Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prawdziwe życie mija mi na życiu marzeniami


Ellwe

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Bardzo jestem ciekawa Waszej opinii na ten temat i tego, czy ktoś z Was również czegoś podobnego doświadcza.

Od zawsze moje lęki utrudniały mi w pewien sposób funkcjonowanie, jednak nie było to tak dokuczliwe jak w tej chwili. Jakoś udawało mi się do tej pory realizować chociaż część planów jakie sobie założyłam z mniejszym lub większym trudem, ale w tej chwili czuję się jak chomik biegający w kołowrotku. Czas płynie a ja tylko macham nóżkami i nie przesuwam się w ogóle do przodu. Ale wracając do głównego wątku. Mama wiele planów i marzeń, które chciałabym zrealizować, jednak brakuje mi dwóch rzecz: odwagi (a co za tym idzie umiejętności nie zrażania się porażką) i cierpliwości. Każdemu, tego brakuje, można powiedzieć:) Jednak ja łapię się na tym, że zaczyna mi wystarczyć, życie we własnej wyobraźni. Boję się podejmować decyzje odnośnie swojej przyszłości, pracy, związku, rodziny i pasji i żyję tylko tym co zobaczę w swojej chorej główce i co mi się podoba ale najzwyczajniej w świecie nie jest realne;) I tak, życie mi mija i mogłabym już być inną osobą, ale oczywiście nie, bo nie. Łatwiej iść z nurtem i przed snem wyobrażać sobie, że jest fajnie i mam wszystko o czym marzyłam. Gorzej kiedy przychodzi ranek i witaj szara rzeczywistości. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama wiele planów i marzeń, które chciałabym zrealizować, jednak brakuje mi dwóch rzecz: odwagi (a co za tym idzie umiejętności nie zrażania się porażką) i cierpliwości.

 

Załóżmy, że podejmiesz jakieś działania aby zrealizować swoje plany i okaże się to porażką. To jak uważasz, co właściwie się stanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczarowana, problem w tym, że w takich sytuacjach zamykam się w sobie i moje lęki się potęgują. Więc wolę unikać porażek i przebywać w swojej ,,strefie komfortu", żeby utrzymywać w miarę dobry stan psychiczny i w ten sposób błędne koło się zamyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ellwe, znam to uczucie.

Wieczorem mnóstwo planów, marzeń, a rano zniechęcenie i niemoc.

Zmian dużo wprowadziłam w życie, lecz powiem Ci, że u mnie większą rolę odegrał łut szczęścia niż jakas faktyczna przemiana, ale widzę też jak małe kroczki procentują i jak z dnia na dzień, następnie z miesiąca na miesiąc jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Małymi kroczkami mozna wiele osiagnac wytyczajac sobie cele drobne takie na ktore obecnie nas stac jesli chodzi o ich realizacja .Marzenia bez realizacji pozostana tylko fikcja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że watek ruszył do przodu:) Byłam ciekawa jak powszechne jest to zjawisko.

 

W moim przypadku wygląda to jakbym żyła wizją idealnego w moim mniemaniu życia. Dotyczy to wszystkich jego dziedzin, począwszy od pracy, związku po hobby, spędzanie wolnego czasu. Napawam się jakby tą wizją, a w rzeczywistości jestem bierna :roll:

 

pinda, mi też się wydaje, że to co mi wychodzi jest głównie dziełem przypadku niż moją zasługa:/

 

Macie jakieś pomysły, jak się z tym uporać. Może udało się komuś z Was chociaż trochę to zmienić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc jednak lęk przed porażką ma tutaj duże znaczenie.

 

Saraid, najtrudniejsze jest niestety zrobienie tego pierwszego kroku, a do tego trzeba wstać z miejsca, ruszyć tyłek, założyć buty;) nie chodzi mi o lenistwo, tylko taką myśl w głowe ,,po co? Przecież i tak nic z tego nie będzie..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo jako praktykujący hipochondryk, boję się zaczac robić cokolwiek, z myślą, że nie ma to sensu bo przecież na pewno za jakiś czas zachoruje, i choroba pokrzyżuje mi plany przynajmniej na jakiś czas. Tylko nie wiem, czy takie myślenie jest przyczyną czy skutkiem obecnego stanu rzeczy.

 

-- 12 lut 2014, 12:54 --

 

monk.2000, ja tak zbieram się w sobie od dobrych kilku lat i nic z tego nie wychodzi :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jestes na dobrej drodze wazne tylko bys na niej nie siedziala bezczynnie bo zostaniesz rozjechana ;) takze masz sporo roboty ale jak to sie potoczy zalezy w duzej mierze od Twojej inwencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są piekne i właśnie to, że są piekniejsze niż rzeczywistość i w pewnym sensie ,,osiągalne" i na wyciągnięcie ręki (bo w końcu marzyć można zawsze, w każdej chwili) jest złudne i niebezpieczne, bo z czasem zaczyna się zatracać rzeczywistość

 

-- 12 lut 2014, 22:02 --

 

Saraid, nie zamierzam siedziec w miejscu - oczywiscie mam tu na mysil terapie) Z innymi rzeczami na razie jest ciezko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tytul skojarzyl mi sie z swoja sytuacja.

 

Ja tez zyje marzeniami, odplywam w nich, czasem wole sie w nich zaglebiac bardziej, anizeli zyc na prawde. Robie to od lat, mam kilka alternatywnych zyc w mojej glowie. Zaczyna mi to przeszkadzac ale nie potrafie tego zmienic. Chyba za mocno w to wdepnełam już, bo życie "na niby" jest dla mnie atrakcyjniejsze, niz prawdziwe. Moze to przez strach, lek i inne dziadostwa z ktorymi juz nie moge sobie poradzic sama. A może po prostu boję się życia.

Nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robie to od lat, mam kilka alternatywnych zyc w mojej glowie.

 

Ja tez mam kilka alternatywnych zyc, ktore dopieram sobie w zaleznosci od nastroju. Sama juz nie wiem, moze mozna podciagnac to pod natrectwa??? Jeszcze nie zdazylam o tym powiedziec mojemu lekarzowi. Za duzo mam wszystkiego w glowie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też to mam, nie jesteś sama.

Życie tymi marzeniami stało się dla mnie bardziej atrakcyjne niż realne przez co uciekam w nie jeszcze bardziej. W marzeniach mogę wszystko, kreuję sobie życie jak chcę, bez trudu i wysiłku. To takie proste i nie muszę się wysilać, przeżywam te emocje, które bym chciała, nie nudzi mi się, mam ciekawe przygody, znam ciekawych ludzi, mam cudownego partnera, który zmienia się w zależności od mojego nastroju, dobrą pracę, wszyscy mnie lubią.

Czasem po prostu chcę odbębnić ten dzień, zrobić w realu szybko to, co muszę, żeby móc w końcu zamknąć się w pokoju i odpłynąć.

Wiem, że do niczego takie życie, marnowanie siebie, ale to jest silniejsze ode mnie. Jestem zła, gdy nie mogę tego robić, bo muszę się zająć czymś w realu. Robię to od lat.

Myślę, że to dlatego, że jestem beznadziejnym, lękliwym, słabym tchórzem, który boi się żyć. Jak byłam w szkole - byłam odtrącana, potem byłam odmieńcem, teraz jest lepiej, ale i tak mam swoje jazdy z psychiką przez co zawaliłam parę spraw i teraz wstydzę się swojego życia i zamykam się przed ludźmi, boję się wpadek i wyśmiania, a to jeszcze bardziej popycha mnie w unikanie działania i ucieczkę w marzenia.

 

Wydaje mi się, że ludzie na ogół nie biorą na poważnie takich problemów z psychiką, nie wiem co mam z tym zrobić, mam wrażenie, że nawet psycholog mnie wyśmieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to dlatego, że jestem beznadziejnym, lękliwym, słabym tchórzem, który boi się żyć. Jak byłam w szkole - byłam odtrącana, potem byłam odmieńcem, teraz jest lepiej, ale i tak mam swoje jazdy z psychiką przez co zawaliłam parę spraw i teraz wstydzę się swojego życia i zamykam się przed ludźmi, boję się wpadek i wyśmiania, a to jeszcze bardziej popycha mnie w unikanie działania i ucieczkę w marzenia.

 

Wiesz, ja miałam podobnie, tzn. w szkole podstawowej i później byłam bardzo lękliwa i unikałam ludzi. Wszystko przez to, że pochodziłam z uboższej rodziny niż moi rówieśnicy i byłam brzydkim, zahukanym kaczątkiem. To chyba wtedy zaczęło się moje bujanie w obłokach i próby dorównywania innym. W tej chwili patrząc z perspektywy czasu osoby, które mnie kiedyś skrzywdziły w jakiś sposób nie żyją wcale lepiej ode mnie. Niektórym nawet gorzej się powodzi. Ja skończyłam studia, wyszłam za mąż, mam pracę, która dla innych wydaje się marzeniem, chociaż jestem w niej tylko zwykłym szarym ludkiem. No i jazda znów się zaczyna, bo patrząc na to jak rozwijają się moi współpracownicy, jakie mają hobby i na jakie tematy rozmawiają czuję się gorsza i mało ciekawa. Zawsze wbrew sobie, znajduję sobie grupę odniesienia do której jest mi teoretycznie daleko, tzn. jestem zbyt nisko w hierarchii społecznej, czuję się głupsza, gorsza itp, itd. Później przez kilka ni robię z siebie ofiarę, dopóki znów nie odzyskam pewności siebie, spojrzę w lustro i pomyślę sobie jaka to jestem zajebista. Ale to wystarcza tylko na chwilę. Niestety moja ,,zajebistość" w realu trwa krótko i przerzucam się na ten drugi tryb, w którym nikt nie może jej podważyć i trwam w idealnym świecie;)

A przecież mam wiele marzeń, milion zainteresowań (które o prawda zmieniają się z minuty na minutę i po kilku tygodniach fascynacji rzucam je w kąt, bo ciągle szukam siebie. Wiem, że nie chcę być do końca moich dni trybikiem w korporacyjnej machinie, mam zbyt wolną duszę:)), dużo czytam, uważam, że potrafię wypowiedzieć się na każdy temat, bo jestem osobą ciekawą świata, uprawiam sport, uwielbiam podróże...ale w towarzystwie boję się odezwać, przez swoje lęki i brak pewności siebie, który pozostał mi od młodzieńczych lat. Koniec końców nie odzywam się i za pewne robię za jakąś gejszę, która tylko ładnie wygląda i miło się uśmiecha. I tak niestety jest ze wszystkim, moje lęki wszystko niszczą, ludzie idą do przodu osiągają wyznaczone sobie cele a ja tkwię jak taka rozlazła buła w miejscu i użalam się tak jak teraz. Pieprzona niemoc. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ellwe ja nie mam nic z tego, co masz Ty (studia, praca, mąż) i z tego bierze się moje uciekanie i izolacja. Dałabym dużo, żeby chociaż jedną z tych rzeczy. Ja nie jestem cicha ani zamknięta, wręcz przeciwnie, otoczenie nigdy nie pomyślałoby co siedzi w mojej głowie, tylko czuję się gorsza i przez to mam lęki i brak pewności siebie, które nie pozwalają mi niczego zmienić i unikam wszystkiego, niedługo oszaleję.

 

Ja byłam wyśmiewana w szkole, bo byłam gruba, no to się zamknęłam, stałam się unikającym dziwadłem, jestem nadwrażliwa, a teraz to już wręcz przewrażliwiona na własnym punkcie. W dodatku nie radze sobie z życiem, rzuciłam studia, nie mogę znaleźć pracy, żadnych związków, żadnych przyjaciół, no żyć nie umierać

 

I też nie mogę znaleźć siebie, nie mam celu w życiu, pasji, oczywiście tak jak Ty mam przebłyski, ale górę bierze przygnębienie, czasem myślę, że to bez sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ellwe ja nie mam nic z tego, co masz Ty (studia, praca, mąż)

 

No właśnie, wszyscy mi powtarzają, że mam tak dobrze, że nie powinnam narzekać, że jestem nienormalna itd. ale ja tak naprawdę czuję, że życie mi gdzieś ucieka przez palce, że wszystkie wybory, których dokonałam są złe, że życie którym żyje, nie jest tym, którym bym chciała. Jednak pomimo tego ,że chciałabym coś zmienić nie jestem w stanie i sama nie wiem dlaczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ellwe ja nie mam nic z tego, co masz Ty (studia, praca, mąż)

 

No właśnie, wszyscy mi powtarzają, że mam tak dobrze, że nie powinnam narzekać, że jestem nienormalna itd. ale ja tak naprawdę czuję, że życie mi gdzieś ucieka przez palce, że wszystkie wybory, których dokonałam są złe, że życie którym żyje, nie jest tym, którym bym chciała. Jednak pomimo tego ,że chciałabym coś zmienić nie jestem w stanie i sama nie wiem dlaczego.

 

To znaczy, że w ogóle nie jesteś szczęśliwa, czy po prostu brakuje Ci tego "czegoś", takiej iskierki, która jakby napędza Cię, że aż chce się żyć? Może to nuda i monotonia? Ja to rozumiem, nie jesteś nienormalna, wiadomo, że czasem chce się czegoś więcej od życia. Trzeba znaleźć sens i cel, coś co napędza, nakręca i uszczęśliwia.

A co na to Twój mąż?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×