Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chorobliwa zazdrość


Rekomendowane odpowiedzi

ja tam watpie,ze chodzi o pantoflarza,pewnie o inne zachowania typu podryw lasek ,zaproszenie do stolika, postawienie im piwa, postaw sprawe na ostrzu noza idź , ja bym tak zrobiła i miała wyjechane czy on tego chce czy nie i czy jemu sie to podoba a jak cos to awantura by była najwyzej

a skąd wiem bo czesto chodze do knajp z kolezankami i jak siedzimy we 3,4 to zawsze jacyś sie znajdą co nas zapraszaja i stawiaja piwo i chca sie umawiac pomimo tego,ze sa z kims, ja odmawiam bo mnie zajeci nie interesuja,ale pomysl ile jest dziewczyn bez zasad łatwych a jak dostana nr to same zaczna wydzwaniać, bo nawet jak on nie jest zainteresowany to jest kupa dziewczyn,które sa nachalne bardzo i tak beda wydzwaniać,proponować wyjścia itp., aż ulegnie po pewnym czasie , tak to w zyciu wygląda a facet musiałby byc bardzo silny i bardzo mocno miec osadzony kregosłup moralny ,ale wiekszosc tez taka nie jest ,tylko słaba, ulega jak laska sie sama do łozka pakuje,

dlatego w związkach najlepiej razem gdzieś wychodzić, jesli zwiazek ma sie utrzymac, czasem mozna osobno bo to jest potrzebne, ale rzadko i druga strona powinna znac tych ludzi z, którymi partner wychodzi ,ale trzeba umiec życ, ludziom sie czesto wartosci w głowach przestawiaja i popełniaja w zyciu wiele głupich błedów,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tam watpie,ze chodzi o pantoflarza,pewnie o inne zachowania typu podryw lasek ,zaproszenie do stolika, postawienie im piwa, postaw sprawe na ostrzu noza idź , ja bym tak zrobiła i miała wyjechane czy on tego chce czy nie i czy jemu sie to podoba a jak cos to awantura by była najwyzej

a skąd wiem bo czesto chodze do knajp z kolezankami i jak siedzimy we 3,4 to zawsze jacyś sie znajdą co nas zapraszaja i stawiaja piwo i chca sie umawiac pomimo tego,ze sa z kims, ja odmawiam bo mnie zajeci nie interesuja,ale pomysl ile jest dziewczyn bez zasad łatwych a jak dostana nr to same zaczna wydzwaniać, bo nawet jak on nie jest zainteresowany to jest kupa dziewczyn,które sa nachalne bardzo i tak beda wydzwaniać,proponować wyjścia itp., aż ulegnie po pewnym czasie , tak to w zyciu wygląda a facet musiałby byc bardzo silny i bardzo mocno miec osadzony kregosłup moralny ,ale wiekszosc tez taka nie jest ,tylko słaba, ulega jak laska sie sama do łozka pakuje,

dlatego w związkach najlepiej razem gdzieś wychodzić, jesli zwiazek ma sie utrzymac, czasem mozna osobno bo to jest potrzebne, ale rzadko i druga strona powinna znac tych ludzi z, którymi partner wychodzi ,ale trzeba umiec życ, ludziom sie czesto wartosci w głowach przestawiaja i popełniaja w zyciu wiele głupich błedów,

 

Szczerze mówiąc nie podejrzewam męża o podrywanie innych dziewczyn, to nie w jego stylu. Niestety nie wiem jakby się zachowywał gdyby któraś podrywała jego. On twierdzi że to nie robiłoby na nim wrażenia, ale myślę że to nieprawda. On sam ma wiele kompleksów i myślę że taki podryw by podniósł jego ego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh, mój małżonek twierdzi że wyszedł tylko dlatego żeby przetestować dwie knajpy z żarciem i ewentualnie mnie tam później zabrać. I że to nie on organizuje wyjście więc nie ma wpływu na to kto idzie na takie spotkanie. I fakt że jechał od razu po pracy na chwilę, i o 21-22 już był w domu.

Niemniej jednak jest mi smutno bo ja też bym chętnie się wyrwała :( No i miał przetestować te dwie knajpy żeby mnie tam ewentualnie zabrać i jakoś pół roku minęło a on dalej mnie tam nie zabrał :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli on walczy o to aby sobie poprawić samopoczucie, samoocenę to nie ma co się spodziewać szczerych odpowiedzi. Tak że problem wcale nie leży w komunikacji. On teraz przypuszczalnie czuje się atakowany lub obwiniany i żadne zapewnienia z twojej strony nie zmniejszą przed tym jego lęku. Tylko jego włąsna praca nad sobą może dać mu poczucie większej pewnośći siebie i co za tym idzie mówienia szczerze i bez lęku przed negatywną oceną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem czy ze mną jest coś nie tak, czy z moim mężem. Chętnie znów usłyszę jakąś postronną opinię. Z tym że temat nie dotyczy już zazdrości, ale spraw codziennych.

 

W piątek po pracy jechaliśmy z mężem na działkę na cały weekend. W domu panował straszny bałagan więc uprzedziłam domowników że w poniedziałek jak wrócimy z pracy to sprzątamy, bo w niedzielę wracaliśmy późno i już nie miałam sama chęci na sprzątanie. Dodam że był naprawdę straszny bałagan. Do dzieci do pokoju w ogóle nie dało się wejść. No i wróciliśmy w poniedziałek po pracy do domu, a mój mąż co? On jedzie do mamy bo jest dzień matki!. Wyszedł o 19, wrócił o 21. Zostawił mnie z dziećmi i bałaganem samą. Dodam że jestem w ciąży i już szybko się męczę. Co prawda łaskawie powiedział żebym odpoczęła i jak on wróci to mi pomoże sprzątać, ale kto się bierze za sprzątanie o 21? Poza tym ja nie znoszę bałaganu i jak w domu jest bałagan to nie jestem w stanie usiedzieć w miejscu, a już tym bardziej się relaksować.

No i posprzątałam sama. W dwie godziny się uwinęłam prawie ze wszystkim. I teraz jestem na niego trochę zła, bo wiedział że mieliśmy sprzątać. Mógł mi pomóc a do matki jechać później, w końcu ona o 20 spać nie chodzi.

Mogliśmy oboje w godzinę się uwinąć i mógł sobie do mamusi jechać. Takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mój mąż co? On jedzie do mamy bo jest dzień matki!. Wyszedł o 19, wrócił o 21

przeciez byl dzien matki.. mial olac?

Mogliśmy oboje w godzinę się uwinąć i mógł sobie do mamusi jechać. Takie jest moje zdanie.

 

 

 

moje jest takie ze moglas poczekac az wroci w tym czasie zrobic sobie relaksujaca kapiel czy zajac sie czyms innym.

Poza tym ja nie znoszę bałaganu i jak w domu jest bałagan to nie jestem w stanie usiedzieć w miejscu, a już tym bardziej się relaksować.

No ok.. ale skoro nie znosisz balaganu to dlaczego byl? Tez kiedys byam pedantyczna i sprzatalo sie na biezaco nie dopuszczajac do bajzlu

 

Moim zdaniem zrobilas te afere bo jestes zazdrosna o jego mame i wykorzystalas okazje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeciez byl dzien matki.. mial olac?

 

przecież napisałam że mógł mi najpierw pomóc chwilę a później jechać. Zwłaszcza że miał jeszcze syna zabrać ze sobą.

 

moje jest takie ze moglas poczekac az wroci w tym czasie zrobic sobie relaksujaca kapiel czy zajac sie czyms innym.

 

:lol: przy dwójce dzieci 4 i 5 lat :lol: nierealne :roll:

 

 

" No ok.. ale skoro nie znosisz balaganu to dlaczego byl? Tez kiedys byam pedantyczna i sprzatalo sie na biezaco nie dopuszczajac do bajzlu"

 

Staram się sprzątać na bieżąco ale nie zawsze daję radę,. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprzątanie po dzieciach.

 

oczywiście że jestem zazdrosna o jego mamę. To o nią się zawsze troszczy, martwi, a mnie ma gdzieś.

Mamusia skręciła nogę to ciągle pyta jak się czuje, ja mam złe wyniki moczu i musiałam zrobić posiew to jakoś nie był łaskaw zapytać jak wyszły wyniki. A sama nie będę mówić skoro go to nie obchodzi.

 

-- 27 maja 2014, 13:52 --

 

Eh, w sumie nie powinnam narzekać. Mąż jest dobrym człowiekiem, ma dobrą pracę, nie pije, nie bije, mówi że kocha, nawet zdarza mu się to okazać. Jest bardzo dobrym ojcem.

Jak czytam czasem co się dzieje w innych rodzinach to włos mi się jeży na głowie, także w sumie nie powinnam narzekać. A to że czasem czuję że jestem gdzieś na szarym końcu jego zainteresowań to pikuś :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oczywiście że jestem zazdrosna o jego mamę. To o nią się zawsze troszczy, martwi, a mnie ma gdzieś.

moze tylko tak to odczuwasz? wiesz my zaburzeni mamy tendencje do nakrecania sie .... naprawde sie o Ciebie nie troszczy?

 

Mąż jest dobrym człowiekiem, ma dobrą pracę, nie pije, nie bije, mówi że kocha, nawet zdarza mu się to okazać.

eeee hmm ja sie z takim rozwiodlam i moja matka nie potrafila tego zrozumiec bo przeciez

nie pije, nie bije, mówi że kocha, nawet zdarza mu się to okazać.
ale potrafil byc tez niesamowicie wredny i nastroj mu sie zmienial z minuty na minute . Jak jest z Wasza komunikacja? rozmawiacie na spokojnie?

 

Staram się sprzątać na bieżąco ale nie zawsze daję radę,. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprzątanie po dzieciach.

 

Dziei juz sa w tym wieku ze same powinny po sobe sprzatac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie wyobrażam jakim człowiekiem jest twój mąż. To ktoś kto udaje dobrego męża i trudno tu o konkretne zarzuty. Nie mowi nigdy konkretnie więc nie mozna go posądzać o niedotrzymanie słowa lub kłamstwa, nie odpowiada na pytania więc trzeba się domyslać co miał na myśli, jest nieszczery. Chociaz ogólnie mu zależy na rodzinie.

A tego wszystkiego nauczył się w domu rodzinnym od mamusi.

Czy to maminsynek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie wyobrażam jakim człowiekiem jest twój mąż. To ktoś kto udaje dobrego męża i trudno tu o konkretne zarzuty. Nie mowi nigdy konkretnie więc nie mozna go posądzać o niedotrzymanie słowa lub kłamstwa, nie odpowiada na pytania więc trzeba się domyslać co miał na myśli, jest nieszczery. Chociaz ogólnie mu zależy na rodzinie.

A tego wszystkiego nauczył się w domu rodzinnym od mamusi.

Czy to maminsynek?

 

Oczywiście że tak. Wcześnie stracił ojca i jego matka zrobiła sobie z niego swojego partnera. Moi rodzice mieli siebie i mnie nigdy nie dopuszczali do spraw dorosłych. Zawsze słyszałam "nie wtrącaj się to sprawy dorosłych", a moja teściowa od dzieciństwa mojego męża traktowała jak partnera i rozmawiała z nim o wszystkim.

Zresztą przez długi czas chciała być tą pierwszą w naszym związku.

Np jak planowaliśmy ślub i sami wszystko organizowaliśmy i sami znaleźliśmy lokal to ona miała pretensje że jak to sami wybraliśmy tak bez konsultacji z rodziną??

Albo po ślubie jechaliśmy do znajomych, a moja teściowa dzwoni do męża i mówi że jest w sklepie i ma ciężkie zakupy i żeby po nią przyjechał. A on że nie może bo jedziemy do znajomych itd. I o, psikus. Bo jak to on do znajomych jedzie jak ona ma ciężkie zakupy. A on oczywiście nie wiedział o tym wcześniej, ale teściowa przywykła że on jest na każde jej zawołanie.

Po urodzeniu pierwszego dziecka też chciała grać pierwsze skrzypce. Jeszcze w szpitalu pamiętam jak przyjechała, akurat wtedy kiedy mieliśmy wychodzić z dzieckiem ze szpitala. I ja się szykowałam do wyjścia, synek płakał więc powiedziałam mężowi żeby dał mu smoczka. No to on daje smoczka, a teściowa: NIE DAWAJ MU SMOCZKA!! I podważa moje zdanie. I co mąż ma biedy zrobić?

Albo ubrałam się i chciałam synka ubrać a teściowa stoi przy tej kuwetce w której dzieci w szpitalu leżą i dojść mi do dziecka nie daje bo cyt "nie potrzeba tylu osób do ubierania dziecka". :shock:

Mąż trochę ją utemperował, choć ze względu na wiek to nie jest niestety takie proste.

A obecnie to wygląda tak że np. mąż spotyka znajomego i mówi mi o tym że go spotkał. Ja pytam: co u X słychać? Mąż: Wszystko w porządku. I koniec rozmowy.

Przychodzi teściowa i mąż mówi jej też że spotkał X. I że ten powiedział to, że tamto, a jego córeczka to choruje, chodzi do przedszkola, itd itd. I cała rozmowa ze znajomym prawie że z kropkami i przecinkami dokładnie zreferowana.

Albo wraca mąż z synem z jakiejś imprezy dla dzieci na którą ja pójść nie mogłam. Wracają i pytam jak było. Jednym zdaniem odpowiada że tak sobie.

Dzwoni teściowa i dopiero wtedy jak mąż mówi to teściowej co mój synek na tej imprezie dla dzieci robił, to ja się dokładnie o wszystkim dowiaduję.

I tak jest bardzo często.

Mąż twierdzi że to dlatego że teściowa po prostu go dokładnie wypytuje a ja....

Ja może też powinnam go mocniej wypytywać ale ... no właśnie ... nauczona z dzieciństwa nie chcę być nachalna z pytaniami.

 

Ogólnie tak z różnych względów czuję że to ona jest kobietą jego życia a nie ja. Ale może to też wynika z zazdrości, że on ma takie dobre relacje z nią, a ja ze swoimi rodzicami nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może też powinnam go mocniej wypytywać ale ... no właśnie ... nauczona z dzieciństwa nie chcę być nachalna z pytaniami.

 

Chyba oboje powinniscie naauczyc sie i stawiac grance i mowic dokladnie o co wam chodzi . I nie tylko w stosunku do tesciowej ale i do siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może też powinnam go mocniej wypytywać ale ... no właśnie ... nauczona z dzieciństwa nie chcę być nachalna z pytaniami.

 

Chyba oboje powinniscie naauczyc sie i stawiac grance i mowic dokladnie o co wam chodzi . I nie tylko w stosunku do tesciowej ale i do siebie

 

Próbuję czasem mówić. Ostatnio po moich bezsensownych scenach zazdrości mu tłumaczyłam dlaczego tak się zachowuję, jak się czuję itd. To było ze 2 miesiące temu. Najpierw mnie wyśmiewał że głupoty sobie wymyślam (z niską samooceną). Później rozmawialiśmy i obiecywał poprawę że zacznie bardziej okazywać uczucia. Fakt częściej przytula ale reszta się nie zmieniła. Nigdzie mnie nie zabrał, choć wyraźnie mu mówiłam że chciałabym czasem gdzieś wyjsć, nawet powiedział że będzie o tym pamiętał. Jak widać pamiętał przez 5 minut. Warczeć dalej warczy, zwłaszcza jak mu coś w pracy nie idzie, a przecież to nie moja wina. Niech powarczy na koleżanki z pracy, nie na mnie. A jak mu ostatnio w czymś z pracy pomogłam, to nawet pół słowa dziękuję nie usłyszałam.

Nie wiem już sama. Są dni kiedy jest dobrze, naprawdę dobrze, ale tak mniej więcej co drugi dzień jest beznadziejnie. Oczywiście to moja wina bo ja się czepiam. Może i się czepiam.

Może jak urodzę dziecko to moje hormony przestaną wariować i się uspokoję i znów wrócę do roli potulnej posłusznej żony która nie ma nic do powiedzenia.

 

Najgorsze jest to że popełniłam ostatnio wielki błąd - zrezygnowałam z terapii, po jednej wizycie. Po samej wizycie czułam się świetnie. Między mną i mężem zaczęło być dobrze. Chyba mnie to zmyliło, bo pomyślałam że damy radę, że trzeba tylko rozmawiać, a widziałam że mąż niechętnie patrzy na tą terapię, i pod pretekstem że to jednak prywatnie i trzeba za terapię płacic to z niej zrezygnowałam. Baaardzo bardzo żałuję, bo już następnego dnia mąż znów pokazał jak bardzo mnie "kocha" i jak mu zależy na tym żeby było między nami dobrze.

Tzn niby potem przepraszał ale... myślę że jak poszłam na terapię to go trochę wystraszyło, a teraz znów poczuł się pewniejszy siebie.

No ale cóż. Spróbuję na terapię wrócić, może tym razem w ramach nfz w końcu na coś te moje składki idą, a ja w ogóle z tego nie korzystam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten wielki błąd możesz w każdej chwili naprawić i wrócic na terapię. Ale coś mi sie wydaje że rola potulnej i wykorzystywanej żony bardzo ci odpowiada.

Czy aż tak bardzo się go boisz że nie zrobisz niczego wbrew jego woli?

 

Rola potulnej żony mi nie odpowiada, inaczej bym nie narzekała.

I owszem boję się jego reakcji na coś co bym zrobiła bez jego zgody. I chcę z tym walczyć, bo tak nie może być. Prawda jest taka że nigdy o sobie nie decydowałam. Najpierw rządziła mną matka (jak robiłam coś wbrew jej woli to był foch), teraz mąż. Mam po prostu dosyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuję na terapię wrócić, może tym razem w ramach nfz w końcu na coś te moje składki idą, a ja w ogóle z tego nie korzystam...

 

 

dobry pomysl

 

Później rozmawialiśmy i obiecywał poprawę że zacznie bardziej okazywać uczucia. Fakt częściej przytula ale reszta się nie zmieniła. Nigdzie mnie nie zabrał, choć wyraźnie mu mówiłam że chciałabym czasem gdzieś wyjsć, nawet powiedział że będzie o tym pamiętał. Jak widać pamiętał przez 5 minut. Warczeć dalej warczy, zwłaszcza jak mu coś w pracy nie idzie,

Najwyrazniej nie wystarczy JEDNA rozmowa. Zacznij stawiac granice. Ja wyznaje w zwiazku zasade "dostajesz co dajesz...nie dasz nie dostaniesz" Kiedy partner przestaje zaspokajac moje potrzeby ja przestaje jego. Kiedy ja go o cos prosze a on to zlewa to ja zlewam jego prosbe mowiac przy tym wyraznie dlaczego. U mnie to dziala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najwyrazniej nie wystarczy JEDNA rozmowa. Zacznij stawiac granice. Ja wyznaje w zwiazku zasade "dostajesz co dajesz...nie dasz nie dostaniesz" Kiedy partner przestaje zaspokajac moje potrzeby ja przestaje jego. Kiedy ja go o cos prosze a on to zlewa to ja zlewam jego prosbe mowiac przy tym wyraznie dlaczego. U mnie to dziala

 

Mój mąż uważa że to jak handel wymienny, i nie na tym powinno się opierać małżeństwo. Ale tak naprawdę to ty masz rację.

On dostaje coraz więcej (mam tu na myśli np. sferę łóżkową) a ja na nic nie mogę liczyć w sferze emocjonalnej. On jest zadowolony, ja się cieszę że on się cieszy, ale sama w pewnych sferach nie czuję się spełniona.

A jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to doszło u mnie nawet do tego że nie jestem w stanie poczuć podniecenia dopóki nie zobaczę że jemu jest dobrze. A z obawy że mnie zostawi robię rzeczy których wcześniej nie chciałam. Choć nie okazały się takie straszne jak myślałam, a nawet wręcz przeciwnie, są fajne i podniecające, ale pobudki dla których godziłam się to robić na początku nie były najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A z obawy że mnie zostawi

 

No to już wszystko rozumiem.

Ja z tego powodu tkwiłam w związku w którym mój chłopak wręcz znęcał się nade mną i nie miałam siły aby od niego odejśc. Mój stan psychiczny przez niego bardzo się pogorszył. Dopiero mojej rodzinie udało się mnie wyrwać z jego rąk.

Koniecznie wróc na tę terapię bo koniecznie potrzebujesz wsparcia kogoś z zewnątrz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

flowerpower, przeczytałam o Twojej zazdrości i miałam wrażenie, jakbyś opisywała moje uczucia. Różnica polega na tym, że ja nie jestem żoną i nie jestem w ciąży, więc raczej burza hormonów nie ma nic wspólnego z moimi paranojkami. Też od dziecka musiałam słuchać, ze tatuś ma kochankę - no i cóż - to była prawda. Ufam swojemu facetowi bezgranicznie, znam go na tyle, że wiem, że nie mógłby mnie zdradzić, bo to po prostu kłóci się z jego przekonaniami i pojęciem moralności. No i mnie kocha. Nawet nie zdrada sensu stricte mi chodzi po głowie. Ale chociażby to, że może rozmawiać z innymi dziewczynami, że one znają go z innej strony, niż ja. Że może woli rozmawiać na forum z jakąś laską, która ma takie jak on zainteresowania. Że polubił piosenkę, którą kiedyś puściła u niego jego koleżanka, jak była u nas w gościach ze swoim chłopakiem. Nawiasem mówiąc nienawidzę jej, bo zazdrość mnie zżera, że znała mojego faceta wcześniej. Raz z tej zazdrości założyłam konto na jego forum, żeby śledzić jego rozmowy na czacie :/

On niby też domator, ale ma jakiś kumpli na swoim forum, na gg, a ja nie mam w ogóle przyjaciół. Nie mam zwykle nawet z kim pogadać, poza nim.

Ciągle sobie wyrzucam, że jestem dla niego za stara (też jest młodszy), za nudna, za głupia - każda inna kobieta w moich oczach jest dla niego lepszą partnerką do rozmów.

Tutaj muszę napisać na jego obronę że on mnie nie izoluje. Sama się odizolowałam, bo nie miałam chęci chodzić nigdzie bez niego.

Tu akurat jest moja wina. Zresztą w większości jest moja wina... Przywykłam...

Robię dokładnie tak samo - nigdzie nie wychodzę, ale tłumaczę to tak, że on też by nigdzie nie wychodził, żeby mi nie sprawić przykrości.

Staram się czasami mu nie mówić, jak wiem, ze jestem głupio zazdrosna, ale ukrywanie tego nic nie daje, a może nawet atmosfera robi się gorsza. Nie wiem, co zrobić, żeby durne myśli wygonić z głowy. Wiem, ze wszystko przez to się rypie, a tłumaczenie, ze nie chodzi o brak zaufania do niego, tylko moją samoocenę nie bardzo pomagają.

Pozdrawiam, wiem, że swoim postem nic nie wniosłam, ale tylko chciałam powiedzieć, że wiem, co czujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On niby też domator, ale ma jakiś kumpli na swoim forum, na gg, a ja nie mam w ogóle przyjaciół. Nie mam zwykle nawet z kim pogadać, poza nim.

I tu chyba tkwi problem... nie masz odrebnego zycia poza nim. Przestalabys go sledzic i byc zazdrosna o pierdoly gdybys miala kolezanki i kolegow z ktorymi mozesz pogadac czy spotkac sie bez niego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×