Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak żyć ze schizo?


Gość sailorka

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy był już taki wątek. Jak żyć z ta choroba? Trzymacie się jakichś zasad? Wasze życie różni się jakoś od życia zdrowych? Pytam, bo diagnoza trochę mnie załamała i nie wiem, co dalej. Mam problemy z wzięciem się w garść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bierz leki i żyj normalnie - najlepsza recepta

 

Zreszta bierzesz te same leki co kiedyś, tylko F się zmieniało wielokrotnie :-)

No i miałaś to szczęście, że nie miałaś takiej psychozy i jej następstw - głosów, omamów a przede wszystkim objawów negatywnych, depresji popsychotycznej i schizofrenii rezydualnej

No i Twoja choroba reaguje na leczenie i nie zniszczyła Ci życia, masz szansę na całkowitą remisje - z tego należy się cieszyć

 

Jaki masz rodzaj schizofrenii ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat depresję po psychozie to wtedy miałam, ale obyło się (chyba) bez antydepresantów.

 

Nie wiem, jaki mam rodzaj schizofrenii. Mam tylko urojenia, bez omamów. Jak to beznadziejnie brzmi, co nie? :/

 

Mam jeden duży problem. Nie mogę się dobrze wysłowić. Zawsze byłam błyskotliwa, znajomi zawsze się śmiali z moich bardzo celnych ripost. W pracy (jestem dziennikarką) zawsze świetnie pisałam, do tego bez problemu udawało mi się radzić sobie w nawet najtrudniejszych rozmowach. Teraz jak rozmawiam służbowo, to wyrażam się jak nie ja. Brakuje mi tej błyskotliwości. Martwię się, że to zniszczy moja pracę, to co robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli to objawy negatywne to olanzapina też na nie działa - tylko musisz jej dać czas żeby się rozkręciła

 

urojenia ma wiele osób na tym forum choć nie mają F20 - choć schizofrenia jest bardzo częsta, bo dopada 1 osobę na 100, neuroleptyki trochę tłumią myślenie, może minąć w trakcie brania leku, a jak nie to masz ją brać przez rok, więc to nie jest ogromny problem

 

depresja poschizofreniczna jest bardzo ciężka, ma bardzo wysoką liczbę samobójstw w % (ze wszystkich depresji najwięcej) - miałaś ją zdiagnozowaną? można z nią walczyć lekami przeciwdepresyjnymi

 

ja jak jestem "bystra jak woda w kiblu" :) to mam depresję, bo to jeden z głównych objawów u mnie, to objaw w wielu chorobach, choć u Ciebie najbardziej prawdopodobnie jest to związane z przyjmowaniem neuroleptyku - polecam rozmowę ze swoim psychiatrą na temat obaw, no i psychoterapię :-)

 

 

F20.4 Depresja poschizofreniczna

(Epizod depresyjny, czasem przedłużony, który następuje po psychozie schizofrenicznej. Niektóre objawy schizofreniczne, pozytywne lub negatywne, powinny jeszcze występować, lecz nie dominują już w obrazie klinicznym. Tego rodzaju zaburzenia depresyjne wiążą się ze zwiększonym ryzykiem samobójstwa. Jeżeli u pacjenta nie występują już żadne objawy schizofreniczne, wówczas należy rozpoznać epizod depresyjny (F32.-). Jeżeli objawy schizofreniczne są nadal wyraźne i nasilone, wówczas należy rozpoznać właściwą postać schizofrenii (F20.0-F20.3).)

http://med.kalamazoo.pl/icd10/F20.4/depresja_poschizofreniczna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, nie wiem, czy tamtą depresję zdiagnozowano, czy nie, ale była ciężka. Na szczęście nie trwała zbyt długo. Czy taka depresja jest po każdym ataku schizo, czy tylko czasami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zawsze, nie ma reguły - przepraszam, dla mnie liczą się diagnozy od lekarzy

 

 

 

korzystałam z:

 

czas trwania: co najmniej 2 tygodnie

 

objawy podstawowe (muszą być przynajmniej 2):

1. Obniżenie nastroju (przez większość dnia i codziennie)

2. Utrata zainteresowań i/lub odczuwania radości

3. Spadek energii, nadmierne zmęczenie

 

objawy dodatkowe:

1. Utrata wiary w siebie i poczucia własnej wartości

2. Nieracjonalne poczucie winy

3. Nawracające myśli o śmierci i samobójstwie

4. Skargi na problemy z pamięcią i koncentracją

5. Zmiana aktywności (spowolnienie lub niepokój)

6. Zaburzenia snu

7. Zmiana apetytu (utrata łaknienia)

 

depresja łagodna: co najmniej 2 objawy podstawowe i co najmniej 4 objawy łącznie

depresja umiarkowana: co najmniej 2 objawy podstawowe i co najmniej 6 objawów łącznie

depresja ciężka: wszystkie 3 objawy podstawowe i co najmniej 8 objawów łącznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem twój problem i pierwsza podstawowa zasada moja to cierpliwość. Nigdy nie miałem tak abym cały czas szedł ku górze. Czasami musiałem spaść i zatrzymać się ale później szedłem wyżej, lepiej. Mam 25 lat i 10 lat zleciało. Zasada drugą próbować, nie poddawać się. Pamiętam, że 3 lata temu miałem mniej rozwiązań związanych z moimi problemami a teraz mam je o wiele więcej a 6 lat temu.....Zasada trzecia ludzie, wiara. Od jakiegoś czasu bardzo często spotykam się ze znajomymi co kilka miesięcy temu było małe. Choć u mnie zacieśnianie więzi nie zmniejsza lęku a moja diagnoza, to zaburzenia schizo typowe. Co się tyczy religii, to np. dzisiaj w trakcie spaceru z psem, chwilę wstąpiłem do kapliczki przydrożnej, pomodliłem się oraz klęcząc medytowałem w pozycji do pacierza chwileczkę z zamkniętymi oczami. Zauważam, że lepiej się czuję po takim wyciszeniu, koncentracji. Widzę więcej nadziei. Czułem się wtedy spokojniejszy, miałem poczucie rozluźnienia, poczucie wyższej wartości oraz czułem się mniej samotny. Moje urazy zmniejszały się ale tylko na krótką chwilę ale tak czy siak polecam. Medytować w ciszy a najlepiej w jakieś kaplicy. Medytacja nie powinna być związana z samorozwojem, wyższym Ja a raczej skierowana do zaufania dla Boga, wiary w niego, że to za jego pośrednictwem wszystko jest możliwe. Inny przykład u mnie jest takie Sanktuarium i są tam dwa kościoły, które można zwiedzać razem z przewodnikiem "w słuchawkach". Jak zwiedzałem jeden kościółek i chwilkę w nim medytowałem ale siedząc po prostu zamkniętymi oczami, to naprawdę było czuć siłę tej praktyki. Kościołek nie był mały a specjalnie budowany nie w stronę JEROZOLIMY a na wschód i z rana pięknie jest tam jak wschodzi słońce. Dlatego polecam modlitwę:

Panie użycz mi swojej pogody ducha........

Ogólnie nie jestem aż takim chrześcijaninem bo np. medytuję także na łonie natury w Lotosie oraz zdarza mi się uprawiać rebirthing ale w niedużych ilościach i czuję się po tym zdrowiej ale zdecydowanie polecam chrześcijaństwo. Fajnie by było jakbym mógł raz w tygodniu posiedzieć samemu w takim kościółku tak max 1,5 h bo jest to jedną z lepszych terapii jakich miałem. Musiałbym zadzwonić do naszej parafii i zapytać się czy by była taką możliwość ale trochę się wstydzę. Czy ktoś próbował kiedyś coś takiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja recepta aktualna na życie ze schizo, to zwalczanie lęku o przetrwanie. Interesowanie się światem materialnym, naprawienie zlewu, pomycie naczyń, zrobienia prania, wiedza o społeczeństwie. Wtedy czuję się bardziej zorientowany na rzeczywistość i mniej uciekam w świat marzeń. Nie mam wielu znajomych, ale przez internet mam kontakt ze światem. Czuję się trochę zobowiązany wobec tej dziedziny techniki, więc w wolnym czasie poświęcam się nauce informatyki. To tak jakbym był zobowiązany dołożyć coś od siebie. Nauka idzie topornie, ale żyję wg. zasady, że liczy się nie tylko efekt, ale ilość włożonej pracy powoduje, że coś jest wartościowe. No bo przecież nie przekreślimy dostanej od dziecka laurki zrobionej własnoręcznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobnie, jak sailorka byłem dziennikarzem. Zrezygnowalem z powodu "wypalenia się". A objawiało się to właśnie brakiem skladnego mowienia, nieumiejętnością jasnego wyrażania myśli, chwilowymi pustkami w głowie. W zawodzie miałem sporo wymiernych sukcesów. I każdy sukces był kolejną klęską. Im byłem lepszy, tym trudniej miałem o zlecenia. Dżungla dawała mi w kość. Teraz wegetuję, trochę jak ważywko. Ale nadl zyję, przerzuciłem się na muzykowanie. Nie daj sie zjeść!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ryszard J. ja przerzuciłam się tymczasowo na pisanie powieści. Zobaczymy, co z tego wyniknie, a na razie cały czas idę do przodu. Jeśli wrócę kiedyś do dziennikarstwa, to będzie super, jeśli nie - to spróbuję znaleźć coś innego, równie ciekawego i kreatywnego. Może będzie to właśnie pisanie książek SF.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wydałem 5 książek + 2 jako współautor, w największych polskich wydawnictwach (PWN, MUZA, Ossolineum). Niektórzy uzaliby to za sukces. Bo aż 3 z nich zostały nagrodzone. A ja chodzę bez grosza przy duszy - bo dżungla zareagowała natychmiast. Po prostu ustalono, że mi sie nalezy jedynie ostracyzm. Bo wyszedłem przed szereg, i to dość daleko.

 

SF to fajna literatura. Kiedyś za nią szalałem. Potem przestawiłem się na literature faktu: góry, żagle. Napisalem też poradnik "Zastosowanie technik alpinistycznych w żeglarstwie". Już wiesz, kim jestem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wind of Freedom, mam dokładnie tak samo. Moja lekarka twierdzi, że mam schizofrenię i zaleca brać leki przez 2-3 lata. Ja uważam, że nic mi nie jest, tylko miałam sporo stresów i stąd moje problemy. W styczniu mam wizytę to jej to powiem i to, że chcę odstawić leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się od depresji, następnie silna nerwica, która przerodziła się w schizofrenię - ciągłe uczucie, że coś mnie prześladuje, głosy komentujące, omamy węchowe i smakowe, wszechogarniające uczucie pustki. Na początku brałam Ketrel ale podczas ostatniego pobytu w Psychiatryku zmienili mi ów Ketrel na Perazin i Faxolet.

Myślę, że byłoby całkiem okey gdyby dorzucili mi jeszcze Solian ale cóż...oni wciąż próbują... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj znowu przypadkiem natrafiłam w necie na artykuł o niedoszłym samobójcy. No i zaczęło się szukanie, czytanie wszystkiego na temat samobójstwa. Coś mi podpowiada, żeby to robić. A było już tak dobrze, całe dwa dni bez obcych myśli. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnych przypadkach, opisanych między innymi na blogu Artura Króla, myśli samobójcze są substytutem samego samobójstwa. Mówiąc inaczej - pomagają zdawać sobie sprawę z tego, że gdy życie cię już przyciśnie tak, że nie będziesz widziała wyjścia, to jeszcze zostaje ten krok ostateczny. A do niego jest tak naprawdę bardzo daleko... właśnie poprzez świadomość tego, co napisałem wyżej. Skoro można go zrobić W DOWOLNYM CZASIE, TO PO CO SIĘ Z NIM SPIESZYĆ???

 

http://blog.krolartur.com/forum/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj znowu przypadkiem natrafiłam w necie na artykuł o niedoszłym samobójcy. No i zaczęło się szukanie, czytanie wszystkiego na temat samobójstwa. Coś mi podpowiada, żeby to robić. A było już tak dobrze, całe dwa dni bez obcych myśli. :hide:

Ja staram się nie czytać takich tekstów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×