Skocz do zawartości
Nerwica.com

NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI!!!


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę tego posta, bo być może wplynie na czyjeś życie. My, którzy swoje przeszliśmy, wiemy jak to jest, jak problemy rosną, zaczynają nas przerastać, w końcu następuje kryzys i stajemy się zupelnie bezradni. Jak kruche wtedy staje się zdrowie psychiczne. Jak jest źle na świecie. Ja wiem jak to jest. Kiedyś nigdy bym nie pomyślala, że takie slowa jak samobójstwo, lęki, depresja, mogą mieć miejsce w moim życiu. A mialy. Z moich wewnętrznych osobistych problemów narodzila się silna depresja, do tego doszly lęki, poczulam się bardzo źle w swoim życiu i wtedy przyszly myśli samobójcze. Oczywiście nie chcialam tego, ale byl moment, że zaczęlam to rozważać. Tak zazwyczaj się dzieje, jak nie widzimy wyjścia z trudnej sytuacji. Wydaje się, że jest taka beznadziejna, że nic nie można na nią poradzić. MOŻNA PORADZIĆ. Ale jak czlowiek znajduje się chwilowo w ciężkim polożeniu często nie wierzy, że może być dobrze. Ja mialam szczęście, bo wyszlam z depresji, odparlam myśli o samobójstwie, poradzilam sobie z lękami. Wychodzę na prostą. Chociaż to moglo się potoczyć zupelnie inaczej. Ale nie każdy ma tyle szczęścia. Ilu ludzi odbiera sobie życie, bo nie widzi wyjścia, bo czuje się tak samotnie, wśród tlumów. Ile jest takich przypadków, że nagle ktoś od nas odchodzi, a my robimy wielkie oczy i pytamy: dlaczego, jak to możliwe, przecież.... Ile ludzi rano boi się wyjsć z domu, bo dręczy ich lęk, który często sprawia, że doprowadza ich do tragicznych rzeczy. Nie muszę chyba wymieniać... Moja znajoma miala poważne problemy emocjonalne i spoleczne, byla calkowicie zamknięta w sobie. Widać bylo, że jest z nią źle. Ale nikt nie podal jej ręki- skończyla na oddziale zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym. Znajomy Bóg wie czemu wyskoczyl z balkonu. Na pogrzebie jego mama powiedziala:"Krzyczcie jak jest wam źle, ale nie odbierajcie sobie życia. Jest dzisiaj taki ladny dzień, a jego nie ma wśród nas, bo nie powiedzial..."

Takich przypadków jest mnóstwo. Czasem jedna rozmowa może uratować komuś życie. Czasem nasza niewielka pomoc może sprawić, że ktoś zamiast wylądować w psychiatryku wyjdzie z tego calo. Dlatego nie możemy pozostawać obojętni na ludzkie cierpienie. Jak widzicie, że ktoś ma depresje, nie radzi sobie - pomóżcie. Nie można takich osób zostawiać samych. Bo często nie patrzą realnie. Nie radzą sobie. Chcą zakończyć zwoje życie bo nie mają w nikim oparcia, bo nikt ich nie rozumie. Chuchajmy na zimne, gdy w grę wchodzi ludzkie życie. Czasem lepiej zaryzykować i wyciągnąć do kogoś rękę, porozmawiać niż potem usluszeć jakąś bardzo smutną wiadomość. Jak nie osobiście to zwrócić się o pomoc do kogoś innego. Nie można takich ludzi zostawiać samych, bez pomocy i wsparcia. To nie jest latwe, ale naszym obowiązkiem jest pomoc. Nie możemy przechodzić obojętnie, jak w naszym blizkim środowisku dzieje się nieszczęście. Nie wyciągniemy ich z tej ciemnej krainy, w której się znaleźli, ale chociaż pokażemy im światlo. A taki promyk światla to może być wielki decydujący gest.

Nie zostawiajmy takich ludzi, nie pozwólmy sobie na obojętność, bo stawką może być czyjeś życie.

Takie male wtrącenie dla osób, które znalazly się w trudnej sytuacji, o której pisalam wyżej- z tego się wychodzi! Dla was takim promykiem światla jest to forum. Nie zamykajcie się w sobie- mówcie co Was boli, otwórzcie się, a na pewno znajdą się ludzie, którzy pomogą Wam odnaleźć spokój. I wszystko znów będzie dobrze ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashley dokladnie tak! i dodatkow nie bojmy sie mowic o tym co nas boli... czasami tak umiemy grac, ze nic po nas nie widac pomimo tego, ze w srodku walczymy z calych sil i czesto tez nie mamy juz sily...

 

jezeli zauwazysz, ze cos sie dzieje dziwnego z bliska badz dalasza ci osobą nie przechodz obojętnie tylko podaj ręke, niby to niewiele, ale czasem może zdziałać cuda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dotrzeć do osoby z która widać że jest żle ,jeśli pytając ją czy wszystko w porządku czy nie trzeba pomóc - ona zamyka sie w sobie , ucieka , mówi- nie nie wszystko ok, a widać że oczy przygaśniętę, smutek,wycofanie , żal i ból ? jak dotrzeć, co zrobić- na siłę?pytać, pytać i pytać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze trzymałem wszystko w sobie w obawie przed drwiną ze strony najbliższych. Wiedziałem, że jeżeli tylko powiem o tym jak się czuję, to zostanę wyśmiany i dodatkowo obgadany w kręgu dalszej i bliższej rodziny.

W ogóle okazywanie przeze mnie pozytywnych emocji zawsze było wykorzystywane wśród mojej rodziny do tego, żeby się ze mnie ponabijać

Potem zaczęły pojawiać się konsekwencje...

W sumie dlatego tu jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dotrzeć do osoby z która widać że jest żle ,jeśli pytając ją czy wszystko w porządku czy nie trzeba pomóc - ona zamyka sie w sobie , ucieka , mówi- nie nie wszystko ok, a widać że oczy przygaśniętę, smutek,wycofanie , żal i ból ?

Widocznie nie chce się otwierać. Tak jak pisze inez być przy niej, żeby nie czula się samotna. Można też spróbować pogadać inaczej- zamiast pytać czy wszystko ok, powiedzieć, że to normalne, że są w życiu trudne momenty, każdy je ma i warto o tym pogadać bo to bardzo pomaga. I że jak tylko zechce może liczyć na twoje wsparcie.

Faiter pewnie znalazlby się ktoś blizki z kim móglbyś pogadać bez tego o czym piszesz. Czasem ludzie są za slabi, żeby zrozumieć cierpienie innych. Ciężko jest się im z tym zmierzyć. Ale jest też dużo takich, którzy są na te sprawy bardziej otwarci. Ale nie warto z tym zostawać samemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ashley tak to prawda. Sama kiedyś należałam do tych osób, sama znalazłam się w ich gronie. Bez perspektyw na dalsze życie... a teraz? Teraz jest o wiele lepiej, choć gdzieś te myśli czasami zbłądzą i powałęsają się po mojej głowie, lecz nie w takiej tonacji jak kiedyś. Bardzo ważna jest obecność drugiej osoby w chwili zwątpienia chociażby w życie...ja nie miałam kogoś takiego, ale dzięki Bogu sama spróbowałam sobie pomóc. Teraz nawet lekarz nie wie co mi jest, ale leczę się. Naprawdę da się z tego wyjść! życie może być piękne i soczyste!

Trzymam za Was kciuki! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi się wydaje, że to co napisała Ashley ma głębszą wartość - sens życia. Podając rękę innym budujemy świat wokół siebie. Świat ten tworzą ludzie i wartości jakie cenimy i które sprawiają, że czujemy się szczęśliwi. Im więcej obywateli ma ten świat tym bardziej jesteśmy szczęśliwi.

 

Może to nie na miejscu, ale opowiem wam bajkę:

 

W pewnym mieście wszyscy żyli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców rozdawał innym coś, czego coraz bardziej przybywało. Wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.

 

Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu; żony i mężowie wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem; nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu; nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.

 

Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.

 

Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to-wprawdzie nie najlepszy-ale zawsze jakiś kontakt. Już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.

 

I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli przyjmować- bali się, że będą musieli oddać. Ale kto by tam upilnował dzieci ! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów, jak dawniej zaczęły rozdawać.

 

Jeszcze nie wiemy, czym się skończy ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy z nas jest między "ciepłym i puchatym" a "zimnym i kolczastym".

Tak to prawda, ale możemy rozdawać więcej tego co dobre ;) Czasem ludzie zastanawiają się co zrobić, żeby pomóc jakoś innym, zrobić coś bezinteresownie. Poprostu dajmy innym trochę ciepla, radości. Co jest lepszego niż bezinteresowny uśmiech i okazanie sympatii drugiemu czlowiekowi... :):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czasem [bo nie chcę generalizować sprawy] się zdarza, że od otoczenia nie otrzymujesz nic poza przysłowiowym kopem w d...pę. I gdy masz okazję uśmiechnąć się od kogoś [kto tego potrzebuje], to akurat nie możesz, bo rzyć cię boli.

Nieźle to ujęte ;) Czasem tak jest, ale nie zawsze. Warto jednak spróbować dać coś innym nawet jak nie dostajemy nic z ich strony. Bo taki jeden maly krok może dużo zmienić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się spotkałam z takim przypadkiem [właściwie to na własnej skórze], że ludzie wokół uważali, że pomagają. I tylko tyle. Uważali. Pisali, dzwonili, rzadziej przychodzili, ale jednak, a jedyne, co mówili to coś w stylu: życie jest piękne, weź się w garść, wyjdź do ludzi.

A ja akurat w tym okresie nie widziałam w życiu niczego pięknego i potrzebowałam, by mi to ktoś pokazał, udowodnił, że rzeczywiście jest piękne, zamiast powtarzania ciągle tego samego.

Dziś jestem dumna z siebie, że poradziłam sobie bez niczyjej pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×