Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica a zakon


mamba12

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ktos z was mial mysli o zakonie zamknietym ? Przerazaja mnie one boje sie ze Pan Bog odbierze mi rodzicow siostre i wszystko co kocham zamknie mnie tam. A na do datek przeraza mnie to ze te wszyscy mowia ze one(siostry) sa najszczesliwsze na swiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boisz się, że zostaniesz sama na świecie i dlatego będziesz musiała iść do klasztoru?

Dziwna myśl, ale to tylko natrętna myśl.

 

Zakonnice są szczęśliwe, ale one nie mają nerwicy. Mają dużo wiary, jasno ułożony plan dnia, wykonują swoje obowiązki z przekonaniem, nic w tym przerażającego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie nie boje sie ze zostane sama ale boje sie ze zechce tam isc zostawie moja ukochana siostre i mame bez ktorej nie potrafie zyc wgl nie wyobrazam sobie zycia w samotnosci. te mysli doprowadzaja mnie do szalu wrzeszcze ze nie nawidze Boga itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie natręctwo a nie powołanie.

 

Jakiejś uniwersalnej rady ci raczej nie dam, ale może coś jest na rzeczy z tym, że jakoś podświadomie weryfikujesz te swoje relacje z bliskimi, zastanawiasz się na ile jesteś zależna od innych...? Może to by trzeba było zbadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mamba12, z tego co wiem to osoby z nerwicą nie są przyjmowane do zakonu. Nawet w zaburzenia w przeszłości są pewnym przeciwwskazaniem. Z tego co wiem to powołanie wyraża się przez pragnienie a nie lęk. Za to nerwica zawsze atakuje to co jest dla nas najważniejsze. To są tylko natręctwa, powiedz im żeby same sobie poszły do zakonu zamkniętego, bo o sobie to ty decydujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi to trochę mnie pocieszyłas zresztą nerwica chce mi w mowic ze bede tam szczęśliwa a tak wcale nie bedzie zresztą słyszałam o zakonnicy ktora była w zakonie zamkniety i tam nie wytrzymywała a inne mówiły jej jeszcze jeden dzień az w koncu siedzi w ośrodku psychiatrycznym zapewne u mnie skończyło by sie to samo hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mamba12, to czego doswiadczasz to natretne mysli, ktore z jakiegos powodu zaistnialy. Istotne jest to abys wiedziala ze Pan Bóg jest miloscia i dal nam wolna wole czyli mozliwosc wyboru i nie bedzie Cie zamykal w zadnym klasztorze. Jesli bys chciala isc do klasztoru to poszla bys tam dlatego ze czulabys powolanie a nie dlatego ze natrectwa Ci tak podpowiada.

 

Nie wiem jakie jest u Ciebie podloze nerwicy natrectw, czy biologiczne czy tez moze na jakims innym tle, ale jesli chcesz to napisz do mnie, to moze bede Ci w stanie cos doradzic.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam kiedyś podobnie, tzn. takie myśli, że może Bóg oczekuje żebym poszła do zakonu a że ja nie chcę.

Spowiednik mi powiedział, że jak nie chce to nie jest to powołanie, bo powołanie polega na tym że się chce ;) .

Przynajmniej coś w tym stylu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do powołania to bywa różnie, nawet taki banał jak spotkanie zakonnika na ulicy przez niektóre osoby może być odczytane jako powołanie. najważniejsze - do zakonu nie idzie się z nadzieją, że tam pozbędzie się (np.poprze modlitwę) problemu. niektórzy tak robią, a później o tym słyszymy w mediach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

J-23, raczej tak. Nie powinno się też np. chcieć zostać psychologiem, żeby rozwiązać swoje problemy... , albo psychiatrą żeby siebie wyleczyć.

Nie wiem czy zakon to dobre miejsce na pozbywanie się problemów, żeby się modlić wcale nie trzeba tam iść.

Myślę, że powołanie to coś specjalnego, a zarazem prostego, wypływającego z serca.

Człowiek czuje, że to po prostu droga dla niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bei pewnie że tak. ale zawsze można zweryfikować swoje powołanie poprzez np. rekolekcje powołaniowe, a postulat to też czas na rozeznanie powołania. niestety, ale w niektórych seminariach jest słaby przesiew kandydatów. nie można iść do zakonu tylko dlatego, bo mam brzydką gębę (gdzie ty męża znajdziesz), nie mam pracy, bo rodzice każą...itp. bzdury. Po latach cały ten wewnętrzny syf wychodzi i wtedy jest płacz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natręctwo na temat powołania to jedno z klasycznych, typowych natręctw i już nie raz się pojawiało na tym forum.

 

Przerazaja mnie one boje sie ze Pan Bog odbierze mi rodzicow siostre i wszystko co kocham zamknie mnie tam.

 

Bóg nikogo nigdzie nie zamyka i nie ubezwłasnowolnia. Powołanie musi być zgodne z czyimiś chęciami, pragnieniami, jego drogą życiową, dotychczasowym doświadczeniem, tym kim ten człowiek jest, kim się czuje i chce być, bo człowiek tak działa, że może robić coś zgodnie z sobą, ze swoim wnętrzem i nie ma innej drogi, więc powołanie też nie może działać inaczej.

 

Domyślam się, że powiedzenie "Bóg nikogo nigdzie nie zamyka" jest dla Ciebie w tym momencie abstrakcją, bo natręctwa Ci mówią, że może sobie jednak Ciebie upatrzył i Ty "w głębi" tego chcesz albo będziesz chciała, a ta część Ciebie, która tego nie chce, zostanie zduszona. To jest właśnie myślenie generujące natręctwa.

Moim zdaniem jeśli Ci się uda przestawić myślenie tak, aby "Bóg nikogo nie zamyka" przestało być abstrakcją, to właśnie będzie to. Natręctwa znikną.

 

cały dzien praktycznie rycze nie wyrabiam

 

Jak na powołanie, to trochę słabo, bo wygląda na to, że niedługo dojdziesz do wniosku, że wolisz umrzeć niż pójść do zakonu. Więc chyba ten pomysł, to pomyłka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[videoyoutube=zO8CeaYeBLc#t=17][/videoyoutube]

 

Tu fajnie widać, jak wygląda prawdziwe powołanie, czyli jak wynika z drogi życiowej i jak jest oparte na konkretach, na kolejnych pozytywnych doświadczeniach związanych z wiarą - ta dziewczyna zobaczyła pewną wspólnotę sióstr, zobaczyła jak żyją i to ją pociągnęło. A pochodzi z religijnej rodziny, w której codziennie odmawiało się różaniec- więc była od małego oswojona z pobożnym życiem, a nie nagle jakiś "gwałt". Jako mała dziewczynka oglądała filmy o świętych, więc nic dziwnego, że powołanie mogło być z nią w zgodzie, bo była do niego przygotowana przez wychowanie. "W miarę jak dorastałam, moja wiara też dojrzewała. Dzięki codziennej mszy i modlitwie...." - czyli żaden piorun z jasnego nieba.

"Widzę, że mogę tu być sobą". "Widzę siebie jako osobę, która została stworzona po to, by żyć w tej wspólnocie"

No i ta radość...

 

Znajdź 10 różnic ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, u mnie było lepiej przez jakiś czas, a teraz znowu... :(

Wszędzie spotykam zakonnice i mnie strasznie denerwują, jak je widzę, to czuję strach, przyśpieszone bicie serce.

Jeszcze ostatnio moda na zakonnice w mediach - a to śpiewająca zakonnica, a to modelka, która zrezygnowała z kariery i jest zakonnicą - to wszystko mnie jeszcze bardziej dobija, bo i śpiewam i jestem wizażystką, więc obydwa światy nie są mi obce - traktuje to jak znaki, ale nie chcę ich :(

 

Znowu zaczyna się etap, że nie chcę wychodzić z domu i tracę poczucie sensu czegokolwiek.

Czy Wy też tak macie?

 

Dodam, że leczę się psychiatrycznie i chodzę na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siostra bardzo pozytywnie wypowiada się na temat swojego powołania. Trzeba brać poprawkę na to, że jej rodzina była wierząca co wyraźnie wpłyneło na jej wybór.

Nie wypowiada się na temat nerwicy bo zapewne jej nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też mi się wydawało, że różne rzeczy są znakami, które potwierdzają to, co było treścią natręctw. Trzeba to uciąć i przyjąć, że nie ma żadnych znaków, a decyzje musisz podejmować po rozpatrzeniu racjonalnych argumentów. Takie "znaki" to magiczne myślenie, które zabiera podmiotowość. Człowiek przede wszystkim musi się posługiwać rozumem, decyzje wbrew rozsądkowi i wewnętrznym potrzebom są nieodpowiedzialne, bo jeśli nie wypływają z nas, to nie jesteśmy w stanie udźwignąć konsekwencji. Kiedy się ma natręctwo, to wszystko się z tym kojarzy i różne neutralne rzeczy interpretuje się tak, że się im nadaje jakiś związek z natręctwem. Teraz masz jazdę z zakonem, więc wszędzie dostrzegasz zakonnice, na które normalnie byś nie zwróciła większej uwagi.

Owszem, są czasem jakieś "znaki" na drodze wiary, ale one działają inaczej, a dla wyleczenia nerwicy trzeba przyjąć, że nie ma żadnych, bo w tej fazie nie da się przeżywać żadnych "znaków" w sposób budujący, tylko wpada się w myślenie magiczne i w absurdy. Trzeba rozwijać to, co kuleje, czyli świadome decydowanie o sobie, poznawanie tego, kim się jest, czego się pragnie, wzmacnianie tego, rozwijanie zainteresowań, dostarczanie sobie różnych przeżyć (książki, filmy, muzyka - to, co się lubi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mialam pare razy natrectwo takie jak Ty o tym zakonie ;/ bardzo nieprzyjemne.

 

Nie wierze za bardzo w Boga jak bylam mala wierzylam ale tez sie boje pewnych mysli mialam np takie ze moze dlatego mam nerwice i depresje bo dokonalam zlego wyboru w zyciu i dopiero jak sie nawroce i pojde do klasztoru na zakonnice bede wolna od choroby i szczesliwa.

 

Straszny lek mnie wtedy ogarnial i szukalam wielu argumentow na to zeby udowodnic sobie ze sie nie nadaje do tego ze Bog nie jest dla mnie najwazniejszy... ale zaraz za tymi argumentami ktore mialy mnie uspokoic i potwierdzic ze w zakonie nigdy nie wyladuje bylo tyle samo argumentow kontra hah... tragedia. I ten ciagly niepokoj...

 

Dzisiaj jesli taka mysl nadejdzie a dzieje sie to na szczescie baaaardzo rzadko to staram sie ignorowac ta mysl i zajac sie czym innym... ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No pewnie, że nie, bo trzeba by mieć czym, żeby to robić.. :mrgreen:;) .

Akurat nie miałam na myśli ruchania, tylko po protu żal takiej dziewczyny, zamiast mieć świat o swych stóp, będzie klechom gacie prać, myśląc, że w ten sposób służy Bogu... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj no duży :P , a to niby czemu żeby służyć Bogu modlitwą, należy wstąpić do zakonu? bez wstąpienia nie można się modlić?

 

Generalnie szkoda mi tych babek, nie tylko tych, które są ładne, ale wszystkich, bo one nie są po to żeby służyć Bogu tylko klechom. Owszem one sądzą inaczej, wielu ludzi tak sądzi, kościelna propaganda i tutaj zbiera swoje żniwo, ale praktyka ich życia pokazuje komu tak naprawdę służą. Po prostu każdy klecha potrzebuje służącej...przecież nie będzie sam sprzątał na plebani, ani gotował obiadków.Świente księżowskie dłonie, nie po to są takie świente, aby się brudzić... :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×