Skocz do zawartości
Nerwica.com

12 godzin lotu i klaustrofobia...


alpra

Rekomendowane odpowiedzi

witam:)

 

Szukam porady od ludzi, którzy może mają podobny (jak w tytule) problem i jednak latają, bądź radzą sobie z panicznym lękiem w stuacjach analogicznych.

Moja sytuacja wygląda tak, że na nerwicę chorowałam całe lata i po ciężkiej batalii praktycznie w całości sobie z tą diablicą poradziłam. Mówię praktycznie, bo został mi się potworny lęk przed byciem w zamkniętym, zatłoczonym miejscu.

A teraz dostałam prezent... przepiękne wakacje, na które trzeba jeszcze jednak dolecieć. A tu w samolocie uczucie duszności, jakby mi ktoś folią aluminiową owinął twarz, panika, uczucie słabości, pełny zestaw. Jestem w stanie wysiedzieć, ale męczę się potwornie. Nie mogę też wyjazdu odmówić. Szach mat:)

Lekarz przepisał mi proplanolol i lorafen... może ktoś miał coś do czynienia z takim fajnym combo? Uzależnienia się nie boję, bo mam to wziąć tylko doraźnie, acz zawsze mam lęk że nic nie pomoże. Jedyne co mnie na krótkodystansowych lotach ratowało to Angry Birds:) i dwa shoty wodki...

 

Czy ktoś może był w takiej sytuacji i doleciał spokojnie? Fajnie by było się troszkę podbudować:)

Z góry bardzo dziękuję za odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na innych forach również szukam pomocy w sprawie samolotów, nerwica, klaustrofobia i agorafobia.... jak na razie żadnego światełka w tunelu, a nawet nie wyobrażam sobie i nie chcę wyobrażać hahaha... 12 godzin w samolocie! Osobiście mam zalecone inne leki, gdybym się zdecydowała na ten krok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katris, gdzie Ty lecisz, 12godz w samolocie :?:prawdopodobnie będziecie mieli postój na tankowanie ..ostatnio spędziłem 9,5 godz w samolocie i wyobraź sobie był to słynny Boeing 787 Dreamliner,mój sposób na dlugie loty jest jeden..opakowanie benzo w bagażu podręcznym i oczywiście alko od stewardesy tylko uważaj bo jak zobaczą ze masz już w czubie,więcej nie przyniosą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie pomaga dobra ksiazka. Jak sie wczytam to zapominam ze lece.

 

Ja swego czasu nawet czytać nie byłam w stanie, nie potrafiłam absolutnie się skupić na książce czy gazecie. Później wpadłam na pomysł, żeby kupować gazety typu "Detektyw" "Morderstwa" -kryminalne reportaże i historie mnie zawsze kręciły i to była jedyna rzecz, którą mogłam czytać w samolocie, wciągałam się i jakoś to szło :D

A tak to jednak albo alkohol, albo benzo-dużego wyboru nie widzę :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to kiedys jak lecialam, wsiadla grupa polskich robotnikow wracajacych na swieta. Zaczeli pic wodke i zapytali czy chce, no to jak dają to biore :D I powiem szczerze... nawet nie mialam pojecia kiedy wyladowalismy :D hehehhe

Ale tak to jednak pozostaje przy benzo, bo z alko to nigdy nie wiadomo. I do lazienki trzeba chodzic, a ja sie raczej boje wstawac z miejsca.

Dla mnie ogolnie najgorsze jest pierwsze 20-30 min, potem juz zazwyczaj ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha... czytam i zaczynam się pocieszać, a tak na marginesie to 12 godzin nie muszę lecieć, ja tylko wspomniałam, nawiązując do tematu , że nawet sobie nie wyobrażam tyle czasu w "puszcze", ja na razie nawet nie mogę wejść do samolotu, bo chyba bym zrobiła taką zadymę, że miałabym zakaz pojawiania się na lotnisku. Moja psychiatra twierdzi, że uzbrojona w benzo dam radę, ale jakoś.... tak nie do końca mogę w to uwierzyć i dlatego szukam rad od tych, co z tym tez maja problem. Książka odpada, bo nie skupię się na niej za cholerę, a niemożliwość latania zabrała mi przez ostatnie kilka lat wiele ciekawych chwil i możliwości życiowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katris, ja jeszcze pare lat temu bylam pewna, ze nigdy w zyciu nie wsiade do samochodu, bo i lęk wysokosci i klaustrofobia i te zmiany cisnienia ktore mnie dobijaja. Balam sie strasznie. Ale jakos bylam zmuszona duzo podrozowac i z czasem bylo coraz lepiej. Wiec wychodzi na to, ze czlowiek jest w stanie przyzwyczaic sie do wszystkeigo (a serio - balam sie panicznie!).

 

A ostatnio odkrylam, ze dobrze mi sie siedzi na samym koncu samolotu. Zawsze sie od tego wzbranialam, bo slyszalam, ze tam nagorzej, ze trzesie itd. I wybieralam srodek. Ale teraz jakos tak bezpieczniej sie tam czuje.. wiem ze nie ma ludzi za mną wiec jakis taki mniejszy stres jest.

Ale poczotkowe loty to pamietam, ze bylam w stresie caly czas (ale takim znośnym, najgorsze wlasnie 20 min pierwszych, wtedy nie bylam w stanie robic nic), potem to juz nawet zdarzalo mi sie cos czytac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwa, dzięki bardzo, podniosło mnie to na duchu. W ogóle jutro wylot i czuję się całkiem spokojna. Nie wiem, czy mnie to powinno niepokoić czy cieszyć :) Mam ze sobą ten nieszczęsny lorafen, aczkolwiek troszkę się go obawiam, bo benzo nigdy nie brałam i nie wiem, jak zareaguję... czyli wychodzi na to, że albo zaciskam zęby, albo przez 12 godzin utrzymuję stężenie około jednego promila we krwi :D

Staram się pocieszać też tym, że to machina - boeing 777 potężny samolot, nie puszka na sardynki...

Ale fajnie wiedzieć, że nie ja jedna mam takie jazdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alpra, to trzymam ksciuki za jutrzejszy lot!! :)))

No wlasnie, taki duzy to w ogole duzo lepiej. Ja niestety zazwyczaj latam malymi, wiec dodatkowo klaustrofobiczne bardziej. I daje rade :) A jak biore benzo to raptem 1/4 tabletki. Wiec na pewno dasz rade.

A jak lecialam raz takim ogromnym, to az taka przyjemnosc byla, bo nei czulam tego klaustrofobicznego przytloczenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam podziękować za wsparcie - wszystko się da, jak się okazuje:)

 

Doleciałam i wróciłam, bez większych sensacji - fakt, że z większą ilością ginu z tonikiem, ale cóż, grunt, że dawałam radę! Nie dość, że jestem z siebie niesamowicie dumna, bo to była takie największe dla mnie wyzwanie, to mogę jeszcze ze spokojnym sumieniem powiedzieć: przełamać się i lecieć, jeśli tylko trzeba. Można dać radę. A dla mnie to naprawdę wydawało się być przeszkodą nie do pokonania.

Czuję się jakby świat się przede mną otworzył na nowo:) 13 h w powietrzu i oglądanie filmów. I chociaż panika się pojawiała, udawało mi się ją stłumić.

 

Pozdrawiam wszystkich, którzy cierpią w samolotach. Dzięki za wsparcie i życzę wam takich samych sukcesów:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

A ostatnio odkrylam, ze dobrze mi sie siedzi na samym koncu samolotu. Zawsze sie od tego wzbranialam, bo slyszalam, ze tam nagorzej, ze trzesie itd. I wybieralam srodek. Ale teraz jakos tak bezpieczniej sie tam czuje.. wiem ze nie ma ludzi za mną wiec jakis taki mniejszy stres jest.

 

Podobnie u mnie, zawsze siadam na samym końcu samolotu jest wrażenie większej przestrzeni niestety latam też tymi małymi samolotami. Wszystkie nawiewy kieruje na siebie i daje nura w cos tam do poczytania, czasem nawinie się jakaś fajna gadka i czas leci szybciej hihihihihi Kurcze był czas że tych objawów nie było ale raz był pełen samolot po lądowaniu nas przetrzymali dłużej w samolocie no i od tamtej pory "urocze myśli" przypominają tą historię i Panika ach serdecznie pozdrawiam wszystkich klaustrofobiczów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×