Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć, jestem nowy, jestem chory


Żmij

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, nie wiem czy piszę w dobrym miejscu, nie mam doświadczenia na forum ani tym ani innym. Chciałbym opowiedzieć o tym co się ze mną dzieje w ostatnim czasie i zapytać jak sobie z podobnym stanem radzicie. Ja mimo że jestem pod opieką psychologa i od paru tygodni kontynuuje terapie poznawczo-behawioralną to kompletnie nie radzę sobie z tym co ostatnio się ze mną dzieje. Od 14 lat cierpię na nerwicę. W moim przypadku mogę mówić o różnych etapach na których odkrywałem swoją chorobę...

Zaliczyłem pobyt na dziennym oddziale psychiatrycznym ogólnym, pare miesięcy później na dziennym nerwicowym . Na ten moment udało mi się sprowadzić moje do poziomu bez depresji. Ale (dopiero po nastu latach chodzenia do różnych lekarzy , moja obecna psycholog jest niesamowita) okazało się że cierpię na lęk antycypacyjny, w ogóle lęk ,strach sam nie wiem jak to nazwać...

Mam 34 lata z powodu lęku nie udało mi się skończyć żadnej szkoły (badano mi iq które mam powyżej przeciętnej) więc to nie ten problem, odkąd pamiętam żyję na 15% pozostałe75% to ucieczka. Bywało że bałem się wyjść z domu, wejść do pokoju w urzędzie, wcześniej do klasy w szkole, na rozmowe w sprawie pracy. Od niedawna staram się chodzić na kurs językowy. Byłem z siebie dumny ,bo udało mi się załatwić ten kurs ze środków unijnych. Kiedy szedłęm na pierwsze zajęcia miałem ochotę zawrócić, przed drugimi miałem już zawroty głowy, migreny gulęw gardle ,drętwienie rąk. Jak pisałem mam 34 lata i tak dość życia i ucieczki przed wszystkim że chciałbym nie istnieć, umrzeć.

 

Nie mogę zrozumieć i nie chce nawet dlaczego jestem skazany na życie ponieżej moich możliwości i zawsze kiedy próbuję to zmienić dostaje od życia kopa w ryj...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żmij, witaj,też mam nerwicę.dzięki lekom mam lepsze i gorsze okresy.choruję od 10 lat-w tym okresie wyszłam za mąż,urodziłam dzieci,jestem szczęśliwa,mimo gorszych dni.czasem nie mam siły wyjść z łóżka,ale są dzieci,dom ,ogródek i zwieręta-wszystko trzeba ogarnąć.w tej chwili jest dobrze,mam leki,które powoli będę odstawiać,choroba wróci,bo wracała już nie raz.a ty bierzesz coś?masz rodzinę,pracę? :D ,bo w tej chorobie trzeba też coś dać z siebie,iść do przodu choć dostaniesz zaraz po dupie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freda , mam żonę z którą mi się nie układa, matkę która zawsze faworyzowała moją siostrę i nie jest mi zbyt przychylna. Mam też córkę. Pracuję w pracy której nie lubię, a nie mam siły zmienić czuję się jak w pułapce...

Nie biorę leków,ale dziś jestem w takim stanie że chyba na dyżur psychiatryczny pojadę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żmij, idż do psychiatry,leki pomogą gdy jest naprawdę źle.do tego dołączysz psychoterapię i będzie git,zobaczysz.szkoda,że nie masz wsparcia.masz córę-więc musisz się podnieść dla niej i dla siebie.zobaczysz,że przyjdą lepsze dni.tak w tej chorobie jest.a brałeś jakieś leki w ogóle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freda - pewnie że tak ja walczę z chorobą jakieś 14 lat, bo wcześniej nie wiedziałem że coś mi dolega, myślałem że każdy tak czuje a cały wysiłek włożyłem w to żeby pokazać że wszystko ze mną ok. Pierwszym lekiem był anafranil reszty nie pamietam sporo ich było przez lata. Jestem też pod opieką terapeuty, i wszystko idzie w dobrą stronę,ale pojawiła się sytuacja z którą nie poradzę sobie bez leków,albo w ogóle sobie nie poradzę. Mój związek jest toksyczny, muszę się z niego uwolnić, do domu rodzinnego nie chce wrócić. Postanowiłem że skoncze kurs językowy i wyjadę żeby się usamodzielnić finansowo. Ale znów na przeszkodzie stoi lęk który mi to uniemożliwia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żmij, moja historia jest nieco podobna do twojej. Jednak mój upór powoduje że udało mi się zrobić kurs prawa jazdy, konczę studia, robie kurs pedagogiczny.

I miałam epizody ataków lęku, pamietam jeszcze to za dzieciaka, jako mała dziewczynka, jak miałam koszmary, serce mi biło tak że myslałam że umrę.

Miewam jadłowstety, dusznosci itd.

I tak jak ty mam IQ powyżej przeciętnej, ale mój strach powodował, że nie byłam pewna swoich mozliwosci.

Na pierwszym roku studiów nie kupowałam żadnych podręczników, bo po co? Przecież mnie wywalą, jestem głupia, wszyscy wokół są inteligentniejsi, sprytniejsi, mają więcej szcześcia itd. Wcale mnie nie wywalili, okazało sie, że jestem ponadprzeciętna w tym co robiłam.

Cały czas strach że sobie nie poradzę, nie mam nic do powiedzenia, że sie ośmieszę itd.

To my sami wprawiamy siebie w taki stan. Miałam wymagających rodziców, którzy ciągle mi mówili co mam robic. Smiali sie z tego i tamtego "osobnika", szczególnie moje rodzenstwo. Każdy znajomy wg nich był "be" bo coś tam. Wiec co? "Starajmy sie być idealni". No i przepłaciłam to nerwicą.

 

Dzisiaj- pozwalam sobie na błędy. Nie traktuje ich jako koniec świata. Staram sie rozumieć błędy innych . Uważam, że zrobiłam krok milowy, że dojrzałam. Żmij, coś czuję, że za dużo od siebie wymagasz. A każdy błąd wywołuje u Ciebie panikę. Poobserwuj ludzi i - ucz sie od nich tej otwartosci spontanicznosci ale też zauważ- oni nie są idealni i gorsi. Też sie mylą.

Ktoś kto sie śmieje z błędów innych- widocznie sam ma kompleksy, albo nie ma znajomych i sie mści.

Kursy są po to by sie uczyć. Uczący się popełnia błędy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×