Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to depresja?


KanonKyu

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko temu bym wkleiła tutaj swój tekst z bloga, który traktuję jako pamiętnik. Gdyż nie umiem opisac teraz swoich dolegliwosci... za bardzo boję się odrzucenia i tego, że ktoś mnie wyśmieje...

 

18.04 były moje urodziny.. już 19. I wszyscy ważni dla mnie ludzie o tym zapomnieli.

Moja chrzesna nawet nie zadzwoniła by złożyć życzenia.

Przyjaciółce nie chciało się napisać głupiego "100 lat"... nic. Zupełnie nic...

 

Nie dość, że trwałam w depresji(?), ciężkiej depresji(?) to teraz się to pogłębiło.

I znowu płaczę. Kolejny raz siedzę w nocy i myślę, gdybym tylko zapisywała wszystkie swoje myśli. Jest mi tak cholernie przykro.

Nie wiem co sobie wyobrażałam, że co... że będzie cudownie, wspaniale? Nigdy tak nie było. Nie, to byłoby kłamstwem. Było, gdy byłam małym dzieckiem, potem z roku na rok było coraz gorzej.

 

Czuję się taka samotna. Nie wytrzymuje już tej pierdolonej samotności, która mnie zabiła... dosłownie zabiła. Bo nie jestem już człowiekiem, jestem nędznym duchem, który trwa... bo musi. Nie mam sił nawet wstać rano... nie mam sił zupełnie na nic. Stoczyłam się... a to wszystko przez ludzi dookoła mnie.

 

Analizuję wszystko i dochodzę do wniosku, że to... moja wina. W koncu to mnie od małego nikt nie lubił. W przedszkolu byłam sama, w podstawówce sama.. w gimnazjum sama. Niby ktoś tam był obok, jednak nigdy na tyle blisko by się przytulić, zwierzyć i wypłakać na ramieniu. Przez te wszystkie lata trwałam tak dusząc w sobie te wszystkie emocje. Nic dziwnego, że przeszłam załamanie... o dziwo według mnie nie jedno. Chyba nawet i kolejne właśnie nadeszło.

Jezu jak ja teraz ryczę... jest 2:33 a ja po prostu płaczę z bezsilności... i... i nie wiem co dalej... teraz są jeszcze święta... rodzina miała przyjechać ale oczywiście nie przyjedzie bo są moje urodziny a oni pieniedzy na mnie wydawac nie będa. Przykro mi się zrobiło z tego powodu... przecież... ja nie oczekuję od nich niczego... żeby chociaż zadzwonili czy napisali coś miłego ale nie.. jak co roku to samo.

Ku***... ja już nie daję rady. Nie daję. Sama nie umiem trwać w tym... czymś co życiem nie jest.

 

Kiedy ja się doprowadziłam do takiego stanu... dlaczego nikt wokół nie widzi jak mi jest źle. Dlaczego moja matka nic nie widzi? Przyjaciółka, znajomi? Dlaczego ludzie myślą, że jest cudownie... Przecież każda obca osoba widzi, że coś jest nie tak. Pyta.. czy wszystko okej... a Ci najbliżsi nie widzą. Albo udają.. by nie mieć i moich problemów na swoich barkach... ale przecież ja nie oczekuję, że oni to wszystko za mnie ułożą... Chciałabym tylko kogoś bliskiego.. chociaż na chwilkę.

 

Z każdą chwilą jest mi coraz gorzej... mam już dość udawania uśmiechniętej... Jeżeli ktoś mnie lubi, to lubi to.. kogo kreuję, nie mnie prawdziwą bo od prawdziwej mnie ludzie uciekają. Zawsze uciekali i widocznie tak już zostanie...

 

Ta depresja(?) ... to mnie wykańcza. Biorąc pod uwagę to, co pisze na stronach o psychologii o depresji, to ja już od kilku lat w niej tkwię... nie wiem jak mi się to udało samej. Ja mam już dość... dość tego wiecznego pomagania innym, jednocześnie sobą zająć się nie potrafię...

 

Jest 2:50. Już nie płaczę, teraz trzęsę się z bezsilności i śpiewam.. znając siebie to za chwilkę się znowu rozryczę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja się doprowadziłam do takiego stanu... dlaczego nikt wokół nie widzi jak mi jest źle. Dlaczego moja matka nic nie widzi? Przyjaciółka, znajomi? Dlaczego ludzie myślą, że jest cudownie... Przecież każda obca osoba widzi, że coś jest nie tak. Pyta.. czy wszystko okej... a Ci najbliżsi nie widzą. Albo udają.. by nie mieć i moich problemów na swoich barkach

Świetnie napisane, świetnie. Po prostu Twoja matka to zwykła szmata (przepraszam) tak samo jak moja, która dba tylko o własną dupę, a z zewnątrz udaje, że wszystko jest super i w porządku. Myśli, że czasem rzuci parę śmiesznych słówek i będzie fajnie. Otóż nie będzie fajnie bo sobie to wszystko przemyślałem. Kiedyś myślałem, że ją kochałem ale niedawno doszedłem do wniosku, że nie mam za co. Za to, że zmarnowała mi prawdopodobnie całe przyszłe życie razem z ojcem? Przez tyle lat oboje ze starym udają, że wszystko jest cacy bo TO JEST ICH PLAN, przynajmniej u mnie w domu. Oni NIE CHCĄ aby było inaczej bo dla nich jest wygodnie, krótko mówiąc dla nich to normalne bo oni sami są CHORZY (tak, tak, umysłowo).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Drogi/a Monooso

Ojca nie znam, matka się z nim rozwiodła jak miałam 2 lata. Jedyne co o nim wiem to, że niby gdzieś pod Opolem mieszka i niby w elektrowni pracuje, jednak czy to prawda-Tego nigdy się nie dowiem bo z nią nie idzie o niczym pogadać.

Powiedziała mi wczoraj, że mnie nienawidzi... tak mi powiedziała. Miałam ochotę jej wykrzyczeć, że ja jej też ale się pohamowałam. Jak zwykle święta były w moim domu do D*** ale się przyzwyczaiłam...

Nie wiem czy taki jest ich plan. Ona nigdy nie słucha co mówię. Gdy jej mówię, że nie chce tego tylko coś innego to i tak robi po swojemu a gdy jej mowię, że mnie nie słucha to ona mówi, że mnie slucha.. mimo to dalej robi swoje.. nie tak jak ja bym chciała. Nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KanonKyu, Twoja przynajmniej ma odwagę powiedzieć takie rzeczy, a u mnie w domu każdy udaje, że wszystko jest w porządku ale nie jest i to od wielu lat tylko nie zdawałem sobie wcześniej z tego sprawy bo byłem zbyt młody, nieświadomy i zwyczajnie głupi. Każda osoba z zewnątrz gdyby zobaczyła jak to funkcjonowało od najmłodszych lat to by się w głowę puknęła. A teraz niedawno przejrzałem na oczy i dziwię się jak taka rodzina mogła/może funkcjonować. Dziwię się swoim rodzicom. Przecież są w takim wieku, a ciągle bezczelnie udają, że jest wszystko ok mimo, że każdy z zewnątrz widzi, że nie jest ok. Doszedłem do jednego brutalnego wniosku. Po prostu obaj mają nierówno pod sufitem i to jest fakt bezsprzeczny. Krótko mówiąc są pierdolnięci w pewnym stopniu. Żaden normalny rodzic by tak się nie zachowywał. Nie wiecie jak wygląda to u mnie w rodzinie, gdybym wam opowiedział to spadlibyście z krzeseł ale nie zrobię tego bo chcę pozostać anonimowy więc musicie wierzyć mi na słowo. Zresztą sam też nie mam odwagi czegokolwiek im powiedzieć, przynajmniej dopóki (całe życie?! oby nie.) z nimi mieszkam. Kiedyś na pewno to zrobię. Wygarnę im wszystko aż sczerwienieją i spalą się ze wstydu.

 

Kiedy to wszystko u Ciebie się zaczęło? Ta cała depresja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mi to wykrzyczała wczoraj bo jestem w takim letargu, że jak coś robię to robię to długo.. i powoli. Bo po prostu nie umiem szybciej. Coś mnie blokuje i spowalnia moje ruchy... albo po prostu nie chcę się dla niej starać.. No i się wydarła, że mnie nienawidzi, wygoniła mnie z mojego pokoju(!) i kazała spierdalać... wiec zniknąłem. Byłem z psem na dworze.. a jak wróciłem to się darła, że... znowu nic nie robię itp itd.. Ale przecież to musi się z czegoś brać. Ta moja cała niechęć...

 

Kiedy? Hm... myślę, że to było we mnie od małego. Jak już napisałam wyżej:

 

Analizuję wszystko i dochodzę do wniosku, że to... moja wina. W koncu to mnie od małego nikt nie lubił. W przedszkolu byłam sama, w podstawówce sama.. w gimnazjum sama

 

Teraz też jestem sama i nic na to nie poradzę. W mojej klasie jest oprócz mnie 23 osoby. 21 facetów i 2 kobiety + ja... i jestem tam sama. Na przerwach sama, w ławce sama.. Jak usiądę obok nich to się odsuwają i idą w inne miejsce.. W sumie zawsze tak było, więc... nie wiem.

Nie umiem tego określić. Mi sie wydaje, że to trwa długo tylko dopiero teraz odważyłam się to przeanalizować i zrozumieć.

 

 

dlaczego nikt wokół nie widzi jak mi jest źle

 

życie to nie je bajka, dlaczego niby ktoś miałby to widzieć ?

chcesz mieć życzkiwych znajomych to ich poszukaj.

jak nie masz na to siły to zapie...laj do lekarza.

 

Lekarz mi nie pomógł Misiu. Miałam już do czynienia z kilkoma osobami a na prywatnego mnie nie stać. Życzliwi ludzie nie istnieją. Nie w moim świecie o czym wielokrotnie się przekonałam.

Jestem ciężką osobą o okropnym charakterze i nie tak łatwo jest mi pomóc, wiem o tym doskonale. Może najpierw wypadałoby troszkę poznać człowieka i potem mu radzić? Ja prosiłam tylko o określenie czy jest to depresja, czy coś innego i może delikatny kierunek w którym mam sie udać. Nie o 100% pomoc czy bardzo dobre rady. Bo na to tu liczyć nie można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KanonKyu, A ja kompletnie nic nie robię i moi rodzice mają to w dupie. Ojciec mi brutalnie powiedział wiele razy w twarz, że to co ze mną się stanie ma głęboko. Jemu to się nie dziwię bo on już dawno mózg stracił (zresztą nigdy go nie miał) ale za to moja matka to w ogóle jest jakaś parodia niesłychana. Tak bezczelnie udawać, że troszczy się o mnie, że wszystko jest w porządku itd. przez tyle lat to nie wiem kto inny mógłby być, aż tak bezczelnym. Nigdy mnie nie spytała czy mam jakiś problem, czy w czymś pomóc, cokolwiek. Zresztą ze swoimi rodzicami nigdy nie rozmawiałem normalnie. Przeanalizowałem sobie wszystko bardzo dokładnie i doszedłem do wniosku, że to właśnie oni są moim głównym źródłem problemów i niepowodzeń życiowych. Dobrali się idealnie.

 

Jeżeli masz to od zawsze to podziękuj rodzicom.

Czy masz opinię w szkole 'trędowatej'?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy mam taka opinie... Niestety nie jestem byt piękna, bogata i szczupła. To ostanie akurat mi nie przeszkadza bo jak się odpowiednio ubiorę to faceci wciaż wlepiaja wzrok w moje piersi.. jednak Ludzie mnie nie lubia.

Kiedyś psycholog powiedział mi, że to dlatego iż

Moja mentalność jest inna niż 99% społeczeństwa i dlatego mam te problemy. Kiedyś jak będę starsza, zmienię towarzystwo to wszystko się uspokoi

 

Niestety... nic się nie zmienia a tylko pogarsza.

Sa osoby, ktore ze mna rozmawiaja, zamienia pare słow, jest niby "przyjaciółka" jednak skoro ona zapomniała o moich urodzinach, nie odzywa się do mnie po szkole.. jedynie na kilku przerwach do mnie przyjdzie.. czy to jest przyjaźń? Chyba nie.

Więc chyba tak źle nie jest. Jednak zawsze.. zawsze w jakiej klasie nie byłam to ludzie z klasy mnie nie lubili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ostanie akurat mi nie przeszkadza bo jak się odpowiednio ubiorę to faceci wciaż wlepiaja wzrok w moje piersi.. jednak Ludzie mnie nie lubia.

Kiedyś psycholog powiedział mi, że to dlatego iż Moja mentalność jest inna niż 99% społeczeństwa i dlatego mam te problemy. Kiedyś jak będę starsza, zmienię towarzystwo to wszystko się uspokoi

Proszę opowiedz mi coś o swoich znajomych z dzieciństwa oraz tych pozaszkolnych.

 

Sa osoby, ktore ze mna rozmawiaja, zamienia pare słow, jest niby "przyjaciółka" jednak skoro ona zapomniała o moich urodzinach, nie odzywa się do mnie po szkole.. jedynie na kilku przerwach do mnie przyjdzie.. czy to jest przyjaźń? Chyba nie.

Więc chyba tak źle nie jest. Jednak zawsze.. zawsze w jakiej klasie nie byłam to ludzie z klasy mnie nie lubili.

To nie jest przyjaźń. To jest zwykła przelotna znajomość szkolna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opowiedz... nie wiem co mam o nich opowiadać. Sa po prostu osoby, poza szkoła mam.. dwie czy trzy dziewczyny z którymi jako tako mogę pogadać w autobusie czy na przystanku i tyle. Z jedna wciaz rozmawiamy o tyłkach facetów^^ a druga cały czas mówimy o nowych lakierach do paznokci, ubraniach itp.. Nic specjalnego... zwykłe takie pogaduszki.

 

W szkole... coz jedna znajoma, znam ja odkad mam 5 lat.. poznała dwa lata temu nowa, lepsza ode mnie i od tego czasu niezbyt sie do mnie odzywa w szkole, chyba że tej jej nie ma badz idziemy na autobus... Pech chciał, że mieszka w tej samej wiosce co ja.

 

Ta moja "przyjaciólka".. sama nie wiem.. ona siebie tak nazwała. Lubię ja.. bardzo nawet... jednak nie chce sie na jej temat rozpisywac bo sprawiła mi wielka przykrosc tymi urodzinami... Niby przeprosiła. Napisała taka wiadomosc:

Dobra, jak chcesz. Jeżeli Ci tak zależy na tych wirtualnych życzeniach, to przepraszam, nawaliłam..

To też zabolało bo widać, że napisała to na "odczep się"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×