Skocz do zawartości
Nerwica.com

Choroba w rodzinie


Blossom

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy wybrałam dobry dział, ale zaryzykuję, bo z tego muszę się wygadać...Od około 2 miesięcy ze stanem zdrowia mojej mamy było kiepsko. Ciągle bolał ją żołądek, następnie plecy. Ta zawsze silna, sprawna, pogodna kobieta ledwo mogła wstać z łóżka i jadła bardzo niewiele. Radość życia i energia też jakby z niej uszły, chociaż, to już wcześniej miało miejsce stopniowo przez pewne osoby... Jakieś 2 tygodnie temu otrzymała wyniki badań. Powtórzyła nam słowa lekarki, że są one "bardzo niepokojące", do "natychmiastowej interwencji w szpitalu". Jest tam od ponad tygodnia z przerwą, nadal nie wiadomo, co jej tak naprawdę dolega, ani w jakim kierunku powinno się toczyć leczenie. Robią tylko jakieś badania. Staram się być dobrej myśli, że wszystko będzie dobrze, ale myśl, że coś jej dolega z takimi objawami, jakie widziałam, po prostu nie daje mi spokoju. Ciągle się boję, martwię. Od tamtego czasu mam wrażenie, że jeszcze gorzej dogaduję się z ludźmi, bo żyją oni w jakimś innym, wiecznie rozrywkowym świecie i jedyne co mogą, to tylko powiedzieć "jak im przykro". Czy ktoś z Was był kiedyś w podobnej sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey ludzie nie zyja w rozrywkowym swiecie kazdy ma cos i na swoj sposb sobie z tym radzi.Wokol nas czesto jest cierpienie ,a my tego nie widzimy.

Choroba dopada kazdego zamiast sie zamartwiac szukaj pozytywnych ludzi w podobnej sytuacji ,jakis rozwiazan dopoki wlaczysz masz szanse wygrac.Teraz sie ciesz kazdym dniem z mama a nie zamartwiaj pozytywne nastawienie to podstawa niech Ona nie widzi ze sie martwisz bo to ja przygnebi.

Strach na zapas panikowanie nie pomagaja i cierpliwosc tutaj tez jest wazna.Z Twoim strachem czy bez co ma byc to bedzie.

 

-- 28 lut 2014, 13:27 --

 

Hey! ludzie nie zyja w rozrywkowym swiecie kazdy ma cos i na swoj sposob sobie z tym radzi.Wokol nas czesto jest cierpienie ,a my tego nie widzimy.

Choroba dopada kazdego zamiast sie zamartwiac szukaj pozytywnych ludzi w podobnej sytuacji ,jakis rozwiazan dopoki wlaczysz masz szanse wygrac.Teraz sie ciesz kazdym dniem z mama a nie zamartwiaj pozytywne nastawienie to podstawa niech Ona nie widzi ze sie martwisz bo to ja przygnebi.

Strach na zapas panikowanie nie pomagaja i cierpliwosc tutaj tez jest wazna.Z Twoim strachem czy bez co ma byc to bedzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzi w podobnej sytuacji zaczęłam już szukać, aby można porozmawiać o sytuacji z podobnego punktu widzenia i znaleźć nić porozumienia. Może źle to napisałam, nie chciałam, aby zabrzmiało, że wszyscy żyją tylko rozrywką, bo to nieprawda, ale widzisz, kto nie doświadczył w życiu takiego problemu, to może mieć najwyżej dobre chęci, aby kogoś pocieszać, ale nie zrozumie do końca. To są właśnie moje obawy: że pojawi się problem, że ten temat się znudził, że należałoby ruszyć dalej, nie zadręczać innych.

 

Przy mamie nie pokazuję, że się tak bardzo niepokoję. Ode mnie słyszy, że będzie dobrze, że lekarze pracują nad tym, aby znaleźć sposób na wyleczenie, nieraz zmieniam temat i rozmawiam o czymś zupełnie innym, aby odciągnąć ją od tematu choroby. Staram się nastawić ją pozytywniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale widzisz, kto nie doświadczył w życiu takiego problemu, to może mieć najwyżej dobre chęci, aby kogoś pocieszać, ale nie zrozumie do końca. To są właśnie moje obawy: że pojawi się problem, że ten temat się znudził, że należałoby ruszyć dalej, nie zadręczać innych.

 

Nie chodzi o brak doświadczenia tego problemu, tylko że to Twoje indywidualne cierpienie. Kiedy opowiadasz o sytuacji, gdzie każdy niezależnie od doświadczenia jest bezradny, bo nikt nie pójdzie z czarodziejską różdżką do szpitala i nie wyleczy Twojej mamy to nie może nic ponadto aby Cię pocieszyć, wyrazić swój smutek, że jesteś w tak ciężkiej sytuacji. Świadomość z kolei, że poklepanie Cię po plecach nie wystarczy, ani zabranie do kina, niestety też mocno wiąże ręce, bo po prostu nie am na to mądrej reakcji. Ludzie, którzy przeszli co Ty ew. dodadzą do tego "przykro mi", miałem podobnie i opowiedzą Ci swoją sytuację. Ci co nie mają co opowiedzieć, będą próbowali zejść z krępującego tematu. Lecz tak już jest, jak nie można pomóc, próbuje się chociaż zamaskować krępującą ciszę. Pomyśl, czego ew Ty oczekiwałabyś od ludzi, którzy usłyszą Twoją historię. jak mieliby się zachować, by Cię to usatysfakcjonowało i pogadaj z najbliższymi o swoich oczekiwaniach i potrzebach. To, że oni nie wiedzą jak zareagować, nie znaczy, że to ich nie obchodzi, czy jest dla nich nudne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że na dzień dzisiejszy oczekiwałabym tylko, żeby mnie nie odsunęli od swojego towarzystwa, tylko dlatego, że mam taki problem i przez to nie jestem zbyt zabawowa ostatnio. Bardziej nawet oczekiwałabym jakiegoś wsparcia duchowego, niż analizowania problemu. Ich utraty cierpliwości się bardzo obawiam. Przyznam, że jak do tej pory nie łatwo rozmawia mi się na ten temat. Tym bardziej, że oficjalnej diagnozy jeszcze nikt nie podał, więc mówiąc o chorobie nawet nie wiem, jak miałabym ją konkretnie określić. Wiem tylko, że dobrze nie jest, w końcu w szpitalu na badaniach szczegółowych nie ląduje się z powodu zwykłej infekcji. Może masz rację, że każdy odczuwa indywidualnie i trudno jest to też przekazać w sposób zrozumiały innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blossom, Zastanawiam się czy Ty martwisz się bardziej o siebie czy matkę ?

masz problem ,ale skoro jesteście rodziną nie bardzo rozumiem chyba to jest ważne ,a co to za znajomi czy przyjaciele którzy z tego powodu mają się udsuwać ?Ty już na zapas się boisz i kroisz w głowie scenariusze po co?Trudno zrozumieć kogoś jeżeli się nie było w takiej sytuacji i najlepiej jest jednak umieć liczyć na samego siebie bo wsparcie się przyda ,ale róznie to może wyglądać .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak pisze Saraid, spróbuj. Każdy z nas odczuwa inaczej, ale może boisz się na zapas? Jeśli oczekujesz tylko duchowego wsparcia to nie jest dużo. Daj szansę ludziom i zobacz, kto przy Tobie zostanie. Nawet jak ktoś Cię odtrąci, to przecież "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". To dobry sprawdzian dla Twoich bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Saraid, bardziej martwię się o matkę, bez obaw, taka egoistka nie jestem aż do szpiku. Przykro coś takiego czytać w ogóle. Jednak, myśl o chorobie bliskiej osoby jest bardzo smutna, tym bardziej, że jak do tej pory w bliskiej rodzinie nie było niczego takiego (może z wyjątkiem babci, ale byłam mała i nawet za dobrze tego nie pamiętam). Szuka się sposobu, aby nie zwariować od tego myślenia. To nie czarne scenariusze, ale mi się zdaje że normalna postawa w obliczu zagrożenia. A w tym samym momencie staram się dać do zrozumienia mamie, że wszystko będzie dobrze, że wkrótce wyzdrowieje. Staram się liczyć na siebie, trzymać się jakoś i jeszcze ją podtrzymywać na duchu, ale są sprawy, które mnie zwyczajnie przerastają i dlatego poniekąd tu jestem i martwię, jak to będzie z innymi. Jakbym była taka świetnie radząca sobie ze wszystkim, to bym nie musiała się tu na przykład zapisywać, bo i po co?

 

Dusiorek, o przyjaciołach to prawda, w nich nie wątpię. Ani trochę. Rodzina także jak na razie jest w porządku.

 

-- 01 mar 2014, 21:55 --

 

Może racja, że martwię się za zapas i za dużo myślę, ale jak to wyłączyć w takim razie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×