Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrowienie


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem w refleksyjnym nastroju więc jeszcze jeden watek założę...Jak żyć po wyleczeniu? Niby głupie pytanie...ale czy na pewno. Jak w ogóle poradzić sobie z sytuacją w której opuszcza cię coś co zajmowało w zasadzie 95% twojej działalności intelektualnej. Ja na początku problemów zgodziłbym się na kazdy los, bycie wiezniem w obozie, bycie straznikiem w obozie, wysłanie na samotną misje na marsa...byle tylko zniknęły te moje objawy...Przeżyłem tak kilkanaście lat...trochę to wszystko sie zmieniało...ale myślałem tylko o unikaniu tego gówna, potem wyleczeniu tego gówna....przecież kiedy już ten problem zniknie to to jest trauma. Musi pojawić sie pustka...to tak jakby siedzieć w kajdanach lata a potem wyjść na świat...kim w ogóle sie jest po czyms takim? Przecież 100% ludzi których sie zna to ludzie którzy poznawali cię wrazz tym bagażem i ludzie z którymi tworzyło sie relacje pod dyktando tych zaburzeń....przynajmniej w moim przypadku tak było...Jakim w ogóle jest sie człowiekiem? Takim samym? Takim jak sprzed rozpoczęcia problemów? Może zupełnie nowym? A może to trzeba sie stać sobą na nowo? Może tenokres to jak wyrwa, której nie da sie zasypać i można tylko iść do przodu?....Wcześniejsze życie to życie w którym nie zależy nabyciu kimś, na osiąganiu czegoś, na poznawaniu kogoś...myśli sie tylko że problemy musza zniknąć i dopiero wtedy zacznie sie żyć...życie jednak sie toczy a ludzi sie poznaje, cos tam sie robi...jednak kazde porażki są uzasadnione, każdy unik jest usprawiedliwiony...co potem? Troche czasu jednak uciekło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też kilka razy o tym myślałem. Sądzę, że zostałaby pewna pustka, ale szłoby ją zapełnić. Mój objaw to właśnie pustka, której nie idzie zapełnić. Podobny temat to: jak widzi świat ktoś kto nigdy nie widział i operacja pozwoliła mu ujrzeć świat po raz pierwszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jeszcze zależy od natury zaburzeń...bo jeśli ktoś sie wycofuje to sie wycofuje...a co jeśli ktoś miał zaburzenia o podłożu wstydu/leku. Toksyczny wstyd to emocja która sprawia że robimy wszystko żeby nie być, żeby nie byc sobą, żeby nie pokazywac emocji i wszystkiego kim sie jest...na takiej bazie tworzy sie relacje ze światem. Potem to zaczyna sie odwracać i co wtedy? Przecież wtedy jest sie inną osobą, żeby sie realizowac to trzeba ludzi którzy to zrozumieją itd...czyli czegoś przeciwnego niż wczesniej....no to jest zupełnie inny świat i zupełnie inny człowiek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież wtedy jest sie inną osobą, żeby sie realizowac to trzeba ludzi którzy to zrozumieją itd...
Nie trzeba takich ludzi. Jesli nie rozumieją, ba! nawet buntują się przeciwko tworzącej się na nowo osobowości to oznacza tylko, że emocję, które Ciebie niszczyły im były na rękę. Taką osoba łatwo manipulować i wykorzystywać. Potrzebne Ci zrozumienie takich osób? Bo mnie absolutnie nie. Teraz widzę jak na dłoni komu było po drodze z zahukaną, wstydzącą i bojącą się wyrażać emocje i myśli osobą. Myślisz, że mnie obchodzi teraz co ci ludzie myślą? A w życiu. To oni mają coś nie tak pod kopułą skoro wykorzystywali mój taki, a nie inny stan psychiczny, nie zastanawiali się czy mnie ranią, krzywdzą, wpędzają w jeszcze gorsze dno. Teraz dopiero jasno i wyraźnie widzę kto swoje chore potrzeby realizował na mojej osobie. Widzę też jak zmiana mojego zachowania na nich wpływa - diametralnie. Teraz to ja jestem Sprite, a oni pragnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że nie można myśleć w kategorii nowy/czy z przed choroby człowiek, przecież ludzie się zmieniają w sposób naturalny, także, Ci, którzy żadnej choroby nie przechodzili. To też nie jest żadna wyrwa, bo zmiana jaka zachodzi w trakcie leczenia następuje stopniowo. Co za tym idzie ludzie, którzy się znają nie odczuwają tego, bo nie ma nagłych skoków/zmian. Jeśli, jakiś znajomy nie akceptuje naturalnych zmian, to się wykrusza ale to jest normalne zjawisko dotyczące także ludzi zdrowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale ja raczej nie byłem w takiej sytuacji w której ktoś wykorzystywał moje słabości...jasne. Niektórzy sie śmiali, no ale bądzmy poważni. Trudno sie nie śmiać...Po prostu funkcjonuje sie na zasadzie "przepraszam że żyję", no moje lęki miały charakter psychotyczny, były dość silne...uważałem żeby nikt na mnie nie patrzył, żeby jak najmniej sie odzywać, żeby broń Boże nie mówić co sie myśli, a wchodzenie w konflikty było wręcz nie możliwe, jakiekolwiek podniesienie głosu powodowało u mnie reakcję panicznego wstydu/lęku...dochodzą do tego sytuacje ekspozycji społecznej, kontaktów z płcią przeciwną. No tak funkcjonowałem i tak tworzyłem relacje...to nie tak że ktoś po mnie jezdził, czy jakoś to wszystko wykorzystywał...no ale po prostu mam wrażenie że moje bycie, polegało na nie byciu, na unikaniu obecności, unikaniu siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×