Skocz do zawartości
Nerwica.com

Plan leczenia...


Hakkarainen

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Piszę, bo muszę się doradzić kogoś, kto cierpi na nerwicę, a niekoniecznie jest lekarzem. Lekarze mnie dobijają... Zacznę od tego, że na nerwicę leczę się od podstawówki. Konkretnie zaczęło się w bodajże 6 klasie. Teraz jestem w 3 technikum. Przez całą historię leczenia dostawałam następujące leki: Pramolan, Neurol, Setaratio, Chloroprotixen, Hydroxyzyna, Zomiren (Nie jestem pewna, aczkolwiek coś mi świta, że mogłam go przypadkiem brać przez jakiś czas), Asertin, Neurotop, Depakine Chrono. Więcej grzechów nie pamiętam. Generalnie poza nerwicą pojawiło się u mnie coś na kształt depresji w 1 technikum, po prostu wieeeeelki dół, można powiedzieć trwający ciągle, myśli samobójcze itp, nie byłam z tym wtedy u nikogo, poza tym zdiagnozowano w 1 gimnazjum zaburzenia osobowości, zaburzenia adaptacyjne i lekką fobię społeczną. Leczyło mnie w sumie 3 lekarzy. U mojej nowej, 3 już, Pani doktor, leczę się od jakiś 3 miesięcy. Sprawa przedstawia się następująco... Zawsze brałam leki słabsze, lub z innej grupy, a ona dała mi Asertin na dzień i Neurotop na noc. I co? Po Asertinie zaczęłam głupieć, dosłownie. Przestało mnie interesować cokolwiek. Nerwicowe objawy i złe samopoczucie psychiczne zniknęły, ale razem z tym zniknęło zainteresowanie światem, mogłabym tylko leżeć i patrzeć się w sufit, oraz spać całymi dniami. Poza tym średnio się po tym czułam fizycznie, byłam nakręcona, czułam napięcie w mięśniach, ale no jednak nadal miałam lenia, jakaś niemoc mnie ogarniała. Po Neurotopie natomiast sen wcale się nie poprawił. A, bo bym była zapomniała o bezsenności powiedzieć... Cóż, nadal budziłam się w nocy, chociaż minął około 3 tydzień brania, nadal miałam problemy z zaśnięciem. Itd. Powiedziałam o tym mojej lekarce, stwierdziła, że Neurotop zostanie jak jest, natomiast Asertin zwiększyła z 50mg do 100mg, co spowodowało jeszcze większe ogłupienie, senność, i chociaż w sumie brałam lek już 2 miesiąc, a 100mg drugi tydzień, to organizm nie wyglądał, jakby miał ochotę się przyzwyczajać. Zapytałam o leczenie szpitalne. Doradziła mi Lublin. Tyle, że musiałabym być tam około 2-3 miesięcy... Co odpada, bo nie dość, że stracę wakacje, to jeszcze będę musiała zarwać wrzesień, a jeszcze 4 klasa technikum, i jednak wolę chodzić. Poza tym... 3 miesiące? Naprawdę?! Nie, dzięki. Poważnie. Znalazłam jakąś prywatną klinikę, ale nie mają podpisanej umowy z NFZ, więc miesiąc tam, czyli tyle ile potrzebuję według nich, kosztowałby mnie około 6-7 tysięcy złotych. Nie stać mnie na to, niestety, chociażbym nie wiem jak bardzo zaczęła się starać i zbierać i zarabiać. Nie ma szans. Generalnie chodzę również do psychologa. Tzn byłam raz... I 45 minut robiłam jakieś testy. Jeszcze na 2 spotkaniach będę robiła testy. Czyli jeszcze około 3 miesiące zmarnowane na testy, bo pójdę dopiero w czerwcu, teraz maj, mam praktyki, nie wyrobię się. Halo, a gdzie rozmowa?! To nawet nie są testy na zasadzie co mi jest, czy jestem asertywna i czy boję się ciemności, tylko testy na inteligencję, a przynajmniej na takie wyglądają. Bezsens. Poza tym już po testach, rozmowa, psychoterapia - 1 raz w miesiącu. Trochę kiepsko, co nie? Leki odstawiłam sama, bez konsultacji z lekarzem. Nie mogłam już znieść tego, że jestem emocjonalnym warzywem. Opuściłam już termin do psychiatry jak i do psychologa. Po odstawieniu leków znów pojawił się dół i źle czułam się fizycznie, ale obecnie jest ok, już wszystko minęło. Zmieniłam parę rzeczy w swoim życiu. Poznałam kogoś, kto bardzo mi pomaga. Zerwałam toksyczny związek, który był główną przyczyną doła, zaczęłam bardziej o siebie dbać fizycznie i psychicznie... Czuję się naprawdę o niebo lepiej! Jedyne, co mnie jeszcze męczy, to objawy nerwicowe i lękowe. Nie są one o jakimś strasznie silnym natężeniu, ale przeszkadzają czasami. Duszności, uczucie silnego osłabienia, zawroty głowy, szum w uszach, kołatanie serca, nagłe uczucie lęku, paniki, że zaraz coś mi się stanie, że zasłabnę, zwymiotuję, umrę, czy cokolwiek. Oczywiście zdarza się to rzadko, tzn... Rzadziej niż wcześniej, bo maksymalnie raz na tydzień mnie takie coś złapie. Ale poza tym mam jeszcze nerwicę żołądka, ta dokucza mi prawie codziennie. Gula w gardle, uczucie pełności po posiłku czy nawet po wodzie, jednocześnie ciągłe ssanie w dołku, czasami zgaga. Straszne odgłosy z jelit... Fu! W związku z tym, że nie odpowiada mi taka psychoterapia, czuję się po raz pierwszy od 3 lat naprawdę świetnie psychicznie i przeszkadza mi tylko nerwica, nie mogę sobie pozwolić na prywatną klinikę w Lublinie a ta gdzie siedziałabym 3 miesiące odpada... Pozostała mi jeszcze jedna opcja. Doktor Wojciech Kwieciński w Leżajsku, podobno świetny psychiatra i lekarz sądowy. Poprosiłabym go o jakieś słabe leki na nerwicę, bezpieczne, które można brać długo, niezbyt mocne, a jeżeli coś innego, to na pewno nie wpakuję się w sertralinę po raz drugi, o nie! Z psychiką... Poradzę sobie sama :) Jestem tego pewna, jak nigdy. Mam ogromne wsparcie, motywację i generalnie świat jest teraz kolorowy. Chciałabym tylko chociaż na czas szkoły, czyli jeszcze 2 miesiące stłumić nerwicę. No i oczywiście w tym Leżajsku zapisałabym się do psychoterapeuty, wiadomo, również będzie rzadko, na pewno nie co tydzień, ale jakoś o Leżajsku słyszałam dużo lepsze opinie niż o Łańcucie, gdzie leczę się obecnie. Wiem, że nie powinnam wpierniczać się w kompetencje lekarzy i psychologów, ale... Jak myślicie? Powinnam iść do Leżajska? Jednak zarwać te 3 miesiące? Zostać w Łańcucie? Brać leki, nie brać ich? A może stosować ziółka? Może poleżeć na oddziale nerwicowym przez 3-4 tygodnie i jakoś stłumić nerwicę? Czekam na odpowiedzi, opinie, rady. Z góry dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hakkarainen, obawiam się, że same leki nic tu nie pomogą i potrzebne jest tu porządne leczenie. Mam tu na myśli psychoterapię + leczenie farmakologiczne. Psychoterapię tak ze 2x w tygodniu w trybie ambulatoryjnym. Ośrodek też nie byłby złym rozwiązaniem, ale wątpię, żeby miesięczny pobyt cokolwiek wniósł w proces leczenia więc to bym sobie odpuścił na samym początku...zrezygnowałbym ze złudzenia, że coś co rozwija się we mnie od dzieciństwa, zniknie w miesiąc czy dwa...trzeba najpierw dokopać się do przyczyny problemów, przepracować, zrozumieć, przeżyć, przygotować się do zmiany, zmienić a potem utrzymać zmianę - trochę jak remont generalny budynku...nie da się go zrobić szybko i "bezkosztowo"...wręcz przeciwnie, trzeba się namęczyć, z czegoś zrezygnować, zaangażować się, trafić na dobrą ekipę (psychoterapeutę) itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz - trzeba było powiedzieć lekarce na którym leku czułaś się najlepiej i go stosować

bo tych leków nie jest nieskończenie wiele

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak. Najlepiej czułam się na neurolu i zomirenie. Powiedziała, że nie da mi ich, nawet tak doraźnie żebym brała w razie złego samopoczucia tylko, bo są mocne i uzależniają... I o. Mówiłam jej, mówiłam. Ale nic to nie dało. A właśnie ze wszystkich leków najlepiej czuję się po lekach z tej grupy, gdzie jest zomiren. Sertralina w ogóle na mnie ch***** działa :/

 

-- 10 maja 2014, 11:08 --

 

@Znachor

Tak, wiem. Psychoterapię również mam zamiar kontynuować. A do tego ośrodka w Lublinie pojadę za rok, już spokojnie, po szkole. O ile nada będę go potrzebowała. Ale tak jak mówisz, coś co siedzi we mnie od dziecka, nie ucieknie w ciągu miesiąca. Nawet, jeśli będzie to codzienna psychoterapia. A tym bardziej, jeżeli będzie 1-2 razy w miesiącu. Więc nadal nastawiam się na Lublin, tyle, że po skończeniu technikum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×