Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaginiony Malezyjski Boeing z 10 tonami złota na pokładzie


Gość Zbychu 1977

Rekomendowane odpowiedzi

Publikacja z Le Nouvel Observateur na temat „zaginionego” malezyjskiego Boeinga:

http://www.michalkiewicz.pl/do_sciagniecia/boeing_777.pdf

 

-- 15 cze 2014, 13:50 --

 

...ale to jeszcze nic w porównaniu z przypadkiem malezyjskiego boeinga z 239 pasażerami na pokładzie, który 8 marca wystartował z Kuala Lumpur do Pekinu, ale po godzinie lotu nie tylko „zniknął z radarów”, ale w dodatku zmienił kurs o 180 stopni, kierując się donikąd. Jeśli bowiem prawdą jest, że chiński patrolowiec wychwycił sygnały z czarnych skrzynek tego samolotu na Oceanie Indyjskim około 2 tysięcy kilometrów na zachód od australijskiego miasta Perth, to jest oczywiste, że samolot ten leciał donikąd, bo w kierunku, w jakim leciał nie mógłby już nigdzie wylądować. Aż do Antarktydy rozciąga się tam całkowicie pusty ocean. Zatem - w jakim celu samolot, po komunikacie pilota, że „wszystko w porządku, dobranoc”, zmienił o 180 stopni kurs, kierując się donikąd, w jaki sposób „zniknął z radarów”, skoro według informacji „Wall Street Journal” jego silniki pracowały potem „jeszcze kilka godzin” - co automatycznie zarejestrowały odbiorniki zakładów Rolls-Royce’a? Wprawdzie gazeta powiada, że w ten sposób samolot mógł dolecieć nawet do Pakistanu, ale skoro chiński patrolowiec wykrył sygnał czarnych skrzynek około 2 tys. km na zachód od Perth, to znaczy, że leciał gdzie indziej, a konkretnie - donikąd. Gdyby samolot został porwany, to porywacze jednak chcieliby gdzieś nim dolecieć, ale wtedy skierowaliby go na jakiś inny kurs, a nie na taki, gdzie lot musiał zakończyć się na dnie oceanu. W tej sytuacji porwanie wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne wydaje się celowe zniszczenie samolotu. Ale kto chciałby celowo zniszczyć samolot z ponad 200 pasażerami na pokładzie i w jaki sposób mógłby nakłonić do tego załogę, zakładając, że sam też musiałby zginąć? Co zatem stało się na pokładzie malezyjskiego boeinga i dlaczego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze ciekawiły mnie takie przypadki wypadków samolotowych, zaginięć, katastrof, porwań itp. Od tego czasu też zastanawiam się, gdzie do jasnego chooja podział się ten samolot. Skoro zmienił kurs i przed nim tylko ocean i ocean...? Tylko skąd te sygnały czarnych skrzynek? Gdyby został porwany, to na pewno rozdupcyliby go o coś czy tam wykorzystali w niewiadomym celu. A tu plum, był i ni ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan prof. Dakowski sugeruje, że samoloty można porywać zdalnie i to „już od 14 lat”. Ja też o tym słyszałem, to znaczy konkretnie o tym, że właśnie przed 14 laty taki pusty samolot wystartował z Londynu i szczęśliwie doleciał aż do Australii, a ten eksperyment został wykorzystany w tzw. „ataku na Amerykę”, w ramach którego samoloty uderzyły w wieże World Trade Center. Więc słyszałem o tym, ale nie bardzo chciało mi się w to wierzyć. Skoro jednak pan prof. Dakowski mówi takie rzeczy, to zaczynam się zastanawiać, czy aby nie ma racji z tą Diego Garcia. Rzecz bowiem w tym, że właśnie stamtąd miał odezwać się przez iphone niejaki Philip Wood, pracujący dla IBM w Malezji, który twierdzi, że był pasażerem tego samolotu, a obecnie bliżej niezidentyfikowani wojskowi trzymają go w turmie. Koordynaty tego komunikatu wskazują właśnie na Diego Garcia, na którym, oprócz wykwalifikowanego personelu wojskowego, jest również 1600 głupich cywilów, więc połączenia telefoniczne są stamtąd możliwe.

 

Wprawdzie czynniki oficjalne zaprzeczyły istnieniu Philipa Wood, który pracowałby dla IBM, ale jacyś dociekliwcy odnaleźli portal Linkedin, na którym jest nie tylko fotografia Wooda, ale i inne informacje umożliwiające jego identyfikację. Znaczy - również w jego przypadku ta urzędowa nieobecność może być tylko wyższą formą obecności - jak to ma miejsce w przypadku Wojskowych Służb Informacyjnych, czy izraelskiej broni jądrowej. Ładny interes! W takiej sytuacji lepiej możemy zrozumieć, dlaczego samolot zmienił kurs, zwłaszcza jeśli fałszywe pogłoski o znajdującym się w jego ładowniach złocie okazałyby się prawdziwe. Powiadają, że było tego nawet 10 ton, a skoro tak, to nic dziwnego, że „szczątki” zostały najsampierw „wykryte” na pustym oceanie ponad 2000 km na zachód od Perth, a teraz czarne skrzynki, pewnie razem z wrakiem, jeśli oczywiście nie rozpadł się on na tysiące fragmentów, jak ten w Smoleńsku, szparko przesuwają się na północny wschód, w kierunku przeciwnym do Diego Garcia, jakby chciały odsunąć od tego miejsca wszelkie podejrzenia możliwie jak najdalej. Jest zresztą nadzieja, że baterie w skrzynkach wreszcie szczęśliwie się „wyczerpią” i w ten sposób tajemnicę skryłyby na wieki mroczne głębie Oceanu Indyjskiego, gdyby nie to, że jakaś Schwein znowu sypie piasek w szprychy rozpędzonego koła Historii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×