Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uzdrawiająca moc choroby?


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Czy choroba/zaburzenia w sensie klinicznym mogą uzdrawiać na dłuższą metę człowieka w sensie czysto ludzkim? Czy choroba i przeróżne zaburzenia mogą sprawić że człowiek stanie sie inny, lepszy, madrzejszy?...Czy uwazacie że nawet najgłębsze kryzysy mogą w swej głębi być czymś potencjalnie pozytywnym?...Nie chodzi tylkoo kwestię, że można sie wyleczyć, że można z choroby wyjść...Czy choroba i rozbicie osobowości może być czymś koniecznym? Czy może być próbą ratowania w sensie ogólnym? Ucieczką do przodu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka różnych wątków wrzucasz w jedno ;)

 

Ogólnie co myślę, choroba to cierpienie. I nie jestem za takimi farmazonami typu "co cię nie wyleczy, tylko cię wzmocni". Po co cierpieć ? Po co szukać jakiegoś - ładnie brzmiącego uduchowionego pewnie - powodu cierpienia ? Wielu pewnie musi się tym podeprzeć, żeby nie zwariować i przeżyć kolejny dzień.

 

Kryzysy są po to, żeby iść do przodu. Żeby zburzyć istniejący stan rzeczy i zbudować coś nowego, lepszego.

 

Mając w głowie, że pytasz o choroby/zaburzenia psychiczne ;) to też nie da się udzielić jednej odpowiedzi. Ale tak, w większości sytuacji jakieś zaburzenie jest w pewnym sensie odpowiedzią na trudności/problemy, z którymi sobie nie radzimy. Taki a la kompromis, żeby przeżyć.

 

Może nie od razu rozbicie osobowości ;) ale pewna modyfikacja ... zmienić/rozbić to co chore i STWORZYĆ coś zdrowego, nowego, funkcjonalnego.

I nie ma czegoś takiego jak ucieczka do przodu ;) Do przodu to tylko skok ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no nie chodzi mi o taką chorobę mózgu. Neuronalną i endogenną, w której człowiek sie degraduje...Chodzi mi o to czy jednak psychopatologia może być widziana i oceniana inaczej. Czy coś co można zaobserwować i ocenić jednoznacznie:zaburzenia lękowe, omamy, zaburzenia myślenia itd...itp...w szerszym spojrzeniu może być tylko negatywnym wynikiem czegoś pozytywnym. Może być po prostu wynikiem.Pęknięciem złej struktury i szansą na zbudowanie nowej....Tak jakby umożliwia nowe spojrzenie.

 

Tak jakby była piękna łąka. Kraina mlekiem i miodem płynąca. Słońce świeci, ptaki śpiewają itd...Na środku stoi dom iw domu ktoś mieszka. Dom jest czarny, okna zasłonięte. W środku nasrane, naszczane, nędza i wszystko co najgorsze...Dom. Ściany, atmosfera, czyli otoczenie człowieka który w nim żyje wpływa na niego. Człowiek rozwija sie w kontakcie z tym negatywnym otoczeniem. Tego doświadcza i tym sie staje. Jest to stabilne i można to przyrównać do zdrowia...Jeśli przypieprzysz w ścianę to ta stabilność sie burzy. Świat widzisz inny, wychodzisz na zewnątrz ale dom sie burzy, oczy bolą od światła, nogi ręce są przykurczone, plecy zgarbione. Generalnie czysty ból...jednak w szerszym znaczeniu możesz poznać coś innego, możesz sie otoczyć czymś pozytywnym i ostatecznie jeśli sie dostroisz będziesz oddawał na zewnątrz coś innego, niż gdybyś nigdy z domu nie wylazł. zaczniesz mieć szansę na to żeby zaczęło cie określać coś zupełnie innego, coś pozytywnego...Droga do tego wiedzie przez cierpienie na pewnym poziomie, jednak ogólnie prowadzi do czegoś dobrego i samo w sobie jest procesem pozytywnym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, ale dałeś analogiczny przykład do jaskini Platona :) Więc on by się z Tobą zgodził.

 

Tak szczerze mówiąc wydaje mi się, że to jest możliwe. Chyba podobnie działają załamanie nerwowe w momencie, w którym ktoś nie potrafi wyrażać emocji i musi przez to przejść, żeby to dostrzec. Chociaż nie jestem tutaj pewna skutków, ale może. Ale większość zaburzeń to bardziej mur nie do przejścia, a nie coś przejściowego, co ma nam pomóc. Oczywiście, pozytywne skutki mogą się zdarzyć i jako, że życie jest bardziej szare niż czarno białe, zawsze się jakieś znajdą. Ale wydaje mi się, że zwyczajnie nie warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale tu nie chodzi o kwestię warto czy nie warto...nikt nie dyktuje psychice jak ma działać. sie dzieje i tyle...i chodzi raczej o ściany już rozbite a nie takie od napierania na które robią sie już siniaki...jeszcze inaczej. Każdy z nas ma sufit nad głową. Sufit jest dobry, bo pozwala nam poznać nasze ograniczenia i nie pozwala odlecieć...Jednak jeśli jest taki, że musisz być zgarbiony to prawdopodobnie sie dostosujesz i będziesz mieć garb. Co jeśli jednak jest jeszcze niżej.Co jeśli nawet ku twojemu przerażeniu,on musi pęknąć. Albo zgniecie, albo pęknie. Oba rozwiązania są w pewnym sensie negatywne...Pierwsze niszczy ciebie i degraduje. W drugim możesz sie wyprostować jednak sufit ulega zniszczeniu

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne, rozumiem ;) Chociaż znam ludzi, którzy sami się wyniszczają psychicznie chyba za dużo czytając o artystach, którzy motywację czerpali z chwili rozpaczy i depresji. Ale w takim razie tak jak pisałam- da się czegoś nauczyć z depresji/nerwicy, ale ze wszystkiego się da. I to może być przejściowe, ale zdarza się rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam zgadzam się ze szkołą, która mówi, że właśnie tak jest. Tzn. ta teoria jest mi niezmiernie bliska, bo cholernie dużo jej zawdzięczam. Uważam, że w pewnych wypadkach kryzys czy nerwica są nieuniknione, mogą być klęską, ale są też szansą. I trzeba o tym pamiętać i z tego korzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jakby była piękna łąka. Kraina mlekiem i miodem płynąca. Słońce świeci, ptaki śpiewają itd...Na środku stoi dom iw domu ktoś mieszka. Dom jest czarny, okna zasłonięte. W środku nasrane, naszczane, nędza i wszystko co najgorsze...Dom. Ściany, atmosfera, czyli otoczenie człowieka który w nim żyje wpływa na niego. Człowiek rozwija sie w kontakcie z tym negatywnym otoczeniem. Tego doświadcza i tym sie staje. Jest to stabilne i można to przyrównać do zdrowia...Jeśli przypieprzysz w ścianę to ta stabilność sie burzy. Świat widzisz inny, wychodzisz na zewnątrz ale dom sie burzy, oczy bolą od światła, nogi ręce są przykurczone, plecy zgarbione. Generalnie czysty ból...jednak w szerszym znaczeniu możesz poznać coś innego, możesz sie otoczyć czymś pozytywnym i ostatecznie jeśli sie dostroisz będziesz oddawał na zewnątrz coś innego, niż gdybyś nigdy z domu nie wylazł. zaczniesz mieć szansę na to żeby zaczęło cie określać coś zupełnie innego, coś pozytywnego...Droga do tego wiedzie przez cierpienie na pewnym poziomie, jednak ogólnie prowadzi do czegoś dobrego i samo w sobie jest procesem pozytywnym

Ale ładnie napisane :105: Zniszczenie tego starego, czarnego domu to chyba jedyna możliwość by zmienić coś na lepsze. Zniszczenie domu to jednak szok, lęk przed nowym, nieznanym. Jeśli człowiek nie załamie się i nie pozostanie na zawsze w żalu za tym co stracił, jeśli otworzy oczy , głowe i serce na to co nowe, to czeka go raczej rozwój i uzdrowienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×