Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fikcja


Estegie

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem czy to właściwy dział na takie rzeczy, jeżeli nie to przepraszam i proszę o przeniesienie.

 

 

 

Jestem uzależniony od gier komputerowych. Może nie tyle od samych gier, co od ludzi z którymi tam gram. W gimnazjum nie byłem zbyt lubiany (chyba) i nie wyniosłem stamtąd wielu znajomości (tak szczerze to żadnej). Gdy byłem w 2 klasie gim zacząłem grać w Tibie (od tego się zaczęło). Poznałem tam kilka osób z którymi grałem w tą grę przez następne 3 lata (skończyłem jak miałem 17 lat). W między czasie grałem też w League of Legends (z tymi samymi osobami). Gdy z nimi rozmawiałem na ts (team speak) czy skype czułem że jestem sobą i mam "przyjaciół". Niestety wraz z końcem gry zakończyły się również moje znajomości (mimo zapewnień "spotkamy się i nie stracimy kontaktu"). Po Tibi i LoLu (skrót od League of Legends) przyszedł czas na WoWa (World of Warcraft, popularne MMO). Nie będę pisał o wszystkim, napiszę najważniejsze rzeczy. Gram w wowa do dziś. Poznałem tam kilka interesujących osób które po roku zacząłem uważać za przyjaciół. Dołączyłem również do gildii (coś jak klan, myślę że każdy wie o co chodzi). W gildii tej zostałem oficerem i zżyłem się z ludźmi z którymi w niej gram (bo gram w WoWa do dziś). Problem jest jednak taki że pierwsze osoby które poznałem (Ci "przyjaciele") zmienili frakcję i straciliśmy kontakt w grze, został nam tylko Facebook. Po jakimś czasie przestaliśmy ze sobą rozmawiać, zdarza się to jedynie okazyjnie (wcześniej były to godziny pisania czy gadania na TS). Mimo wcześniejszych zapewnień "nie stracimy kontaktu", "uważam Cię za przyjaciela" etc., czuję że się tracimy. Bojąc się samotności zacząłem więc bardziej angażować się w sprawy gildii i naprawdę zżyłem się z osobami które ją tworzą.

 

Trwa to do dziś. Tamci "przyjaciele" praktycznie się do mnie nie odzywają (o ile sami czegoś ode mnie nie chcą), nawet wtedy kiedy ich pierwszy zagaduje na facebooku.

 

Ta sytuacja zmusiła mnie w końcu do przemyślenia swojej sytuacji. Każdy kogo poznaję w grze, w kim pokładam nadzieję na przyjaźń i który zapewnia mnie o tym, że to będzie trwało jak najdłużej odwraca się ode mnie. Na końcu zawsze zostaję sam. Już od dawna próbuję rzucić grę i zacząć normalnie żyć jednak nie jest to takie proste. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego że w prawdziwym świecie (poza bratem, mamą i tatą, rodzice się rozwiedli) nie mam nikogo. Dlatego jest to takie trudne. Dodam że wcale nie jestem jakimś typowym "nerdem". Co przez to rozumiem? Jestem wysoki i przystojny, mam predyspozycje sportowe (szybko uczę się nowych ruchów i sprawia mi to dużą przyjemność), jestem naprawdę inteligentny (to co innym sprawia trudność mi przychodzi bardzo łatwo) i mam bardzo dobrą pamięć. Kiedyś trenowałem Boks Tajski i szachy jednak przez komputer zarzuciłem swoje zainteresowania. Czasami zdarzają się przebłyski, np. ostatnio zacząłem uczyć się do matury po to żeby zdać na Uniwersytet Jagielloński, niestety przestałem ponieważ przez grę nie miałem czasu. Muszę dodać że moim problemem jest również ambicja. Tak, wbrew pozorom jestem bardzo ambitny. Tyle tylko że ukierunkowuje swoje ambicje w złe strony, np. chcę być najlepszym graczem na serwerze i codziennie sumiennie do tego dążę (gram więc coraz więcej i więcej by być lepszym od innych). Czasami zdarza mi się pomyśleć o karierze bokserskiej i o tym żeby zostać mistrzem świata wagi ciężkiej. Zaczynam wtedy ostro trenować (biegam, robie pompki i ćwiczę z hantlami w domu). Niestety nigdy nie trwa to na tyle długo żeby zapisać się do sekcji bokserskiej. Zawsze wracam do gry i obieram sobie cel związany z grą.

 

Naprawdę nie wiem co mam robić. Większość osób która mnie znała mówiła mi "co Ty robisz ze swoim życiem? Gdybym ja był taki mądry uczyłbym się i poszedł na dobre studia", "chciałbym być taki przystojny jak Ty". Gdy w szkole zaocznej zdałem większość egzaminów na ocenę bdb dyrektorka zapytała mnie nawet "Co robisz w tej szkole? Dlaczego nie dzienna, z taką wiedzą i inteligencją?". Nigdy nie wiem co wtedy odpowiedzieć.

 

Zdaję sobie sprawę że nie jestem "zwyczajnym" człowiekiem i że Bóg obdarował mnie czymś więcej niż innych ludzi jednak nie mogę tego wykorzystać ponieważ wpadłem w pułapkę Internetu, gier i opisanych "przyjaźni". Co mam ze sobą zrobić? Jakie kroki podjąć aby wydostać się ze szponów gier i nierealnych znajomości? Potrzebuję pomocy gdyż nie chcę tracić swojej młodości na takie rzeczy. Urodziłem się do bycia kimś wielkim! Proszę pomóżcie.

 

 

 

Swoja historię pisałem dość długo i pod wpływem emocji więc mogłem pominąć kilka szczegółów a i o spójność trudno. Jeżeli będziecie chcieli wiedzieć coś więcej to proszę zadać pytanie a ja odpiszę.

 

 

 

Z góry dziękuję za "wysłuchanie" i pomoc.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich forumowiczów

Dobrze, że jest miejsce, gdzie można podzielić się swoimi doświadczeniami. No więc pora dorzucić swoje trzy grosze. Piszę to dlatego, że wyszedłem z ciężkiego uzależnienia, mam nadzieję, że opisując swoją historię pomogę komuś w podobnej sytuacji. Ale po kolei:

Źródło

Najbardziej szczytowy okres uzależnienia przypadł u mnie na czas grania w WoWa. Zaczęło się w wakacje kupiłem podstawkę plus wszystkie dodatki i zacząłem grać. Na początku było to dość niewinne. Pierwszy tydzień upłynął na zasadzie niemożliwej fascynacji, że wreszcie gram na globalu ( wcześniej były to prywatne serwery i wtedy potrafiłem się ograniczać, w szkole szło mi całkiem nieźle, brak konfliktów ze znajomymi itd.) także granie po 7 godzin mnie nie martwiło, potem się o dziwo ograniczyłem kilkukrotnie ( do ok. 2 godzin ). I w końcu.... przestałem grać.

Rozwój

Wróciłem do gry chyba w następne wakacje (później się dowiedziałem, że wakacje to okres najsilniejszego oddziaływania takich uzależnień, ze względu na dużą ilość wolnego czasu i brak jakichś większy obowiązków). Tu się już zaczęło na poważnie. Nawet nie potrafię dokładnie wskazać, kiedy się dokładnie uzależniłem. Teraz jak sobie to staram przypomnieć to wydaje się jakbym przeszedł od normalnego życia i rekreacyjnego grania do nawalania w ciągu dosłownie tygodnia. Grałem może po 6 godzin w tygodniu i po 10-15 w dni wolne. Gdy udało mi się znieść zakaz rodziców na granie do 21 potrafiłem siedzieć 24-1 nic sobie nie robiąc z tego, że mimo wszystko to jednak za długo i będzie kolokwialnie mówiąc opieprz.

Okres uzależnienia

Oczywiście wystąpiły u mnie te stereotypowe objawy typu olewanie szkoły ( średnia spadła mi z powyżej 5 do poniżej 4, mimo to nie dawało mi to do myślenia), izolacja (praktycznie brak jakichkolwiek, bliższych kontaktów), niechęć do jedzenia (przecież to cenny czas, który można poświęcić na granie, mógłbym powiedzieć, że nie jadłem tylko przełykałem potrawy, nawet nie czując smaku, chyba gdyby ktoś mnie zapytał co jadłem to nie potrafiłbym odpowiedzieć), mania (natrętne myśli o grach praktycznie non-stop, nie będę pisał kiedy się pojawiały, bo pojawiały się po prostu zawsze, gdy robiłem coś innego niż granie. Chociaż nawet podczas gry już myślałem jakim to zaraz będę ekstra szamanem i że zaraz będę miał talent, który da mi ekstra atak),bezsenność.

Kupiłem sobie w końcu słuchawki, jak dołączyłem do polskiej gildii i muszę powiedzieć, że moja izolacja była już wtedy tak silna, że nawet na komunikatorze głosowym przez pierwszy dzień nie potrafiłem się odezwać.

Dalej też wszystko stereotypowo: expienie, cały czas, cały dzień, potem gdy już osiągnęło się max level teraz tylko instancje cały czas te same instancje byle coś wypadło, byle lepsza postać, byle móc iść w końcu na ICC. Potem zacząłem dzielić konto z moim znajomym, gdy on wchodził mnie wywalało, a żeby odciągnąć swoje myśli od WoWa i nie mogąc znaleźć sobie innego zajęcia zacząłem grać dosłownie we wszystko co miałem i co mi wpadło w ręce, obrazowo powiem że gier miałem tyle, że nie mieściły się na pasku szybkiego uruchamiania (rozciągniętym na całą szerokość ekranu!). Nie potrafiłem się skupić na żadnej grze dłużej niż godzinę. To kolejny skutek uboczny WoWa który bardzo mocno rozprasza uwagę, ponieważ uczy nas aż wręcz niezdrowej wielozadaniowości, od gracza wymaga się robienia 5 czynności naraz i monitorowania naraz kilkudziesięciu wskaźników,komunikatów,buffów itd.

Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszyły codzienne kłótnie o moje lenistwo i nic nie robienie. Wiadomo o co chodzi nie będę się nad tym rozpisywał tak samo jak nad tym, że po zakończeniu grania te kłótnie po prostu się skończyły.

Wyjście

Hmmm to było blisko moich urodzin (niezły zbieg okoliczności) i pamiętam, że pewnej nocy około 1 rano pokonałem ostatniego bosa w grze. To było wspaniałe uczucie. Kilka dni wcześniej rozsypała się gildia do której należałem. Kończył się mój prepaid. Więc... postanowiłem się skończę grać i już. Początkowo grę zarchiwizowałem, jakby mi się odwidziało ale potem ją usunąłem do końca. Konto nadal istnieje.

Jak sobie z tym poradzić

Po pierwsze warto znać mechanizmy uzależniające takich gier. W MMO są aż dwa: nagroda za ulepszanie swojej postaci ( zauważmy, że cały czas idziemy do przodu, doświadczenie, ekwipunek, osiągnięcia, poziom. Cały czas zdobywanie i zdobywania, a twórcy za pomocą dodatków i patchów sprawiają, że to zdobywanie się nigdy nie kończy) i współzawodnictwo z innymi (rankingi, osiągnięcia, realm first, szacunek "progamerów" żeby wzięli nas na instancje).

Takiej gry się nie da przejść, a nasze mózgi bardzo silnie przywiązane do mechanizmu nagrody chcą go cały czas pobudzać co prowadzi do uzależnienia. Na podstawie swojego doświadczenia i wiedzy naukowej (interesuję się psychiatrią i mam na to czas bo NIE gram już tyle, ale to swoją drogą) udzielę kilku rad, którzy chcą się wyrwać z tego nałogu.

-Musisz się zastosować do tych, jak je przeczytasz to NIC Ci to nie da, trzeba to wprowadzić w życie, a jak się nie coś nie uda to nie stosować mechanizmu -"już teraz zawaliłem, więc to co zrobię dalej nie ma znaczenia" tylko wziąć się w garść i próbować dalej

-Ustal sobie moment w którym zakończysz grę, (np. pokonam tego bossa i koniec), moment musi być na tyle doniosły, żeby dał Ci na tyle duża satysfakcję jakbyś ukończył jakąś grę, a zarazem niezbyt odległy w czasie (powiedzmy miesiąc)

-Często można usłyszeć rady typu: skasuj konto, połam płyty. Co za brednie. Przecież wiadomo, że nikt nie połamie płyt na które wydał kupę kasy i konto w które włożył masę pracy. Lepszym rozwiązaniem jest. Zapakowanie płyt w karton i oddanie komuś na przechowanie na powiedzmy dwa lata i żeby Ci oddawał gdy o to po prosisz. To samo z kontem: dajesz komuś hasło i login a on je zmienia i Tobie ich nie udostępnia też powiedzmy przez dwa lata.

-Może powinienem na tym wspomnieć na początku, bo jest to bardzo ważne. Zdawać sobie sprawę z problemu. Olej jakieś internetowe testy. Po prostu porównaj swoje życie przed i po tym jak zacząłeś grać. Zobacz jak żyjesz, jakie masz relacje z rodziną, co robisz poza graniem, co wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Ale najważniejszym i najlepszym testem na to czy należy co zacząć z tym robić jest sprawdzenie czy wytrzymasz miesiąc bez grania. Dla człowieka bez uzależnienia to żaden problem. Jeśli Ci się nie uda trzeba działać i to już.

-Pomocne może okazać się opisanie sprawy na takim forum jak to bo wtedy analizujesz swoje życie i widzisz jak wygląda sytuacja

-Zadeklaruj się komuś, że przestajesz grać i poproś tą osobę o pomoc

To tylko kilka rad, ale w mojej opinii, byłego maniaka powiem, że mogą być Twoją główną obroną.

Współcierpiący

Jeżeli osoba Ci bliska nie potrafi ograniczać sobie grania i jest nałogowcem, powinieneś/aś uświadomić mu to jak bardzo jest w to wciągnięta (taki ktoś sam tego nie zauważa, po prostu uważa, że jest to jego hobby, też tak sądziłem. Ale to nie jest pasja tylko przymus) i ustalenie planu działania w zwalczeniu nałogu. Najważniejsze to przede wszystkim być bez względnym w respektowaniu go. Tak, dokładnie, nie iść na żadne układy, bo taka osoba, gdy zasiada do gry to tak jakby zmieniał się jej obraz postrzegania świata i tego jak pojmuje gry (to też wynika z mojego doświadczenia)

Gdy już się skończyło

Wiele osób zadaje sobie pytanie czy można wrócić do grania. Ja na przykład kilkakrotnie próbowałem i zawsze to kończyło się "mini-nałogami", gdzie grałem non-stop dopóki nie skończę gry. Teraz znowu spróbowałem i stwierdziłem, że to bezsensu i kończę definitywnie z graniem, gdyż prościej będzie mi w ogóle nie grać niż grać z umiarem. Mimo to ciągle, gdzie siedzi we mnie chochlik, który próbuje mówić: jest piątek zagraj sobie masz dużo czasu; zainstaluj grę teraz będziesz grał z umiarem. Nie. Głupotą jest się ładować do tego samego bagna. Trzeba odczekać kilka lat, aż bagno wyschnie. Inaczej mówiąc trzeba sobie dać czas na "urealnienie siebie" tj. nie grać wcale w żadne gry (nawet on-line) przez rok, dwa, pięć, może się zdarzyć, że niektórzy w ogóle nie będą już grać. Ale trzeba uważać bo nie wiadomo czy bagno wyschło czy teraz to ruchome piaski, które wyglądają niewinnie, ale gdy tylko na nie staniesz jesteś uziemiony tak samo jak kilka lat temu.

 

Znajomi

Jeśli chodzi o WoWa to nie miałem kogoś blisko przy sobie, który by ze mną grał, czasem się widywaliśmy, więc wpływ tej osoby w fazie gdy już grałem można uznać za znikomy. Ale za to ludzie wciągali mnie w różne inne gry np. Minecraft.

Co zrobić w wypadku, gdy ktoś kogo znamy również gra? Wiadomo, że niewątpliwe taka znajoma osoba potrafi zachęcać do grania, ale nie wiem czy odcinanie się ma jakikolwiek sens... Popatrzmy realnie - teraz większość (nawet dziewczyny) w coś lubi sobie pograć - skończysz ze znajomością z kimś kto gra w WoWa, to zaznajomisz się z kimś kto gra w GTA. Dodatkowo taka projekcja całkowitej winy za swoje uzależnienie na drugą osobę, no nazwijmy to delikatnie jest odsuwaniem odpowiedzialności za uzależnienie od siebie samego.

 

Dobrze, teraz pora na te dodatkowe spostrzeżenia.

Cały czas ludzie mówią co należy zrobić, aby przestać grać, ale nie jest problemem przestać grać tylko utrzymanie tego stanu.

Zastanówmy się co głównie może nas przymusić do powrotu do nałogu.

Uzależnienie to jest typowo psychiczne, więc objawy somatyczne jeśli już się pojawią, będą praktycznie nie zauważalne, lub będą wynikiem stanów i zachowań stricte psychicznych.

 

Najważniejszym chyba czynnikiem są natrętne myśli i wyobrażenia na temat gier.

Każdy, lub przynajmniej większość domyśla się o co chodzi - ponowne przeżywane niesamowitych momentów z gry, wyobrażanie sobie przyszłych zachowań w grze, która pomogą nam umocnić swoją pozycję w rankingu, wbić kolejny poziom, czy posunąć o krok dalej do ukończenia gry. Dalej są myśli (obsesyjne, natrętne) o standardowej treści: "muszę jak najszybciej ukończyć grę/osiągnąć kolejny poziom" itd.

Są jeszcze myśli za pomocą, których sobie staramy wmówić, że granie 5 godzin dziennie wcale nie jest złe. Często używane są argumenty typu: to moje hobby, sprawia mi to radość, ludzie czytają książki 5 godzin dziennie i nikt nie uważa tego za uzależnienie.

Oczywiście to wszystko wynika z tego, że nasz mózg (ego) dwoi się i troi, aby tylko przekonać nasze superego, żeby wydało "pozwolenie" na to, żeby mógł sobie zagrać. Trzeba do tego wiedzieć, że mózg bardzo lubi utarte szlaki i zawsze w działaniu dąży do względnej homeostazy, odbywa się to przez stosowanie utartych pętli nawykowych, unikanie sytuacji w których coś może się nie udać/ wymagają wysiłku.

 

Jakie z tego wynikają rady:

1.NIGDY nie można sobie pozwolić na JAKIEKOLWIEK tłumaczenie swojego nałogu. Zawsze jak się w czymś zatraca bez reszty (idee nad wartościowe, nałogi ) kończy się to źle ( weźmy na przykład ćwiczenie na siłowni: Kilka godzin w tygodniu pomoże nam rozwinąć masę mięśniową/ schudnąć/ poprawić kondycje, ale jak będziemy ćwiczyć przez 3 godziny dziennie to po 1-2 latach zamienimy się w Pudziana, nawet jeśli nie będzie to naszym celem, a podrzucać ciężary będziemy tylko dlatego, że to lubimy ). Nałogowe granie szkodzi (patrz poprzednie 27 stron) i nie ma tu miejsca na jakiekolwiek dyskusje, wszelką argumentacja jest błędna i spowodowana chęcią powrotu do grania (zauważmy, że osoby nieuzależnione nie widzą racjonalnego wytłumaczenia dla nadmiernego siedzenia przy komputerze).

Oczywiście, może się zdarzyć, że ktoś sobie znajdzie jakieś niemożliwie ważne usprawiedliwienie, ale jeśli porówna je z argumentami "przeciw" to na pewno nigdy nie otrzyma rachunku dodatniego (pozytywnego).

2. Wyobrażenia - polecam osobiście poczytać na temat medytacji, wbrew pozorom nie jest to siedzenie po turecku i wydawanie z siebie mniej lub bardziej dziwnych dźwięków i odgłosów buczenia. Jest to po prostu sztuka... nie myślenia ( Chodzi rzecz jasna o uświadomione procesy myślowe nad którymi mamy kontrolę). Zainteresowanych odsyłam do literatury lub szybkich poradników na stronach internetowych.

Ewentualnie można najzwyczajniej przerzucić myśli na coś innego, lub starać się bardziej skupić na aktualnie wykonywanej czynności, ale to już zależy kto jak woli.

3. Natrętne myśli - Tu warto zastosować połączenie punktu 1. i 2.

 

Jak już komuś uda się pokonać to wszystko to ma już praktycznie z górki oczywiście nie stanie się to wszystko z dnia na dzień.

Ale jest jeszcze jedna ważna zasada: żadnych kompromisów, nie "negocjuj" z uzależnieniem (np. od dziś gram 2 godziny zamiast 7 godzin) zniszcz je, dopiero gdy masz pewność, że jest wolny możesz wrócić do gry. Jeśli jeszcze nie jesteś wolny, a cały czas wracasz do niej, to zastanów się co Cię do tego przymusza i zrób coś z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to że już kilkakrotnie próbowałem to rzucić. Najczęściej wtedy kiedy tata nie miał z czego zapłacić za internet albo komputer się psuł. Dawałem sobie wtedy radę - zawsze znalazłem coś do roboty i nie wyrywałem sobie włosów z wściekłości. Niestety po naprawieniu komputera lub opłaceniu rachunków wracałem do nałogu. Zawsze po powrocie czułem że to nie to (ludzie się zmienili, "może już mnie nie lubią?" itp.), jednak z dnia na dzień znowu wpadałem w uzależnienie. Problem jest taki że internet i komputer w domu jest potrzebny do funkcjonowania w dzisiejszym świecie (poczta e-mail, rozkłady jazdy, sklepy online, wiedza etc.), gdyby nie to, już dawno wyrzuciłbym tą metalową puszkę przez okno.

 

Martwię się jeszcze tym że mój brat (dla którego chyba jestem autorytetem) również jest bardzo wciągnięty w gry. Myślę że gdyby nie to, że mamy jeden komputer i to ja spędzam przed nim większość czasu, to On by był tym który od niego nie odchodzi.

 

Boję się również całkowicie skończyć z grą bo wiem że będę musiał zaczynać od 0. Nie mam przecież znajomych ani pracy, a w wirtualnym świecie przynajmniej mam z kim pogadać (przez team speak czy skype).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to że już kilkakrotnie próbowałem to rzucić. Najczęściej wtedy kiedy tata nie miał z czego zapłacić za internet albo komputer się psuł. Dawałem sobie wtedy radę - zawsze znalazłem coś do roboty i nie wyrywałem sobie włosów z wściekłości. Niestety po naprawieniu komputera lub opłaceniu rachunków wracałem do nałogu. Zawsze po powrocie czułem że to nie to (ludzie się zmienili, "może już mnie nie lubią?" itp.), jednak z dnia na dzień znowu wpadałem w uzależnienie. Problem jest taki że internet i komputer w domu jest potrzebny do funkcjonowania w dzisiejszym świecie (poczta e-mail, rozkłady jazdy, sklepy online, wiedza etc.), gdyby nie to, już dawno wyrzuciłbym tą metalową puszkę przez okno.

 

Martwię się jeszcze tym że mój brat (dla którego chyba jestem autorytetem) również jest bardzo wciągnięty w gry. Myślę że gdyby nie to, że mamy jeden komputer i to ja spędzam przed nim większość czasu, to On by był tym który od niego nie odchodzi.

 

Boję się również całkowicie skończyć z grą bo wiem że będę musiał zaczynać od 0. Nie mam przecież znajomych ani pracy, a w wirtualnym świecie przynajmniej mam z kim pogadać (przez team speak czy skype).

 

Moim zdaniem nie możesz od razu rzucać gier, ale nie możesz na nie przystawać. Mimo że tak naprawdę nie chcesz już siedzieć na kompie, to na necie jest spora część ciebie. Myślę, że powinieneś rozwijać się w innych sferach życia, jak tylko możesz. Odnajdź samego siebie i walcz.

 

Aha - co do gier. Ja też kiedyś dużo grałem. :D Czasem masz jakieś konto i Ci żal skasować - tyle pracy w nie włożyłeś i w ogóle. Ale wcześniej czy później i tak dasz spokój. Życie mamy jedno, więc to co wypracujesz, zostanie z Tobą do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stwierdziłem że będę stopniowo ograniczał. Jestem za słaby na całkowite zerwanie ze światem wirtualnym, tak jak to opisał kolega w 2 poście. Zapiszę się z powrotem na sztuki walki i może jakieś kółko szachowe. Dodatkowo cały czas uczę się weekendowo. Postanowiłem sobie również że ostatecznie skończę gdy razem z gildią ubijemy najtrudniejszego bossa, lub gdy gildia się rozpadnie. To może mało ale zamierzam w tym wytrwać. Życzcie mi powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam kumpla, który na przemian pracuje, gra na Xboxie i jeździ na rowerze. Uważamy go za człowieka zrównoważonego, tak że widać, że można sobie życie jakoś ułożyć, nawet jeśli się jest trochę za mocno wciągniętym w grę.

 

A prawdziwych przyjaciół czasem poznaje się zupełnie przypadkiem.

 

Sądzę, że jesteś w stanie sobie poradzić ze swoim życiem :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem i podziwiam. Ale myślę że jesteś na tyle INTELIGENTNY, na tyle PRZYSTOJNY i na tyle WSPANIAŁY, że nie potrzebujesz niczyjej pomocy. Żalisz się? To wyżal się do ludzi najbliższych, jeśli ich masz. Nie lubię takich ludzi Ę i Ą. Niby inteligentny świadomy, a nie wie jak rozwiązać problem. Gdzie podziała się Twoje wspaniała inteligencja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale pan26xyz,

Człowiek głupoty i błędne wybory popełniać będzie zawsze. Po za tym, inteligentny to on jest w IQ jak sugeruje, ale inteligencje taką "społeczną" to ma słabą. Mój przyjaciel też inteligentny, świetne wyniki przede wszystkim w ścisłych przedmiotach, a także w poezji. Jako nastolatek wygrywał w konkursach tanecznych i generalnie był świetny w tym. Potem wciągnął się w Lineage. Stracił kontakt. Nie sypiał, prawie nie jadł, pijał za to hektolitry coli. Schudł, zniszczył sobie wątrobę i cały ten taniec zaprzepaścił. A stało się to wszystko bo nie radził sobie emocjonalnie z sytuacją rodzinną i inteligencja nic mu w tym nie dała.

Autor po prostu jest społecznie troszkę zaniedbany i wierze, że umiejętność zdobywania przyjaciół w sieci, może się skutecznie przełożyć na realną rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estegie, z doświadczenia widzę, że metoda nagłych zrywów wcale nie jest taka praktyczna. Gry to z pewnością duża część ciebie, twojej historii. Trudno tak wrzucić wczorajszego siebie do kosza i zaczynać od nowa. Stąd łatwa droga do zostania neofitą, z pogardą patrzącym na tych którzy jeszcze nie przejrzeli na oczy, że gry to zło.

 

Nie możesz oswoić demona to wymaż go ze swojego życia. Ja tak zrobiłem z religią. Nie potrafiłem tej sfery pogodzić i skończyłem jako agnostyk. Mimo to nadal budzi to we mnie duże emocje i problem nie znikł.

 

Lepiej gdybyś umiał odejść od nadmiernego grania dając sobie wolność, a nie tylko poczucie ucieczki.

 

To takie moje refleksje. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×