Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czerpanie radości z cudzego cierpienia


Pokemonka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem nowa na forum i przepraszam jeśli podobny temat już powstał, albo utworzyłam go w złym dziale.

 

Zauważyłam u siebie pewną... tendencję. Jeśli oglądam film, serial, kreskówkę, czytam książkę albo gram w grę najbardziej przypadają mi do gustu ofiary losu i tzw wooby, czyli postaci, które nie mają, lub nie miały, w życiu lekko. Wiem, że wiele osób tak ma i to nic dziwnego, ale ja, dodatkowo, po prostu uwielbiam kiedy dzieje im się coś złego. Wręcz mnie to podnieca. Gdy są ranione, chore, umierające. Lubię też gdy giną, ale nie tak permanentnie. Owszem, płaczę na smutnych scenach i ciesze się na radosnych, ale czasem np. przewijam sobie scenę śmierci, któregoś z bohaterów i oglądam ją w kółko, jarając się jak małe dziecko lizakiem. Nie rzadko moimi ulubionymi postaciami stają się antagoniści. Dodatkowo (jestem fanką powieści kryminalnych) założyłam sobie zeszyt w którym planuję morderstwa. Takie wyszukane, jak w książkach Agathy Cristie, uspokaja mnie to trochę. Na co dzień jestem dość radosna i chyba sympatyczna, nigdy nikogo nie pobiłam i mam często wyrzuty sumienia za rzeczy, które nawet nie były złe a je zrobiłam (np że coś komuś powiedziałam, nawet jeśli zasłużył i się nie pogniewał). Czasami tylko wybucham gniewem, ale trwa to krótko i sprowadza się jedynie do podniesienia głosu. Planując zabójstwa czuję ten sam dreszczyk emocji (choć mniej intensywny) co podczas oglądania fikcyjnego cierpienia. Czy jest to jakaś forma zaburzenia? Może do czegoś prowadzić? Czy po prostu taki dziwny fetysz?

Dodatkowo chcę nadmienić, że stwierdzono u mnie depresję i nerwicę natręctw...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokemonka, hmmm, nie pomogę Ci za bardzo, bo ja też uwielbiam kryminały i ogólnie śmierć to dla mnie coś fajnego. Sama namiętnie pisuję, więc także wymyślam różne sposoby zabójstw, morderstw, samobójstw, a im bardziej pokręcone tym lepiej. I nawet nie traktowałam tego jako jakieś zaburzenie. Ot, taką mam naturę, że lubię kryminały, a nie romanse.

Wszystko jednak zależy od natężenia. Czy przeszkadza to Tobie w jakiś sposób? Albo niesie z sobą jakieś negatywne skutki? Lub może nie jesteś w stanie się powstrzymać przed oglądaniem takiej sceny wciąć i wciąż na nowo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm chyba tylko to ostatnie. Nie mogę się powstrzymać od przewijania tego, czuję wtedy takie ukłucie adrenaliny w podbrzuszu. Uwielbiam to. A jak długo czegoś takiego nie oglądam to aż mnie nosi... Ale realne cierpienie ani trochę mnie nie kreci wręcz przeciwnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snucie wizji mordu na kimś, kto Cię baaaaardzo porządnie wkurzył, czy na złych bohaterach, to pewnie zdrowa metoda odreagowania i nie ma w tym nic złego. Ale to, co opisujesz to trochę dziwna faza :D Może drzemie w Tobie ukryta (póki co) psychopatka, hm hm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokemonka, może zatem to właśnie taki sposób na odreagowanie? Skoro na co dzień jesteś spokojna, grzeczna, rzadko się kłócisz, złościsz, a realne cierpienie wręcz Cię odrzuca, to gdzieś musisz znaleźć ujście negatywnych emocji, które się w Tobie pojawiają.

Co dokładnie czujesz oglądając takie rzeczy? Adrenalina - ok, ale o czym np. myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snucie wizji mordu na kimś, kto Cię baaaaardzo porządnie wkurzył, czy na złych bohaterach, to pewnie zdrowa metoda odreagowania i nie ma w tym nic złego.

 

Właściwie to ja bardziej na fikcyjnych (częściej na tych pozytywnych postaciach) i właściwie to są to szczegółowe plany, razem z dokładnym przebiegiem mordu, zatarciem śladów, alibi itp...

 

Pokemonka

Co dokładnie czujesz oglądając takie rzeczy? Adrenalina - ok, ale o czym np. myślisz?

 

Radość? Coś w tym rodzaju, bardziej takie uniesienie, no i podniecenie (w każdym rozumieniu tego słowa)

 

Pokemonka, a sama w realnym życiu przypadkiem nie byłaś taką "ofiarą losu", która teraz się odbiła i funkcjonuje normalnie :?: a może właśnie jesteś, nie możesz i nie potrafisz się odegrać i w ten sposób chcesz sobie ulżyć :?:

 

Coś w tym jest, sporo złego mnie spotkało w życiu ale jakoś sobie poradziłam, choć upodobanie takich scen i postaci mam od maleńkości, odkąd sięgam pamięcią... Nawet jako przedszkolak najbardziej np. z filmów o Kubusiu Puchatku lubiłam ,,Tygrys i Przyjaciele'' ze względu na sceny gdzie mój kochany, tytułowy Tygrys cierpiał psychicznie oraz fizycznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokemonka, a odczuwasz w ogóle współczucie wobec ludzi, zwierząt?

 

Owszem, dość duże. I tym fikcyjnym postaciom też współczuje, co nie zmienia faktu ze nadal uwielbiam ich ból. I jest mi przez to często przykro, że mnie to kręci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dużej skali można powiedzieć, że musi być równowaga. Jeden jest praworządny i do kościółka chodzi co dzień i rzuca na tacę. A inny czuje zew zła i lubi patrzeć na ból postaci. W moim przypadku było tak, że oglądając bajkę Tabaluga o smoku i śnieżnym bałwanie, który miał "niecne" zamiary zawsze wolałem tego drugiego. Dlaczego? Bo był przebiegły, miał różne ciekawe pomysły, miał swoje królestwo i stanowił jakąś siłę. Natomiast Tabaluga nie miał nic czym mógłby zaimponować, miał skrzydełka, które na logikę nie pozwalałyby mu latać. Tęczową krainę w której nic się nie działo. To bałwan był siłą napędową i on dyktował ramy fabuły, chociaż nie był postacią pierwszoplanową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pocieszasz sie ze inni mają gorzej ,ze twoje położenie nawet jeśli na pewnym etapie twego życia jest trudne to jest to stan przejściowy,doszukujesz sie analogii miedzy swoim połozeniem a połozeniem innych osób -jesli ich status quo jest gorszy niz twój a pomimo tego osoby te przezwycięzyly własne opały możesz odczuwac nadzieje ze twój stan połozenia dziś zly jutro może być dobry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dużej skali można powiedzieć, że musi być równowaga. Jeden jest praworządny i do kościółka chodzi co dzień i rzuca na tacę. A inny czuje zew zła i lubi patrzeć na ból postaci. W moim przypadku było tak, że oglądając bajkę Tabaluga o smoku i śnieżnym bałwanie, który miał "niecne" zamiary zawsze wolałem tego drugiego. Dlaczego? Bo był przebiegły, miał różne ciekawe pomysły, miał swoje królestwo i stanowił jakąś siłę. Natomiast Tabaluga nie miał nic czym mógłby zaimponować, miał skrzydełka, które na logikę nie pozwalałyby mu latać. Tęczową krainę w której nic się nie działo. To bałwan był siłą napędową i on dyktował ramy fabuły, chociaż nie był postacią pierwszoplanową.

 

Też lubiłam Akrtosa :)

 

Pocieszyliście mnie, z tego co widzę to to nic złego czy dziwnego. Dzięki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×