Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

....Wiesz, jak na ludzi wpływa słuchanie żali? Bardzo negatywnie. Ja nie poruszam takich tematów - jak widzisz nie odpowiadam na posty z żalami. Dlaczego? Dlatego że mnie samej psuje to samopoczucie. Przebywanie z osobami wiecznie nieszczęśliwymi powoduje, że ten przebywający również staje się coraz bardziej nieszczęśliwy. To normalne, że chce się przed tym ratować i zająć czymś, na co ma wpływ.

Ooo... na mnie źle wpływa nawet jak moje dziewczę jest smutne, ale kilka sucharów zazwyczaj ją rozwesela.

Nie wytrzymałbym tygodnia z nieustannie jęczącą marudą.

 

Mój mąż jak marudzi, to nigdy w tonie "ale jest źle" tylko "ktoś jest idiotą".

Zawsze jest to zabawne ;)

Też bym nie wytrzymała, jakby ktoś mnie dołował - czy to świadomie, czy nieświadomie przez swoje zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcialabym aby moj maz wykazywal zainteresowanie moim zdrowiem a nie robi tego.Wiec nie opowiadam co lekarz powiedzal...tak jakby mial to gdzies. Bardziej rozumie cukrzyce swojej matki niz mnie. Moich problemow tak jakby nie dostrzega. Jakby to bylo obojetne...troche tego nierozumie i w sumie przykre to. Skutkuje to tym, ze nie opowiadam o sobie i sie usuwam na bok. I to takie oddalanie sie kazdego dnia nic dobrego nie przynosi. Tak jakby to wszystkie co codzienne jest ok ale kazda ze stron swoje wewnetrzne zale zostawiala tylko dla siebie.

To jest błędne koło: on nie wykazuje zainteresowania - Ty się zamykasz w sobie - on się nie interesuje, bo przecież się nie domyśli - jeszcze bardziej się zamykasz w sobie. Pytanie czy powiedziałaś mu o tym, że brak zainteresowania z jego strony Cię boli? Może on nie rozumie, że dla Ciebie to ważne i trzeba mu to powiedzieć? A może sam ma problem, bo nie wie jak powinien się zachowywać wobec Twoich problemów? Myślę, że musisz się przełamać i szczerze z nim porozmawiać.

 

I tego ja nie rozumiem na tym forum - Twojego podejścia (i innych - takiego samego).

Podejrzewam, że ona nie ma cukierkowego życia. Ona ma normalne życie, tak samo jak i ja. Normalne życie, osób bez stanów depresyjnych nazywacie często cukierkowym i wylewacie jad. Wybacz, że tak wprost, ale to mnie drażni. W Twojej wypowiedzi widać jad wobec tej kobiety, która mówi o czymś tam pozytywnie.

Zauważ, że Ty też nie rozumiesz czyjegoś podejścia, tylko zgoła innego. To, że salir drażni pani z innego stoiska wcale nie musi być dla niej stanem pożądanym (czytaj: ona może wcale nie akceptować tej irytacji). Emocje się pojawiają, nie są złe ani dobre, wiele dziwnych (z punktu widzenia osoby zdrowej) emocji pojawia się u osób z depresją, te osoby wcale nie muszą akceptować tego, że te emocje się pojawiają. Natomiast wyrażanie emocji jest ważne, szczególnie dla osoby, która zazwyczaj je w sobie tłamsi. Niestety, żyjemy w kulturze, w której uczy się nas, że wyrażanie emocji jest złe i należy je w sobie tłumić.

 

Zamiast tego, wolę opowiedzieć koleżance z uczelnianego gabinetu, że widziałam świetną bluzkę i takiej poszukuję, ze ciekawa konferencja się szykuje, albo że jadlam wczoraj genialne tosty z mozarellą i bazylią. Można? Można. Czy są to jakieś wielkie rzeczy? Nie są. I jedne, i drugie, są drobnostkami. Mogę więc skupić się na tym, jak mi źle, albo skupić się na tym, że jest dobrze.

Wszystko fajnie, tylko osoby z depresją mają często zaburzone odczuwanie przyjemności, więc skupienie się na tym, co dobre, to nie jest taka prosta sprawa jak dla Ciebie.

 

No, jeżeli unikasz męża, to nie masz prawa dziwić się, że związek się psuje. Myślisz, że gdybym się nagle zaczęła zamykać i gustować w "samotni", a nie choćby w przebywaniu z mężem (bo nie trzeba nawet ciągle gadać - można nawet siedzieć razem i czytać książki, my tak robimy, teraz siedzi naprzeciwko mnie i też grzebie w laptopie), to byłoby ok? Nie byłoby.

To nie on się wypalił - to Ty go odsunęłaś.

Co to znaczy "nie masz prawa"? Nie ma sensu szukać tutaj winnego, bo to w niczym nie pomoże, a sytuacja jest złożona i nie wynika z niczyjej złej woli (tzn. na pewno nie ze złej woli salir, o mężu zbyt mało informacji). Ona ucieka przed ludźmi z jakiegoś powodu, gdyby to była dla niej niebywała przyjemność siedzieć samej, to nie pisałaby o tym, że ludzi jej brakuje albo że chciałaby poprawić relację z mężem.

 

Bo cukrzyca jest namacalnym, fizjologicznym problemem. Mój mąż również zajmuje się moim zdrowiem (mam leukopenię), a tym, że jego siostra ześwirowała (wybacz słownictwo, ale ona naprawdę ześwirowała), nie zajmuje się wcale. Zajmował się sprawą póki jej nie odebrali praw rodzicielskich do młodej.

Problemy psychiczne też są problemem, może nie tak namacalnym, ale są. To, że Twój mąż nie zajmuje się swoją siostrą nie jest podstawą do tego, żeby mąż salir miał się nią nie interesować.

 

Wiesz, jak na ludzi wpływa słuchanie żali? Bardzo negatywnie. Ja nie poruszam takich tematów - jak widzisz nie odpowiadam na posty z żalami. Dlaczego? Dlatego że mnie samej psuje to samopoczucie.

Przebywanie z osobami wiecznie nieszczęśliwymi powoduje, że ten przebywający również staje się coraz bardziej nieszczęśliwy. To normalne, że chce się przed tym ratować i zająć czymś, na co ma wpływ.

Bycie w związku obejmuje wzajemne wspieranie się. Czyli TEŻ czasem żalenie się. Trzeba czasem powiedzieć, że coś nam nie pasuje, żeby móc to razem zmienić.

Nie proponuj jej zamiatania problemu pod dywan poprzez tłumienie w sobie negatywnych emocji, bo to nie sprawi, że problem się rozwiąże. Ona nie ma zakładać zadowolonej maski i dostosować się do męża. Raczej razem powinni znaleźć rozwiązanie ich wspólnego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to znaczy "nie masz prawa"? Nie ma sensu szukać tutaj winnego, bo to w niczym nie pomoże, a sytuacja jest złożona i nie wynika z niczyjej złej woli (tzn. na pewno nie ze złej woli salir, o mężu zbyt mało informacji). Ona ucieka przed ludźmi z jakiegoś powodu, gdyby to była dla niej niebywała przyjemność siedzieć samej, to nie pisałaby o tym, że ludzi jej brakuje albo że chciałaby poprawić relację z mężem.

 

Owszem, może ma prawo, ale jest to nieracjonalne.

Nie można oczekiwać, że coś się poprawi, jednocześnie samemu to psując - a taka izolacja psuje związek.

 

Bycie w związku obejmuje wzajemne wspieranie się.

Wzajemne. Na to położyłabym nacisk. Dlatego też zapytałam o zainteresowanie mężem. Ja do swojego zadzwoniłam, jak tylko się obudziłam. Bez powodu, polecam. Właściwie nawet nie miałam nic do powiedzenia, bo byłam zaspana.

 

Nie proponuj jej zamiatania problemu pod dywan poprzez tłumienie w sobie negatywnych emocji, bo to nie sprawi, że problem się rozwiąże. Ona nie ma zakładać zadowolonej maski i dostosować się do męża. Raczej razem powinni znaleźć rozwiązanie ich wspólnego problemu.

Nigdy nikomu nie proponuję zamiatania problemu pod dywan. ALE nie można liczyć, że od samego rozmawiania o problemie i przewałkowania go milion razy on się rozwiąże. Bo nie, nie rozwiąże się. Jeżeli Salir będzie więcej czasu spędzać tutaj z nami niż z osobą, która powinna być dla niej najważniejsza w życiu (co się nie wyklucza, bo można i napisać, i z kimś być), to nigdy nie będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwolcie, ze na razie nie bede sie wypowiadac ale czytam wasze wypowiedzi i probuje wyciagnac wnioski.

Moj maz jest dobry dla mnie ale nie idealny, jak kazdy czlowiek ma swoje wady. Troche glupio mi na niego sie zalic bo nie jedna by powiedziala, ze czepiam sie. Zreszta cala moja rodzina uwaza go za ideal i gdy tylko cos probuje powiedziec to slysze, ze przesadzam. Nawet moja mama go broni i widzi we mnie wine. Zle sie z tym czuje bo jestem ta gorsza polowka w oczach wszystkich. Chyba jestem zadrosna o to, ze nawet moja rodzine owinol sobie wokol palca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, może ma prawo, ale jest to nieracjonalne.

Dużo rzeczy w nas jest irracjonalne. Ty patrzysz na sytuację z pozycji obserwatora, tutaj widać rzeczy, których dana osoba sama w swoim zachowaniu nie dostrzega, stąd może się pojawić u niej zdziwienie, bo brakuje jej elementu układanki, który by racjonalnie tłumaczył sytuację.

 

Nie można oczekiwać, że coś się poprawi, jednocześnie samemu to psując - a taka izolacja psuje związek.

Nie odczytuję samego wyrażenia zdziwienia jako zaniechania działania. Raczej jako dobry punkt wyjścia do jego rozpoczęcia.

 

Wzajemne. Na to położyłabym nacisk. Dlatego też zapytałam o zainteresowanie mężem.

Położyłam nacisk właśnie na to, że wspólny, bo postawiłaś salir w roli dużo wymagającej, a mało dającej od siebie, a mamy zbyt mało danych na tak śmiałe założenia.

 

Nigdy nikomu nie proponuję zamiatania problemu pod dywan. ALE nie można liczyć, że od samego rozmawiania o problemie i przewałkowania go milion razy on się rozwiąże. Bo nie, nie rozwiąże się.

Nigdzie nie powiedziałam, że mają tylko porozmawiać i potem nic nie robić. To oczywiste, że trzeba podjąć jakieś działania. Ale żeby to zrobić muszą najpierw porozmawiać, bo inaczej nie poznają swoich oczekiwań i nie postanowią co dalej.

A sama rozmowa jest już dużym wsparciem dla osoby, która ma w danym momencie np. depresyjnego doła. Nawet sama obecność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moj maz jest dobry dla mnie ale nie idealny, jak kazdy czlowiek ma swoje wady.

No bo ogólnie mało wiemy o Twoim mężu, ale z tego co wiemy nie wygląda na złego człowieka. Pewnie po prostu są jakieś błędy w komunikacji między Wami.

 

Troche glupio mi na niego sie zalic bo nie jedna by powiedziala, ze czepiam sie.

Ale to nie ich związek, tylko Twój :)

 

Zreszta cala moja rodzina uwaza go za ideal i gdy tylko cos probuje powiedziec to slysze, ze przesadzam. Nawet moja mama go broni i widzi we mnie wine.

Możesz podać jakiś przykład jak próbujesz coś powiedzieć, w jaki sposób to mówisz? (chce się upewnić, że moje domysły są dobre)

 

Zle sie z tym czuje bo jestem ta gorsza polowka w oczach wszystkich.

Możliwe, że źle to odbierasz, ale nie znam reakcji Twojej rodziny.

 

Chyba jestem zadrosna o to, ze nawet moja rodzine owinol sobie wokol palca.

Ale myślisz, że to było celowe działanie (tak brzmi "owinięcie wokół palca") czy tak po prostu wyszło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.... zapytałam o zainteresowanie mężem. Ja do swojego zadzwoniłam, jak tylko się obudziłam. Bez powodu, polecam. Właściwie nawet nie miałam nic do powiedzenia, bo byłam zaspana.

....

Nieźle.

Znów mam szczęście, że mi się trafiła pasująca (do mnie) foczka, która takich pomysłów nie miewa.

Wykastrowałbym się "tępo żyletko" po kilku takich telefonach. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No bo ogólnie mało wiemy o Twoim mężu, ale z tego co wiemy nie wygląda na złego człowieka. Pewnie po prostu są jakieś błędy w komunikacji między Wami.

 

Bo nie jest zły..nikt kto go zna tak by nie powiedział wręcz przeciwnie. Jest oazą spokoju i nigdy nie krzyczy. No może raz się na mnie wydarł ale miał ku temu powody i stracił cierpliwość. Jest bardzo poukładany i twardo stąpa po ziemi...nie mówi o swoich problemach nikomu. Czasem mi coś powie po fakcie. Nie przejmuje się opinią innych ludzi...ta jak ja.

 

Możesz podać jakiś przykład jak próbujesz coś powiedzieć, w jaki sposób to mówisz? (chce się upewnić, że moje domysły są dobre)

Wszystko odbywa się na zasadzie porównania, że mogłam trafić gorzej.

 

Możliwe, że źle to odbierasz, ale nie znam reakcji Twojej rodziny.

Dobrze odbieram...nie przejmowałabym się głupotami.

 

Ale myślisz, że to było celowe działanie (tak brzmi "owinięcie wokół palca") czy tak po prostu wyszło?

Po prostu zauroczył ich swoją osobą...nie ma żadnego ukrytego drugiego dna.

Od zawsze miał dobrze u mojej rodziny a ja u jego rodziny średnio. Jego matka zawsze stoi za synem...u mnie też...przechlapane mam :D

 

Nie lubię dotykać problemu naszych relacji bo czuję, że mam sztuczne problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, jeżeli unikasz męża, to nie masz prawa dziwić się, że związek się psuje. Myślisz, że gdybym się nagle zaczęła zamykać i gustować w "samotni", a nie choćby w przebywaniu z mężem (bo nie trzeba nawet ciągle gadać - można nawet siedzieć razem i czytać książki, my tak robimy, teraz siedzi naprzeciwko mnie i też grzebie w laptopie), to byłoby ok? Nie byłoby.

To nie on się wypalił - to Ty go odsunęłaś.

Być może ja też ale brakło mi jakieś opiekuńczości w pewnym momencie z jego strony akurat w momencie w którym na prawdę byłam sama i potrzebowałam ale tak jakby był głuchy na moje słowa. Mam o to żal.

 

I tego ja nie rozumiem na tym forum - Twojego podejścia (i innych - takiego samego).

Podejrzewam, że ona nie ma cukierkowego życia. Ona ma normalne życie, tak samo jak i ja. Normalne życie, osób bez stanów depresyjnych nazywacie często cukierkowym i wylewacie jad. Wybacz, że tak wprost, ale to mnie drażni. W Twojej wypowiedzi widać jad wobec tej kobiety, która mówi o czymś tam pozytywnie.

To nie jest jad z mojej strony...po prostu nie mam ochoty...wykazujesz ciągły brak zrozumienia będąc na forum dla osób z zaburzeniami psychicznymi i tego ja nie potrafię zrozumieć.

Po cholerę mam ludziom opowiadać, że mnie boli brzuch, kark i jestem senna? Po cholerę mam sama siebie w to wkręcać i skupiać się na negatywach?

Z prostego powodu bo nie widzą pozytywów...mając depresję tak jest i nie jesteś w stanie tego zmienić. Oczywiście w depresji jak potrafisz funkcjonować a nie leżysz jak kłoda w łóżku zakładanie maski co dzień jest normalnością. Utrzymywanie emocjonalnego kłamstwa jest na dłuższą metę męczące. Po 12 godzinach uśmiechania się do klientów i bycia sympatyczną dodatkowa nadprogramowa osoba mnie drażni. Kolejna osoba przed którą muszę udawać.

 

A czy Ty wykazujesz zainteresowanie swoim mężem, czy uciekasz do "samotni"?

Kiedy ostatnio zapytałaś, jak się czuje? A może jest zmęczony? A może potrzebuje spędzić cały wieczór z własną żoną? A może chce gdzieś wyjść? A może chce, żeby żona powitała go rano z kawą i uśmiechem? Zastanowiłaś się nad tym, czego on mógłby chcieć?

Nie tylko osoby z problemami mają prawo do zainteresowania ze strony partnera. Szczerego zainteresowania, również czynem, nie tylko słowem.

Pytam choć może nie ta często jak powinnam.

 

Bo cukrzyca jest namacalnym, fizjologicznym problemem. Mój mąż również zajmuje się moim zdrowiem (mam leukopenię), a tym, że jego siostra ześwirowała (wybacz słownictwo, ale ona naprawdę ześwirowała), nie zajmuje się wcale. Zajmował się sprawą póki jej nie odebrali praw rodzicielskich do młodej.

Tzn że nie mam prawa oczekiwać zainteresowania męża bo to są zaburzenia psychiczne a gdybym miała raka to już powinien?

 

Przebywanie z osobami wiecznie nieszczęśliwymi powoduje, że ten przebywający również staje się coraz bardziej nieszczęśliwy. To normalne, że chce się przed tym ratować i zająć czymś, na co ma wpływ.

Jestem tego świadoma, że osoby mieszkające z osobami z stanami depresyjnymi powinni się zdystansować bo to jest uciążliwe dla obu stron. Gdyby ode mnie odszedł nie miałabym żalu o to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może ja też ale brakło mi jakieś opiekuńczości w pewnym momencie z jego strony akurat w momencie w którym na prawdę byłam sama i potrzebowałam ale tak jakby był głuchy na moje słowa. Mam o to żal.

Cięzko mi się akurat wypowiedzieć, bo mój jest nad(i to mocno nad!)opiekuńczy. Ale ja jestem wylewną, gadatliwą przylepą. Przylepię się i już. Nie potrafię się izolować, izolacja mnie męczy, wariuję wtedy. Spróbuj utrzymywać kontakt.

 

Z prostego powodu bo nie widzą pozytywów...mając depresję tak jest i nie jesteś w stanie tego zmienić. Oczywiście w depresji jak potrafisz funkcjonować a nie leżysz jak kłoda w łóżku zakładanie maski co dzień jest normalnością. Utrzymywanie emocjonalnego kłamstwa jest na dłuższą metę męczące. Po 12 godzinach uśmiechania się do klientów i bycia sympatyczną dodatkowa nadprogramowa osoba mnie drażni. Kolejna osoba przed którą muszę udawać.

Ale mąż nie jest nadprogramową osobą, tylko najważniejszą osobą w Twoim życiu.

 

Pytam choć może nie ta często jak powinnam.

Czyli? Mniej więcej, jak często okazujesz zainteresowanie? Niekoniecznie werbalnie. Ja swojemu ściągam wzrok własnym wzrokiem, jak siedzi i coś pisze. Spróbuj. Albo strzelam głupie miny.

 

 

Tzn że nie mam prawa oczekiwać zainteresowania męża bo to są zaburzenia psychiczne a gdybym miała raka to już powinien?

Nie. To znaczy, że Ty również powinnaś mu okazywać należyte zainteresowanie, bo to Twój mąż. Już mówiłam - nie ma i nie będzie ważniejszej osoby w Twoim życiu.

 

 

Jestem tego świadoma, że osoby mieszkające z osobami z stanami depresyjnymi powinni się zdystansować bo to jest uciążliwe dla obu stron. Gdyby ode mnie odszedł nie miałabym żalu o to.

A nie lepiej zmienić parę rzeczy? Niedawno byliście chyba w kinie. I jak? Jakieś skutki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest jad z mojej strony...po prostu nie mam ochoty...wykazujesz ciągły brak zrozumienia będąc na forum dla osób z zaburzeniami psychicznymi i tego ja nie potrafię zrozumieć.

Są setki zaburzeń psychicznych i każdy jakieś ma. Tak, ja też. Jestem DDA, mam ataki niskiego poczucia własnej wartości (czyt. że ja jestem do niczego, a wszyscy inni są super), jestem pedantyczna (nie tylko co do wyglądu) i uzależniona emocjonalnie od swojego męża.

Zaburzenie zaburzeni nierówne. Schizofrenik nie musi rozumieć osoby z depresją, osoba z depresją nie musi rozumieć.

Nie rozumiem po prostu wypominania ludziom "cudownego życia". Tylko tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja swojemu ściągam wzrok własnym wzrokiem, jak siedzi i coś pisze. Spróbuj. Albo strzelam głupie miny.

 

Sorry iiwaa ale mój by spojrzał na mnie jak na jeszcze większego czubka niż jestem jakbym mu robiła jakieś miny.

 

Już mówiłam - nie ma i nie będzie ważniejszej osoby w Twoim życiu.

Oj jest ktoś ważniejszy albo równie ważny...syn.

 

A nie lepiej zmienić parę rzeczy? Niedawno byliście chyba w kinie. I jak? Jakieś skutki?

To było tylko stwierdzenie...nikt mnie nie opuszcza. Już pisałam gdzieś czas na 2 randkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo nie jest zły..nikt kto go zna tak by nie powiedział wręcz przeciwnie. Jest oazą spokoju i nigdy nie krzyczy. No może raz się na mnie wydarł ale miał ku temu powody i stracił cierpliwość. Jest bardzo poukładany i twardo stąpa po ziemi...nie mówi o swoich problemach nikomu. Czasem mi coś powie po fakcie. Nie przejmuje się opinią innych ludzi...ta jak ja.

 

To że ktoś jest spokojny i nie krzyczy nie znaczy wcale, że jest z nim łatwo żyć, dorosły człowiek powinien jakoś wyrażać swoje emocje, potrzeby, komunikować się. Czasem dobrze nie ulegać emocjom, o ile to nie jest budowanie muru.

 

Odnośnie pytania w tytule - okropna generalizacja, zakładająca 1. że wszyscy mężczyźni są podobni 2. że jeśli coś jest nie tak w związku, to ktoś się "wypalił"

 

Pozwolcie, ze na razie nie bede sie wypowiadac ale czytam wasze wypowiedzi i probuje wyciagnac wnioski.

 

Jak powiesz coś więcej, to się dopiero będzie można do tego odnieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To że ktoś jest spokojny i nie krzyczy nie znaczy wcale, że jest z nim łatwo żyć, dorosły człowiek powinien jakoś wyrażać swoje emocje, potrzeby, komunikować się.

 

Zgadzam się...nie rozumiem dlaczego jest przede mną zamknięty...mało mówi o sobie.Przychodzi mu to z trudnością...nie mowi o wielu sprawach...Nie przyznaje do swoich problemów...dopiero po fakcie mowi jak już sobie poradzi. Zastanawiam się dlaczego...czy to moja wina?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2. że jeśli coś jest nie tak w związku, to ktoś się "wypalił"

 

pytanie w ogole czym jest owe wypalenie? brakiem zainteresowania? swoista wyjebka?

 

pytam bo nie wiem i chcialabym poznac wasza def

Obawiam się, że nie istnieje - pytałem w okolicach 2 strony wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o to super a dostales jakas odpowiedz?

Jedynie to:

->

Będzie zmęczony,narzekał,złościł się,izolował,czuł w domu żle,może być agresywny,będzie się z kobietą żle czuł,czepiał się o byle co...Mimo czasu nad związkiem trzeba pracować i go podtrzymywać.

Domniemam, że powyższe może być próbą odpowiedzi na moje pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o to super a dostales jakas odpowiedz?

Jedynie to:

->

Będzie zmęczony,narzekał,złościł się,izolował,czuł w domu żle,może być agresywny,będzie się z kobietą żle czuł,czepiał się o byle co...Mimo czasu nad związkiem trzeba pracować i go podtrzymywać.

Domniemam, że powyższe może być próbą odpowiedzi na moje pytanie.

 

ja po takim opisie to juz bym jakas efke diagnozowala

Tak..brak zainteresowania to dla mnie...nie zawsze łatwo pisać mi tu o pewnych sprawach i nazywać rzeczy po imieniu.

 

no brak zainteresowania to juz brzmi ciezko - moglabys napisac o konkretnych sytuacjach czy nie bardzo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fragment mojego skryptu ze studiów:

 

Bogdan Wojciszke (1993) opisuje sześciofazowy model rozwoju bliskiego związku dwojga ludzi. Koncepcja ta zakłada istnienie progowego, krytycznego natężenia każdego ze składników miłości. Jeśli natężenie danego składnika znajduje się poniżej wartości progowej, składnik ten nie liczy się przy orzekaniu o charakterze związku. Jeśli jego natężenie przekroczy tę wartość, składnik zaczyna występować w związku jako istotna właściwość. Fazy związku opartego na miłości to:

faza 1 — zakochanie (występuje tu tylko namiętność),

faza 2 — romantyczne początki (namiętność i intymność),

faza 3 — związek kompletny (namiętność, intymność i zaangażowanie),

faza 4 — związek przyjacielski (intymność i zaangażowanie, bez namiętności),

faza 5 — związek pusty (zaangażowanie, ale już bez intymności),

faza 6 — rozpad związku (wycofanie nawet zaangażowania).

 

Faza 1 — zakochanie

Jeżeli wszystkie trzy składniki miłości zaczynają się rozwijać równocześnie w momencie poznania nowej osoby, to namiętność pojawi się najszybciej — jako dominująca cecha uczucia. Stan ten można nazwać zakochaniem, które jest ślepe, krótkotrwałe i dające poczucie szczęścia doznającej go osobie. W opisy takiej namiętności bogata jest literatura. Zakochanie nie musi być jednak pierwszą fazą miłości,

bo namiętność może pojawić się po długiej znajomości i być efektem trwającej intymności (np. zakochanie się w sobie starych przyjaciół). W naszej kulturze najbardziej jednak typowy obraz miłości to rozpoczynająca się zakochaniem miłość od pierwszego wejrzenia.

Faza 2 — romantyczne początki

Jeśli zakochanie spotyka się z odwzajemnieniem, naturalną konsekwencją namiętności jest rozwój intymności między dwojgiem ludzi. Faza ta również jest raczej krótkotrwała, ponieważ połączenie silnej namiętności z łagodnym rozwojem intymności wzbudza skłonność do podtrzymania tak przyjemnie rozpoczętego związku. Pojawia się więc decyzja partnerów o zaangażowaniu w utrwalenie tej relacji, która z czasem przekształca się ze związku romantycznego w kompletny, czyli dojrzałą miłość.

W sztuce często miłość romantyczna przedstawiona jest jako jedyne warte zainteresowania uczucie. Tymczasem większą część życia kochamy swych partnerów w sposób bardziej kompletny, a zatem w świetle powyższej terminologii „nieromantyczny”. Stereotyp romantycznej miłości kreowany przez kulturę zawiera w sobie przekonanie, że na miłość oddziaływać nie należy, że dzieje się niejako sama i tylko wtedy jest autentyczna. Skutki kierowania się tym stereotypem mogą być zgubne... Realizm, rozsądek i celowa dbałość o związek nie tylko miłości nie niszczą, ale są konieczne do jej rozwoju i trwania.

Faza 3 — związek kompletny

Większość nawiązywanych przez ludzi związków nie wykracza poza fazę romantycznych początków — miłość romantyczna może przeminąć i/lub brakuje zaangażowania w tworzenie trwałej relacji. Niezbędne do pojawienia się zaangażowania, które prowadzi do związku kompletnego, są silna namiętność i intymność, czyli przeżywanie miłości romantycznej. W fazie miłości kompletnej pojawiają się silne emocje — zarówno pozytywne, jak i negatywne. Faza ta kończy się — niekoniecznie całkowitym, lecz jednak — zanikiem namiętności, poniżej poziomu oznaczającego jej dominację. Jest to zjawisko naturalne, a akceptacja tej prawdy — według Bogdana Wojciszke (1993) — może uchronić wiele par od goryczy rozczarowań i rozstań. Jest jednak możliwy ponowny wybuch namiętności w tym samym związku, szczególnie jeśli utrzymany zostanie wysoki poziom intymności. Znane są przecież małżeństwa zawierane powtórnie po rozwodzie...

Faza 4 — związek przyjacielski

Związek w tej fazie opiera się na intymności oraz zaangażowaniu i jest to najdłuższa spośród satysfakcjonujących faz relacji między dwojgiem ludzi. Jej przedłużenie zależne jest od chęci i umiejętności obojga partnerów. Partnerzy stoją przed problemem spadku intymności, a więc utrzymaniem wzajemnej bliskości, zaufania i przywiązania. Intymność gaśnie za sprawą egoizmu, agresji, braku wsparcia czy zdrady.

W udanym związku na partnerów czyhać może wiele pułapek, np.:

— pułapka dobroczynności, która polega na tym, że stałe i wzajemne ofiarowywanie dobra oraz unikanie wyrządzania krzywd prowadzi w miarę trwania związku do tego, iż zdolność do sprawiania partnerowi przyjemności maleje, wzrasta zaś zdolność do sprawiania mu bólu,

— pułapka bezkonfliktowości, polegająca na tym, że stałe unikanie konfliktów w imię utrzymania wspólnoty w zakresie uczuć i działań prowadzi do zaniku tej wspólnoty,

— pułapka obowiązku, polegająca na tym, że systematyczne podpieranie własnych uczuć do partnera poczuciem obowiązku może prowadzić do ich zaniku,

— pułapka sprawiedliwości, polegająca na tym, że domaganie się przede wszystkim sprawiedliwości we wzajemnej wymianie „świadczeń” przez partnerów sprowadza się głównie do odwzajemniania zachowań negatywnych (a więc sprawiedliwości typu „oko za oko, ząb za ząb”).

W pułapki te ludzie wpadają w imię wysiłków podejmowanych w celu poprawienia jakości związku lub utrzymania go. Nie muszą się one zdarzyć oczywiście każdej parze, jednak dróg do destrukcji związku wydaje się więcej niż sposobów na jego utrzymanie.

Faza 5 i 6 — związek pusty i jego rozpad

Jak pisze Bogdan Wojciszke: „Niekonieczny, choć prawdopodobny i częsty, zanik intymności doprowadza miłość (a raczej byłą miłość) do fazy związku pustego, którego jedynym elementem jest występowanie motywacji i zachowań nadal podtrzymujących ów związek” (Wojciszke, 1993: 28). Związek w tej fazie narażony jest na rozpad, jeśli w życiu jednego z partnerów nadarzy się okazja na stworzenie

nowej intymnej relacji, co jest tym bardziej prawdopodobne, że atrakcyjność takiego związku jest niewielka. Ponadto zanik intymności w związku obecnie uważany jest coraz częściej za wystarczającą przyczynę rozwodu. Choć wiele związków istotnie kończy się fazą pustą i rozpadem, wcale nie musi tak być. Partnerzy mogą bowiem wiele zrobić dla utrzymania satysfakcjonującej ich relacji przez podtrzymywanie intymności i unikanie zagrażających jej pułapek.

Wymaga to jednak wysiłku i mądrości obojga parterów. Myślenie wcale nie zabija uczuć, wręcz przeciwnie — pozwala im przetrwać.

Jak wobec tego powinna funkcjonować para, żeby nie dopuścić do dwóch ostatnich faz relacji? Zdaniem Dolores Curran partnerzy w zdrowej parze:

1. Uważają stres za normalną część życia rodzinnego — mają realistyczne oczekiwania wobec siebie i nie porównują życia rodzinnego do ideału. Problemy uważają za naturalne i wypracowują wciąż nowe sposoby radzenia sobie z nimi.

2. Dzielą się uczuciami i rozmawiają ze sobą — niektóre pary zamiast mówić o swoich uczuciach, wybuchają gniewem, raz na jakiś czas wyrzucając z siebie nagromadzone emocje. Ludzie boją się zranienia, lekceważenia lub braku reakcji na ich otwartość, tymczasem podjęcie ryzyka dzielenia się uczuciami zwykle bardzo się opłaca. Miłości zaczyna wtedy towarzyszyć przyjaźń i bliskość, którą

możemy w terminologii Sternberga nazwać intymnością.

3. Rozwijają umiejętności rozwiązywania konfliktów i radzenia sobie z trudnościami

— jeśli parze brak umiejętności potrzebnych do rozwiązania konfliktu, np. w sprawie pieniędzy, dzieci czy obowiązków domowych, może dojść do rozpadu związku. Partnerzy powinni więc wciąż na nowo zbierać i obmyślać sposoby radzenia sobie z trudnościami, a nie polegać na jednym lub dwóch, często mało skutecznych.

4. Korzystają ze wsparcia innych osób i otoczenia społecznego — zdrowa para docenia wsparcie rodziny i przyjaciół, a nie traktuje go jako dowodu na brak umiejętności radzenia sobie z kłopotami. Wie, że fałszywe jest przekonanie, iż rodzina powinna sama radzić sobie ze swoimi problemami.

5. Mają zdolność adaptacji — młodych małżonków czeka wiele zmian, choćby zmiana miejsca zamieszkania, pracy, przyjście na świat dzieci... Pojawia się też konieczność zaakceptowania swoich różnych przyzwyczajeń i potrzeb. Zdolność przystosowania się jest cechą rodzin skutecznie radzących sobie ze stresem (Curran, 2000).

Nie ma uniwersalnego przepisu na udany związek, jednak znajomość powyżej opisanych treści może pomóc w stworzeniu takiej relacji, w której z naturalnymi trudnościami i problemami będzie można radzić sobie w konstruktywny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wiecie co jest coś w tym jacy jesteśmy i jaki zawód wybieramy..

Coraz częściej potwierdza sie, że policjanci i wojskowi to zwykle gn....

Wyzywają się często na rodzinie, zdradzają by podnieść sobie adrenalinę

 

Ta, policjant potrzebuje podniesienia adrenaliny z racji zawodu :lol: :lol: :lol:

Może saper i żołnierz na misji również?

Logika - tuszę - leży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×