Skocz do zawartości
Nerwica.com

relacje damsko-męskie a dda


Gość potworek

Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie zrezygnowała w zeszły tygodniu z terapii po paru spotkaniach. Nawet nie powiedziała dlaczego, nie chciała rozmawiać ze mną na ten temat.

Nie wiem czy ten flirt nie podbudował jej wartości, pewności siebie i przez to uwierzyła, że nie potrzebuje terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej zwierzyła się na terapii i usłyszała coś co jej się nie spodobało, odnośnie flirtu.

 

Musicie rozmawiać szczerze. Fajnie by było gdyby się z Tobą podzieliła.

 

Terapia jednak pomaga, otwiera oczy..... jeśli Cie kocha to nie może Cię ranić.... a skoro flirt Cię rani...

 

staraj się z nią o tym gadać .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flirtować zaczęła przed ostatnim spotkaniem (spotkania co 2 tygodnie). Może bała się, że będzie musiała o tym opowiadać?

Poza tym nie omieszkała dodać, że to ja zmuszam ją do terapii i czuje presję z mojej strony co do terapii. Choć to nieprawda, sama mi pierwsza powiedziała, ze jest DDA i powiedziała, że potrzebuje terapii.

Ja jej tylko pomogłem znaleźć psychologa.

Jak przypomniałem, to zaprzeczała.

Może jej to przypomnieć i wydrukować maile do mnie w tej sprawie? Gdy napisała, ze potrzebuje terapii?

Postaram się rozmawiać, tylko nie wiem jak, bo ona wszystkiemu obecnie zaprzecza, chyba jest zauroczona nową znajomością...

 

A może obnażyć jej kłamstwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam wstrząs.

 

Czyli udawaj że się nie przejmujesz, że olewasz, że Cię to nie rusza , zajmij się sobą .

Ale miej rękę na pulsie .

Owszem zgromadź wszystkie dowody na kłamstwa, wydrukuj i miej w rękawie, jak Asa.

 

Gdyby z flirtem poszło coś dalej , oznajmij że musi wybrać albo Ty i terapia, albo koniec związku i ten koleś .

 

Wydaje mi się że raczej nie pójdzie dalej , i po pewnym czasie, kiedy się zorientuje że przestałeś się zadręczać , że delikatnie również się od niej odsunąłeś , ocknie się .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chrz,

Zmieniła się trochę,gdy wyczuła,że naprawdę chcę zakończyć tę relację,ale ja już nie

chciałem o nią walczyć,bo byłem tym wszystkim zmęczony,

Myślę,że twoja dziewczyna potrzebuje pomocy,ale musi też wiedzieć,że pewnych zachowań

nie można akceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli myślicie, że najlepszym rozwiązaniem jest trochę wyluzować? Dać jej poczuć, że może mnie stracić? Albo, że już mniej mi na niej zależy? Ja właściwie teraz robiłem odwrotnie (telefony, mile smsy, zapewnienią, że ja kocham), wiec może rzeczywiście to jest jakiś sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak Ci radzę , wyluzuj , jeśli kocha to sie ocknie, ale wtedy nie rozkładaj ramion, wyciągasz Asa z rekawa, i stawiasz warunku, nie bój się przy tym podnieść głosu.Bądź stanowczy .

Wydaje mi się że pomogłoby . Ale nie chcę źle doradzić ,by Ci się nie popsuło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę dodać, że kiedyś złapałem ja na kłamstwie i wpadła w panikę. Mówiła, że nie rozmawia ze swoim byłym facetem, ale przez przypadek wyszła prawda. Najpierw zaprzeczała, ale potem była przerażona. Przepraszała, byla przerażona. Wydaje mi się, że dlatego, że obnazylem ja jako kłamce i od razu spadło jej poczucie wartości.A może odnieść się do sumienia i powiedzieć jej stanowczo, ze ufam jej i mam nadzieje, ze nie zniszczy tego zaufania i to co powiedziała o miłości do mnie nie jest spowodowane jakaś trzecia osobą. I że mam nadzieje, ze mnie kolejny raz nie oszuka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem DDA i mam zaburzenia lękowe oraz natręctwa. Z moim partnerem jesteśmy razem 2,5roku. Zaznaczam, że to moj pierwszy facet, chociaż mam 24 lata. Zawsze byłam uważana za nieatrakcyjną, zarozumiałą i wredną. Osobiście przeżywałam ciężkie chwile samotności, nieśmiałości, problemów emocjonalnych i problemów w domu, gdzie ojciec był alkoholikiem, nierobem i wiecznie się z mamą kłócili. Wiecznie brakowało kasy. Byłam od dziecka zamknięta wsobie, nie byłam lubiana, raczej ignorowana, albo wyśmiewana. Otworzyłam się dopiero w gimnazjum. W liceum miałam kilka koleżanek, ale niestety ze względu na mniejszy zasób portfela moich rodziców i dystans oraz mój wizerunek wrednej sucz sprawil, ze nie mialam blizszych kontaktów zludzmi ze szkoly sredniej, zresztą teraz nie mam z nimi zadnego kontaktu.

Wrócę jednak do faceta, poznałam go przez kolegę, wydał się sympatyczny, może nie jakiś piękny, atrakcyjny, ale przecież to nigdy nie miało znaczenia...

Na początku znajomośći było ok, zakochana i szczęśliwa. Wreszcie komus na mnie zalezalo. Nieco pozniej zaczely sie klotnie, placz i tak w kolko. Klociismy sie o pierdoly i godzilismy, on uparty ja uparta, oczywiscie wszystko musialobyc po mojemu, ja mialam zawsze racje.

Teraz od jakiegos pol roku jest lepiej, ale czuje sie w tym zwiazku jak stare malzenstwo, zreszta inni tez nas tak w ten sposob postrzegaja. Cos w tym wiec jest, do tego nie czuje juz namietnosci, nie czuje sie szczesliwa. Nie jest dla mnie atrakcyjny fizycznie, stoi w miejscu nie rozwija sie tak jak ja bym to sobie wyobrazala. Nie wiem czy na pewno go kocham, bo nie wiem jak powinna wygladac taka relacja i co to jest milosc. W domu nie bylo milosci i rzadko mialam ja okazywana. Najczesciej mama robila mi awantury a ojciec pil. Oczywiscie zdarzaly sie chwile 'normalnosci' ale i wtedy nie okazywano mi uczuc, ja tez jestem w nim powsciagliwa. Nie wiem czy nie popelniam bledu, skoro jestem nieszczesliwa, moze powinnismy sie rozstac, zeby jego i siebie nie ranic ? Sama nie wiem co mam o tym myslec. Powiedzcie prosze czy ktos moze sie do tego w jakis sposob odniesc? Musze tez zaznaczyc, ze terapię prowadzę, ale przez skype, bo pracujemy zagranicą i nie mam mozliwosci na terapie na żywo. Moja terapeutka wiaze to chyba wszystko z tym, ze biore leki, mam zaburzenia lekowa i jestem DDA, ale ja sama nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam Twoją historię chrz i poczułam, jakbym czytała o sobie. W szczególności fragment, w którym wspominasz o tej "fali", że raz kobieta chce, raz nie.

Mam dokładnie takie same wahania nastrojów. Generalnie miałam może dwóch mężczyzn tak na poważnie, a większość odrzucam. Jednak jakiś czas temu poznałam jednego chłopaka (przez internet, jest zza granicy) i wszystko było ok, do czasu, kiedy napisał mi, że mu się podobam. Ja oczywiście wtedy spanikowałam, w ogóle się nie spodziewałam. Jednak potem zdałam sobie sprawę, że on też jest dla mnie ważny. Naprawdę, udało mi się przed nim otworzyć prawie w 100% (wie, że mam nerwicę i bardzo mi pomaga). Jednak zauważyłam, że często zmieniam zdanie na jego temat. Tzn., raz mi się podoba i chciałabym, żeby coś z tego było, a na drugi dzień potrafię traktować go jak zwykłego znajomego albo i nawet go unikać, bo po prostu nie chcę mi się z nim rozmawiać. Jakbym... nie czuła tego czegoś. I tak jak napisał chrz, jeden dzień, dwa, jestem taka "oschła", a na następny dzień bierze mnie takie poczucie winy, że go tak potraktowałam i od razu go przepraszam.

Czy ktoś z Was mógłby rozwinąć temat tej "fali" i zmiany zdań? Jestem ciekawa skąd to się bierze i jak z tym walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Dawno się nie odzywałam, ale chyba znowu jest pora.

Znalazłam drugą połowę. Nigdy nie byłam tak szczęsliwa. Nie wiedziałam, że wraz z tak ogromnym szczęsciem, nastąpi również atak smutku i problemów...

Jak dawno temu wspominałam - moja mama jest o mnie zazdrosna. I mam aktualnie wrażenie, że popada w paranoję i robi wszystko, by zepsuć moje wspaniałe relacje... Po prostu mnie to przerasta. Co chwilę słyszę, że 'się puszczam' (choć wcale z nim nie spałam, ba - nie spałam z nikim w ogóle), jestem złą, głupią idiotką. On zauważa, że cos jest nie tak. Zapewnia, że mój rodzic niczego nie zmienia w naszym związku. Ale dla mnie to jest uciążliwe. I ja powoli - mimowolnie - mam wdrażane przez nią pewne szablony myslowe.

Za każdym razem, gdy widzi ona całującą się parę, mówi jak to "liżą się publicznie", ja "jestem puszczalską" jak nie wiem co. Coraz częsciej mam wyrzuty sumienia nawet gdy tylko się przytulę - w glowie słyszę głos o tym, jak nisko się cenię itd.

Boję się, że dopnie swego i ja mimo wszystko zakończę znajomosc.

Nie chcę tego pod żadnym pozorem robić, ale nie wytrzymuję powoli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Abbey, no jak tak można robić? Przytulać się bez ślubu, nie mówiąc o innych bezbożnych rzeczach. Dzisiejszej młodzieży to w głowach się przewraca od dobrobytu. Nie masz się z nikim nie spotykać i siedzieć w domu, bo nie ciagnęło do złych rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Dawno się nie odzywałam, ale chyba znowu jest pora.

Znalazłam drugą połowę....

Zlituj się.

 

... Nigdy nie byłam tak szczęsliwa. Nie wiedziałam, że wraz z tak ogromnym szczęsciem, nastąpi również atak smutku i problemów...

Witamy w realnym świecie. Każda bajka się kończy.

 

....Jak dawno temu wspominałam - moja mama jest o mnie zazdrosna. I mam aktualnie wrażenie, że popada w paranoję i robi wszystko, by zepsuć moje wspaniałe relacje... Po prostu mnie to przerasta. Co chwilę słyszę, że 'się puszczam' (choć wcale z nim nie spałam, ba - nie spałam z nikim w ogóle), jestem złą, głupią idiotką. On zauważa, że cos jest nie tak. Zapewnia, że mój rodzic niczego nie zmienia w naszym związku. Ale dla mnie to jest uciążliwe. I ja powoli - mimowolnie - mam wdrażane przez nią pewne szablony myslowe.

Za każdym razem, gdy widzi ona całującą się parę, mówi jak to "liżą się publicznie", ja "jestem puszczalską" jak nie wiem co. Coraz częsciej mam wyrzuty sumienia nawet gdy tylko się przytulę - w glowie słyszę głos o tym, jak nisko się cenię itd.

Boję się, że dopnie swego i ja mimo wszystko zakończę znajomosc.

Nie chcę tego pod żadnym pozorem robić, ale nie wytrzymuję powoli...

Niezależnie co się stanie z Twoim związkiem, mamusia jest toksyczna.

Powinnaś jej wyznaczyc granice lub zredukować z nią kontakty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chora głowa nie daje o sobie zapomnieć, wpajając mi, że jestem dla niego za głupia, zbyt chorowita, za gruba, zbyt brzydka. Mimo iż słyszę od niego same dobre rzeczy i widzę, że jest mną bardzo zauroczony. Zastanawiam się kiedy to schrzanię.

 

Znam to dokładnie, z tym że mój chłopak próbuje się z tymi moimi "fazami" uporać od prawie półtora roku. Czasem bywa lepiej, czasem gorzej, szczególnie kiedy w pewnych momentach obydwoje tracimy cierpliwość. Na dłuższą metę myślę jednak, że nie ma innego sposobu na zrozumienie własnej wartości niż właśnie ciepło i miłość drugiej osoby. Wierzę w to, że nic nie schrzanisz i pozostanie zauroczony tak jak jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :smile: ,

jestem nowa na forum, a czytanie o związkach DDA skłoniło mnie, by założyć tutaj konto...

 

Głód miłości, a zarazem lęk przed zostaniem opuszczoną to problemy, które na pewno i mnie dotyczą. Mam też takie przekonanie, że jeśli ktoś odkryje kim jestem "naprawdę" (wady, problemy), to mnie zostawi. A jednocześnie wiem, że to nielogiczne, bo nie ma ideałów. Niemniej jednak lęk jest i to poważny...

 

Zakochana byłam dwa razy i za każdym razem w podobnym "typie" osoby (chociaż w bardzo dużych odstępach czasu) - popularnego "imprezowicza" (albo takiego, który się taki wydaje), musiał być kimś wygadanym, ekstrawertykiem - moje przeciwieństwo. Pierwszej "miłości" nie pamiętam, bo za bardzo go nie znałam i to było z 6-7 lat temu, ten drugi trafił się w zeszłym roku. Z przerażeniem odkryłam, że miał cechy alkoholika - emocjonalny typ, nie panował nad złością, niedojrzały i samolubny. Ogółem, podobny do mojego ojca (alkoholika). Początkowo go nie lubiłam, a potem się zakochałam - oczywiście bez wzajemności. "Najlepsze" jest to, że widziałam jaki on jest, a i tak w to "weszłam", bo ubzdurałam sobie, że on może mnie pokochać. Wyszła z tego katastrofa, a ja bardzo się nacierpiałam.

 

Moje pytanie brzmi - czy DDA zawsze wybierają sobie partnerów podobnych do rodziców? Mi wydaje się wręcz niemożliwe, żeby kolejny raz spodobał mi się ktoś tego pokroju. Zwłaszcza, że ten drugi przypadek otworzył mi oczy na bardzo wiele spraw i moich problemów... Ale podobno gust się w takich sprawach nie zmienia... Czy terapia cokolwiek zmienia w tych sprawach? Jak to u Was wygląda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy DDA zawsze wybierają sobie partnerów podobnych do rodziców?

Nie. To kwestia uzależniona od wielu różnych czynników (terapia, świadomość zaburzenia, środowisko, dokładne zdarzenia z przeszłości). Pokutuje jakoś ten pogląd, że dda zawsze znajdzie kogoś dda.

 

Zwłaszcza, że ten drugi przypadek otworzył mi oczy na bardzo wiele spraw i moich problemów... Ale podobno gust się w takich sprawach nie zmienia...

To nie gust, tylko ciągoty do określonego typu.

 

Czy terapia cokolwiek zmienia w tych sprawach?

U Ciebie z odpowiednim podejściem (do terapii) w zasadzie wszystko.

Najgorzej, że nastawiasz się, że będziesz trafiać na typów z jakimś bagażem emocjonalnym. Nie dziwota zatem, że tak trafiasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, dziękuję za odpowiedź.

 

Nie. To kwestia uzależniona od wielu różnych czynników (terapia, świadomość zaburzenia, środowisko, dokładne zdarzenia z przeszłości). Pokutuje jakoś ten pogląd, że dda zawsze znajdzie kogoś dda.

 

Zmieniłam środowisko na lepsze, a i tak zakochałam się w kimś, kto przypominał mi (podświadomie) patologię z domu rodzinnego , więc boję się, że to się zdarzy ponownie. :/

 

To nie gust, tylko ciągoty do określonego typu.

 

A czy to nie to samo? Jak taką ciągotę zmienić w takim razie? Bo już nie wiem, czy mam wiać, jak mi się znowu trafi fascynacja takim "wesołym ekstrawertykiem"... Nie wiem czy taki typ człowieka może tworzyć długotrwały związek, a tego chcę.

 

U Ciebie z odpowiednim podejściem (do terapii) w zasadzie wszystko.

 

Słyszę super rzeczy o terapii i jej efektach, tylko czy to się u każdego sprawdza? Jakie powinno być zatem podejście? Jakieś przykłady "z życia"? Czy komuś na forum udało się stworzyć funkcjonalny związek po terapii???

 

Najgorzej, że nastawiasz się, że będziesz trafiać na typów z jakimś bagażem emocjonalnym. Nie dziwota zatem, że tak trafiasz.

 

Wręcz odwrotnie - gdy widzę, że facet ma problemy, to mnie to odrzuca... Tylko, że w tym jedym przypadku później się w to i tak wkręciłam (niestety on to zaczął, bo mu się spodobałam)... Po części też z powodu poczucia winy, a po części dlatego, że naprawdę myślałam, że on coś do mnie poczuł. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to nie to samo?

Dla mnie nie, bo gustem jest np. to, że lubię facetów w skarpetach i sandałach. Ciche ciągotki to mniej lub bardziej świadome wybieranie kogoś, kto (w naszym odczuciu) da więcej zrozumienia, bo przechodził przez podobne kwestie.

 

Jak taką ciągotę zmienić w takim razie?

A przeszłaś całą terapię?

 

Słyszę super rzeczy o terapii i jej efektach, tylko czy to się u każdego sprawdza?

Przy rozpoczynaniu terapii trzeba zdać sobie sprawę z kilku czynników. Po pierwsze, to proces długi i mozolny. Po dwóch czy trzech wizytach nie ma żadnej poprawy. W trakcie przychodzi często załamanie i okres smarkania w rękaw, chęć wycofania. Innymi słowy, do Twojej głowy wbija walec i w zależności od nurtu terapii robi rozwałkę emocjonalną, wyciąga to, co potencjalnie wpływa na Twoje mechanizmy dziś. Po drugie, nie każdy terapeuta musi być tym jedynym. Często ludzie wędrują trochę czasu, zanim trafią na kogoś, kto spełnia ich parametry (a właściwie spełnia wymagania dotyczące prowadzenia). Po trzecie, terapia nie może być dla Ciebie przymusem, sama musisz się na to zdecydować, mieć świadomość powyższych.

 

Jakieś przykłady "z życia"? Czy komuś na forum udało się stworzyć funkcjonalny związek po terapii???

Ten funkcjonalny związek nie zależy tylko od jednej osoby, ale też od Twojego partnera. Nawet jeśli będziesz gotowa na "funkcjonalny związek" to coś może siąść nie z Twojej winy czy nie bezpośrednio przez Twoje podejście. Terapia służy zmianie pewnych mechanizmów nabywanych przez lata. DDA to dość śliski temat i tu często wchodzą inne kwestie, jak uzależnienia, zależność emocjonalna, potrzeba kontroli itepe itede. Po terapii widzisz, co było nie tak i jak powinno być, potrafisz samodzielnie walczyć z nieracjonalnym podejściem do spraw chociażby związkowych, masz narzędzia do tego, aby budować zdrowe relacje nie tylko z mężczyznami, ale ogólnie z otoczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A przeszłaś całą terapię?

Nawet nie zaczęłam... Czekam w kolejce, a w między czasie chodzę na grupę edukacyjną, gdzie rozmawiamy o DDA, emocjach. Prowadzę też pamiętnik, a zarazem dzienniczek uczuć. Niby nic, ale sporo rzeczy odkryłam. Tylko nie mam pojęcia, jak sobie z nimi radzić i nie mam z kim tego przerabiać ani z kim o tym rozmawiać...

 

Ten funkcjonalny związek nie zależy tylko od jednej osoby, ale też od Twojego partnera. Nawet jeśli będziesz gotowa na "funkcjonalny związek" to coś może siąść nie z Twojej winy czy nie bezpośrednio przez Twoje podejście. Terapia służy zmianie pewnych mechanizmów nabywanych przez lata. DDA to dość śliski temat i tu często wchodzą inne kwestie, jak uzależnienia, zależność emocjonalna, potrzeba kontroli itepe itede. Po terapii widzisz, co było nie tak i jak powinno być, potrafisz samodzielnie walczyć z nieracjonalnym podejściem do spraw chociażby związkowych, masz narzędzia do tego, aby budować zdrowe relacje nie tylko z mężczyznami, ale ogólnie z otoczeniem.

 

Te mechanizmy są u mnie zdecydowanie wadliwe. Ale z kobietami nie mam takich problemów (przyjaźnie), jak z mężczyznami (przyjaźnie, koleżeństwo nawet, nie wspominając o miłości). Wyraźnie czuję i widzę różnicę w podejściu do ludzi, zależnie od płci :/... Największy problem mam z relacjami z mężczyznami - kompletnie nie wiem, jak ich traktować (jestem wobec nich zdystansowana), a o związkach mam tylko teoretyczne pojęcie, ale nie wiem, czy potrafiłabym stosować w praktyce, bo nigdy w prawdziwym związku nie byłam.

 

A na pewno to, o czym piszesz - nie wiem, czy poczuję coś więcej do mężczyzny, który ten związek potrafiłby ze mną tworzyć. Bardzo mnie to martwi i smuci...

 

Dziękuję za informacje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie zaczęłam... Czekam w kolejce, a w między czasie chodzę na grupę edukacyjną, gdzie rozmawiamy o DDA, emocjach. Prowadzę też pamiętnik, a zarazem dzienniczek uczuć. Niby nic, ale sporo rzeczy odkryłam. Tylko nie mam pojęcia, jak sobie z nimi radzić i nie mam z kim tego przerabiać ani z kim o tym rozmawiać...

Dobrze, że masz takie spotkania, pamiętnik to również dobra opcja. Teraz odkrywasz, a na terapii pewnie będziecie nad tym pracować.

 

Co do relacji z kobietami i mężczyznami, masz właśnie przykład tej wadliwości, a przy okazji już jeden z większych kroków za sobą - widzisz co jest do poprawy, co wymaga przepracowania, a to już bardzo wiele. Idziesz zatem z konkretem, idziesz, bo chcesz, a nie dlatego, bo ktoś Cię skierował i czujesz przymus. Masz zatem wszelkie możliwe przesłanki, że terapia się powiedzie. Sam fakt, że prowadzisz dziennik już o czymś świadczy.

 

Bardzo mnie to martwi i smuci...

To nie powód do zmartwień. Pewnie jeszcze młoda jesteś, całe życie przed Tobą. Popracujesz teraz trochę, a efekty na resztę życia pewnie będą. Nie łam się z tego powodu, najpierw Ty, potem faceci. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że masz takie spotkania, pamiętnik to również dobra opcja. Teraz odkrywasz, a na terapii pewnie będziecie nad tym pracować.

 

Co do relacji z kobietami i mężczyznami, masz właśnie przykład tej wadliwości, a przy okazji już jeden z większych kroków za sobą - widzisz co jest do poprawy, co wymaga przepracowania, a to już bardzo wiele. Idziesz zatem z konkretem, idziesz, bo chcesz, a nie dlatego, bo ktoś Cię skierował i czujesz przymus. Masz zatem wszelkie możliwe przesłanki, że terapia się powiedzie. Sam fakt, że prowadzisz dziennik już o czymś świadczy.

 

Dziękuję :). Oczywiście, że chcę. To mój priorytet.

 

To nie powód do zmartwień. Pewnie jeszcze młoda jesteś, całe życie przed Tobą. Popracujesz teraz trochę, a efekty na resztę życia pewnie będą. Nie łam się z tego powodu, najpierw Ty, potem faceci. :)

 

Mam już 26 lat, także nastolatką już nie jestem, a właśnie doświadczenia "miłosne" mam, jak dziewczyny w takim wieku. Na dodatek to dlatego, bo odrzucałam poprzednich kandydatów (więc mam lęk przed bliskością), a po części z powodu tego, że rodzina mnie hamowała (teraz mieszkam poza domem rodzinnym), więc uważam, że mam się czym martwić niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie masz. Lęk przed bliskością też jest częścią pakietu DDA. Nikt nie mówi, że masz teraz zakładać rodzinę. 26 lat to niewiele, nie ma co się ciskać, że miłość, faceci, związki i inne pierdololo. Po to idziesz na terapię i zajmujesz je sobą, żeby nie przekichać sobie życia. Poza tym, z tego co piszesz, wszystko co wymieniasz to takie klasyki z DDA, że aż się pod nosem uśmiecham :P "Rodzina hamowała" - ano, bo dysfunkcje biorą się od podstaw. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×