (co pewnie też jest ściemą i robi to tylko po to żeby skoczył mi gul, bo z żadną z koleżanek kontaktu nie utrzymuje) i na pytanie czy kogoś już ma odpowiedział że ‘nie ma JUŻ nikogo.. ‘ Gdzie jeszcze wczoraj pisał do mnie że często o mnie myśli..

 

Błagam Was jeśli przebrnęliście przez ten tasiemiec, pomóżcie! Bo ja już nie potrafię zrozumieć tych sprzecznych sygnałów jakie On wysyła.. Tak naprawdę nic się nie stało, bo tak mógłby się zachowywać gdybym go jakoś strasznie maltretowała, biła, poniżała, zdradzała na każdym kroku, a ja chciałam po prostu zrobić radykalny krok żeby to On trochę o mnie powalczył, żeby tez Go zmotywować do działania, kopniaka jakiegoś dać.. A dla mnie był tylko M. i jego potrzeby. Dla Niego byłam/jestem ja o każdej porze dnia i nocy. Na *pstryk* . Tylko On - moje 32letnie humorzaste i zmienne oczko w głowie.. Teraz się strasznie boję bo zaczął obracać się w towarzystwie w którym się dużo wciąga, nie chce żeby kompletnie się wykoleił.. Boże dlaczego nie potrafię odpuścić, dlaczego nie potrafię zresetować myśli tylko cały czas gdzieś tam w środku każdy atom mojego ciała krzyczy M.! M.! M.!

 

 

Dlaczego nie chce w ogóle spróbować, podjąć jakiejkolwiek próby rozmowy tylko się zamyka, za drzwiami, za narkotykami, za dziwnym kolczastym pancerzem który przybrał.. To nagłe tchórzostwo jest dla mnie bardzo dziwne, bo nie spodziewałabym się takiego braku przysłowiowych jaj po osobie, która była w wojsku.. Mój mózg już jest wyprany kompletnie, nie przetwarza tego co się dzieje, o sercu nie wspominając.. Powiedzcie jak mam do Niego podejść, żeby porozmawiać z Nim, wyjaśnić tak jak to robią normalni ludzie, a nie zasłaniać się ścianą smsów i nieodebranych połączeń, pocałowanych klamek i złamanych serc..

 

 

Z góry dziękuje za odpowiedzi.. Wybaczcie że tyle to zajęło i tak wszystko zamknęłam w wielkim skrócie..

 

Hej, miłego dnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile lat wciąga? Niestety po pewnym czasie człowiek staje się po tym zdehumanizowany. Śpi długo bo wciąga, ma psychozy jest agresywny?

Z moich wieloletnich doświadczeń, wygląda to, że rządzi wami jego narkotyczny nałóg i jego nastroje, poczucie winy też jest prawdopodobnie wyrobione w tobie przez niego, tak to działa z czasem odwracają się życiowe priorytety, na niczym już nie zależy i naprawdę robi się dla tego wszystko. Ja tu widzę, że miał okresy depresyjne, problemy z seksem a pewnie na początku duże mozliwości co? próbował wtedy przestać, niestety taki okres niebrania powinien trwać 1, 2 lata, po tym okresie jest nadzieja że ktoś to ogarnął.

Kryształy to już całkowity odjazd, nie wiadome z czego to jest, jak to leczyć w sumie może teraz też mu się coś po tym ubzdurało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bronię Twojego chłopaka. Nie znam go.

Potrafił słuchać. Ty wykazałaś inicjatywę żebyście się poznali. Potem nim rządziłaś. Ty powiesz mobilizowałaś. To z jednej strony kuszącą perspektywa dla zagubionej osoby, ale jak ma się czuć zdominowany facet? Kto go pozbawiał jaj? A potem się dziwisz, ze nie ma ochoty na seks. Z dominującą, nadopiekuńczą matka ma sypiać chłopiec.

A potem te gierki. Niech on się domyśli o co mi chodziło!

On wysyła sprzeczne sygnały? A Ty? Rozkazujesz mu: "Syneczku od teraz masz być mężczyzna w życiu! Ja tak mówię i masz się słuchać!"

Nie na tym polega wsparcie kobiety dla mężczyzny. A Ty zaczęłaś już od tej jakże ważnej dla poczucia męskiej wartości sfery- sprawności seksualnej. Zamiast wykazać zrozumienie pokazałaś mu: "Nie sprawdzasz się jako mężczyzna!". Taa, bardzo go podbudowałaś do działań w innych męskich aktywnościach.

Masz sprzeczne oczekiwania. Chcesz mieć podporządkowanego sobie pierdołę, który będzie facetem na twoje zawołanie.

 

-- 08 lip 2014, 04:27 --

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze Cię rozumiem. Sam borykam się z bardzo ciężkim kryzysem w związku i chciałbym, żeby mojej dziewczynie zależało tak na mnie jak Tobie zależy na Twoim chłopaku. Szkoda, że on nie potrafi tego docenić, z zazdrością czytałem jak Ty się od niego starasz.

Wiem jak to jest jak nie potrafi się od kogoś odejść, jak nie potrafi się żyć zarówno bez tej osoby jak i z nią.

Obawiam się, że tak jak pisał któryś z przedmówców narkotyki mogą mieć niestety znaczący wpływ na jego psychikę a przez to zachowanie.

 

A doctore zdecydowanie przedasza w swojej ostrej ocenie. Takie moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile lat wciąga? Niestety po pewnym czasie człowiek staje się po tym zdehumanizowany. Śpi długo bo wciąga, ma psychozy jest agresywny?

Z moich wieloletnich doświadczeń, wygląda to, że rządzi wami jego narkotyczny nałóg i jego nastroje, poczucie winy też jest prawdopodobnie wyrobione w tobie przez niego, tak to działa z czasem odwracają się życiowe priorytety, na niczym już nie zależy i naprawdę robi się dla tego wszystko. Ja tu widzę, że miał okresy depresyjne, problemy z seksem a pewnie na początku duże mozliwości co? próbował wtedy przestać, niestety taki okres niebrania powinien trwać 1, 2 lata, po tym okresie jest nadzieja że ktoś to ogarnął.

Kryształy to już całkowity odjazd, nie wiadome z czego to jest, jak to leczyć w sumie może teraz też mu się coś po tym ubzdurało.

 

hej dziękuję za odpowiedź :) z tego co wiem to jechał mocno z tematem już dużo wcześniej zanim się poznaliśmy, sam zawsze uważał że gdy inni mi mówili że brał bardzo dużo nie powinnam wierzyć bo wcale tak dużo nie brał, ale jak to przysłowie mówi 'żaden uzależniony nie widzi tego że jest uzależniony' więc może coś co dla Niego było mała ilością ogólnie było dość sporą.. Co do poczucia winy to raczej nie Jego kwestia.. Moja mama jest bardzo hmm.. najprościej to ująć fąfa, fąfa, wiesz nic nie można zrobić bo zaraz trzeba ją za wszystko przepraszać wszystko co zrobię źle ją krzywdzi i wiecznie patrzy na opinie innych, więc ogólne poczucie winy wyniosłam po prostu z domu. Ale w samej tej kwestii owszem obwiniałam się wiele razy że to ze mną jest coś nie tak (wiesz jak to kobiety.. zaraz że za gruba, nieatrakcyjna i masa innych bzdur), że może wymagam rzeczy nie z tej ziemi od Niego, dla mnie sfera seksualna jest po prostu bardzo ważną opcją w związku i nawet nie chodzi o sam stosunek tylko o tą bliskość, intymność. Potem chodzę rozanielona przez tydzień :) Miał okresy depresyjne ale tak mi to tłumaczył jakby w ogóle nie chciał wytłumaczyć. Wiem jak ciężko jest jak każdy przelatujący pyłek kurzu nawet potrafi człowieka zdołować ale cały czas Mu mówiłam, że ma gdzie mieszkać, ma co jeść, ma obie ręce i obie nogi a gdyby to nie wystarczyło ma kobietę, która kocha Go ponad wszystko i zrobi dla Niego wszystko, co trochę mam wrażenie podnosiło Go na duchu. Potem zaczęły się kłamstwa i tak naprawdę nie wiem już jak długo trwał okres w którym nie brał. Było parę takich sytuacji że opowiadał mi że gdzieś był, ktoś Mu coś proponował i odmawiał i byłam z Niego strasznie dumna, ale ile razy się zgodził tego już nie wiem.. Ogólnie strasznie ciężko było Go gdziekolwiek wyciągnąć zawsze. Jest domatorem najlepiej czuje się z miejscu w którym ma spokój i które zna, w którym nikt Mu nie zagraża, gdzie czuje sie bezpieczny, ale kontakty z ludźmi ograniczył też dlatego że całe towarzystwo kojarzyło Mu się z fetowaniem.. Potem zapadł w muzykę przychodził z pracy i grał, grał, grał bardzo się cieszyłam że ma takiego konika który Go napędza, ale z drugiej strony widziałam że znów zaczyna się błędne koło, ze skrajności w skrajność. Ale nie było źle nie każdy musi czuć tak silną potrzebę wychodzenia i spotykania się z innymi jak ja.. czasem udało się Go namówić na jakiś wypad, ale rzadko z reguły wychodził to robiłam scenę że nigdzie nie chce ze mną iść (tak wiem to bardzo głupie, teraz to widzę) więc szedł dla świętego spokoju..

 

-- 08 lip 2014, 18:22 --

 

Nie bronię Twojego chłopaka. Nie znam go.

Potrafił słuchać. Ty wykazałaś inicjatywę żebyście się poznali. Potem nim rządziłaś. Ty powiesz mobilizowałaś. To z jednej strony kuszącą perspektywa dla zagubionej osoby, ale jak ma się czuć zdominowany facet? Kto go pozbawiał jaj? A potem się dziwisz, ze nie ma ochoty na seks. Z dominującą, nadopiekuńczą matka ma sypiać chłopiec.

A potem te gierki. Niech on się domyśli o co mi chodziło!

On wysyła sprzeczne sygnały? A Ty? Rozkazujesz mu: "Syneczku od teraz masz być mężczyzna w życiu! Ja tak mówię i masz się słuchać!"

Nie na tym polega wsparcie kobiety dla mężczyzny. A Ty zaczęłaś już od tej jakże ważnej dla poczucia męskiej wartości sfery- sprawności seksualnej. Zamiast wykazać zrozumienie pokazałaś mu: "Nie sprawdzasz się jako mężczyzna!". Taa, bardzo go podbudowałaś do działań w innych męskich aktywnościach.

Masz sprzeczne oczekiwania. Chcesz mieć podporządkowanego sobie pierdołę, który będzie facetem na twoje zawołanie.

 

-- 08 lip 2014, 04:27 --

 

 

Powiem szczerze że masz dużo racji, z perspektywy czasu to widzę że zbyt mocno zacisnęłam Mu kaganiec i wyznaczyłam co wolno, a czego nie, lecz to wszystko ze zwykłej bojaźni o to żeby się znowu nie wpieprzył w coś głupiego. Miałam manie kontroli potrafiłam przetrzepać cały pokój żeby upewnić się że nigdzie nie kitra jakiegoś sreberka.. Choć z tym domyślaniem się nie zgodzę. Jestem bardzo otwartą i szczerą osobą, nigdy nie robiłam rzeczy typu domyśl się, coś mi nie grało od razu o tym mówiłam i tego samego wymagałam od Niego żeby był szczery żeby nie mydlił mi oczu bo tak to daleko nie zajedziemy. Długo wykazywałam zrozumienie, w końcu popatrzyłam na to tak że ja też mam swoje potrzeby, dlaczego młody facet zachowuje sie jak stare schorowane dziadzisko. I tak, mam manie kontroli, bo lubię wiedzieć na czym stoję, ale cholera.. o jest starszy ode mnie o 9 lat! To on powinien zajmować się mną (w sensie ściągać na ziemię), rozbrykaną 23 latką a nie ja matkować dorosłemu facetowi jakby miał 9 lat.. On sam wielokrotnie mówił, że potrzebuje tego żebym go opieprzyła bo daje Mu to kopniaka do dalszego działania. Chciałabym poprostu móc na Niego liczyć i tyle..

 

-- 08 lip 2014, 18:34 --

 

Bardzo dobrze Cię rozumiem. Sam borykam się z bardzo ciężkim kryzysem w związku i chciałbym, żeby mojej dziewczynie zależało tak na mnie jak Tobie zależy na Twoim chłopaku. Szkoda, że on nie potrafi tego docenić, z zazdrością czytałem jak Ty się od niego starasz.

Wiem jak to jest jak nie potrafi się od kogoś odejść, jak nie potrafi się żyć zarówno bez tej osoby jak i z nią.

Obawiam się, że tak jak pisał któryś z przedmówców narkotyki mogą mieć niestety znaczący wpływ na jego psychikę a przez to zachowanie.

 

A doctore zdecydowanie przedasza w swojej ostrej ocenie. Takie moje zdanie.

 

 

Najgorszy jest brak zaufania. Bo jak budować trwałą i pewną relację zastanawiając się czy mówi prawdę, czy to co chcę usłyszeć.. Nie raz nie dwa mi mówił że chce spędzić ze mną reszte zycia, że jestem Jego ukochaną zołzą na którą tyle czasu czekał. Po prostu spieprzyłam to zbyt często szantażując Go tym że odejde jeśli się sytuacja nie zmieni.. Bo chyba mogłam miec w końcu dość prawda? Ja szukałam ofert z mieszkaniami a On nic, ja załatwiałam a On głównie ze mną chodził je oglądac i zawsze tak jakoś coś nie pasowało, jakby podświadomie chodził tylko je oglądać dla świętego spokoju, bo nie chce wyprowadzać się z domu w którym ma ukochaną babcie, bo nienawidzi zmian. To jest naprawdę dobry chłopak ale ma wpojone takie durnowate nawyki wobec których jestem bezsilna, nie chce go zmieniać bo kocham go jakim jest ale czasem mógłby się troche zawziąć i zrobić coś od początku do końca..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm...Zeberka może mogłem ująć to co powiedziałem bardziej delikatnie, ale podtrzymuję.

 

Jakoś nie widzę, żebyś się obwiniała. Usłyszałaś tylko odpowiedź, którą chciałaś usłyszeć.

 

Czyli Twoja reakcją na jego unikanie współżycia wydaje Ci się właściwa...

 

Z tym Twoim pocieszaniem. Odnoszę wrażenie, że trudno mu było powiedzieć co go gnębi bo zaraz mówiłaś mu, że nie ma się czym przejmować bo...

 

A kłamał bo nie obawiał się twojej reakcji, nie potrafił Ci zaufać.

 

Problem z wychodzeniem do ludzi, z pracą, uciekanie w chemiczne zapomnienie, w relacją bliska osobą ...Twój chłopak może mieć osobowość unikającą. Sam mam, a on mi jakoś mnie przypomina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doctore Z tym pocieszaniem bywało różnie, często wychodziło tak że rozmawialiśmy długo po czym potrafiliśmy obydwoje po wszystkim długo płakać. Tylko nie rozumiałam dlaczego to wszystko się tak dzieje, tu mi mówi że jest szczęśliwy zakochany, a za chwile że nawet sam nie wie o co Mu chodzi że nic go nie rusza, nie napędza.. Powiedz jak się miałam czuć skoro stawałam na rzęsach żeby miał jak najlepiej a jemu trudno było nawet podjąć rozmowe na ten temat bo jak to twierdził 'nie będzie mi tysięczny raz tłumaczył tego samego'.. Tylko że raz wytłumaczył że nie ma pracy, pieniążków, że no nie mam ochoty na nic, więc powiedziałam ok jestem teraz przy funduszu to oczywiste że Ci pomogę ale nie śpij, wstać zacznij coś działac przecież samo z nieba nie spadnie, a On biadolił i przesypiał całe dnie.. więc to że w końcu sama zaczęłam się poddawać chyba jest jako naturalna kolej rzeczy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Urzekła mnie twoja historia i autoironia, a raczej jej początek....dalej poległem...sorka :(

Doczytałem do wątku o amfie i powiem tak. Znałem różnych ludzi, znałem i takich co brali. Zaczynali od lekkich kończyli na ciężkich.

Smutna prawda jest taka, że kto raz ćpunem został ten gdzieś w 90% przypadków nim pozostanie. Nałóg to straszna rzecz bo z czasem to nie człowiek rządzi nałogiem, ale nałóg rządzi człowiekiem i bardzo ciężko się z tej pułapki wydostać.

Moja rada taka. Ćpuna rzuć znajdź se porządnego gościa w swoim wieku. Powodzenia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu Maciek, wiem i tego się obawiam mimo tego że za każdym razem wyciągam do niego rękę, to przy chwili słabości i tak wróci do nałogu. Chciałabym mieć pewność że tak nie jest i nie będzie ale tego nigdy nie mam, dopóki nie zacznie być ze mną szery dopóty będę żyła w ciągłej manii kontroli źrenic.. najgorsze jest tylko teraz, że po raz kolejny wyciągam rękę a On ucieka, nie stać go na to żeby porozmawiać ze mną jak ludzie którzy przez 3 lata dzielili ze sobą troski dnia codziennego. nie wiem co tak strasznie trudnego jest w tym żeby poświecić dla drugiej osoby parę minut żeby usiąść i wyjaśnić sobie co jest i co będzie.. Absurdalna sytuacja przy ciągłych zapewnieniach że jestem miłością jego życia i wszystko tylko dla mnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chce go zmieniać bo kocham go jakim jest ale czasem mógłby się troche zawziąć i zrobić coś od początku do końca..

wlasnie chcesz go zmieniać, bo gosciu jest beznadziejny, w zadnej sferze zycia się nie sprawdza :bezradny: to kula u Twojej nogi - marnujesz czas i energię, całkowicie bez sensu, cały czas od niego czegoś żądajac, pchajac do przodu, namawiajac, zmuszajac do spotykania z Tobą... po co ? przypomina mi sie cytat z de Mello " próbowac kogos zmieniac, to jak uczyc swinie spiewac - świnia się zdenerwuje, a Ty stracisz czas "

odpusc sobie, szkoda czasu na tego kolesia. Naprawde chcesz miec takiego beznadziejnego chłopa, któremu musisz matkowac, bac sie o niego ?

Proponuje proste cwiczenie - zastanów się, co bys poradzila przyjaciółce która przychodzi do Ciebie z taka historią jak Ty nam tu serwujesz i prosi o rade co robić... co bys jej poradziła ? dalej inwestowac w tego faceta, czy sobie odpuścić i znaleźc kogos, kto bedzie dla niej faktycznym wsparciem ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To by było bardzo dobre, gdy on byłby drobnym narkomanem, który więcej załatwia niż ćpa i ma cie centralnie w dupie, ty zaburzona ale zdająca sobie z tego sprawę - da się to leczyć, widzimy happy end. Ale z tej historii trzeba wyczytywać drugie dno, jego nadzwyczajne umiejętności słuchania:D jest coś takiego, że po fecie z byle gówna potrafimy zrobić pasjonujące zajęcie (zatracamy się) a rozmowę potrafimy ciągnąć w nieskończoność z umiejętnością celnych ripost, to się dzieje też normalnie, lecz intensywność uwagi normalnie jest dużo krótsza (niema tego uczucia nadzwyczajnego zrozumienia, czegoś niespotykanego) Przegadane noce przy winku te sprawy, to nie samo, na fecie to inaczej wygląda. On ma zburzenia emocjonalne, złe wybory, ich brak, wycofanie społeczne (domator) spanie, problemy z seksem to wskazuje na wieloletni ciąg i tego się nawet z boku nie pozna, bo podczas brana amfetaminy występuje tolerancja i potem jak się naćpamy jesteśmy normalni, a nie pobudzeni, gdy się nie naćpamy, pojawia się demotywacja, nerwowość i problemy z seksem z wszystkim, człowiek ma wahania emocjonalne, popada w skrajne stany, odsypia, chudnie i nienaturalnie jada.

Jak cały czas ćpał, to ty go w sumie nie znasz, nie wiesz co jest wytworem amfy, a jego prawdziwą osobowością, osoby które zaczęły ćpać wcześniej, nie mają tak jakby wykształconej w pełni osobowości.

Ja na twoim miejscu bym sobie darował, choć to odważne słowa, zajął się sobą, bo gość musi zajebać centralnie o glebę i wtedy się ogarnie, lub nie, z matczyną pomocą nigdy o tą glebę nie zahaczy i tak naprawdę z tego nie wyjdzie. Ma on już swoje lata w nałogu to niby lepiej bo można wrócić do tej ,,zdrowej płaszczyzny'' z przeszłości, ale pytanie czy on taką ,,płaszczyznę'' miał? No właśnie, jak zaczął ćpać w wieku 17 lat, to on nie ma do czego wracać, a nie jest to żadne osiągnięcie uwierz mi. Teraz morduj się z jego nałogiem z 5 lat z humorami ze wszystkim, wybuchami frustracji po alkoholu (przeniesieniem nałogu na alko) niewspółmiernymi reakcjami, bo tam może być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zeberka, też właśnie ostatnio miałem podobną sytuację.

Otóż umówiłem się na coś z pewną osobą. Uwierzyłem jej i zaufałem. Wierzyłem, że ta osoba dotrzyma słowa.

Gdy przyszło co do czego okazało sie, że nałóg był ważniejszy niż ja, ważniejszy niż obietnica mi dana.

Także wiesz.....jak jest.. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, jeśli chodzi o alko to nie ma opcji M. nie pije, nie toleruje alkoholu, zmula Go jedno piwo. Ale co do wahań nastrojów było tego sporo.. Raz pamiętam sytuacje wracaliśmy od mojej przyjaciółki, jechaliśmy w busie prawie 2 godziny. Rozmawialiśmy o zyciu o tym co będzie i było to wszystko tak głębokie, że przy stacji końcowej koleś który siedział koło mnie powiedział do Nas że nam zazdrości że potrafimy tak ze sobą rozmawiać. Wróciliśmy do domu M. połozył sie spać, ja poszłam sie umyć, wracam daje Mu buziaka mówie "M.! wstawaj skarbie idź sie myj" a on taki wstały jakby Go coś w dupe ukąsiło nagle złapał mnie za szyje i do mnie z mordą że 'no przecież mówiłem kurwa że zaraz'..

 

Ogólnie zaczął fetowac jakoś po wojsku z tego co mi mówił jakoś w wieku 25/26 lat. Ja nie mówie że jestem złota bo sama mam tak trudny charakter że naprawdę często mam samej siebie po prostu dość, ale dla Niego to wszystko dosłownie wqszystko bym potrafiła.. uchwycić nieuchwytne..

 

W pewnym momencie wpadłam już na pomysł żeby załatwić działke dla nas obojga.. żeby sie nafutrowac i porozmawiac jak ludzie może wtedyby mi się udało jakoś do niego trafić..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zeberka Ty go nie zmienisz. On sam musi widzieć potrzebę zmiany i wziąć za to na siebie odpowiedzialność.

 

Ty możesz bardziej lub mniej umiejętnie mu pomóc jak to już zrozumie.

 

Spróbuj mu powiedzieć czego Ty od niego oczekujesz i co masz zamiar dać mu od siebie. Co on z tym zrobi nie masz wpływu. jasne postawienie sprawy. Jak nie bedzie chciał/ potrafił słuchać lub odpowiedzieć to tez masz odpowiedź.

 

No ten pomysł żebyś się nacpała bezcelowy. Zycie macie sobie uładać na trzeźwo. Na haju tego nie zaczniecie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu Maciek, wiem wiem az za dobrze jak człowiek po cichu liczy że to o co sie stara to czemu daje kolejną szanse może stanie na nogi, ale nic z tego bo priorytety drugiej osoby są kompletnie odrealnione..

 

-- 08 lip 2014, 19:37 --

 

Doctore, On o tym wszystkim bardzo dobrze wie bo codziennie Go zapewniam że w każdej (a jak mówie każdej to na prawdę KAŻDEJ) sytuacji może na mnie liczyć.. Bardzo chciałabym Mu powiedzieć czego oczekuje i co chciałabym mu dać w zamian od siebie gdyby tylko jaśnie pan zechciał ze mną porozmawiać.. Rozumiesz absurd? Ja się moge wyżynać On i tak bedzie mnie unikał bo jest 'zraniony' tym że w końcu nie wytrzymałam Jego kłamstw. Najgorsze są te sprzeczne sygnały o których mówiłam wcześniej - jednego dnia pisze że obydwoje wiemy że to nie koniec tylko On potrzebuje czasu, że ciągle o mnie myśli a drugiego że nic ani nikogo już nie ma że mam mu dac spokój..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zeberka, Wiadome że nie pije, bo to już zaawansowany ciąg amfetaminowy. To nie jest tak jak w koce, ćpamy mamy kontakt z innymi ludźmi, dorzucamy do tego hasza i halucynogeny, dodaje nam to kolorytu, tu zostaje rysa jak sanek płoza odhumanizowanie, odosobnienie, syntetyk osobowości, brak tego życiowego groove, tego które mamy wewnętrznie, fundamentalnego sensu/inicjatywy/pozytywu. Stajemy się zadaniowi jak marionetka, a z czasem te zadania są bardziej absurdalne, a osiągnięciem staje się posprzątanie pokój.Obawiam się, ze jak niema większych psychoz w zachowaniu to cały czas ćpa.

A śmieje się on w ogóle? co ty w nim widzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie że się śmieje.. tzn jeszcze miesiąc temu się śmiał bo od miesiąca się z Nim nie widziałam (nie licząc sceny w Jego urodziny gdy przepychając sie z Nim w drzwiach prosiłam o 5 minut rozmowy) bo bardzo umiejętnie potrafi mnie zbywać. Ogólnie M. jest bardzo sympatycznym i oddanym człowiekiem, jako zodiakalny rak jest bardzo czuły, opiekuńczy i romantyczny, potrafił wiele dla mnie zrobić (np gdy miałam okres szedł z buta w środku nocy na drugi koniec miasta po przeciwbólówki dla Księżniczki) ale jak coś go urazi to słowami potrafi ciąć jak nożem i chowa się w głąb siebie, ucieka w używki. Mieliśmy masę wspólnych pasji 3 lata temu pod choinkę kupiłam mu teleskop bo okazało się że mamy bardzo podobnego hyzia na punkcie nieba. teleskop może nie z najwyższej półki ale coś przez niego widać więc nie jest źle. Muzyka którą obydwoje czujemy sercem i duszą, muzyka która nas łączy jak nic innego. Widzę w Nim spokój którego mi zawsze brakowało, bo jestem niemożliwą panikarą. Widzę w Nim cechy które uzupełniają się z moimi jak puzzle to czego nie mam ja ma On i gdyby nie fakt że futruje i kłamie jak nakręcony byłabym najszczęśliwszą dziewczyną w galaktyce..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie rzeczy to raczej każdy ogarnięty facet robi, bez przesady:) Fajna z ciebie Zeberka, masz opiekuńczy charakter, który pewnie zapędza się w role inwigilacji, ale jak widzisz on musi przestać i na tym możecie coś budować, bo jak widzisz zachowuje się nieracjonalnie i nie wiadomo czy ma cie w dupie, czy to już wypalenie uczuciowe i jego życiowy błąd i porażka. Ty też pracuj nad sobą:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie trafiałam do tej pory na same egocentryczne niedojdy bo on jako pierwszy tak o mnie dbał. Naprawdę choroba nie choroba był najlepsza pielęgniarką ever.. Jeszcze poczekam choć nie wiem po co tak naprawdę.. nie wiem na co licze nawet bo z tej zmienności nie idzie nic wywnioskować.. :( Najgorszy jest fakt że mnie odpycha, że nie potrafi zachować się jak dorosły człowiek i porozmawiać, tylko ucieka jak tchórz..

 

Dziękuję z tą fajnością bywa różnie.. Jestem zbyt zaborcza i kłótliwa, ale za to bardzo oddana i stała w uczuciach. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapewne z tą opiekuńczością przyciągasz ciągle ofiary, nie inaczej jest przecież teraz. Dajesz od siebie dużo, zdajesz sobie sprawę z wad to jest coś naprawdę ważnego (i ten dziki temperament:) To są takie fazki, lęki gorsze niż po ciągu alkoholowym, uciekanie od uczucia, albo kreowanie sytuacji w których moglibyśmy z tego uciec, to daje zerwanie z tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj zeberka!

 

Nie wiem, czy ten związek ma jeszcze szansę, ale ja to widzę trochę tak, że Ty za bardzo się zaangażowałaś, nie chcesz odpuścić, wręcz narzucasz się swojemu (byłemu) chłopakowi, a on sprawia wrażenie jakby mu już nie zależało. Unika Cię, nie odbiera od Ciebie wiadomości, nie otwiera Ci drzwi, przechodzi na drugą stronę ulicy, kiedy Cię widzi, nie odwiedził Cię, kiedy byłaś w szpitalu i prosiłaś o spotkanie - jak dla mnie to są jasne sygnały, które mówią, że chłopak nie jest zainteresowany związkiem z Tobą. Uważam, że im wcześniej to sobie uzmysłowisz, tym lepiej dla Ciebie, bo na razie przejawiasz symptomy jakbyś była od niego emocjonalnie uzależniona. Sama napisałaś, że jesteś nadopiekuńcza, masz tendencje do matkowania. Możliwe, że jesteś współuzależniona. Pamiętaj, że nie da się kochać za dwoje i starć o związek za dwoje. Jeżeli Twojemu (byłemu) chłopakowi nie zależy, nie zmusisz go do uczucia. Nie wiem, na ile wpływ na jego stan i decyzje ma to, że bierze amfetaminę. Niemniej jednak nie widzę zaangażowania chłopaka w Waszą relację. To tylko moje subiektywne zdanie. Decyzja, co dalej, należy wyłącznie do Ciebie. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, tak, tak zapewne jest że ciągną do mnie głównie osoby którzymi trzeba i można się zająć, otoczyć kolorową bańką mydlaną, wycacać, wychuchać.. To raczej kwestia też po części mojego bardzo silnego instynktu macierzyńskiego zapewne też.. wiem że to wszystko wprowadza niesamowitą duchotę i brak tlenu ale tak już mam że jak kocham to bardzo mocno skupiam się na drugiej osobie i tym żeby tylko było jej dobrze. Wydaje m i sie że wyniosłam to z domu, bo moja mama jest taka sama, a wychowywując się bez taty (tzn mam tate i normalną rodzinę ale odkąd pamiętam zawsze pracuje za granicą) bardzo przesiąknęłam jej charakterem.. Jest pretensjonalna, fochata, trzeba ją za wszystko przepraszać.. i teraz po części widze że mimo że wku*wia mnie to jak nic innego, stałam się taka sama.. Do tego moja przedziwna i kompletnie niezrozumiała mania kontrolowania wszystkiego, i ciągły niepokój w głowie niemoc i może niechęć przed tym żeby dać mózgowi troche odpocząć, cały czas na wysokich obrotach nie potrafie o Nim nie myśleć..

 

-- 09 lip 2014, 13:45 --

 

Doctore, mam nadzieje że właśnie tak będzie że jak uda mi się samą siebie przekonac żebym prestała zabiegać i interesowac się, wydzwaniać, pisac smsy to może w końcu mu czegoś zabraknie.. Bo jak narazie jest w pełni uświadomiony w fakcie że jeden telefon i ja stoje na bacznośc gotowa pobiec heh nawet skakac na jednej nodze za nim na koniec świata ;<

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ma się czuć zdominowany facet? Kto go pozbawiał jaj? A potem się dziwisz, ze nie ma ochoty na seks. Z dominującą, nadopiekuńczą matka ma sypiać chłopiec.

Oh, lol. Robicie z igły kombajn. Już widzę jak małolata "dominuje" nad 32latkiem o takim charakterze jak opisany przez autorkę. Powód był - jestem w stanie się założyć - dużo banalniejszy, mianowicie po spidzie faja nie staje. I ot wyjaśnienie, też jak wciągałem w opór to mojej ówczesnej dziewczynie wciskałem ciemnoty na poziomie "boli mnie głowa".

 

Gościu wciągał, jego panna nie chciała żeby wciągał - miał wybór: przestać albo ściemniać. I uwierzcie mi, niewielu ćpunów wybiera "przestać".

 

Droga autorko, jedyna sensowna porada, przerobiona autopsyjnie: jeśli ci naprawdę tak zależy żeby przestał ćpać, to rzuć go w cholerę. Jeśli mu zależy, to przestanie. Jeśli nie zależy, to chyba nie warto zawracać sobie debilem głowy, nie? Nie napisałem "jeśli ci NA NIM zależy", ponieważ nawet jeśli ci na nim zależy to dla własnego dobra powinnaś typa olać, inaczej pociągnie cię na dno. Wiem też że nie skorzystasz z tych porad, ale przynajmniej będę miał czyste sumienie.

 

PS.

 

jako zodiakalny rak

 

Im szybciej skończyć wierzyć w te pierdoły, tym szybciej będziesz mogła zacząć normalnie funkcjonować. Znaki zodiaku, LOL. Pełnoetatowa była wróżka we własnej osobie mówi ci że to jedna wielka ściema.

 

PS.2

 

nie możemy się nawet pokłócić w spokoju

To też sobie lepiej daruj. Kij z babcią, wiesz jak to wku*wia sąsiadów?? To zdecydowanie przeczy pojęciu "spokój".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×