Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to coś poważnego ?


Schwarzi

Rekomendowane odpowiedzi

Od czego by tu zacząć.... Może od tego, że u mnie w rodzinie picie alkoholu jest jakby dziedziczne. Mój ojciec, dziadek,wszyscy pili. Teraz szwagier pije, co jest dużym problemem ze względu na awantury. Siostrzeniec też pił ale przestał. W jego przypadku doprowadziło to prawie do zamarznięcia (o 3 w nocy położył się w zaspę śniegu po alkoholu).

Ja też mam z tym pewien problem i piszę tutaj, bo coś nie daje mi spokoju...

Ogólnie nie piję codziennie ale jak już zacznę to ZAWSZE się upijam.

Miałam nawet incydent w październiku, że podczas jednej imprezy akademickiej tak się spiłam, że trafiłam do szpitala na "detoks" w stanie ciężkiego zatrucia. Wtedy to lekarze polecili mi terapię i AA. Oczywiście nigdzie się nie zapisałam, bo jak dla mnie alkoholik zaczyna się wtedy, gdy ktoś notorycznie pije.

Teraz jednak zaczyna mnie to trochę zastanawiać... Moja siostra już widzi, że coraz częściej sięgam po alkohol. Inna sprawa, że podczas każdego kontaktu z ludźmi muszę być nawalona. Nie mam o czym z nimi gadać na trzeźwo.. Spotykam się z przyjaciółką ? Zawsze jest alkohol. Poznaję nowych ludzi ? Pierwsze co robię to proponuję wyjście do pijalni piwa i wódki lub stawiam flaszkę na stół.

Niedługo wybieram się na spotkanie z kolegą, zaproponował pijalnie czekolady, zobaczymy co z tego wyjdzie : D

Najgorszy okres mam teraz, jak studiuję. Pewien incydent sprawił, że czuję się strasznie zaszczuta na swojej uczelni i spięta.

W liceum byłam normalnie towarzyska, udało mi się otworzyć,a tutaj potrzebuję alkoholu by choć przez moment być sobą...

Wątpliwości budzi także moje zachowanie po alkoholu ale to już inna kwestia.

 

Czy waszym zdaniem konieczna jest tutaj jakaś terapia w tym kierunku ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zależy od Ciebie i od tego, czy czujesz, że możesz przestać sama. Terapia ma Ci pomóc poradzić sobie z pewnymi problemami, ale też (dobry) terapeuta pokaże Ci wiele rzeczy, których Ty nie widzisz. Na przykład wskaże Ci jakieś schematy picia, jakie emocje lub przekonania sprawiają, że sięgasz po kieliszek. Z drugiej strony (i tutaj ktoś może się ze mną nie zgodzić, zrozumiem) idąc na terapię możesz sobie wmówić, że jesteś chora. Jak piszesz, skłonność do sięgania po alkohol może być dziedziczna, ale to przekonanie, choć prawdziwe, często prowadzi do błędnego przeświadczenia, że to jest choroba której nie da się uniknąć, która jest od nas potężniejsza itp. A to nie jest prawda. Możesz mieć skłonności, tak jak ja mam skłonności do neurotycznej postawy (po babci i mamie), ale obie możemy pójść całkiem inną drogą. Po prostu spróbuj innego stylu życia. Spróbuj poprzełamywać nawyki- tu mogę Ci podrzucić literaturę jak wyzdrowieję, tylko musisz się odezwać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona[/b

 

Ogólnie masz rację ale jakoś głupio bym się czuła wśród prawdziwych alkoholików.. Ja tam raz na ruski rok się schleję,a są ludzie, którzy codziennie piją. Problem się pojawił też taki, że często o tym alkoholu myślę, zwłaszcza jak spotykam się z ludźmi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, w Twoim przypadku sytuacja jest o tyle lepsza, że masz świadomość problemu i chcesz sobie z tym poradzić. No i nie pijesz często. Oczywiście od tego zazwyczaj jeszcze długa droga, ale na pewno nie jesteś alkoholikiem :) Alkohol to dla Ciebie prawdopodobnie sposób na radzenie sobie w pewnych sytuacjach. Sposób na stres, lęk itp. Wiele osób z takimi emocjami radzi sobie podjadając. I sposobem na to jest po pierwsze znalezienie sobie innego sposobu na takie uczucia, a po drugie oduczenie się nawykowej reakcji. Ty teraz masz taki schemat sięgania po alkohol w towarzystwie i musisz go przełamać. I niestety najlepsza metoda to kilka fajnych wieczorów ze znajomymi bez alko. Czyli jesteś na dobrej drodze ;) Tylko poszukaj sobie jeszcze tych metod. W sieci jest mnóstwo poradników na temat lęku społecznego, ulepszania komunikacji i zwiększania pewności siebie, poczytaj :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się objadałam dość poważnie, ale w końcu przeszłam na dietę. Nie wiem jak mi się to udało, ale nie jadłam słodyczy, tylko małe regularne posiłki przez trzy miesiące i się oduczyłam. Teraz sięgam po słodycze, ale jak jestem zestresowana to po prostu się stresuję, nie mam już tej potrzeby. Więc w dużej mierze to taki nawyk i trzeba po prostu wytrwać trochę bez niego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie bardzo poważnego. Co do bycia alkoholikiem... alkoholikiem jest osoba która utraciła kontrolę nad swoim piciem. Nie jest ważne jak często i w jakich ilościach pijesz, ważne że pijesz częściej niż zakładałaś lub więcej niż zakładałaś. Dodatkowo to że w Twojej rodzinie alkohol była na porządku dziennym, powodowało ze wychowywałaś się przyswajając pewne zachowania, które powielasz, nawet robiąc to z początku nieświadomie i nie chodzi tu tylko o samo picie. Jedyna dobra droga to pójść do ośrodka leczenia uzależnień, porozmawiać z terapeutą - on bezbłędnie oceni czy jesteś uzależniona czy nie. Na koniec dwie sprawy: z alkoholizmu nie wyleczysz się sama (nie próbuj nawet, miliony takich jak niedowiarków już gryzie glebę a reszta czeka na bycie lodowym pacjentem), druga rzecz: nie ma alkoholików lepszych i gorszych, nie ważny styl picia, ważne skutki - dla wszystkich jednakowe. Wyjście z alkoholizmu jest trudne i długotrwałe ale możliwe - to też jest udowodnione przez miliony które przez to przeszły. Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem wiec wiem co mówię. Pozdrawiam i życzę dobrych wyborów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evil never dies ja się z Tobą zgadzam, że alkoholizm jest naprawdę trudny do wyleczenia, że trudno samemu i warto się temu przyglądać. Ale z drugiej strony nie ma co nakręcać i straszyć osób, które jeszcze nie są alkoholikami. I z tego co udało mi się zrozumieć, autorka pije tyle ile przeciętna osoba w tym wieku. Ja w tym tygodniu z trzy razy słyszałam od znajomych, że "więcej nie piją", więc zgodnie z Twoimi słowami oni wszyscy są alkoholikami. A nie są. Pójdą do pracy i skończy się balowanie.

I nie chodzi tylko o zbyt dużą ostrożność, ale o to, że istnieje niebezpieczeństwo wmówienia komuś, że ma problem. I on się wtedy z tym problemem zaczyna identyfikować. A ważne, by dziewczyna nie myślała o sobie jako alkoholiku, a po prostu miała to na oku i może na razie odstawiła używki. To podobna sprawa, jak z psychologiem, który pacjentowi wmawia, że jego niewielki problem z lękiem jest nerwicą, którą będzie musiał leczyć latami. Wtedy człowiek czuje się bezradny, jakby sprawa była przesądzona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym tygodniu z trzy razy słyszałam od znajomych, że "więcej nie piją", więc zgodnie z Twoimi słowami oni wszyscy są alkoholikami. A nie są. Pójdą do pracy i skończy się balowanie.

Myślisz, że ja się urodziłem z butelką denatutatu w rączce? Też tak zaczynałem... Pewnie, że nie każdy z nich to alkoholik, ale na pewno ktoś z nich jest chory na tę chorobę. Czas pokaże.

 

Alkoholik zrobi WSZYSTKO aby się nie przyznać przed sobą ze jest alkoholikiem. To mechanizmy choroby. Nic nowego, temat znany w leczeniu uzależnień od X lat.

A wiesz co jest najważniejsze? Bez tego przyznania się, nie ma szans na trzeźwość, a najlepsze jest to, ze docelowo nie wystarczy się przyznać do choroby trzeba ją jeszcze zaakceptować, bez tego NIKT NIE WYTRZEŹWIEJE, być może przestanie pic, nawet na kilka lat, ale i tak wróci do alkoholu. Potwierdzają to lata obserwacji alkoholików i badań w tym kierunku. Nie ma zmiłuj. Co gorsza alkoholik nigdy w te słowa nie uwierzy, dopóki sam się nie przekona, dopóki nie przebije się przez swoją własną zasłonę iluzji i zaprzeczeń, czyli dopóki nie osiągnie swojego dna aby się od niego odbić. Niektórzy mają to szczęście inni nie.

 

Moje gadanie nic nie da, nic nie da nawet przykucie alkoholika na 10 lat do kaloryfera, jak go uwolnisz pójdzie pić. Osoby uzależnionej nie przekona nic i nikt, tylko ona sam może pewne rzeczy zobaczyć. innej drogi nie ma.

 

Na moje oko koleżanka ma problem albo będzie go miała za jakiś czas. ZDECYDOWANIE doradzam konsultację z fachowcem. Najwyżej się okaże ze jest zdrowa i może chlać dalej. Nic nie straci.

 

Powtarzam: kluczowa jest utrata kontroli.

 

Prosty eksperyment: spróbuj pić codziennie przez dwa tygodnie ale tylko jedno piwo lub tylko jeden kieliszek wódki co dzień. Jestem tak pewny wyniku ze mogę powiedzieć bez szkody dla jego efektów, że osoba uzależniona przynajmniej raz w tym okresie wypije więcej niż jedno piwo lub jeden kieliszek na dzień. NA 100%, mogę postawić na to pieniądze. Nawet wiedząc o tych założeniach, zrobi to, a i tak sobie coś wymyśli aby się usprawiedliwić i stwierdzić dlaczego musiała wypić więcej i ze to na 100% potwierdza ze nie jest uzależniona.

 

Mechanizmy uzależnień są bardzo ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkoholik zrobi WSZYSTKO aby się nie przyznać przed sobą ze jest alkoholikiem. To mechanizmy choroby.

 

Ok, ale zapominasz, że ktoś kto sięga po alkohol może nie być alkoholikiem. Nawet jeśli czasami wypije za dużo, nawet jeśli straci kontrolę. I jak się uprzesz, że taka osoba ma problem, możesz równie dobrze jej wmawiać godzinami, że ona jest chora tylko tego nie akceptuje. A nie będzie i zwyczajnie ma tego świadomość. Jak już pisałam, ja rozumiem wszystko co piszesz, ale Ty piszesz o alkoholikach. A kompletnie ignorujesz fakt, że wmawianie komuś, kto miał w rodzinie alkoholików, że będzie miał problem i koniecznie musi na siebie uważać może kogoś (zwłaszcza na tym forum) wpędzić w paranoję, a nawet depresję.

 

Dziewczyna napisała "Ja tam raz na ruski rok się schleję". Serio myślę, że bezpodstawnie starasz się kogoś nastraszyć na siłę, bo założyłeś sobie, że musisz ją wyciągnąć z jakiego bagna, w którym nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, już się nie produkuję. Nie miałem zamiaru nikogo straszyć, chciałem tylko pomóc. Jeśli pozwolisz zacytuję autorkę:

 

"Wtedy to lekarze polecili mi terapię i AA. Oczywiście nigdzie się nie zapisałam, bo jak dla mnie alkoholik zaczyna się wtedy, gdy ktoś notorycznie pije."

 

Dla mnie wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona,

Na jakiej podstawie formułujesz swoje rady? Masz jakies doświadczenia w leczeniu alkoholizmu? Dlaczego odradzasz dziewczynie możliwość zdiagnozowania i dowiedzenia się czy rzeczywiście ma chorobę alkoholową?

 

-- 29 kwi 2014, 08:39 --

 

Ja kiedyś też bardzo dużo piłam w towarzystwie, bo po alkoholu bardzo poprawiał mi się nastrój. imprezy raz, dwa razy w tygodniu. I dziwi mnie że nie było u mnie żadnego uzależnienia, bo alkohol zawsze mi bardzo niesmakował i pierwsze kieliszki zawsze były pod przymusem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta nie odradzam diagnozowania, odradzam i zawsze będę, zwłaszcza na tym forum, kreowania sobie nowych problemów. Dziewczyna pójdzie się zdiagnozować jeśli będzie chciała, ok. Tylko tu trzeba zrównoważyć postawę. Z jednej strony mamy specy od alkoholizmu, to wy. Ja się na tym nie znam. I wy jesteście wrażliwi na punkcie diagnozowania alkoholizmu, rozumiem to. Ale z drugiej strony jesteśmy na forum o nerwicy gdzie ciągle i ciągle ludzie martwią się o kolejne rzeczy, które im się przytrafiły. I może się niektórym wydawać, że taki stres i zamartwianie się są nieszkodliwe, ale tak nie jest. Niezwykle często rzucamy sobie kłody po nogi przez uważanie, że jesteśmy bardziej zaburzeni niż jesteśmy naprawdę. I o wiele bardziej niż propozycja zdiagnozowania uderzyły mnie słowa "z alkoholizmu nie wyleczysz się sama" i "Wyjście z alkoholizmu jest trudne i długotrwałe ale możliwe". Ja rozumiem taką postawę "postraszę ją, to może będzie uważała bardziej", ale musicie też spojrzeć z innej perspektywy: straszenie ludzi i traktowanie ich jakby już byli alkoholikami (chociaż to nie przesądzone) i ukazywanie ich przyszłości jako walki z chorobą to nie wyjście. To podobna sprawa jak z hipochondrykami, którym z jednej strony powinno się dawać możliwość diagnozowania, ale z drugiej ciągłe szukanie u siebie objawów choroby może zaszkodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego ma się bać jeżeli okaże się że nie jest alkoholikiem? A jeżeli jest to rzeczywiśćie z alkoholizmu nie wyleczy się sama i powinna iść na terapię a im szybciej tym lepiej.

A to twoje uspokajanie działa tak że ona zbagatelizuje problem i nigdzie z tym nie pójdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, jak mówię, całkowite olanie i histeryzowanie to dwie skrajności. Dlatego nie polecam olewać, a spróbować nie pić przez jakiś czas. Spokojnie, bez paniki i wmawiania sobie, że ma się problem. Czego ma się bać? Ma genetyczną skłonność do choroby, która jest dość poważna i może rozwalić życie. Oczywiście, może mieć kontrolę całe życie, ale uwierz, można się bać, nawet jak ktoś Ci powie, że jesteś bezpieczna. Widziałam to wiele razy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×