Skocz do zawartości
Nerwica.com

ERGOFOBIA -lęk przed pracą


ruda-grazyna

Rekomendowane odpowiedzi

Dobrze wiedzieć, że to ma nazwę...

Mając 17 i 18 lat miałam prace marzeń. Uczyłam się a w wakacje pracowałam. I to była praca do której z chęcią przychodziłabym za darmo, tak ją lubiłam. Lubiłam samą pracę, klientów, współpracowników, szefostwo i nierzadką samotność w niej. Mimo to chodzenie do niej, jak do każdej wcześniejszej i późniejszej pracy, było nieco traumatyczne. Mój szef wiedział, że mam od cholery dziwnych problemów i akceptował to. Kiedyś doszło do sytuacji, że dostałam w domu ataku paniki związanego z pacą. Zadzwoniłam do niego, że nie jestem w stanie przyjść, że nawet z domu nie byłabym w stanie wyjść i niestety odchodzę. Przyjechał po mnie, ku*wa, z drugiego końca miasta żeby zabrać mnie w jeszcze inną część miasta do pracy. Mimo tego, że praca była najlepsza jaka mogła być nie ominęły mnie tam ataki paniki... Teraz mam 27 lat, robiłam w życiu nie mało rzeczy które uwielbiałam a do każdej pracy szłam z jak najlepszym nastawieniem a mimo tego... zawsze strach, odwlekanie poszukiwań, rozpędzanie maszyny, depresja gdy dostaję pracę lub zapraszają mnie na rozmowę, później przyzwyczajenie do warunków/ludzi a po miesiącu do trzech nadchodził atak paniki. Tylko w dwóch ostatnich pracach udało mi się zwalczać ataki samodzielnie i dzięki temu pracowałam ciągiem 1,5 roku, w dwóch miejscach.

Dopiero od ok roku wiem, że to co się ze mną dzieje to są ataki paniki a od pół roku mam na to xanax. Mimo to wciąż konieczność pracowania to dla mnie coś strasznego, okropnego. Co gorsza, znam podłoże psychiczne tego stanu i wiecie co? Nie zmienia to NIC :cry: Jak jestem wyznawcą terapii i rozwiązywania problemów, szukania źródeł i bodźców to na to nic nie pomaga :cry:

Relaksacja nie wychodzi mi długoterminowo, stosuję ją w skrajnych momentach, ale w atakach się nie da.

Zauważyłam, że pracując samotnie i nie na cały etat, bez stresów jestem w stanie przetrwać w pracy bardzo długo. Niestety o taką prace ciężko, a z części etatu się nie utrzymam...

Ostatnio doszłam do wniosku, że jeśli nie ogarnę się do 30stki to nie ma sensu dalej ciągnąć życia. Dosłownie, sensu w tym brak, no bo jaki sens ma świadoma wegetacja lub syzyfowa walka skazana na porażkę?

 

Pojutrze idę do nowej pracy, trzymajcie kciuki za "projekt życie", przyda się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki Arahja, zdaj później relację jak Ci poszło.

Myślę, że spokojnie ogarniesz ten problem, jak nie terapią to lekami. Pamiętaj, że dopiero od roku znasz swój problem, a to mało czasu.

A esci pomagał na te ataki paniki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeżycia i związane z nimi problemy z pracą oraz to co metaforycznie wkuuporr ujął jako bycie "w biegu" i po ucieczce (porzuceniu) pracy ponowne wprawianie machiny w ruch jest też moim bardzo bolesnym doświadczeniem. Myślę, że takich osób ja my jest więcej, ale jest to:

wizerunek życia jako ciągłej walki o normalność
a ja już trochę walczę.
Redwing,Przypomniały mi się słowa mojej aktualnej super-psychiatry, nie z wyboru (moja poprzednia psychiatra przeniosła się gdzie indziej): "Musi Pani iść do pracy, przecież nie dostanie Pani renty". A potem recepta i dziękuję, do widzenia. I dziwią się, że wskaźnik samobójstw jest tak wysoki.
Jutro po raz kolejny raz będę się upokarzał przed biegłym sądowym w sprawie przeciwko ZUS o odmowie prawa do świadczenia rentowego. Niestety przypuszczam, że po raz kolejny zostanę odprawiony z kwitkiem. Często mam wrażenie, że silnie nasilone i przewlekłe objawy zaburzeń lękowo - depresyjnych oraz osobowościowych są gorsze w przeżywaniu niż choroby psychiczne, a dodatkowo dają mniejsze szanse na otrzymanie świadczeń z tytułu niezdolności do pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam życiowy regres. Już nie wiem co mi jest. Czuję się jak wielkie nic. Jutro biorę urlop na żądanie, bo dzisiaj przeżyłem kolejny raz piekło. Choć inni pewnie chuchnęli by i machnęli ręką, ja przeżywam jak ostatni posiłek przed śmiercią. Nie mam sił, popłakałem się (tzn. parę łez) wracając do domu, od dwóch godzin nic nie robię, nie mam siły, chęci, ochoty. Nie wiem na czym polega ten fenomen, ale czuję się jak niedorajda. Wszyscy wokół wysoko postawione głowy, dzień za dniem pokonują, moja siostra twardo stąpa po ziemi, a ja w każdej pracy jestem jak niedojrzała pizda. Łamaga, oferma, po 6,5 miesiącach pracy czuję się, jakbym popełniał kardynalne błędy w postaci 2+2=5. Staram się, wychodzi źle. Nie staram się, jest równie tak samo. Zero talentu do pracy, zero konkretnych umiejętności. Potrafię jedynie czytać książki, rozumieć zachowania ludzi i wydarzenia na świecie. Nic z tym nie zrobię.

 

O co w tym wszystkim chodzi? O co? Chcę się zwolnić, ale zwolnienie będzie oznaczało odcięciem od finansów, którymi płacę za terapię, a jednocześnie wskaże moim rodzicom, że mam źle w głowie, bo przecież kiedyś trzeba z gniazda wyfrunąć, a teraz kasa jest dobra, więc o co Ci chodzi? Mam myśli samobójcze, z którymi się zadomowiłem i są czymś naturalnym. Wydają się najbardziej logicznym wyjściem. Jeśli coś się nie zmieni, nie będę czekał na świt nowych pomysłów. W głowie pielęgnuję sobie schemat rzeczy, które na pewno zrobię przed skokiem albo zażyciem turboilości tabletek.

 

Tak, to jest wątek o ergofobii, ale ja bym siebie i swoje skrzywienie powkładał do wielu wątków, a tutaj przynajmniej mam wrażenie, że ktoś to odczytuje i w promilu czuję się lekko lepiej, tak więc zostanę tutaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja w każdej pracy jestem jak niedojrzała pizda. Łamaga, oferma, po 6,5 miesiącach pracy czuję się, jakbym popełniał kardynalne błędy w postaci 2+2=5. Staram się, wychodzi źle. Nie staram się, jest równie tak samo. Zero talentu do pracy, zero konkretnych umiejętności.

Może obecna praca nie jest dla Ciebie? Czasami trzeba cofnąć się i zmienić ścieżkę. A umiejętności to się zdobywa. Nikt nie rodzi się z umiejętnościami. Geniusze też musieli je jakoś zdobyć, wyćwiczyć, chociaż im to szło o wiele łatwiej ze względu na wrodzony talent. Nie posiadasz konkretnych umiejętności, bo może nie próbujesz ich odkryć i wyćwiczyć? Trzeba próbować nawet tego czego z jakichś powodów uważamy, że nigdy nam nie wyjdzie. Nawet jeżeli uważamy, że do czegoś kompletnie się nie nadajemy, a nigdy tego nie spróbowaliśmy, możemy grubo się zdziwić. Ja u siebie przypadkowo odkryłem predyspozycje, których się nie spodziewałem i nigdy bym nie uwierzył gdyby ktoś powiedział, że będę w tym dobry, będę szybko w tym się rozwijał i będzie mi to sprawiało przyjemność. Niestety w praktykowaniu tego przeszkadza mi choroba. Przeszkadza mi tak skutecznie, że na dłuższą metę nie mogę tego robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracuję w Biedrze od początku miesiąca i kurde, tego się właśnie obawiałam... praca ciężka fizycznie, ale to mozna przeżyć. Łatwiej wytrzymać zmęczenie fizyczne niż psychiczne a z tym drugim... potrafię się dogadać z ludźmi na zaskakująco dobrym poziomie ale tam jest cyrk na kółkach. Każdy kierownik mówi co innego, kontrole zewsząd i każdy chce czegoś innego, ma inne zasady i twierdzi, że to są zasady ogólne, co za paranoja... Do tego specyficzni są Ci ludzie, wszyscy to osoby z ościennych miast, lekka patologia. Po przyjściu do pracy usłyszałam żeby nie sprawdzac grafiku dalej jak na tydzień do przodu bo się jeszcze wiele razy zmieni... i grafiku nawet Ci do domu nie dadzą, serio trzeba po każdym dniu sprawdzać jak pracujesz b się z dnia na dzień zmienia...

Pracowałam rok temu w innym markecie i było cudownie pod każdym względem. To co się odwala w Biedrze to jest paranoja na kółkach + ciężka praca fizyczna i obciążenia psychiczne nie dla słabych... na początku dawałam radę, zawsze daję ale już odpuściłam bo wiem, że nie chcę tak żyć ani pracować. Nie poświęcę swojego życia dla dobra Biedry : P

Gdy na początku napisałam siostrze, że czekam godzinę na przystanku na autobus odpowiedziała, że ona miała gorzej i dawała radę. Dziś powiedziałam matce, że rzucę, bo nie jestem w stanie szukać innej pracy w trakcie pracowania w biedrze. Wyśmiała mnie. Nienawidzę swojej rodziny. Zmarnowali życie sobie, chcą zmarnowac mnie.

 

Chce znów mieć fajną, samotną pracę siedząca przy kompie, w jakiejś recepcji/sklepie specjalistycznym :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam mówiąc jej o swoich zamiarach. Teraz znów zaczeła robić problemy, znów o pranie ma pretensje i z tego co widzę nie wepchnę się do kuchni żeby zrobić kanapki do pracy, chyba, że w nocy jak będą wszyscy spać... no i jak to się zaczeło to czekają mnie też problemy z myciem się bo przecież zużywam wodę, eh... już od kilku godzin to babsko zwane moja matką tłucze się wyładowując swoją złość na wszystkim co ma pod ręką...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arahja, doskonale cię rozumiem bo sama w takiej sieciówce poświęcałam cały swój wolny czas, związek, kręgosłup i zdrowie psychiczne. Nie warto. Rodzina też mnie odwlekała od pomysłu aby rzucić tę pracę. Teraz w sumie myślę, że mieli rację bo chodziło im o to aby znaleźć coś innego zanim się złoży wypowiedzenie. Teraz 3 miesiące szukam pracy, byłam na wielu rozmowach i jakoś nikt nie jest zainteresowany a ja czuję wewnątrz, że panicznie się boję!

Czasami mnie nachodzi aby wrócić do tamtej roboty, bo i stała pensja chociaż śmiesznie niska i prywatna opieka medyczna, ale wiem że nie mogłabym. To była by moja osobista porażka.

Dlatego zaciskam zęby i szukam dalej. Może na 30-tej rozmowie już nie będę się tak bała. Chociaż z rozmowy na rozmowę coraz bardziej mi zależy a pracę dostają osoby co mają wywalone z tego co obserwuję :/

Zamień Biedrę na Carrefour albo Lidl tam jest może lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Plan był taki, żeby szukać w trakcie, ale to mało wykonalne bo nawet jak mnie zaproszą na rozmowe to kiedy? Kiedy mam się szkolić jak jestem w biedrze? Kiedy mam szukać? Postaram się szukać, ale myślę, że takie znalezienie pracy jest mało wykonalne. Chciałam też zrobić kilka kursów online w trakcie pracy ale to już w ogóle niewykonalne... Niestety Lidl to taka sama orka, ale jeśli zależy Ci na kasie to w Lidlu i Biedrze wyciągniesz 2000tys na rękę bo mają dziwne premie albo wysoką podstawę. Z moich doświadczeń wynika, że najlepiej jest na marketach, sklepach prywatnych/franczyzowych o ile trafi się dobra ekipa i kierownictwo... albo się z nimi nie pracuje wcale więc tym lepiej :P ale tam hajs jest mniejszy. 3 miesiące to długo :< a aktywnie szukasz czy raczej byle jak? Carefour jaki jest? Myślę o Stokrocie tymczasowo, jest pod domem i wiem, że pracują tam osoby z problemami osobowościowymi. Wstyd tak blisko domu gdzie znajomi zobaczą, że siedze na kasie, ale może to lepsza opcja niż 1-2h dojazdy do obecnej pracy i orka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że Lidl to to samo, wystarczyła mi rozmowa u nich :/

albo pracujesz spokojnie, robiąc swoje za najniższa krajową albo pracujesz bardzo szybko dzięki czemu sklep nie musi zatrudniać dodatkowych 2 osób np sprzątaczki i magazyniera i zarabiasz jakbyś pracowała jako 1,5 człowieka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wysyłam CV do odzieżówek, do galerii handlowych, ale to w sumie na jedno wychodzi. Też stoisz na kasie i użerasz się z ludźmi sprzątając syf jaki po sobie zostawiają Grażyny i Klaudyny ;) W Biedrze mnie przeraża to jak szybko tampony wędrują między pomidory a pomarańcze między mrożonki itp. Ludzie robią straszny chlew. Jak byłam na SSRI dostałam pracę bardzo szybko, bo w sumie nawet nie chciałam jej dostać. Przyszłam na ostatni gwizdek, nieprzygotowana (rekrutacja była grupowa, więc było łatwiej), niewyspana i na lekkim kacu a chcieli mnie do sklepu od razu.

Zwolniłam się, bo przecież jak tak łatwo znalazłam pracę to i kolejną też znajdę z palcem w nosie.

Ale SSRI odstawiłam 2 lata temu i znów mam lęki i nie umiem się wybić ponad swoją własną strefę komfortu, siedzę jak sparaliżowana. Z ostatniej rozmowy wręcz uciekłam jak tylko było już po :D

Ale nie chcę brać tabsów całe życie. Chciałabym sama nauczyć się żyć bez tego. Gdzieś to jeszcze muszę mieć w mózgu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może zajaraj przed rozmową lub wróć do leków na jakiś czas?

Na ssri byłam na jednej rozmowie. Jakie ja głupoty opowiadałam, sama później w to nie wierzyłam:D ale dostałam tą pracę, nawet z fajną kasą, ale później pracodawca zniknął xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, na pewno istnieja jakieś doraźne serotoninowce, może by Ci pomogło coś takiego?

No zniknął. Czekałam na dokładniejsze informacje ale się nie doczekałam. Napisałam mu smsa, oddzwonił, powiedział, że wszystko w trakcie i da znać za 3 dni. Nie dał xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli pewnie się rozmyślił po prostu albo napatoczył się ktoś inny, może szwagra kuzynka przyleciała z zagranicy i potrzebowała pracy na gwałt :D

Nie chcę brać nic doraźnie, chcę aby mój mózg sam zaczął wytwarzać dopaminę kiedy mi jest potrzebna. Nad lękiem da się zapanować, jest to bardzo trudne i potrzeba wielu prób i ćwiczeń ale jest to możliwe. Oswoić strach, tremę itp. Praktyka też mi pomoże. Serio za 30-tym razem praca będzie moja :D Choćbym tam miała pracować miesiąc. Jestem w takiej sytuacji, że mogę pracować dla zabicia nudy. Jak mniej mi będzie zależeć to pracę znajdę. Nie wiem skąd we mnie tyle desperacji? Może dlatego, że czuję się w jakimś stopniu gorsza przez to, że nie mam własnych pieniędzy i nic nie robię w życiu:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety benzodiazepiny to tylko krótkotrwała pomoc i duże niebezpieczeństwo. Mimo ich zauważalnego działania niestety nie potrafią u mnie wyeliminować lęków w takim stopniu abym czuł się spokojny i wyluzowany w takiej sytuacji jak nowa praca / szkoła, rozmowa o pracę itd. Optymalne dawki powodują, że i tak po mnie stres widać, a z kolei takie dawki, które powodują u mnie całkowite wyluzowanie i zniknięcie całego tego bałaganu w głowie - powodują amnezję, urwany film i robienie strasznych głupot, albo po prostu usypiają.

 

Ale myślę w sumie, że to raczej moja wina, po prostu przez te lata braku kontaktu z ludźmi oprócz tego najbardziej podstawowego spowodowało, że zapomniałem jak to jest wyrażać emocje, jaki wyraz twarzy przybrać, co powiedzieć, jak chodzić itd.

 

W sumie dalej nie wyobrażam sobie znalezienia pracy na stałe. Zawsze w takiej sytuacji (jak się mocno nakręcę), rozmyślam jak to by było zostać bezdomnym, bo ta opcja wydaje mi się jakaś taka normalniejsza dla mnie :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę iść do psycho po receptę na SSRI bo inaczej w żadnej pracy psychicznie nie wytrzymam. Obecnie mam dwie opcje: telemarketer na umowę zlecenie 14,70 brutto albo sklep z bielizną pół etatu :/

Co jest nie tak z tym krajem? Serio nie dziwię się, że ludzie mają deprechę i się wieszają...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×