Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam serdecznie


GMan

Rekomendowane odpowiedzi

Serwus, serwus, jestem nerwus.

Nazywam się Artur, mam 20 lat, mieszkam w Szczecinie. Na forum sprowadza mnie potrzeba rozmowy z ludźmi cierpiącymi na to samo, a mianowicie nerwicę, depresję i Bóg-wie-co-jeszcze.

Nie wiem od kiedy zaczęła się moja nerwica, chyba mam ją odkąd skończyłem 15 lat, tak samo depresję. Od ponad miesiąca jadę na paroksetynie w ilości 20mg, jednak od następnego miesiąca zapewne będę miał zwiększoną dawkę bądź dostanę dodatkowe śmieszne tabletki, ponieważ w tej chwili lek działa dobrze, ale daleko mi do efektów, które chciałbym osiągnąć. Stres narasta, co jakiś czas po prostu wybucham, nadal nie potrafię patrzeć pewnie w oczy innych, nawet obcych mi ludzi, a wiele rzeczy wprowadza mnie w silnie depresyjny stan w ciągu kilku sekund. Mimo wszystko, lista efektów pozytywnych jest wielokrotnie dłuższa niż tych, na które nadal cierpię i efektów ubocznych razem wziętych. Wraca mi chęć do życia. Skoro już jesteśmy przy życiu, moja sytuacja jest kiepska, można śmiało powiedzieć, że obudziłem się z ręką w nocniku, bez niczego, z gigantycznymi brakami, niedorozwinięty mentalnie, spaczony, samotny, zaniedbany, zniszczony. Depresja nie była już tylko chorobą, lecz ideologią, miałem chore lęki, paranoje które utrzymują się do dzisiaj, wybuchałem z byle powodu, cały czas w stresie, panice. Czym było to spowodowane? Dysfunkcyjna rodzina, złe hodowanie (do wychowania brakowało temu wszystkiego, prócz podstaw zapewniających utrzymanie przy życiu), przeżycia, bycie ignorowanym, olewanym, gnębionym, poniżanym, mniej więcej od czternastego roku życia ćpanie, którego częstotliwość rosła z każdym miesiącem, od piętnastego roku życia palenie zielska tak często, jak tylko się da, po kilka razy dziennie. Silna depresja ujawniła się między 16-17 rokiem życia, myśli i "próby" (zrobiłbym to ale nie mam jaj i nie jestem pewien) samobójcze, stopniowe odcinanie się od wszystkiego i wszystkich, w wieku 18 lat powoli przestałem wychodzić z domu, rozmawiać, nie miałem już siły na wymuszone, względnie normalne zachowanie. Całą zimę spędziłem leżąc w łóżku, śpiąc po kilkanaście godzin na dobę, w ciemnym pokoju. Do psychiatry zaprowadziły mnie pojawiające się początkiem tego roku objawy somatyczne w postaci bólów, zawrotów głowy, mrowień, problemów z widzeniem, fal gorąca, paniki, zaburzeń równowagi, koncentracji, panicznych lęków, uczucia, że nie wiem, gdzie jestem (leżąc nagle zrywałem się w panice, rozglądając się z uczuciem, że nie wiem gdzie jestem i jak się tu znalazłem, by po chwili odetchnąć z ulgą i za kilkadziesiąt minut zacząć przedstawienie od nowa), derealizacja i wybuchy furii. Psychiatra od niechcenia zapytał mnie o jakieś pierdoły, kazał powiedzieć co mi jest, przepisał paroksetyne w postaci Paroxinoru i kazał wrócić za dwa miesiące na kontrolę. Z racji, że na forum przeczytałem, że najlepiej podjąć przy okazji terapię u psychologa, zapisałem się do psychoterapeutki do której uczęszczam z pozytywnymi efektami, za dwa dni przypada moja czwarta wizyta. Tak, teraz formalności. Nie mam zainteresowań, znacznie więcej rzeczy nie lubię, niż lubię, tak ogólnikowo to lubię klimaty postapokalipsy i cyberpunku (w sztuce, grach, filmach, muzyce), wszystko, prócz jednej rzeczy którą robię od niedawna, było jedynie zapychaczem nadmiaru wolnego czasu, którego ze względu na brak szkoły i pracy mam pod dostatkiem. Liczy się pierwsze wrażenie, prawda? :lol: No więc, miło mi was poznać, zadawajcie wszelkie pytania, postaram się na nie odpowiedzieć. Witajcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Trudno mi coś napisać. Ja próbuję się wyleczyć od 8 lat i kończy się na tym, że czasem mi się wydaje, że jest już okej, by po paru chwilach zorientować się, że jestem w takim samym bagnie jak wcześniej. Najbardziej przeszkadza mi derealizacja i brak motywacji. To tyle o mnie.

 

A ty jak radzisz sobie z obowiązkami dnia codziennego? Ja próbuję się uczyć informatyki i niekiedy dochodzę do przekonania, że to nie ja jestem chory, ale też i całe społeczeństwo. Dlatego chociażby, że większość zawodów wydaje mi się całkowicie bezsensowna, polegająca na jakiejś papierowej robocie i osiągania celów, które nic nie zmieniają. Wierzyłem w postęp, a teraz się zastanawiam czy to ma sens, skoro jest 2014r a problemów ludzie mają tyle co zawsze, z tym że można sobie ponarzekać nie na ławce przed PGR a na takim forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu robię swoje, mam te wspaniałe, jedyne słuszne cele, którymi są konsumpcja i rozmnażanie się. Chce mieć dom, auto, rodzinę, dzieci. Po prostu nie myślę już o absurdzie tego wszystkiego, odciąłem się od mediów, od tej "normalnej", niewidzącej i niemyślącej części społeczeństwa która gloryfikuje konsumowanie, imprezy i inne płytkie rzeczy. Nie próbuję zgrywać oświeconego, bo taki nie jestem, to większość ludzi jest ślepa. Cierpię na brak motywacji, chociaż nie wiem, czy to przez nerwicę, zespół amotywacyjny czy może czyste lenistwo i brak dobrych nawyków, wychowanie w przesłaniu "nie ucieknie" i tak dalej, jednak ostatnio mam coraz więcej siły, by robić cokolwiek. Chcę wyjść z tego życiowego bagna, żyć na swoim, tak jak chcę, ponieważ niewiele mi potrzeba, by móc budować szczęśliwe życie, o ile takie istnieje. W tej chwili próbuję zbudować fundamenty, a raczej dopiero robię pod nie grunt, a skaliste i nietrwałe to tereny. I osiągnę to, jak bardzo absurdalnych rzeczy nie musiałbym zrobić. Ciężko jest żyć "normalnie" wyznając egzystencjalny nihilizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×