Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marazm drugiej połówki


Rekomendowane odpowiedzi

Jak już część z Was wie jestem borderem, w dodatku obarczonym z tego tytułu dodatkowymi trudnościami, jak przebyta anoreksja, samookaleczenia, próby samobójcze, nerwica, bulimia, depresja... Taką popsuta mnie ktoś pokochał i pomógł stanąć na nogi. Uczył mnie normalnie jeść od zera, jak dziecko, przytulał dużo, bo nie miałam rodziców i potrzebowałam tego... No historia jak z bajki. Mój ukochany był zawsze radosnym facetem, pełnym energii, cierpliwym i super przyjacielem. Niestety kiedy się poznaliśmy był bezrobotny, a kiedy w końcu znalazł pracę to taką w której go wyzyskują do granic możliwości. Energia wyparowała z niego, ale też mam wrażenie, że po prostu się zatrzymał w miejscu. Nie chce innej pracy, nie chce uczyć się języków (ma duże problemy z dysleksją ale nie uważam by było to niemożliwe, by nauczył się np angielskiego) nie chce się szkolić, po prostu nie chce nic. Utknął.

 

Mogę gdybać dlaczego, mogę dumać jak bardzo to bezrobocie dało mu w kość szczególnie jego psychice, ale to nie zmienia faktu, że popadł w marazm i nic nie chce z tym robić. Ok, rozumiem zawodowo chce pracować tutaj, w bankrutującej, zabierającej weekendy, a nie raz i noce, firmie - jego sprawa. Ba! Nawet staram się zrozumieć, że pada na pysk jak ma trudniejszy tydzień i pracuje do tej drugiej rano, że w weekend musi odespać, że w wolne dni chce też nadrobić zaległości z kumplami i w swoich tam sprawach, jak zrobić pranie, czy przejechać się na swoim ukochanym motocyklu. Jednak nasz związek bardzo na tym cierpi. Zamieszkać na razie ze sobą nie możemy ze względów finansowych głównie, więc nasz związek bardzo na tym cierpi. Odnosze jednak wrażenie, że tylko ja to widzę. On chce po prostu świętego spokoju, więc staram się zaciskać zęby i być wyrozumiałą, jak on niegdyś dla mnie, ale z 2 razy do roku nazbiera się tego żalu i wybucham. No i własnie czuję, że znowu zbliżam się do granicy.

 

Jestem uziemiona na weekend w domu. On ma wolne. Napisał, że nie wpadnie do mnie, bo musi odpocząć. Widze jak cały dzień siedzi na fb, a ja tu po drugiej stronie się wściekam. Widzimy sie raz na tydzień, tylko gdy ja do niego przyjadę. Jestem w stanie to przełknąć, ale jak przyjechać nie mogę i nie widzimy się prawie miesiąc, bo on tyłka z łóżka nie ruszy tylko gapi się bezmyślnie w telewizor, to szlag mnie trafia. Rozmowy z nim nie pomagają, tzn pomagają na chwilę ale nim pomoga przemieniają się w kłótnie, bo nieważne jak delikatnie mu powiem, że za nim tęsknię i drażni mnie jego zachowanie, to odwraca kota ogonem i po godzinie wysłuchiwania jaka to ja nie jestem, że go nie rozumiem, mam ochotę po prostu wyjść i nigdy do niego nie wracać. No ale wracam bo kocham. On też mnie kocha, wiem to. Tylko przyzwyczaił się kochać wygodnie, jak jestem pod ręką, jest miły i czuły. Tylko ja czuję coraz większy dystans między nami. U niego nic się nie zmienia, ma stabilną prace, poza pracą praktycznie nic. A u mnie nie dość że border każe przeżywać co rusz coś nowego, to jeszcze studia, praktyki, nowe kursy, nowi znajomi, nowe doświadczenia... Zmieniam się, jeszcze kształtuję i zastanawiam się, czy on w ogóle jeszcze wie kim jestem. omija go wiele spraw, bo zadzwonić też mu się nie chce, na czacie gadać nie lubi, więc nim przyjade i zdam raport z tygodnia/tygodni to wiele spraw mi już umknie, zostanie rozwiązanych i przemija bez jego udziału.

 

W dni kiedy border każe się cieszyć wszystkich bez powodu jestem bardziej wyrozumiała i cieszę się każdym miłym wspomnieniem z nim np. że kupił mi truskawki, mój ulubiony cydr i 3 h obiad robił w Walentynki dla nas. W dni kiedy border daje mi zjazd w dół zaczynam nie wyrabiać z tęsknoty i nie widzę sensu dalej w tym związku i zaczynam szukać przyczyn zerwania np. nie widzieliśmy się od walentynek a mamy już marzec.

 

Nie wiem gdzie jest racja, ciężko mi z borderem to określić. Czy on rzeczywiście jest tak wykończony, czy rzeczywiście popadł w rutynę i skoro ja zawsze przyjeżdżam to nie chce mu się starać. Zdarza mu się też jak juz przyjadę przesiedzieć cały dzień z laptopem w łóżku. Z jednej strony ok : odpoczywa i nadrabia netowe zaległości, jesteśmy razem od 4 lat, nie musi mi poświęcać każdej chwili, z drugiej nie ok : bo przecież widzimy się tak rzadko i trudno pogadać choćby z kimś kto nie wykazuje zainteresowania.

 

Wciąż jednak potrafi być wspaniały czuły i kochający. Szkoda mi takiego mężczyznę zostawiać, ale mam już dość powoli. Chcę też abyście mi powiedzieli obiektywnie czy mam prawo się wściekać, czy mam mu odpuścić? Znam pary, gdzie przez pracę nie widują się dłużej ze sobą niż ja z moim, ale wiele osób mi mówi też że to nienormalne, że w wolne dni nie ma dla mnie nawet paru godzinek, po takiej rozłące... Sama już nie wiem.

 

No i co robić dalej. Walczyć, zerwać? Sytuacja trwa od ok 2 lat.

 

-- 02 mar 2014, 17:53 --

 

Wiem, że temat ciut długi ale może jednak ktoś się skusi o poradę?

Cały weekend patrzyłam jak siedzi na facebooku, zamiast mnie odwiedzić. Boję się, że po prostu tak mnie wychował sobie. Na przywiązaną, lojalną, która zawsze będzie przy nim i nie będzie musiał nic robić. Sama nie wiem, świruję już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm .. może spróbuj go namówić na wizytę u terapeuty jakoś ?? Bo z tego co piszesz to zatracił sens w życiu .. nic go nie cieszy nic mu się nie chce ... Robi większość mechanicznie ...

Może chciałby coś zmienić ale nie ma siły ... taki marazm jak napisałaś.

 

Mam podobna osobowość do ciebie ... wsio po stokroć przezywam w jednej chwili jest mi super a za pól godziny mam mega doła ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ta nasza osobowość jest do dupy :P. Kłótnię z chłopakiem przeżywam jakby świat się skończy, a za 2 minuty zaświeci słoneczko i zaczynam tańczyć na balkonie bo jest tak fajnie ^^'. Staram się hamować negatywne emocje i te wybuchy, a pozytywne jak najbardziej brac do siebie, ale bywa różnie.

 

Myślałam, że mój chłopak właśnie się wypalił. Skończył 2 kierunki studiów z wyróżnieniem, a potem bezrobocie i praca za grosze w takim trybie... Też bym się załamała. Jednak nawet jak mu się coś chce nie umie pomyśleć o mnie. Np. w zeszły weekend miałam zajęcia do późna, ale umówiłam się ze znajomymi na wieczorną jazdę na łyżwach. Zaprosiłam go. Powiedział że nie, bo za daleko. Po weekendzie spytałam co porabiał, napisał że jeździł na motorze sobie... Eeee.... to nie mógł zrobić wycieczki sobie pod lodowisko? Nie musiał jeździć na łyżwach jak nie chciał, a tak to pojeździłby sobie i się spotkał ze mną choćby na chwilę. Mniemam, że nie był sam i staram się go tłumaczyć : taaaak jest mu ciężko odreagowuje, jeździ motorami z kumplami na jakiś szybkich trasach, ale pozostaje rozczarowanie.

 

Nawet jakbym jakimś cudem namówiła go na terapeutę to nie znalazłby dla niego czasu. Pracę ma tak zmienną, że nie idzie tego zgrać. No ale nie sądzę, by on w ogóle widział swój problem. Jest bardzo arogancki, to jego największa wada. Zatrzymał się na etapie bycia złotym dzieckiem/studentem, mającym wielką wiedzę, umiejętności, który ze wszystkim sobie radzi SAM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehh ... zosia-samosia .... skądś to znam ... Czasem samemu się nie da ...

Nie wiem co ci doradzić ... może go nawiedzaj do znudzenia ... aż może w końcu coś mu się otworzy .... sama nie wiem ...

 

Mój TŻ tez nie kumaty ... mowie do niego .. niby rozumie ... a za 2 dni to samo ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję w ogóle że się zainteresowałaś :)

 

Cóż... ja go tak nawiedzam od ok 2 lat. Zawsze ja go do niego jeżdżę on do mnie no raz na pół roku... Może rzadziej. Szczere rozmowy i czas spędzony tylko razem jedynie w Walentynki czy naszą rocznicę. Dlatego zaczynam myśleć czy to ma sens. Bo mam 2 wyjścia tak naprawdę:

1) zaciskać zęby kolejne 2 lata i poczekać aż zamieszkamy razem, licząc że nawet jak nie minie mu marazm to chociaż będziemy widywac się regularnie i część problemu z głowy

2) zerwać i poszukać kogoś innego, licząc że uda mi się jeszcze kogoś tak mocno pokochać

 

-- 02 mar 2014, 18:36 --

 

Czekanie mnie niby nic nie kosztuje ale nie chcę obudzić się za kolejne parę lat i stwierdzić, że zmarnowałam swoją młodość na kogoś nieodpowiedniego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno cokolwiek doradzić ... No bo z jednej strony męczyć się ... bez sensu .. a jednak zostawić ... tez nie dobrze ...

Postawić na ostrzu noża .. ??

Powiedzieć, że masz dość ... ze na dłuższa metę tak się nie da ...

 

Ehh ,, nie ma prostych rozwiązań ... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko mój ukochany zazwyczaj takie sytuacje bierze za objaw bordera. Stwierdza hardo że się nie podda manipulacji i skoro w ogóle próbuję to droga wolna ;). Nie przypuszczałam nigdy że moje zaburzenie będzie mi przeszkadzać w takim czymś ^^'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, jak mowi ze droga wolna, to powiedz Ok. Wywal z fb, nie odbieraj telefonow itd. Moze terapia szokowa cos mu pomoze. Wtedy rozmowa i albo w te strone albo w drugą. Jak nie bedzie szukal kontaktu to coz, wiadomo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eeeech... gdyby jeszcze ta durna miłość pozwalała na taką siłę... Na razie postanowiłam milczeć. Kolejny weekend ja sobie zaplanowałam jak chcę. Myślałam też, czy by nie napisać do niego maila, czy listu, w którym po prostu okażę wyrozumiałość na jego ciężką pracę, ale jej brak na to, że nie dba o nasze relacje. Bo nawet jak padał na pysk i chciał weekend spędzić w łóżku, to nie wierzę, że ręka go bolała aż tak by nie mógł zadzwonić, zainteresować się co u mnie.

 

Myślę, że jestem w stanie pójść mu na rękę w kwestii odwiedzin, ale nie kiedy czuję się zaniedbywana i pod tym podstawowym jego w zasadzie obowiązkiem.

Pomóżcie wytrwać w konsekwencji swojego wyboru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałabym brać na siebie takiej odpowiedzialności, żeby ci mówić "weź zerwij" albo "weź zrób taki a taki numer i będzie wszystko cacy".

 

Ale na pewno mogę powiedzieć, że facet nie kwalifikuje się do leczenia, po prostu taki ma teraz sposób na życie. Nie zabiega o ciebie tak jak kiedyś, bo myśli, że już cię "ma" i już więcej nic nie musi robić. No i niestety nie stawia cię za wysoko na liście priorytetów życiowych i sposobów spędzania czasu.

Weź go na rozmowę o tym, że związek się powinien rozwijać i mieć jakiś kierunek, zobaczysz czy taka rozmowa się w ogóle klei i wtedy będziesz coś wiedzieć.

Zawsze warto naprawiać, do momentu, kiedy się zobaczy, że się zrobiło wszystko co było w naszej mocy,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, dziś z nim rozmawiałam o tym. Już wyczuł, że brzmię jak "wyrzut sumienia", stwierdził że cały weekend odsypiał - miał tylko włączony komp, a teraz ciągnie drugi tydzień dyżurów 24h na dobę, aby w marcu mieć już spokój... No i co ja mam rzec na taki argument? Przykro mi że tyle pracujesz, ale ja się wypisuję? Chcę zadbać o siebie, ale biorąc fakt, że dzięki tejże właśnie pracy przeprowadził się do mojego miasta to, jakby trochę byłabym niesprawiedliwa. Z drugiej strony no ile można... I tak w kółko.

 

Łatwiej byłoby mieć chociaż świadomość że nie kocha, wtedy wszystko byłoby chociaż jasne. A tak bujam się i bujać się pewnie będe z tą jego chorą pracą, na którą nic nie poradzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy wybiera sobie partnera na swoją miarę. Widocznie wewnętrznie potrzebujesz takiego który jest z dala od ciebie jak kiedyś była matka.

Widzisz jakieś podobieństwa między nim z matką? Chodzi w tym o twoje uczucia i twoje wyobrażenia.

 

Masz terapię? Bo w dalszym ciągu masz nieuzdrowioną relację z matką.

 

-- 05 mar 2014, 09:55 --

 

W tak bezwarunkowy sposób, bedąc tak odrzucana jak ty przez swojego chłopaka, może kochać tylko dziecko swoją matkę.

A wytrzymujesz to wszystko tylko dlatego że jesteś zaburzona.

 

-- 05 mar 2014, 10:00 --

 

Odpowiedz sobie na pytanie jakie twoje potrzeby zaspokaja ten związek.

Co z niego masz oprócz tego że masz kogo kochać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ma duże problemy z dysleksją ale nie uważam by było to niemożliwe, by nauczył się np angielskiego

Musisz to zrewidować. Skoro nie może się dobrze nauczyć polskiego, to na obcy język nie ma praktycznie żadnych szans. Zwłaszcza na taki gdzie jest pisownia inna niż wymowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie w każdym języku jest inna pisownia niż wymowa tzn. żaden zapis nie oddaje w 100% brzmienia ;)

Nauka angielskiego przy ciężkiej dysleksji wygląda tak, że człowiek musiałby się uczyć tylko ze słuchu, bo czytanie i pisanie to katorga, jeśli w głowie przeskakują literki i się nie rozpoznaje słów, kiedy się na nie patrzy. /Jestem pedagogiem z wykształcenia/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nauka angielskiego przy ciężkiej dysleksji wygląda tak, że człowiek musiałby się uczyć tylko ze słuchu, bo czytanie i pisanie to katorga, jeśli w głowie przeskakują literki i się nie rozpoznaje słów, kiedy się na nie patrzy. /Jestem pedagogiem z wykształcenia/.

Ano właśnie, a nauka której efektem będzie to że facet nie będzie umiał nawet szyldu na sklepie przeczytać czy napisać maila po angielsku to tak trochę bezcelowa jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do dysleksji powiem tak, owszem ma ciężką dysleksję, ale podstawy angielskiego dość mocne. Umie złożyć zdanie i choć zrobi też parę błędów, (a czasem nawet i nie!) jak w Polskim to da się go zrozumieć, są to dość małe błędy. Mówiłam mu że rozumiem, że będzie mu trudniej niż innym, ale skoro jakimś cudem opanował te podstawowe zdania, którymi śmiga na fb i sam mówi, że mógłby się nauczyć angielskiego ze słuchu, no to w czym problem? Niech nauczy się chociaż ze słuchu to już jest postęp. Nawet sama proponowałam mu lekcje, aby nie musiał za to płacić. A z pisownią mniejszy problem, bo są tłumacze, słowniki, coraz lepszej jakości. Jak mnie na uczelni poczęstowali artykułem z francuskiego, któregoo nigdy się nie uczyłam, po prostu wkleiłam tekst do dobrego tłumacza i sens znałam. Jakby pisał maile po angielsku to też komputer sprawdza ortografię. A jak kompletnie nie dawałby rady z jakimś mailem od klienta, czy coś, zawsze mógłby do kogoś znajomego zadzwonić po prostu. Mniej więcej taki podstęp mu proponowałam, a biorąc pod uwagę, że pracuje w serwisie i chce pracować dalej, to zawsze ma te parę godzin na reakcję.

 

Inga_beta dziękuję za analizę, ale ja się z nią nie zgadzam. Terapię już dawno skończyłam, a z matką mam w miarę normalny kontakt. Nigdy nie byłyśmy blisko, nie kochałam jej, jak matkę, więc teraz bardziej na stopie koleżeńskiej po prostu, ale dla mnie, osoby już pełnoletniej jest to wystarczające. Ona chyba też nigdy nie dorosła do dziecka, więc po prostu spędzamy razem czas dobrze się bawiąc, a i pomagamy sobie wzajemnie. Pisałam też, że gdyby on mnie nie kochał, nie pchałabym się dalej w tą relację, bo wówczas faktycznie nie dawałaby mi nic. Ale wiedząc, jak potrafi być kochany, kiedy w końcu się zobaczymy, i że jeśliby zerwała to przez jego pracę, którą podjął DLA MNIE. Bo dla mnie się przeprowadził, i mimo lepszej propozycji pracy w Bydgoszczy, wybrał tą gorszą ale w moim mieście. Nie jestem szczególnie, wiernie czekającą kochanką, która daje się spychac i trzymać na dystans, ale ciężko mi rzucić faceta, tylko dlatego, że to co chciał zrobić dla mnie okazało sie nie trafione. Wydaje mi się to dość niesprawiedliwe i tyle. Gdyby nie kochał sprawa jest jasna - nie męczę się, ale tak...

 

Niby szuka innej pracy, ale koło się zamyka, bo bez znajomości angielskiego nigdzie lepszej nie znajdzie. Tu go wyzyskują, ale za dyżury dodatkowa kasa chociaż, a i ma auto służbowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy wybiera sobie partnera na swoją miarę. Widocznie wewnętrznie potrzebujesz takiego który jest z dala od ciebie jak kiedyś była matka.

Widzisz jakieś podobieństwa między nim z matką? Chodzi w tym o twoje uczucia i twoje wyobrażenia.

 

Masz terapię? Bo w dalszym ciągu masz nieuzdrowioną relację z matką.

 

-- 05 mar 2014, 09:55 --

 

W tak bezwarunkowy sposób, bedąc tak odrzucana jak ty przez swojego chłopaka, może kochać tylko dziecko swoją matkę.

A wytrzymujesz to wszystko tylko dlatego że jesteś zaburzona.

 

-- 05 mar 2014, 10:00 --

 

Odpowiedz sobie na pytanie jakie twoje potrzeby zaspokaja ten związek.

Co z niego masz oprócz tego że masz kogo kochać.

Dziewczyno, co ty z tą matką? Uważasz, że każdy ma jakiś problem z matką i za każdym razem przenosi go na wszystkich dookoła? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy wybiera sobie partnera na swoją miarę. Widocznie wewnętrznie potrzebujesz takiego który jest z dala od ciebie jak kiedyś była matka.

Widzisz jakieś podobieństwa między nim z matką? Chodzi w tym o twoje uczucia i twoje wyobrażenia.

 

Masz terapię? Bo w dalszym ciągu masz nieuzdrowioną relację z matką.

 

-- 05 mar 2014, 09:55 --

 

W tak bezwarunkowy sposób, bedąc tak odrzucana jak ty przez swojego chłopaka, może kochać tylko dziecko swoją matkę.

A wytrzymujesz to wszystko tylko dlatego że jesteś zaburzona.

 

-- 05 mar 2014, 10:00 --

 

Odpowiedz sobie na pytanie jakie twoje potrzeby zaspokaja ten związek.

Co z niego masz oprócz tego że masz kogo kochać.

Dziewczyno, co ty z tą matką? Uważasz, że każdy ma jakiś problem z matką i za każdym razem przenosi go na wszystkich dookoła? :roll:

 

Może odczep się ode mnie?

A jak masz przymus chodzenia za kimś po forum i kontrolowania go to przerób sobie to na terapii.

 

-- 06 mar 2014, 08:48 --

 

Dusiorek,

Tak mi się to skojarzyło bo ja zauważyłam podobieństwa miedzy twoim chłopakiem i matką. No i wiem że prawie wszystko ma swoją przyczynę we wczesnym dzieciństwie a przynajmniej ja w swojej terapii zawsze przyczyny odnajduję we wczesnym dzieciństwie oraz w okresie prenatalnym.

Niczego więcej nie potrafię ci doradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może odczep się ode mnie?

A jak masz przymus chodzenia za kimś po forum i kontrolowania go to przerób sobie to na terapii.

Ja się ciebie czepiam? :shock: To już wyrazić swojej opinii nie można? :shock: A ja myślałam, że jestem na forum dyskusyjnym. Zdania mieć innego też nie można? No to chyba ty powinnaś przerobić na terapii twój stosunek do odmiennego zdania i krytyki wobec siebie. Nie wkręcaj ludziom jakiś jazd że to matka, ojciec, dziadek czy stryjek, od tego jest TERAPEUTA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta no to fajnie, że znajdujesz u siebie jakieś konkretne przyczyny na terapii, ale nie znaczy to, że wszystko u każdego bierze się z dzieciństwa ;) Tak czy siak dzięki za opinię.

Inga_beta napisał(a):

Kazdy wybiera sobie partnera na swoją miarę. Widocznie wewnętrznie potrzebujesz takiego który jest z dala od ciebie jak kiedyś była matka.

 

Lepiej bym tego nie ujeła. Masz rację :mrgreen:

 

Mam wrażenie, że część osób generalnie nie czytała dokładnie wszystkiego co tu jest ^^'. Traktujecie sprawę, jakby mój partner miał mnie w dupie, nie kochał, a ja jestem masochistką, co po prostu tak lubi, więc tkwi w beznadziejnym związku.

 

Czekam na jakieś sensowne podpowiedzi jak go wyprowadzić z marazmu, ew. co zrobić gdy w zasadzie to jego praca nasz związek rozwala, a nie jego stosunek do mnie. Jak postawić granice, by nie czuć się skrzywdzoną, ale i jego nie skrzywdzić brakiem zrozumienia? Bo niestety na inną pracę na razie nie ma co liczyć, nawet jak go przekonam do nauki angielskiego to jako dyslektykowi zajmie mu to lata. Tymczasem jeszcze min 1,5 roku nie zamieszkamy razem. Chociaz aby jakoś przetrwac ten okres...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek,
Cały weekend patrzyłam jak siedzi na facebooku, zamiast mnie odwiedzić. Boję się, że po prostu tak mnie wychował sobie. Na przywiązaną, lojalną, która zawsze będzie przy nim i nie będzie musiał nic robić. Sama nie wiem, świruję już.
Zdarza mu się też jak juz przyjadę przesiedzieć cały dzień z laptopem w łóżku. Z jednej strony ok : odpoczywa i nadrabia netowe zaległości, jesteśmy razem od 4 lat, nie musi mi poświęcać każdej chwili, z drugiej nie ok : bo przecież widzimy się tak rzadko i trudno pogadać choćby z kimś kto nie wykazuje zainteresowania.

to napisałas a on nie jest uzależniony może od internetu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popatrz co sama napisałaś w watku powitalnym

 

Julia i tak będziesz żałować. Kochasz go więc rozstanie Cię dobije, będziesz po nim płakać, a nawet wściekać się na siebie, że podjęłaś taką nie inną decyzję i próbować ją zmienić. Serce często ni idzie w parze z rozumiem, problem tylko, że jak serce czegoś nie chce to będziesz chciała to racjonalizować i znaleźć argumenty logiczne. W tym wypadku jednak ich nie ma. Po prostu nie ma. Od Ciebie zależy ile zmarnujesz jeszcze czasu, chcąc go usprawiedliwiać.

 

Ja widzę że wasza sytuacja jest identyczna i ta odpowiedź pasuje też do ciebie.

Poza tym nie ma możliwośći zmienienia kogoś. Zmienić mozna tylko siebie.

 

No własnie- od kiedy wasz problem się zaczął? CZy nie od wtedy gdy zaczęłaś dochodzić do zdrowia i stawać się samodzielna?

 

-- 06 mar 2014, 13:42 --

 

MalaMi1001,

Mam prośbę- nie pisz już do mnie więcej ani o mnie.

Mnie twoje wypowiedzi nie interresują i nawet ich nie czytam. Zrób to samo z moimi wypowiedziami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×