Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to ddd?


flowerpower

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. W sumie od niedawna znam pojęcie ddd i zastanawiam się czy ja też pochodzę z takiej rodziny.

 

Od kiedy pamiętam moi rodzice ciągle się kłócili.Od zawsze. O wszystko.

Ojciec po ślubie dopiero wyprowadził się z rodzinnego domu i poznał smak życia bez rodziców więc korzystał do woli chodząc do kolegów i pijąc. Matka przestała korzystać z życia bo tuż przed ślubem okazało się że jest w ciąży.

Podobno oboje bardzo się cieszyli z tej wpadki.

Tyle że jakoś ja widzę to inaczej. Jak miałam 3 miesiące to wywieźli mnie do dziadków na cały miesiąc żeby matka mogła się uczyć do sesji poprawkowej (oczywiście ja tego nie pamiętam :D ), bo ojciec był zbyt zajęty życiem towarzyskim żeby się mną zająć.

Później dopóki nie skończyłam 3 lat i nie poszłam do przedszkola to w okresie od jesieni do wiosny oddawali mnie do drugich dziadków (którzy mieszkali blisko) bo uznali że mają złe warunki do wychowywania dziecka w tym okresie jesienno-zimowym (że zimno w mieszkaniu, wilgoć, grzyb itd) - tyle że inne rodziny jakoś sobie radziły i nie oddawały swoich dzieci.

Ja choć tego nie pamiętam podobno bardzo to przeżywałam.

(Może dlatego sama nie jestem w stanie zostawić swoich dzieci - mają 4 i 5 lat a ja przez długi czas miałam wielki problem żeby wieczorem gdzieś wyjść i zostawić dzieci pod opieką dziadków, nie mówiąc już o zostawieniu na noc beze mnie - to akurat jeszcze nigdy nie miało miejsca :) ).

Później już na dobre zamieszkałam z rodzicami. Jeśli gdzieś mnie wywozili to tylko na wakacje.

I teraz zaczynają się moje wspomnienia. Jedyne co pamiętam z dzieciństwa to ciągłe kłótnie. O wszystko. Matka wiecznie nafochowana, ojciec wkurzony itd.

Nawet specjalnie nie pamiętam żeby się mną zajmowali jak byliśmy w domu. Bawiłam się albo z dziećmi sąsiadów, albo sama w pokoju. W zasadzie to nie pamiętam żebym kiedykolwiek się w cokolwiek z rodzicami bawiła.

Zajmowali się mną dopiero wieczorem jak szłam spać. Wtedy czytali bajkę i usypiali, ale poza tymi sytuacjami nic innego nie pamiętam.

Pamiętam za to doskonale jak za byle g..... matka mnie tłukła. Sznurem od żelazka. Nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek próbowała mi wytłumaczyć na spokojnie że coś źle robię, że tak nie wolno, albo żeby karała mnie w inny sposób. Od razu chwytała za sznur i lała. Pamiętam do dziś jakie miałam pasy sine na tyłku od tego. Później dziadkom musiałam kłamać że ze schodów spadłam (choć wiem że nigdy w to nie wierzyli) a później matka się dziwiła że jej nie znosili.

Ojciec nigdy nie stanął w mojej obronie. Nie bił mnie. Czasem krzyczał, ale to już jak byłam starsza, ale nigdy też nie stanął w mojej obronie.

Najgorsze jest to że matka do tej pory przechwala się tym że mnie biła sznurem od żelazka i jest z tego dumna. Nie rozumie że moje posłuszeństwo było spowodowane strachem, a nie dobrym wychowaniem.

Najgorsze że przecież byłam dzieckiem i wielu rzeczy nie rozumiałam, że coś robię źle, że tego nie wolno itd. Zamiast wytłumaczyć to ona się wściekała że przynoszę jej wstyd i dawała manto.

I to czasem za takie głupoty, np:

1. bo pocięłam książkę

2. jak szłyśmy w gości, ja wbiegłam w kupę zgrabionych liści się pobrudziłam i musiałyśmy się wracać żebym się przebrała

3. zapytałam się znajomej matki w którym jest miesiącu ciąży (za to po łbie dostałam)

itd

dodam że to są sytuacje gdy miałam jakieś 4-5 lat.

I nie wiem, może nie mam racji, ale czy to jest od razu powód żeby katować dziecko sznurem od żelazka???

Matka też ciągle strzelała fochy. I nie była zbyt delikatna jak się wkurzała.

Pamiętam jak kiedyś nawrzeszczała na ojca że jeśli czegoś nie załatwi to ma cyt. "spierdalać z domu". Krzyczała to przy małym dziecku (miałam wtedy też ok. 5 -6 lat).

Pamiętam jak kiedyś w okresie później podstawówki wyszłam z koleżankami na spacer wieczorem. Miałam być w domu na 19 lub 20 (nie pamiętam) i nie wróciłam. Bo akurat spotkałyśmy jakiegoś chłopaka który mi się podobał więc chciałam chwilę z nim pogadać. Po jakiś 15-20 minutach od mojego spóźnienia zobaczyłam matkę która z furią mnie szukała po osiedlu. Nie dość że narobiła mi wstydu to jeszcze w drodze do domu mi groziła że wybije mi zęby i mi się odechce włóczyć po osiedlu. Na szczęście to były już czasu kiedy mnie tak nie lała więc na groźbach się skończyło.

Były też głupie sytuacje kiedy przychodziły do mnie koleżanki i ja je czymś częstowałam. Matka wracała z pracy i o coś zostało zjedzone i afera bo ona kupuje a później tego nie ma.

To przestałam częstować koleżanki, nawet jak się pytały czy mogą się poczęstować no bo później nie chciałam słuchać gderania matki.

Najgorsze że matka przed znajomymi to była milutka, słodziutka i później sama moje koleżanki częstowała a one na mnie patrzyły jak na wariatkę i skąpca. Że to niby ja byłam taka niedobra i nie chciałam ich częstować.

Przykładów z dzieciństwa mogłabym mnożyć, ale to za dużo. Te najbardziej utkwiły mi w pamięci.

Niestety to że stałam się dorosła i samodzielna nie przeszkodziło jej w dalszym wtrącaniu się w moje życie i strzelaniu fochów.

Nigdy nie mogłam nic zrobić jeśli jej się nie podobało.

Zawsze uwielbiałam tatuaże - to moja pasja. Może dziwna pasja, nie wszyscy to zrozumieją, ale po prostu kocham tatuaże i już.

Zrobiłam po kryjomu bo bałam się przyznać bo wiem że ona ich nie znosi. O jednym się dowiedziała i była afera. Że mam za dużo pieniędzy, że jestem głupia itd.

Ale jak ona wydaje pieniądze na papierosy to już nieważne. Bo jakim prawem ja jej się wtrącam, to jej pieniądze i jej sprawa.

Chcieliśmy kupić z mężem nowy samochód. (Oboje pracujemy, dosyć dobrze zarabiamy.) Afera. Że nie możemy. Bo ona później nie będzie za nas spłacać kredytu.

 

Poza tym uważa chyba że powinna być najważniejsza w moim życiu. Pamiętam jak pochwaliłam się jej kiedyś że dostałam podwyżkę w pracy.

No to się ucieszyła ale przestrzegła żebym nic nie mówiła mężowi bo będzie się wściekał że zarabia mniej ode mnie (!), a potem sama pyta ile zarabiam!!

To co? Mąż nie może wiedzieć, ale ona musi??

 

Najgorsze jest to że ma też drugą twarz. Potrafi był miła i kochana.

 

Oddała mi i mężowi mieszkanie (może raczej użyczyła na czas nieokreślony), żebyśmy nie musieli wynajmować, i mogli wybudować sobie dom, a sama przeniosła się do mojego ojca z którym wiele lat temu wzięła rozwód.

Niby dużo potrafi dla mnie poświęcić, choć z drugiej strony czuję że robi to po to by móc mną dalej dyrygować. No bo przecież ja Ci dałam mieszkanie, dałam to, zrobiłam tamto a ty mnie nie słuchasz.

 

Matka swoimi fochami ciągle szantażowała że się wyprowadzi, przez to bałam się cokolwiek wbrew jej zrobić.

Posuwała się też do szantażu. Np jak nie chciałam wziąć ślubu kościelnego, to odgrażała się że nie przyjdzie. Oczywiście przyszła ale szantaż musiał być.

 

Potrafiła też moim kosztem pokazać jaka to ona jest wspaniałomyślna i cudowna:

w okresie kiedy moi rodzice się rozstali, rodzice mojego kuzyna też się rozwodzili. I mój kuzyn postanowił ojca do sądu podać o podwyższenie alimentów. Ja wtedy stwierdziłam że może też powinnam (to był czas kiedy z ojcem w ogóle kontaktu nie miałam), ale matka mi odradziła. Ale to nie było z mojej strony jakieś zaawansowane działanie, raz o tym wspomniałam, ona powiedziała że nie ma sensu i tyle. Na tym koniec.

Po wielu latach, kiedy relacje między mną a ojcem się ułożyły całkiem nieźle matka mu o tym powiedziała cyt. dlaczego bo jak to sama stwierdziła "ona mnie wtedy odwiodła od tego pomysłu". Ojciec się wkurzył, pokłóciliśmy się po tym bardzo. Do tej pory tego nie rozumiem po co to zrobiła. Jaka matka kosztem własnego dziecka pragnie siebie w lepszym świetle postawić?

Mam ciotkę która ma naprawdę wyrodną córkę (a raczej miała wyrodną córkę, bo córka się opamiętała i teraz jest ok) i ciotka choć też nie miała długi czas z córką w ogóle kontaktu (z winy córki) to złego słowa nie powiedziała o niej nigdy, bo to jej córka i ją cały czas kochała. I opłaciło się. Odzyskała córkę.

A moja matka się dziwi że prawie z nią kontaktu nie utrzymuję.

 

Czy ja przesadzam czy też moja rodzina podchodzi pod ddd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to jeszcze jak!

Czytajac Twoj post odnalazlam w nim elementy wlasnego dziecinstwa. Matka miala podobne podejscie do wielu spraw.

I tez potrafila byc dobra, pomocna - ale dlaczego wciaz mialam wrazenie, ze stoi za tym mania kontroli? Bo nie bylo sytuacji w ktorej by owych dobrych uczynkow nie wypomniala.

Bo ja dla ciebie to czy tamto zrobilam czy tez robie a ty itp itd.

Manopulacja, szantaze emocjonalne i fochy byly na porzadku dziennym.

Bicia nie zbieralam - dwa razy tylko jak pamietam, tez sznurem. Potem do szkoly nie poszlam bo mialam sine pregi. Oberwalam za to, ze wyszlam w kapciach na dwor - i to za ogrodzenie naszej posesji (czego mi nie bylo wolno bez pozwolenia).

Drugi raz dostalam trzepaczka do dywanow - to nie byla klasyczna trzepaczka tylko taki wichajster z grubego plotna zalany zywica (ktorys wujek to przynosil z pracy z zakladow meblarskich, nie mam pojecia do czego to sluzylo ale nadawalo sie do trzepania dywanow i do zabawy). Sladow nie zostawialo a bolalo jak skur*syn.

A potem raz od ojca w pysk dostalam ze stalam z jakimis chlopakami i dziewczynami na ulicy.

Tyle katowania ;)

Sorry, rozgadalam sie o sobie - jak to zwykle bywa gdy czyjas wypowiedz przywraca pamiec.

 

Fajnie ze do nas dolaczylas - rozgosc sie, tu jest fajnie, przytulnie i mozna o wszystkim gadac.

Nasze forum pomaga. Serio!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to jeszcze jak!

Czytajac Twoj post odnalazlam w nim elementy wlasnego dziecinstwa. Matka miala podobne podejscie do wielu spraw.

I tez potrafila byc dobra, pomocna - ale dlaczego wciaz mialam wrazenie, ze stoi za tym mania kontroli? Bo nie bylo sytuacji w ktorej by owych dobrych uczynkow nie wypomniala.

Bo ja dla ciebie to czy tamto zrobilam czy tez robie a ty itp itd.

Manopulacja, szantaze emocjonalne i fochy byly na porzadku dziennym.

Bicia nie zbieralam - dwa razy tylko jak pamietam, tez sznurem. Potem do szkoly nie poszlam bo mialam sine pregi. Oberwalam za to, ze wyszlam w kapciach na dwor - i to za ogrodzenie naszej posesji (czego mi nie bylo wolno bez pozwolenia).

Drugi raz dostalam trzepaczka do dywanow - to nie byla klasyczna trzepaczka tylko taki wichajster z grubego plotna zalany zywica (ktorys wujek to przynosil z pracy z zakladow meblarskich, nie mam pojecia do czego to sluzylo ale nadawalo sie do trzepania dywanow i do zabawy). Sladow nie zostawialo a bolalo jak skur*syn.

A potem raz od ojca w pysk dostalam ze stalam z jakimis chlopakami i dziewczynami na ulicy.

Tyle katowania ;)

Sorry, rozgadalam sie o sobie - jak to zwykle bywa gdy czyjas wypowiedz przywraca pamiec.

 

Fajnie ze do nas dolaczylas - rozgosc sie, tu jest fajnie, przytulnie i mozna o wszystkim gadac.

Nasze forum pomaga. Serio!

 

Mam nadzieję, bo chyba zagoszczę tu na dłużej :)

 

Dla mnie najgorsze jest to że nie potrafię się z przeszłością rozliczyć/zapomnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

I owszem jesteś DDD. Ja też....

Wiesz,bez wsparcia terapeutycznego nie dasz rady poukładać sobie przeszłości.Nie dasz rady wyrwać się ze schematów.Nawet jak bardzo się starasz nie być taka jak matka,w stosunku do swoich dzieci-to popadasz w skrajność,któa polega na tym,że właśnie nie pozwalasz dzieciom być samodzielnym,nie zostawiasz na noc u rodziny, boisz się,że im się coś stanie...

Po za tym nie masz swojego zdania w podejmowaniu decyzji dot. siebie,bo zawsze włącza ci się lampka-co mama powie...( ja miałam lapkę co tata powie...)Jak się sprzeciwiasz matce-masz wyrzuty sumienia,bo jesteś od niej zależna. Mieszkasz w mieszkaniu od niej.( Ja też mieszkam w mieszkaniu ojca i na dodatek z nim.) Najlepiej byłoby zacząć od tej właśnie sytuacji. Czy matka nie moze przepisać na Ciebie mieszkania?Albo chociaż spiszcie umowę tzw użyczenia. Wtedy poczujesz się pewniej.Jakby na swoim. Możesz powiedzieć,ze potrzebna ci do urzędu skarbowego,bo chcesz rozliczyć się z remontów.( moze się nie kapnie,ze juz dawno nie ma tej ulgi) W ,,swoim domu,, będziesz mogła zacząć stawiać granice matce.

To nie jej sprawa,czy kupicie auto,czy nie.To nie jej sprawa ile zarabiasz.Nie musisz sie ukrywać z tatuażami-jesteś osobą dorosłą, nie ubezwłasnowolnioną, mozesz sie cała wytatuować,skoro ci to spraiwa przyjemność.

Powinnaś pomyśleć o terapii,tam nauczysz się jak być bardziej asertywną, jak nie bać się sprzeciwiać mamie,jak wyjsć ze schematów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×