Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdzie właściwie jestem?


misiek102

Rekomendowane odpowiedzi

sądze ze nikt ci nie odpowie na te pytanie. ja sam naprzykład niewiem co dalej , niemam swego celu i drogi , a musze ja jak naj szybciej odnalesc bo inaczej dupa.moim zdaniem karzdy wkacy po jakims czasie musi znalesc swoja sciezke i odpowiedz , po co ja tu jestem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, mi sie wydaje, ze powoli wychodze z tego mroku i ze wreszcie bede w pelni szczesliwa... czasem sie zastanawiam czemu akurat n mnie spadly ataki lękowe, ale nie mam odpowiedzi. kiedys, w gorszych okresach myslalam sobie "co ja takiego zrobilam? dlaczego mnie to spotkalo?", ale zadawanie sobie takich pytan to blad, bo w ten sposob dołowałam sie jeszcze bardziej...

co do przyszlosci to nie wiem, nie wiem co bym chciala... jedyne co wiem to to, ze chce poprostu cieszyc sie tym ze slonce swieci, ze jest cieplo, ze pada snieg, deszcza itd., cieszyc sie zwyklymi rzeczami, a nie zastanawiac sie co mnie akurat boli i co moze mi sie stac poza domem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie, ze jestem w punkcie, w ktorym musze zdecydowac co dalej. Czuje, ze to jest ten moment. Jestem w takiej sytuacji, kiedy chce zmian, wprost wyczekuje ich ze zniecierpliwieniem, ale jeszcze nie czuje sie stosunkowo silna, zeby postawic wszystko na jedna karte. Patrze juz w przyszlosc optymistyczniej, choc wydaje sie ona mi bardzo odlegla i mglista. Mam takie wrazenie, ze jesli uda mi zrobic ten jeden "maly" krok, ten krok, w ktorym powiem sobie, ze juz dosc, ze juz nie bede obracac sie za siebie, wtedy zmiany przyjda same, kazda bedzie pociagac za siebie nastepna, a ta nastepna kolejna, a kiedy przyjda chwile zalamania bede umiala przejsc obok nie dotykajac ich glebiej i czuc ze zyje, przyjmujac zycie w calosci, nie odrzucajac niczego i niczego nie oczekujac, a przynajmniej starajac sie nie oczekiwac za wiele. A moze wlasnie o to w zyciu chodzi, zeby nie oczekiwac za wiele?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem jak to wylądowało w off-topicu ale ja to przenoszę do Kroków do Wolności ...

 

ja myślę że teraz na tej drodze swojej sporo przeszedłem i trafiłem do jakiegoś motelu z którego nie mogę się wydostać - i iść dalej. Czyli krótko mówiąc stoję w miejscu :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehhhh ciezki temat, w sumie jeszcze nie doknca zrozumialam o co chodzi w tej mojej nerwicy(i chyba dlatego nie zdecydowalam sie odstawic lekow), ale mimo ciezkich chwil stram sie myslec o przyszlosci w pozytywnych barwach, chce miec szczesliwa rodzine, satysfakcjonujaco, dajaca mi spelnienie prace...a nerwica, wydaje mi sie ze jak bede naprawde szczesliwa sama zrozumie ze juz nie ma sensu mnie nekac :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez nie raz zadawałam sobie to pytanie. W mojej drodze przechodziłam przez różne etapy- czasami było to złudne bo z perspektywy czasu oceniam to jako stanie w miejscu. Albo krok do przodu i krok w tył. Jeszcze gorsze były te na boki:) Ale ostatnio wiem ze zrobiłam krok w przód i to ogromny. Tak jakbym pokonała ze sto mil:) Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatni miesiąc poprawa większa, niż przez ostatni rok. (i to dużo większa) Przez ostatni rok większy, niż przez poprzednie 10 lat. Szybkość leczenia rośnie z kwadratem i ostatnio naprawdę czuję, że zdrowieje. Czasami specyficznie, NN rozbija mi się inne, jakby w przyspieszonym tempie, (była już miniatura głębokiej depresji, wyciągnęło mnie z niej niemal natychmiast forum i świadomość, czym spowodowana, są objawy nerwicy lękowej, pierwszy raz w życiu problemy ze snem, ale...) ale pozwalam sobie na normalne odczuwanie, (mając w pamięci wspaniałe słowa naszej kochanej Bethi "Odwaga to nie znaczy nie bać się, odwaga to wiedzieć, że są rzeczy ważniejsze niż strach) nie przekuwam wszystkich obaw w natręctwa.

 

Oczywiście, zdarzają sie doły, ale zdrowieje i nie tylko wierzę, ale jestem pewien (bo to całkiem normalne) że wyzdrowieję całkiem. Nie wiem jak szybko, może jeszcze trochę, a może szybciej, niż się spodziewam -docieram do źródeł i zmierzyłem się ostatnio ze starymi, bardzo starymi strachami, teraz czas na obecne :smile:

 

Trzymam za Was kciuki!

 

Pozsdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najwaznjesze w zyciu to wyznaczyc sobie cele...

pamietac o marzeniach..jezeli czegos bardzo bedziemy chcieli i dazyli do tego to to osiagniemy..

trzeba zdawac sobie sprawe i pogodzic sie ze byc moze to sa nasze ograniczenia...ale sie nie podawac i walczyc..:)

czasem gdy nie dajemy rady wystarczy zwykla przyjacielska rada...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sam naprzykład niewiem co dalej , niemam swego celu i drogi , a musze ja jak naj szybciej odnalesc bo inaczej dupa.moim zdaniem karzdy wkacy po jakims czasie musi znalesc swoja sciezke i odpowiedz , po co ja tu jestem?

Zatem odpowiedz sobie na pytanie, które zadała dżejem

Gdzie jesteście? I jak Wam się wydaje- dlaczego tak jest?

 

Dobry pomysł na temat. Jak bowiem odnaleźć swoją drogę, lub choćby zrobić parę kroczków w przód, jeśli się nie wie, co się dzieje obecnie?

Hyh, osobiście w ciągu ostatnich dwóch lat zrobiłam chyba około 1000 km, obecnie cofłam się o jakieś 30%. Jeju, nie jest źle! :mrgreen:

 

Dziękuję dżejem za temat. Gdyby nie on, nie przystanęłabym, aby się zastanowić, dokąd doszłam :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w ostatnim czasie wydawało się, że największa "jazda" już za mną. Że pozdałam wszystkie przyczyny mojej choroby i teraz będzie już łatwiej wychodzić z tunelu. Ostatnie dni jednak mi pokazały, że to nie do końca prawda. Że nawet nie wielu, ale BARDZO wielu rzeczy nie wiem. Że na drodze do wolności zaniedbałam lub odrobiłam niestarannie kilka "lekcji". Że to co wydawało się już być tak blisko, teraz nagle się oddaliło.

 

Też tak miałam.Wydawało mi się że już jest tak super, ale okazało się że potrzebna jest mi jeszcze lekcja pokory.

 

Ciagle zadaję sobie pytania o to gdzie i dlaczego jestem.Trudno na nie odpowiedzieć ale myślę ze warto się zastanawiać, pytać samego siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie jestem cały czas w drodze, ale czasem mam wrażenie jakbym był Syzyfem a droga prowadziła na górę. Wczoraj wystarczył jeden idiota w sklepie (tam gdzie pracuję - klient przyszedł pijany i zaczął wyrabiać głupoty a ja jestem na ochronie, gość był moim kumplem z podstawówki i nie wiedziałem co z nim robić bo jak mnie zobaczył to zero respektu, bo przecież kumpel pozwoli, a ja nie mogłem nic z nim zrobić bo nie mam licencji '1' która dopiero pozwala na interwencję 'siłą'), pewnie reszta pracowników zapomniała o tym a ja się dalej męczę z tym.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:47 pm ]

W obecnej chwili czuję jakbym był w jakimś dołku u podnóża wcześniej wymienionej góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, Piotrek, nie przejmuj się - słusznie mówisz, że reszta już zapomniała, każdy pewnie pomyślał tylko, że nie chciałby być w Twojej sytuacji, bo nie miałeś opcji.

 

BTW, co to za bezsens organizacyjny, w jaki sposób możesz w takim razie wypełniać obowiązki ochrony, jeśli awanturującego się klienta nie możesz tknąć palcem? Oddziaływać autorytetem?

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi,Twilight, Dzejem gratuluje Wam tej drogi, ktora macie juz za soba ;) I powodzenia w dalszej.

 

Ja mam za soba juz bardzo dluga droge. Po krotce moglabym ja opisac tak: Narodziny problemow, narastanie ich, pogubienie sie w nich ---> Uswiadamianie sobie co jak i dlaczego ---> Deprecha ---> Najgorszy dzien w moim zyciu pt'porazka zyciowa' ---> Gleboka deprecha --->

podnoszenie sie z dna ---> Szamotanie sie z tym calym bagnem ---> Zakonczenie tego rozdzialu ---> Ukladanie wszystkiego na nowo.

 

Oczywiscie bylo ciezko i w tych koncowych etapach. Placz, bol i wyczerpanie. Teraz jestem w takim miejscu, w ktorym jestem spokojna. Nowe zycie zaczelo sie jakis czas temu a teraz ulozenie wszystkiego jak chce stio przede mna otworem. Stoje w miejscu i wiem ze juz pora ruszyc dalej. Teraz czuje ze moge miec takie zycie o jakim marzylam.

 

Fajny temat :)Piotrek nie przejmuj sie. Glupia sytuacja, zdarza sie. Mysle ze idziesz naprzod. Czasem tkwimy w jakims miejscu troche dluzej,z roznych przyczyn. Moze czasem nie mamy az tyle sily zeby isc dalej i robimy przystanek. Ale to normalne. Nabierz sil i ruszaj naprzod ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdzie ja jestem...? : :roll::smile:

gdzieś za czymś ważnym, i gdzieś przed czymś ważnym. No, po 2 latach terapii indyw. i pół roku terapii grupowej chyba trzeba za czymś być :D to było trudne,ale dobre. Na razie mam przerwę,ale już niedługo zamierzam się ( i przy okazji moją terapeutkę :smile: ) pokatować znowu.

Ale abtrachując troche od tego wszystkiego.. Tak na prawdę czuję się jakbym była na zakręcie. Mój facet mówi o ślubie, a ja nawet nie wiem czy jeszcze go kocham.. A jeśli to nie przez te choroby?? Jeśli ja na prawde nic nie czuję?? Nie chcę być tchórzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twilight, ashley - dzięki ;) już ze mną ok - na wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek mam inną interpretację - po prostu zarzuciło mną na zakręcie :P ale w pracy nikt mi tego wczorajszego za złe nie było a mnie najbardziej dręczyło że pewnie z siebie głupa zrobiłem przed pracownikami, ale jednak nie i wszystko wróciło do normy - po prostu 'zdarza się' :D

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:46 am ]

BTW, co to za bezsens organizacyjny, w jaki sposób możesz w takim razie wypełniać obowiązki ochrony, jeśli awanturującego się klienta nie możesz tknąć palcem? Oddziaływać autorytetem?

Mówiąc krótko i jasno taki poj***ny zawód - robię tylko miesiąc to pal to licho - przemęczę się - tak ogólnie to w takich sytuacjach wzywam kierownika - ale wzywać przy 5 kumplach kierownika na ich kumpla to byłby mały (czasem bolesny dla mnie) nietakt :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie jestem cały czas w drodze, ale czasem mam wrażenie jakbym był Syzyfem a droga prowadziła na górę.

Ponoć wszyscy niesiemy krzyż i pokonujemy drogę krzyżową...

Piotrek, gdy owładnie Cię przeświadczenie, że to, że jesteś to "syzyfowa praca", pomyśl o mnie (dziękuję za wszystko) i o tej rzeszy ludzi, którym pomagasz wtaczać głaz na górę i z jakim skutkiem... :mrgreen: Spójrz na swoje ziemskie życie i powiedz szczerze: co w życiu zrobiłeś?

A co do pracy: jesteś młody, nabierzesz dystansu :mrgreen: Wierzę w Ciebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć wszyscy niesiemy krzyż i pokonujemy drogę krzyżową...

Ogladaliscie film ''Wszyscy jestesmy Chrystusami''? Zapamietalam z niego jedno zdanie: ''Tak ciezko jest zobaczyc meke Chrystusa w twarzy innego czlowieka'' I tak jest. Masa ludzi niesie swoj krzyz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to opowiadania z - szpitala psychiatrycznego! Zawsze wieczorem po wszystkich zajęciach, kolacji, kąpieli, zbieraliśmy się w największej sali, braliśmy koce i na materacach kładliśmy się rządkiem a pani pielęgniarka puszczała cichutko relaksacyjną muzykę. Rozpoczynała prostym ćwiczeniem na poskromienie oddechu a po chwili zaczynała czytać bajki. Świetna sprawa. Już pod koniec mojego pobytu na seansie przeczytała to opowiadanie - nie wytrzymałam do końca i wybuchłam płaczem, bo uświadomiłam sobie, że mimo iż moje życie było takie pogmatwane, chore, nienormalne - nie zamieniłabym go na żadne inne :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę w zasadzie powiedzieć o sobie,że jestem w 95% zdrowa,przynajmniej na chwilę obecną ;).Od jakiegoś czasu nie biorę leków,ataków paniki praktycznie nie doświadczam,nerwobole też sobie poszły.Jest w zasadzie tak dobrze,że nie umiem się dopasować do nowego życia.Mam cały swój czas dla siebie,wszystkie dni,które wcześniej przesypiałam.Bardzo dziwne uczucie po latach zmęczenia i przybicia,cudowne...ale dziwne.Natręctwa owszem mam,ale utrzymują się na normalnym poziomie.To taka ciekawa osobliwość ludzka,którą chyba każdy ma.Ten stan utrzymuje się 2 miesiące,wiem że to nie wieki,ale po prostu nigdy (chyba odkąd byłam dzieckiem) nie czułam sie tak rewelacyjnie.Dawno nie byłam tak aktywna.

Mam niską samoocenę,ale już nie żałośnie niską.Jak ktoś jest wredny/chamski/niemiły ,tak mało mnie to rusza,że aż się sama sobie dziwię.Generalnie zostały mi tylko ostatnie szlify.

Z tym,że wszystko może znów nagle powrócić,liczę się,ale o tym nie myślę,bo i po co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dżejem Piękna bajka.. dużo uświadamia.

Gdzie jestem? Myślę że to dopiero początek.

Byłam w dziwnym stanie. Nie wiem co mi się działo. Nie byłam w stanie określić co czuję, w czym problem. W tym presja otoczenia pytania "co ci jest", pretensje, że nie chcę powiedzieć, a ja przecież sama nie wiedziałam! W końcu depresja przysłoniła wszystko. Nie wiadomo z jakiego powodu się przypałętała, więc znów pretensje, że jestem egoistką, że nie chcę powiedzieć. W końcu izolacja od kogokolwiek- trwam w niej do dziś. To mi pomogło. Zaczęłam się zastanawiać. Własnymi siłami odgoniłam depresję ( no może trochę pomocy psychoterapii). Oczywiście nie od końca, ciągle z nią walczę, ale na tyle osłabła, że zaczynam odkrywać siebie. Zaczynam powoli określać powody, określać siebie. Zaczynam poznawać siebie. Na takim jestem etapie. Jak będę wiedziała dokładnie co i jak to tylko z górki. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w wciąż w jednym punkcie. Nie widzę osatnio korzystnych zmian. Dlaczego tak jest? Bo nie potrafię podejmować decyzji i na dodatekl znalazłam się w punkcie gdzie każda decyzja niosła konsekwencje nie do zaakceptowania. Ale wiem, że już zbliżam się do zrobienia poważnego kroku. Dość czekałam bezczynnie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×