Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed pójściem w ślady ojca


Gość Marian_Paździoch

Rekomendowane odpowiedzi

Na początek proszę, by ten temat nie był podpinany pod wątek o natręctwach myślowych.

Mój ojciec kilka lat temu odebrał sobie życie. Od kilku dni w kółko dręczy mnie myśl o tym, że skoro on, to i ja kiedyś mogę to zrobić - może mam jakieś tendencje genetyczne, może dlatego, że gdzieś podświadomie tkwi we mnie uraz po tym wydarzeniu itp.

Na wstępie zaznaczam, że s. nie mam zamiar popełniać. Chcę w życiu jeszcze wiele zrobić, wiele zobaczyć i nie mam zamiaru zostawiać moich bliskich.

Obecnie mój zestaw leków działa świetnie przeciwdepresyjnie, wracam do dawnych hobby etc etc.

Przykład sytuacji: mam dobry dzień, czerpię radość z wszystkiego, z zakupu nowego e-papierosa, ze zjedzenia ulubionej potrawy, z obejrzenia odcinka ulubionego serialu, z nowej muzyki ulubionych wykonawców.

Trach. Nagle cała radość sypie się, gdy pojawia się myśl, że mógłbym sobie kiedyś odebrać życie, pójść w ślady ojca, skończyć ze sobą. Pojawia się niepokój, przerażenie. Gdy tylko próbuję sobie to wyobrazić, ogarnia mnie przerażenie. Nie jest to lęk, to jest przerażenie. Od dwóch dni przez tą myśl dostaję rozstroju żołądka i napadów lęku.

Jest dobrze, cieszę się chwilą ale wciąż pojawia się myśl "a co jeśli kiedyś będę chciał odebrać sobie życie?".

Znajduję sobie jakieś zajęcie, wciąga mnie, czuję się szczęśliwy, muzyka pieści moje uszy. Zawsze w momentach szczęścia i radości myślę sobie "kurcze, JEST PODEJRZANIE DOBRZE, od ponad roku cierpiałem na depresję a teraz znika". No i pojawia się ta sama natrętna myśl - jak wyżej - "a co jeśli...?". Przez półtorej roku tkwiłem w bagnie, a gdy nagle nastrój się stabilizuję, myślę sobie, jest podejrzanie dobrze, jest zbyt dobrze. No i wymyślam sobie kolejny problem - "a co jeśli...?".

Ta myśl potrafi zepsuć mi każdy pozytywny moment dnia. Rozsądek i jakaś tam wiedza psychiatryczna mówią mi, że to nic innego jak natręctwa myślowe. Ale to racjonalne tłumaczenie sobie tego niestety nie uspokaja mnie i nie pomaga opanować negatywnych emocji.

Powtórzę jeszcze raz - najgorsze w tym wszystkim jest to, że w momencie radości zaczynam myśleć, że jest podejrzanie dobrze, zbyt beztrosko jak na to, że przez kilkanaście miesięcy wegetowałem. No i żeby nie było mi zbyt dobrze i błogo, pojawia się ta wredna myśl...

Mam nadzieję, że mimo uczucia niepokoju, tego posta napisałem w miarę składnie i niechaotycznie.

Ci którzy wiedzą jaką diagnozę u mnie lekarz podejrzewa, niech nie sugerują się tym - mogę spokojnie łykać wszelkie serotoninowce.

Z tego wszystkiego zapisałem się na wizytę do mojej ostatniej terapeutki. Myślę też o spróbowaniu anafranilu, może akurat wstrzeli się w leczenie moich OCD. Sertralina nawet brana w max dawce przez kilka miesięcy, nie eliminuje u mnie natręctw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możliwe. Najgorsze jest to, że ja sobie zdaję sprawę z tego, że to nic innego jak nerwica natręctw. Ale rozsądek nic tu nie da.

Na paroksetynie nie miałem żadnych objawów NN. Z dwojga złego lepsza zamuła i anhedonia niż sraczka z powodu OCD (wybaczcie dosadność). Mogę ratować się benzo, bo mam tego trochę, ale nie chcę brać regularnie - alkoholizm ojca przestrzegł mnie przed wszystkim, co może uzależniać.

Ostatnio stałem się hedonistą, ale cóż, lepiej wyłożyć kasę na psychoterapię niż umrzeć z przedawkowania stoperanu ;)

 

-- 30 sty 2014, 20:09 --

 

Myślę, że duże znaczenie ma też tutaj fakt, iż nadal mieszkam w miejscu, gdzie mój ojciec odebrał sobie życie i w którym go znalazłem. Za jakieś 3-4 miesiące przeprowadzam się, na dodatek do innego miasta. Może to poprawi mój komfort psychiczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też to mam ale w innej formie nawet moja terapeuta mi to wypominała nieraz choć nie chętnie się z tym godzę.Ciągle się boję że będę jak mój ojciec,że odziedziczyłem ''gen nieudacznictwa'' i skończe dokładnie tak jak on,będę jak on,a wolałbym umrzeć.Może dlatego czasem tak bardzo boję się porażki,bo nie chce być kimś takim jak mój tatuś :***

 

kurcze, JEST PODEJRZANIE DOBRZE, od ponad roku cierpiałem na depresję a teraz znika".

w lepszych chwilach też miałem takie myśli,mogę Cie pocieszyć że to chwilowe i jeszcze nieraz wroci :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marian_Paździoch, a mi Twoje myślenie w kategoriach "jest podejrzanie dobrze, pewnie zaraz coś się posypie" albo "a co jeśli...", to takie myślenie fatalistyczne. Fatalizm, pesymizm, "czarnowidztwo" jest typowe dla DDA, a Ty wspomniałeś coś o alkoholizmie ojca. Myślenie fatalistyczne wynika z przekonania, że na nic nie ma się wpływu. DDA wynosi takie poczucie z domu. Jakoś nie wygląda mi to na natręctwa, no ale "na oko" diagnozować nie warto. Najlepiej udaj się do terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, dziękuję za odpowiedź. W zasadzie z tym "jest podejrzanie dobrze" ciągnie się za mną od paru lat. Gdy przez rok byłem w dołku i ciężko było dobrać leki, nie było tego problemu. Miałem jakieś zmartwienie, była nim depresja, lęki. Teraz gdy leki działają i moje samopoczucie idzie w górę, pojawia się ten fatalizm, jak to określiłeś. Wciąż boję się, że kiedyś skończę ze sobą, jak on. Oczywiście nie chcę tego zrobić, bo chcę żyć jak wszyscy ludzie, mam po co i dla kogo żyć. Mam jeszcze w życiu tyle do zrobienia. Ale ta myśl pojawiła się, gdy wreszcie zacząłem wychodzić na prostą. Czuję się tak, jak by to było sztuczne i usilne wymyślanie problemów, bo zawsze je miałem i za każdym razem odbijające się na mojej psychice. Dziwnym dla mnie stanem jest tych problemów nie mieć. Zawsze podziwiałem moich dobrych znajomych, którzy żyli beztrosko (tak, wiem, każdy ma pod górkę pod jakimś względem, ale przez moje przejścia coś takiego jak np. rozpacz z powodu oblanego kolokwium wydaje się być czymś błahym).

Ostatnio mam świetne dni i całą radość z tego powodu psuje opisana przeze mnie obawa. Mimo że zdrowy rozsądek mówi mi, iż niczego sobie nie zrobię. Niestety przekłada się to też na objawy somatyczne. Rozstrój żołądka, napady gorąca to tylko jedne z wielu.

Ojciec miał problemy z alkoholem - fakt - i przez to skończył tak jak skończył. Dla mnie to jest przestrogą, by nie łapać się za żadne używki, a szczególnie alkohol. Cenię sobie trzeźwość i doceniam też abstynencje u innych.

Szczerze powiedziawszy, z dwojga złego wolałbym wpaść ponownie w anhedonię, niż zadręczać się obawami na temat własnej śmierci. Wolałbym nawet nawrót derealizacji.

Zawsze uciekałem od psychoterapii, bo męczyło mnie rozpamiętywanie przeszłości. W ciągu ostatnich dni ratuję się znajdując sobie jakiekolwiek zajęcia, by zająć czymś myśli. Mam wrażenie, że nawet sama rozmowa na ten temat może przynieść mi pewną ulgę. Czasami myślę nad powrotem do paroksetyny, potrafiła mnie zobojętniać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze uciekałem od psychoterapii, bo męczyło mnie rozpamiętywanie przeszłości.

a ona i tak wciaz w Tobie siedzi i wyłazi w NN. Idz na porzadna terapie da DDA i zamknij definitywnie przeszlosc za soba, Bardzo czesto jablko pada daleko od jabloni.. tym bardziej jezeli jablon byla toksyczna. Ja nasiakalam moja matka kilkanascie lat a jednak jestem jej przeciwinstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że im dalej jestem od mojego domu, tym moje samopoczucie jest lepsze. Nie mam tych obaw. Pewnie dużą rolę odgrywa tu podświadomość. W środę zaczynam psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miewałem jakiś czas temu częste momenty, że się zastanawiałem, czy mogę się stać taki, jaki był ojciec, kiedy byłem dzieckiem lub nawet gorszy; ale zastanawiałem się na "chłodno", nie, że czułem lęk przed tym. Prawie za każdym razem, gdy mnie taka rozkmina naszła, dość szybko dochodziłem do wniosku, że raczej mi to nie grozi. Obecnie zdarzają mi się takie rozkminy, ale rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://lifehacking.pl/2013/03/18/8-sposobow-na-natretne-mysli/

Te sposoby wydają się być racjonalne. Faktycznie, gdy przyglądam się natrętnej myśli przez dłuższy czas, zamiast od niej uciekać, to pojawia się ona rzadziej. Ciekawym sposobem wydaje mi się to 30-minutowe "okno" poświęcone skupianiu się na natrętnych myślach. Polecam poczytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie,

Fatalizm, pesymizm, "czarnowidztwo" jest typowe dla DDA

przestań robić sobie kryptoreklamę. nie ma DDA- jest tylko trauma pourazowa, niewłasciwe schematy (to cos jak myszy pawłowa, które na dżwięk dzwonka srają pod siebie), nieudane próby ponaprawiania przeszłości ktorej naprawic się nie da, bo juz kurwa minęła oraz lenie. Zresztą jak czytam Twe wypowiedzi to przed oczyma stają mi myszki pawłowa w kołowrotku, bo tak naprawdę nie jestes mistrzem swego rzemiosła-brak Ci chęci do kreowania potraw. Też potrafię wziąć zatęchłe przepisy ze strychu i krztusząc się smrodem upichcić sztampowe danie bez żadnych wtretów- smiertelnie nudne i wytrawnego smakosza prowadzące na ten strych, gdyż nie jest zbyt stałocieplny by docenić tę barblochę.

 

Marian_Paździoch[/b],

Twoja wola uniknięcia samobójstwa doprowadzi Cię prosto na strych z obluzowanymi belkami, mozesz sobie wyemigrowac na Alaskę nawet i nic Ci to nie da.

Myślę że Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że to co miał Twój ojciec nosisz w sobie, tylko starasz się to zawoalować grubą warstwą lęku.

Sęk nie w tym że Twój ojciec miał stany chorobowe ( które zniekształcały mu rzeczywistość) lecz w braku cierpliwości zeby przeczekać ten stan bądź braku świadomości ze ten stan jest chorobą- nie jest wieczny oraz braku srodków do radzenia sobie ze sobą. Widzisz -Ty musisz obłaskawić siebie- dojść do porozumienia- wiedzieć mniej węcej czego się mozesz po sobie spodziewac i najwazniejsze- jak dać temu upust- w jaką siłą wytwórczą go przemienić by zaistniał w świecie realnym.

jeśli czujesz ze jest zbyt silny to pójdź do lekarza psychiatry (psycholog to nie lekarz- to humanista, a i tak ostatecznie chce Ci wtrynić własną wersje wydarzeń), po leki. Jak zaczną działać to zacznij myśleć o swoim miejscu w swiecie.

I słuchaj Dark Passengera bo dobrze mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeżeli temat o ojcu, to mój był pies na baby.Z mamą przetrwał 10 lat ! w ciągu tych lat miał kilka kochanek.Po raz drugi ożenił się w roku 1988, nową żonkę też zdradzał.Dziś ma 60 lat, gruby, łysy,okularnik.Mieszkają razem ale jakby obok siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie,
Fatalizm, pesymizm, "czarnowidztwo" jest typowe dla DDA

przestań robić sobie kryptoreklamę. nie ma DDA- jest tylko trauma pourazowa, niewłasciwe schematy (to cos jak myszy pawłowa, które na dżwięk dzwonka srają pod siebie), nieudane próby ponaprawiania przeszłości ktorej naprawic się nie da, bo juz /cenzura/ minęła oraz lenie. Zresztą jak czytam Twe wypowiedzi to przed oczyma stają mi myszki pawłowa w kołowrotku, bo tak naprawdę nie jestes mistrzem swego rzemiosła-brak Ci chęci do kreowania potraw. Też potrafię wziąć zatęchłe przepisy ze strychu i krztusząc się smrodem upichcić sztampowe danie bez żadnych wtretów- smiertelnie nudne i wytrawnego smakosza prowadzące na ten strych, gdyż nie jest zbyt stałocieplny by docenić tę barblochę.

zima, nie zamierzam sobie robić żadnej kryptoreklamy. Syndrom DDA istnieje i istnieją terapie dla DDA. Nie aspiruję do żadnego tytułu "mistrza mego rzemiosła", a jeżeli moje wypowiedzi Cię denerwują, to ich nie czytaj, zignoruj i zaproponuj swoje "niesztampowe danie", oryginalną i skuteczną receptę na problemy ludzi z forum.

 

Przyzwyczaiłam się, że zawsze znajdzie się jakiś osoba w Internecie, która korzystając ze swojej anonimowości, szuka okazji do tego, by komuś dopiec i wytknąć wszelkie możliwe wady, słabości, potknięcia. Zamiast wejść w wątek i wyrazić swoje własne zdanie, ktoś wchodzi, by zbesztać przedmówcę/przedmówców. OK, szanuję krytykę, ale konstruktywną, a nie słowa zwyczajnej obelgi. Mnie też irytują niektóre wpisy użytkowników forum, ale staram się asertywnie i grzecznie wyrazić swoje odmienne zdanie. Na szczęście chyba już uodporniłam się na "hejterów", bo zdaję sobie sprawę, że powodem ich zachowania jest zazdrość, niskie poczucie własnej wartości, brak samoakceptacji albo inne problemy emocjonalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×