Skocz do zawartości
Nerwica.com

wołanie o pomoc


huf

Rekomendowane odpowiedzi

mam nadzieję, że chociaż jedna osoba zmusi się do przełknięcia tego tekstu bo do jego napisania musiałem zmuszać się przez dwa dni. w rodzinie mam kilka przypadków depresji oraz schizofrenii. uważam, że to kwestia genów. wszystko zaczęło się od silnej nerwicy natręctw gdy miałem 7-11 lat. pedagogowie, rodzice, oni wszyscy bardzo dobrze widzieli, że mam nerwicę bo była ona tak nasilona, że nie nie dałoby się jej ukryć. jak to powiedział mi kiedyś lekarz - nerwice za czasów dziecięcych zwalczyłem samodzielnie. później wszystko było względnie ok, aż do czasu. zresztą nie będę rozwodził się nad tym co było kiedyś, szkoda czasu na takie wywody. zajmę się tym co dzieję się teraz.

w tej chwili, pisząc ten tekst leżę w łóżku z którego prawie nie wychodzę. co prawda śpię mało, ostatnio raz na dwie doby, ale i tak większość czasu spędzam w łóżku z laptopem. rzadko ruszam się z mojego ciemnego pokoju, czasami zalegam w nim na kilkanaście dni. leniwie stukam palcami o klawiaturę, w tle leci jednocześnie muzyka i gra telewizor. dźwięki przekrzykują się nawzajem co jeszcze bardziej potęguje chaos w mojej głowie. jeżeli już mowa o chaosie w mojej głowie to muszę przyznać, że jest to ogromne i niepokojące zjawisko. nie potrafię nawet dobrze opisać tego uczucia. po prostu czuję się dziwnie oszołomiony, z jednej strony brak mi motywacji a w środku mam pustkę, z drugiej strony jestem pobudzony i odrobinę podniecony, jakby za chwilę miało się coś wydarzyć. ta mieszanka uczyć to jeden z kilku powodów przez które nigdzie się nie ruszam, a z domu wychodzę niechętnie i nawet w nim nic nie robię. każdy ruch, każde uniesienie dłoni lub stopy w powietrze to dla mnie ogromny wysiłek, który wydaje się niemożliwy. jeżeli ktoś chciałby poczuć się tak jak ja to myślę, że sprawdziłby się ten przepis: po powrocie do ciemnego mieszkania z 12-godzinnej męczącej pracy należy kilkakrotnie uderzyć się w głowę, potem przez kilka minut kręcić się wokół własnej osi, włączyć głośno telewizor, radio i chwiejnym krokiem udać się do łóżka, tam trzeba zalec na długo. te zalecenia chyba w jakiejś części spowodują stan podobny mojemu.

biorę SSRI i nie mam zwykle myśli samobójczych ani depresyjnych. ale co z tego kiedy ja wcale nie mam myśli - w mojej głowie jest zwyczajna pustka, przez większość czasu zupełnie nad niczym się nie zastanawiam. potrafię z mętnym wzrokiem godzinami wpatrywać się w ścianę albo za okno. z zewnątrz wydaję się nieco dziwaczny i przerażający, a wewnątrz jestem już nieboszczykiem. pamięci krótkotrwałej praktycznie już nie mam, o wszystkim zapominam. zapominam o słowach które przed chwilą wypowiadałem. ciągle coś gubię. na dokładkę znacznie obniżyła mi się sprawność intelektualna. kiedyś, kilka lat temu chyba byłem bystry i w miarę oczytany. teraz? teraz jest półgłówkiem. nie potrafię napisać dłuższego tekstu bez błędów ortograficznych albo powtórzeń. nie wiem kto albo co to spowodowało ale stałem się głupi jak but. co w połączeniu z brakiem pamięci, brakiem motywacji czyni mnie wręcz upośledzonym w dzisiejszym świecie.

nie mogę spać, nie mogę przestać jeść, nie mogę zacząć myśleć, nie mogę wyjść z domu. mojej kryjówki nie opuszczam bo gdy tylko w polu widzenia pojawi się inna osoba to zaczynam drżeć, boję się, oblewa mnie zimny pot, a przez ciało przechodzą fale gorąca. to jest pierwszy powód, drugi powód jest taki, że mi się zwyczajnie nie chce i nie widzę w tym sensu. jakiś czas temu pewien terapeuta powiedział mi, że "tacy ludzie jak ja kończą wyłącznie w więzieniu, DPS-ach lub szpitalach psychiatrycznych bo sami nie potrafią o siebie zadbać, ktoś musi stać nad nimi. inaczej sami się wykańczają z premedytacją lub bez niej". ta przepowiednia stoi nade mną od kilku lat, nie potrafię wyrzucić jej z głowy. co jakiś czas przypominam sobie o niej i za każdym kolejnym razem zaczynam coraz bardziej wierzyć w niej nieomylność. w tej chwili jestem już całkowicie pewien, że moje życie potoczy się tak jak powiedział ten terapeuta.

na dodatek od lat dziecięcych w głowie zdarzają mi się tzw "gonitwy myśli". czuję się wtedy dziwnie zaniepokojony i pobudzony, a w mojej głowie ścigają się ze sobą zdania lub zwroty bez żadnego znaczenia. przerażający jest fakt, że to nie są moje własne myśli. najbardziej błahy powód potrafi doprowadzić mnie do totalnej, obłędnej furii lub do histerycznego płaczu.

przez to co czuję nie mam pracy, nie mam szkoły, nie mam pieniędzy, nie mam znajomych, nie mam nic. mam jedynie uczucie pustki i tą przepowiednię, która zbliża się powolnymi krokami. coraz bardziej zaczynam się bać wizji kolejnego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, samego siebie. a coraz mniej boję się śmierci. fakt, że mógłbym zasnąć na wieki jest miły i pocieszający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

biorę SSRI i nie mam zwykle myśli samobójczych ani depresyjnych. ale co z tego kiedy ja wcale nie mam myśli - w mojej głowie jest zwyczajna pustka, przez większość czasu zupełnie nad niczym się nie zastanawiam. potrafię z mętnym wzrokiem godzinami wpatrywać się w ścianę albo za okno.

 

Moze to wina zle dobranych lekow? Tez tak mialam.

Zapytaj lekarza o to czy nie jest potrzebna zmiana leku (jesli musisz brac leki). Same leki nie pomoga. Nie chodzisz teraz na terapie? Slowa poprzedniego terapeuty sa ponizej krytyki. Jak mozna tak komus powiedziec...

D... nie terapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huf, ten terapueta to niezły był oszołom, chyba nie zdaje sobie sprawy z chorby jaka jest nerwica natrectw, idiota normalnie ! Powiem Ci tak, że jesli w szpitalu mieliby Ci dobrac odpowiednie leki, to warto bys tam sie udał bo jak widac ambulatoryjne lecvzenie jak narazie nie przynosi skutku.

A długo juz tkwisz w tym stanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leczę się od 3 albo 2 lat, w szpitalu byłem już kilka razy. taki stan w jakim jestem teraz zaczął się około 6 miesięcy temu. od tego czasu prawie nie wychodzę z domu, nie mam na nic siły, cały czas jedynie leżę. na dodatek zrobiłem się strasznie głupi, znacznie obniżyła mi się sprawność intelektualna. mam już tego dość. czuję się jak jakieś warzywo. całe moje życie ogranicza się do leżenia na materacu w ciemnym pokoju i słuchaniu w kółko tych samych piosenek. mieszają mi się już dni, i w ogóle wszystko mi się już miesza. kilka razy zdarzały mi się momenty poprawy, ale to zwykle trwało jeden, góra dwa dni. od jakiegoś czasu jest coraz gorzej i nie zanosi się na to, żeby ten stan rzeczy się zmienił. biorę SSRI.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten stan, w jakim sie teraz znajdujesz to anhedonia, jakie leki bierzesz i w jakich dawkach? na forum jest dział poświecony anhedonii, są osoby które przez to przeszły i dzieki dobrze dobranym lekom udalo im sie z tego wyjść.

Kiedy byłes w szpitalu wczesniej odczułes poprawe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak rozumiem mieszkasz z rodziną, która dbała o to żebyś miał co jeść ? Drugie pytanie to czy jesteś ubezpieczony, bo bez tego żaden szpital Cię nie przyjmie, chyba że w nagłym przypadku zagrożenia życia. Według mnie jeśli obecne leki nie przyniosły oczekiwanego rezultatu to należy je zmienić a potem koniecznie na intensywną terapię na oddziale dziennym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem ubezpieczony ale do szpitala na pewno się nie wybiorę, spędziłem tam kilka miesięcy i nie mam zamiaru tego powtarzać. od tygodnia zbieram w sobie siły na wizytę u lekarza żeby zmienił mi leki ale nie potrafię się do tego zmusić. jak już decyduję się na umówienie wizyty to zaraz zaczynam wątpić w to czy na pewno potrzebuję innych leków. dochodzę wtedy do wniosku, że pewnie wyolbrzymiam swoje problemy i czuję się coraz lepiej. chociaż tak naprawdę wcale tak nie jest. spróbuję w poniedziałek się zmusić. tak swoją drogą to cieszę się, że tyle osób przeczytało moje wypociny i udzieliło mi odpowiedzi bo przez cały czas czuję się samotny i nierozumiany.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co takiego stało się 6 miesięcy temu? Co cię doprowadziło do tego stanu? Miałeś wtedy zmieniony lek? Czy ten proces staczania się w dół jest stopniowy? Czy miałeś jakieś terapie z dobrym terapeuta?

Jak do tego wszystkiego podchodzą twoi rodzice?

Jak dotąd leczenie lekami wyłącznie ci zaszkodziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co takiego stało się 6 miesięcy temu? Co cię doprowadziło do tego stanu? Miałeś wtedy zmieniony lek? Czy ten proces staczania się w dół jest stopniowy? Czy miałeś jakieś terapie z dobrym terapeuta?

Jak do tego wszystkiego podchodzą twoi rodzice?

Jak dotąd leczenie lekami wyłącznie ci zaszkodziło.

tak właściwie to nic się wtedy nie stało. powoli zacząłem zamykać się na świat i coraz więcej czasu spędzać samemu. miałem wtedy zmieniony lek. lekarz odstawił mi surpiryd i od tamtej pory biorę samo SSRI, które też chyba przestaje działać bo biorę je już dłuższy czas. na terapię nigdy nie chodziłem, jedynie w szpitalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jaką masz diagnozę?

 

-- 27 cze 2014, 11:19 --

 

Wydaje mi się że ty nie potrzebujesz kolejnych leków tylko kogoś życzliwego, z kim mógłbyś porozmawiać i komu ufać.

Czegoś co by ci dało jakąś nadzieję na coś dobrego w życiu.

Jak czytam co piszesz to nasuwa mi się myśl że umierasz z bezsensu życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dodatku prowadziwsz bardzo niezdrowy tryb życia niszczący twoje ciało co bardzo też odbija się na samopoczuciu. Leżenie przez cały dzień w sieci fal elkektomagnetycznych- radio, telewizor i komputer ma działanie niezwykle nagatywne. Słonce, przyroda, świeże powietrze- jest konieczne do tego aby się dobrze czuć.

Ja ze swojego pokoju wyrzuciłam wszystkie urżądzenia emitujące fale elektromagn.

 

-- 27 cze 2014, 11:38 --

 

Tyle lat męczysz się z chorobami które są uleczalne za pomocą psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huf,

 

emocje- z emocjami mozna roznie postepowac, np. ulegac im, podlegać, uznać je za miarę rzeczywistości, a co za tym idzie uznać że są pewne jak śmierć i na śmierć im ufać, zabijać się w ich imię, nie widziec swiata poza nimi.

intensywność emocji- ryzyko, rollercoaster, uczucie tuz po- kiedy opadają i jest się jakby przejechał po nas walec, brak nudy osiagany po najmniejszej linii oporu.

 

 

Ci którzy są w matni uczuć i emocji, którzy są skrzywdzeni, jeśli na czas nie znajdą mądrych przewodników mogą zboczyc na rozdroża i bagna, gdzie zyją żarłoczne krokodyle. Początkowo próbujesz uciekać na rózne sposoby, nie ważne jak byle uciec albo schronić się choć na chwilę w bezpiecznym miejscu i zapomnieć że są. Potem jak dziecko ufa się że jesli rzuci im się ochłap taniego żarcia to odpczepią się choć na chwilę albo nawet oswoją. Więc składa się ofiarę z własnych członków ciała i tęskni za tym co nieosiagalne w tym zyciu- o egzystencji bez krokodyli.

Krokodyle to emocje- kurczowo jest się do nich przywiązanym i skupionym na "reagowaniu" w odpowiedzi na ich kaprysy.

W kazdym człowieku jest Piękna i Bestia, grunt to oswoić Bestię by nie pożarła Pięknej... Krokodyle będą zawsze.

 

najpierw zaczynamy od spraw najwazniejszych,a resztę dostosowujemy do priorytetów.

planowanie.

zmiennosc rzeczywistosci

cześć dla siebie, ja w epicentrum swego swiata, zrozumienie ze rzeczywistosc ma na nas wplyw ale jest to dzialanie obustronne-my tez mamy na nią wpływ ogromny.

Jak cos ma kolce to po by zadawac nimi ból ("a Ty cierpisz na marne ,bo końce cierni nazywasz ziarnem" skor), więc jesli cos sprawia cierpienie to nas zabija - mamy spierdalać. Cierpienie nie uszlachetnia, a miłość która wynika z cierpienia nie jest miłością- składając ofiarę z samego siebie dążysz do własnej zagłady .Siebie winieneś pielegnować żeby było Ci dobrze przyjemnie i ciepło i akceptowac to co masz. W chwili gdy zaakceptujesz szczerze siebie razem z wszystkimi wadami otwieraja się inne wrota percepcji. Zaczynasz dostrzegac zmiennosc i kontinuum swiata- to kim jestes teraz,to co masz teraz w przyszlosci moze byc diametralnie inne,mozesz nawet nie byc te sama osobą, mozesz nawet robic rzeczy ktore w tej chwili pozostaja poza zasiegiem Twojego wzroku albo o ktorebys sie nawet nie podejrzewal. Nie ma słów ktore by Ci to wszystko opisały,bo nie da się tegowyrazić-jak dojdziesz do tego etapu tosiedowiesz.To jest napomkniecie o przyszłości-nieistotne jest kim jestes,ani kim byles ale kim chcesz byc. to wszystko kim chcesz byc nosisz w sibie- nawet sprawy sobie z tego nie zdajesz. To jest Twoje ukryte ja, ktore chce byc pomógl mu się narodzić.

masz taki balast/szczescie ze czujesz inaczej niz inni, czujesz wiecej, to az w Tobie wrzeszczy, chce się wydostać- uzewnetyrznić a Ty spierdalasz wpodskokach byle jak najdalej, co ostatecznie konczy sie tragicznie.

Ten koleś ktory Ci chamsko powiedzial chcialCię obudzic, kopnąc w dupę, pokazaćrealia,a nie głaskac po główce i ściemniać ze się wszystko ulozy, bo tylko ty mając w pamięci mozliwy scenariusz wiesz do czegom prowadzi uciekanie od siebie. On Ci chcial to jedynie nakreslic.

Czas przestac poblazac sobie i zaczac twardo podchodzic do tematu.Ja nie wiem czy okielznanie leku przed ludzmi jest najwazniejsze, bo zdaje mi sie ze to tyklko wierzcholek gory lodowej.Ale zgosdze sie ze to utrudnia zycie i na poczatek zacznijmy od powierzchni czyli polepszenia standardu zycia psychicznego. Czyli setralina minimum 200mg na dobę,rano po posiłku, codzinnie przez minimum 1, 5 roku

Ludzie ktorzy ulegaja emocjom koncza tragicznie, emocje nie sa przewdonikiem na drodze do prawdy. Dorosłośc plega na umijetnym radzeniu sobie z emocjami, mało tego mozna nawet nauczyc sie korzystac ze stresu- ale powtarzam ze jest towowczas poziom enmocji optyumaklny, anie skrajnie silny jak w zaburzeniach psychicznych-waerto o tympamietac.

Taknaprawde to cow sobie nosisz- ta wrazliwosc emocjonalna moze ci pozwolic osiagnac rzeczy ktorych przecietny czlowiek nieosiaqgnie, ale jesli niewlasciwie z tympostepujesz to moze Cie zabic. W tej chwili jestes jakzwierzatko ktore miota sie w klatce, chociaz osobiscie nie odnotowalam jak to opisujesz zaniku wladz intelektualnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, huf. Spora część tego, co napisałeś pasowałaby do mnie. Tyle, że u mnie jest już znacznie lepiej.

Jeżeli chcesz sobie pomóc, a myślę że skoro napisałeś tutaj, to dowód że masz już dość stanu w którym tkwisz, musisz zacząć działać. Polecałabym szpital, ale nie psychiatryczny, tylko oddział nerwic- tam terapia trwa nawet pół roku, odstawiają leki no i integrujesz się z ludźmi.

 

Leki masz wyraźnie źle dobrane, też brałam SSRI (przetestowali na mnie z 8 leków z tej cudownej grupy) i powodowały u mnie gonitwę myśli naprzemian z wypaleniem wszelkich emocji. Napiszę więcej: miałam po nich myśli samobójcze. Po odstawieniu ich czuję się o wiele lepiej. Mam nawet swoją teorię, że u niektórych ludzi mogą one powodować stan manii. Musisz znaleźć lepszego psychiatrę, bo ten do którego chodzisz oszukuje Cię, są naprawdę skuteczniejsze leki niż zasrane SSRI:) (jeśli komuś pomagają, niech nie bierze moich słów do siebie, po prostu te leki na każdego działają inaczej, mi zaszkodziły)

 

Robisz z siebie warzywo, a przecież z Twoją inteligencją nie jest tak źle: masz bogate słownictwo, wyrażasz się jasno i zrozumiale, nie robisz błędów ortograficznych i jak na warzywo napisałeś zbyt długi tekst :P Nie sądzę, żebyś nie umiał nad sobą panować, trzeba naprawdę wiele siły woli, żeby leżeć całymi dniami w łóżku i przeciwstawiać się rodzinie, która próbuje z niego wyciągnąć prośbami i groźbami.

 

Poczytaj sobie też o wyuoczonej bezradności i o wchodzeniu w rolę ofiary. Nie będę usprawiedliwiać tego terapeuty (tacy ludzie jak on nie powinni w ogóle mieć do czynienia z ludźmi w depresji), ale pozwoliłeś by jego slowa zgruchotały Ci kręgosłup. Zgodziłeś się z nimi i uznałeś, że nie warto się im przeciwstawić, w razie czego będziesz mógł się nimi usprawiedliwić, bo tak rzekł wszechwiedzący i jasnowidzący terapeuta. Nie wiem ile masz lat, ale jeśli odpowiada Ci wizja mieszkania w DPSie z ludźmi upośledzonymi umysłowo od urodzenia, którzy nie mieli żadnego wpływu na to jak będzie wyglądać ich życie- i to jest chyba największa tragedia... to nie zmieniaj nic i pozwalaj, by inni stali nad Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×