Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja nerwica


Anetka89

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wszystkim,

 

Po raz pierwszy dzielę się na forum moimi problemami z nerwicą. Próbowałam wielu "środków" by sobie pomóc, ten post to kolejna próba. Szukam ludzi, którzy są w stanie mnie zrozumieć, udzielić porady, podzielić się swoją opinią. Zwykle jest mi trudno o tym mówić, dlatego też bardzo proszę o wyrozumiałość i zyczliwość.

 

Moja historia z zaburzeniami różnego rodzaju jest dość długa. Od wielu lat męczyłam się z bulimią, zasięgałam pomocy u psychologów, ale dopiero wówczas, gdy dopadła mnie głęboka depresja, trafiłam do psychiatry i zaczęłam brać leki. Tam też uświadomiono mnie, że problemy z jedzeniem były tylko jedną z wielu oznak dość poważnej nerwicy. Podczas psychoterapii uświadomiłam sobie, jak bardzo moje życie jest podporządkowane temu zaburzeniu.

 

Oprócz wspomnianych już wcześniej zaburzeń odżywiania, od dawna męczą mnie bóle głowy, poczucie senności i zmęczenia, stany depresyjne, kołatanie i ucisk w sercu - (raz przez moment wręcz przekonana byłam, że właśnie mam atak serca), ataki paniki w różnych, zupełnie "normalnych" sytuacjach. Mogłabym długo wymieniać, ale zakładam, że wielu z was doskonale wie, o co chodzi. Jednak problem, który ostatnio męczy mnie najbardziej to objawy, który przypominają fobię społeczną.

 

Od zawsze byłam postrzegana jako osoba bardzo towarzyska, odważna, pewna siebie, przebojowa. Zawsze potrafiłam się uporać z sytuacjami typu wygłoszenie referatu przed grupą ludzi, rozmawianie z nieznajomymi, poznawanie nowych osób, wyjaśnianie trudnych sytuacji z innymi itp., pracowałam nawet jako dziennikarka, przeprowadzałam wywiady i nagrywałam różne materiały - nie miałam wówczas z tym najmniejszego problemu. To, co od dawna tkwiło w mojej głowie, to brak akceptacji i zrozumienia siebie samej (przede wszystkim nie lubiłam swojego ciała). Jednak przez długi czas byłam w stanie to ukrywać przed światem i sprawiać wrażenie osoby zupełnie beztroskiej - aż w pewnym momencie coś we mnie pękło - wtedy zaczęła się depresja.

 

Po wielu przygodach z psychoterapeutami i lekami, z moją panią psycholog doszłyśmy razem do wniosku, że najlepszym sposobem na poprawienie mojego samopoczucia będzie zmiana otoczenia. Na 5 miesięcy wyjechałam do Hiszpanii na staż. Faktycznie - od tego momentu czułam się świetnie, poznałam nowych ludzi, żyłam w zupełnie nowym środowisku, czułam się jak zupełnie inna osoba i zapomniałam o większości moich problemów. Idąc za ciosem, postanowiłam kolejny rok moich studiów również spędzić za granicą w ramach wymiany studenckiej. Początkowo czułam się dobrze, jednak objawy nerwicy zaczęły powoli wracać.

 

Co ciekawe, były to objawy, które owszem - doznawałam co jakiś czas wcześniej, ale nie w tak dużym stopniu. Zaczęłam mocno stresować się w obecności innych ludzi. W momencie, gdy szłam na jakieś spotkanie/imprezę zaczynałam się cała trząść, drżały mi ręce, usta, nie byłam w stanie się odezwać. Reakcje te nasilały się w momencie, gdy zdawałam sobie sprawę, że ludzie mnie obserwują, czasem nawet pytali, co się ze mną dzieje. Takie "ataki" pojawiały się coraz częściej, aż zdałam sobie sprawę, że już dawno przekroczyło to granice "normalności". Drżałam nawet wtedy, gdy jechałam na spotkanie z moimi rodzicami, których nigdy wcześniej się nie wstydziłam. W tym momencie obawiam się niemal wszystkich podobnych sytuacji - zaproszenia na imprezy stały się moim koszmarem, zaczęłam odsuwać się od znajomych i kombinować wymówki, by nie pojawiać się na spotkaniach. Stresują mnie nawet myśli o spotkaniach z moimi najlepszymi przyjaciółmi, które przecież powinny być dla mnie przyjemnością - lub przynajmniej ulgą, okazją do rozmowy o moich problemach.

 

Zazwyczaj największym stresem jest dla mnie moment samego spotkania, przywitania się, uśmiech na twarzy to dla mnie prawdziwe wyzwanie, wymaga ode mnie wielkiego wysiłku. Po jakimś czasie i kilku oddechach udaje mi się wyluzować - na imprezach pomagam sobie alkoholem, choć wiem, że to tylko pogarsza mój ogólny stan. Zaczęłam znów brać leki, mam ciągłe poczucie winy i wstydu. Nie jestem w stanie uwolnić się od myśli, że nikt mnie nie lubi, że ludzie postrzegają mnie jako dziwną i mało sympatyczną osobę. Chciałabym wrócić do mojego poprzedniego "ja", ale wydaje się to być ponad moje siły. Boję się, że znów skończy się to depresją. Moje życie zaczęło mnie zwyczajnie męczyć.

 

Staram się znaleźć jakieś rozwiązanie, ale wiem, że długa droga przede mną, a póki co objawy się tylko nasilają. Jeżeli ktoś jest w podobnej sytuacji, lub chciałby podzielić się swoją opinią na ten temat będę wdzięczna.

 

Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że wciąż chcesz leczenie kontynuować? Bo to problemy do przerobienia na terapii i na pewno zajmą sporo czasu zanim się z tym uporasz.Masz w ogóle jakiś przyjaciół bo tak czytając można odebrać jakbyś ciągle bywała w nowych miejscach i przy nowych ludziach? Trochę stres jest zrozumiały, ale przy Twoim stanie działa to bardzo źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za dpowiedź. Mam przyjaciół i chłopaka :) Nigdy nie narzekałam na brak znajomych i uwielbiałam poznawac nowych, problemem jest to, jak bardzo zmienił się mój stosunek do ludzi (zarówno bliskich, jak i tych dalszych). Chciałabym kontynuować leczenie, jednak w mojej obecnej sytuacji będzie to musiało poczekać aż zakończę studia za granicą (czyli jeszcze parę miesięcy). Chciałabym jakoś się z tym sama uporac, choć wiem, że to nie będzie łatwe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×