Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zerwana znajomość n-ty raz. Czy ją odnowić?


Gość barikello

Rekomendowane odpowiedzi

Brakuje mi pewnej osoby, z którą może nie znałem się długo (zresztą tylko wirtualnie), ale zdążyłem się już z nią chyba zżyć na tyle, że trochę ... tęsknię. Przez swoje kompleksy, poczucie niższości, chyba ze 3 razy w ciągu miesiąca mówiłem o zakończeniu tej znajomości (uważam, że na mnie tylko traci czas, tak jak mówiłem to wielu osobom wcześniej), ale po dniu lub dwóch pisałem, że przepraszam i wcale nie chcę zrywać kontaktu.

 

Nie wiem co mam robić. Znowu chciałbym napisać, ale czwarty raz już naprawdę nie wypada. Nie mam pojęcia poza tym, czy tej osobie tak naprawdę zależy na znajomości(choć osoba ta jest dla mnie miła, ale zawsze mam wrażenie że i tak jestem zwykłą zapchajdziurą, jak akurat nikogo lepszego nie ma do rozmowy)... ja w każdym razie się nie potrafię bardzo starać. Chciałbym się zaprzyjaźnić, ale znowu włącza się słynna blokada psychiczna. Chciałbym być komuś potrzebny, ale z drugiej strony ciągle się wzbraniam - mówię o dystansie, który powinienem zachować, chłodzie itd. Raczej nie powiedziałbym wprost komuś, że tęsknię czy mi po prostu zależy na znajomości.

 

Teraz mam problem - bo męczę się sam ze sobą.. mam dość utraconych znajomości, które kiedyś mogły się w przyszłości przerodzić w coś więcej (choć w przyjaźnie i takie sprawy słąbo dosyć wierzę)... Wielu ludzi na siłę zniechęciłem i teraz znowu to samo. Co mam teraz robić? Zagadać znowu? Może poczekać kilka dni lub tygodni? Ale wtedy ta osoba już pewnie o mnie zapomni; pozna masę innych ludzi i ja już nie będę miał dla niej żadnego znaczenia; więc nie będzie sensu... z kolei nie chcę już zmieniać swojej decyzji co każdy dzień :?

 

Czy po prostu powinienem przejść do porządku dziennego, zapomnieć, dać sobie spokój, pracować nad sobą i po prostu kiedyś już nie popełniać takich błędów? Powiedzieć sobie, że od poznania kolejnej osoby, będę inny wobec ludzi i będę potrafił okazać zaangażowanie ze swojej strony? Tylko... ja już nie raz sobie to obiecałem. Ale dalej jest to samo. A chciałbym umieć się zaangażować, nauczyć się tego, potrafić okazywać jakieś uczucia. Jestem chyba dość wrażliwy i uczuciowy, ale wszystko tłumię w sobie. Nie otwieram się za bardzo, bo uważam to za niestosowne... zachowuję się wręcz przez większość czasu, jakby mi nie zależało.

 

Huh, a przydałaby się osoba, która zmotywuje...do działania. Łatwiej się zmieniać na lepsze, jeśli ktoś w tym dopinguje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba ze 3 razy w ciągu miesiąca mówiłem o zakończeniu tej znajomości (uważam, że na mnie tylko traci czas, tak jak mówiłem to wielu osobom wcześniej)

Bład. Skoro z Toba gadal/a to nie uwazal/a tego za strate czasu i takie "szlachetne" pobudki sa wkurzajace dla drugiej strony.

 

osoba ta jest dla mnie miła, ale zawsze mam wrażenie że i tak jestem zwykłą zapchajdziurą, jak akurat nikogo lepszego nie ma do rozmowy)...

Typowe depresyjne myslenie

Chciałbym być komuś potrzebny, ale z drugiej strony ciągle się wzbraniam - mówię o dystansie, który powinienem zachować, chłodzie itd. Raczej nie powiedziałbym wprost komuś, że tęsknię czy mi po prostu zależy na znajomości.

Tosie nadaje do przerobienia na terapii

Powiedzieć sobie, że od poznania kolejnej osoby, będę inny wobec ludzi i będę potrafił okazać zaangażowanie ze swojej strony?

Mowic sobie mozesz ale gore wezma pewnie stare schematy zachowan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak się odezwałem do tej osoby. Napisałem, wytłumaczyłem dlaczego tak postępuję. Najwyżej się całkowicie skompromituję tym faktem, że już 4ty raz próbuję do czegoś wracać - tym bardziej, że dla tej osoby która wiedzie normalne życie, moje zachowania są zupełnie irracjonalne; może być już mną zmęczona. Trudno... to tylko kontakt wirtualny - nie widzę jej reakcji, nie odczuję tego że jest na mnie wściekła czy chce mnie wyśmiać. W sumie ma prawo po tym jak się zachowałem. Wrzuciłem ją poniekąd do jednego worka ze wszystkimi złymi ludźmi, a przecież nie wszyscy są źli. Problem tkwi we mnie.

 

 

Cóż ryzykuję? Najwyżej się już nie odezwie; a warto było przynajmniej spróbować. Za błędy się płaci.

Jeśli nawet, to za jakiś czas rozejdzie się po kościach...tak jak już bywało niejednokrotnie. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem tkwi we mnie.

i co z tym zrobisz?

 

 

Nie wiem, nie mam złotego środka na swoje problemy. Najważniejsze to teraz zadbać o własny rozwój, tylko z kolei ciężko się zmotywować skoro zewsząd napotykam na prawie same problemy. Nie mam wsparcia które jest mi potrzebne, a jeśli już mam na nie szanse, to je chyba odtrącam na własne życzenie.

 

Na pewno receptą nie jest branie leków, tak jak mi chyba ktoś to próbował zasugerować. Poczucia własnej wartości tym nie zbuduję. Aczkolwiek oczywiście nie mam nic do ludzi, którzy wybierają taką metodę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

owiedzieć sobie, że od poznania kolejnej osoby, będę inny wobec ludzi i będę potrafił okazać zaangażowanie ze swojej strony?

żeby to było takie proste..

 

barikello,

a przenosisz znajomości z wirtuala do reala?

 

lęk przed bliskością i inne blokady łączące się ze związkami z czegoś wynikają. co spowodowało Twoje?

skąd niska samoocena u Ciebie?

 

a wsparcia najlepiej szukać w sobie.. więc warto podziałać w kierunku wzrostu samooceny. najlepiej na terapii, chociaż to i tak= intensywna praca nad samym sobą

 

trzymaj się cieplutko, ściskam kciuki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja tak o kogoś zabiegam, już z pół roku... i robię z siebie idiotkę. Robiłam. Ponad tydzień temu napisałam ostatnią wiadomość. Jeśli on odpisze - ok, ja też pewnie odpiszę. Jak nie, to nie. Już więcej nie mogę tak robić i potem się katować czekaniem i sprawdzać maile 100 razy dziennie. Wiem, że nie temat, wiem, że inna sytuacja, ale musiałam napisać 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nie stosuję żadnej terapii. Nie mam teraz zresztą czasu na takie rozwiązania, żeby szukać jakiejś fachowej 'pomocy'. Będzie ciężko, ale muszę się zmotywować do zaległych egzaminów, bo inaczej nigdy się nie pozbędę tego kompleksu...następna okazja byłaby dopiero za rok.

 

socorro, szczerze mówiąc kiepsko u mnie z realnymi znajomościami. Czasami się spotykałem z ludźmi poznanymi przez internet, ale okazywali się...powiedzmy - specyficzni - i nie było to dla mnie w konsekwencji odpowiednie towarzystwo. Zresztą też w realu doszło zniechęcanie przeze mnie, szybko wszystko miało swój koniec.

 

Ja się boję przede wszystkim odrzucenia, chociaż sam niby chcę do ludzi, ale w ostatniej chwili od nich uciekam. Lepiej dla mnie zniechęcić kogoś po miesiącu, skończyć samemu, niż żeby ktoś się mną znudził. Nie chciałbym tego odczuć... i tak miałem juz wystarczająco przykrości w życiu.

 

Nie jest łatwo samemu się zmotywować do działania, samemu podnieść sobie samoocenę. Przez lata nauczyłem się myśleć wybitnie pesymistycznie, więc tym bardziej sprawia mi to problem. Zresztą dla mnie to głupota, gdy się mówi - grunt to pozytywne myślenie... kto na rocznym bezrobociu, bez znajomych, przyjaciół, perspektyw byłby skłonny myśleć pozytywnie? :bezradny:

 

alicja_31 to i tak dość podobna sytuacja. Ja też robiłem z siebie kretyna. Mi wspomniana osoba odpisała, ale zastrzegła, żebym się w końcu zdecydował. Też się czułem jak frajer, że się niepotrzebnie narzucam.... przed przeczytaniem odpowiedzi od niej, żałowałem że jednak znowu zagadałem i zaproponowałem odnowienie kontaktu. Tym bardziej że ludzie dzisiaj znowu mnie czymś wkurzyli i jestem na wszystkich zły. Jednak mamy się spotkać w lutym...nie wiem czy mam na to ochotę, ale jeszcze jest dużo czasu... a może się coś wydarzy i to ze mną da sobie w końcu spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barikello,

nie chodzi o to, żebyś nagle z dnia na dzień zaczął widzieć wszystko przez różowe okulary. tak się nie da. chodzi o to, żeby powolu, krok po kroku, dzień po dniu pracować nad sobą, nad swoją samooceną, walczyć ze sobą, ze swoimi ograniczeniami.. potrzebna jest motywacja (a myślę że Ty byś ją odnalazł) i ciężka harówa. a w jaki sposób chcesz to robić - zależy od Ciebie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro, to najcięższa praca w życiu - praca nad samym sobą 8) A ja już nie wiem czy jest sens. Tak jak komuś pisałem, daję sobie jeszcze parę miesięcy czasu... zobaczę czy zdam to co mam zdać, czy znajdę pracę, czy uda się znaleźć szansę na zagraniczny wyjazd w razie braku ustatkowania się w moim mieście czy ogólnie w kraju. Oczywiście to niejedyne problemy, ale jeśli nadal będę skreślany przez wszystkich i wszędzie, to nie widzę sensu w kontynuowaniu tej beznadziejnej wegetacji. Po co żyć, skoro nie ma się w życiu żadnej radości? Chciałbym coś zmienić, ale teraz w zasadzie nie ma nic, co byłoby dla mnie tzw. światełkiem w tunelu. Czarno wszystko widzę... już nawet nie chcę myśleć o tym, kim byłbym za parę lat... dalej w ciemnej dziurze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

daję sobie jeszcze parę miesięcy czasu... zobaczę czy zdam to co mam zdać, czy znajdę pracę, czy uda się znaleźć szansę na zagraniczny wyjazd w razie braku ustatkowania się w moim mieście czy ogólnie w kraju. Oczywiście to niejedyne problemy

hej, nie za wysoko stawiasz sobie poprzeczkę? nie za dużo spraw postanowiłeś sobie ogarnąć w takim krótkim czasie? przez kilka miesięcy chcesz ułożyć sobie życie pod każdym względem? widzisz to? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro, ale ja mam już prawie 23 lata, najwyższy czas. Zresztą to co napisałem, nie jest tego zbyt dużo... dla wielu ludzi zdziwieniem byłoby, że tylko tyle jestem w stanie zrobić i 'ogarnąć'. Przecież nie mam na głowie studiów, pracy... wielu studiuje po dwa kierunki, godzi to z pracą, rozwijaniem zainteresowań itd. itp. Ja chciałbym zrobić minimum przynajmniej w tą stronę. Nie chcę czekać rok, dwa lata czy dłużej bo i tak zmarnowałem sobie kawał życia i dalej je marnuję w czterech ścianach. Dlatego stwierdziłem, że jak w ciągu kilku miesięcy nie będzie żadnych postępów to koniec z tym. W ostatnim roku tylko jedna rzecz mi sprawiła małą satysfakcję, zdałem prawo jazdy LOL... ale poza tym bez sukcesów. Może ja po prostu się nie nadaję do życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro, może chciałbym za dużo, ale już wnerw mnie bierze (chociaż raczej poczucie totalnej bezużyteczności), jak widzę gdy równolatkowie, czy nawet młodsi radzą sobie o wiele lepiej ode mnie. Ale to pewnie dzięki znajomościom, jak się ich nie ma to się jest w ciemnej du...ie. :?

 

Mam trochę marzeń, takich prostych i banalnych, ale pewnie nic się nie uda zrealizować. Życia też nie zasmakowałem, bo jak się siedzi non stop to nie ma o tym mowy. Nie tylko ze swojej winy jestem w miejscu w którym jestem, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barikello,

i dobrze Ci napisał ciekawe jak Ty byś sie czuł jakby ktos się tak zachował wobec ciebie,można siie zdenerwowac, pomysł tez o drugiej osobie a nie tylko Ty, pewnie było by c głupio, teraz znowu,ze macie sie spotkać, ale nie jesteś zdecydowany, ja bym była Cie w stanie wyzwac ze zdenerwowania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, nie jest łatwo - to jednak silniejsze, kiedy pojawiają się w twojej głowie stare ale ciągle obecne myśli, że 'pewnie i tak jestem dla tego kogoś nikim, a zainteresowanie z jej strony jest udawane'. Jesteśmy na forum, gdzie ludzie mają takie problemy... nie powinnaś być tym zdziwiona. Staram się coś zmienić, ale kiepsko to wychodzi, nawet gdy na początku rozmawia się ok, to po jakimś czasie pojawiają się stare demony :P

 

Co do spotkania, gdyby tylko to było bliżej, to bym się pewnie nie wahał. Ale jestem z drugiego końca Polski...Na razie jeszcze zobaczymy, czy znajomość przetrwa do 23 lutego :smile: Póki co wróciliśmy do wspólnego pisania, aczkolwiek myślę że nie jest już tak jak wcześniej. Na nic się nie nastawiam... u niej pojawi się w życiu masa nowych ludzi, więc nawet chcąc-nie chcąc i tak z czasem kontakt zacznie pewnie zanikać. Ciężko zbudować bliższą relację (i bardziej trwałą) jeśli dzieli nas odległość półtora tysiąca kilometrów (na co dzień mieszka w UK, teraz wpada tylko na parę dni w rodzinne strony).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barikello,

uważasz że w wieku 23 lat masz zmarnowane i spisane na straty życie? chłopie, Ty życie dopiero zaczynasz!!! :P

 

a porównując się z innymi wcale sobie nie pomagasz.. zobacz, są może i tacy co w wieku 20 lat zbili fortunę, a są i tacy, którzy w tym wieku sprzedadzą wręcz rodzinę żeby mieć na krechę.. porównania nie mają sensu, zawsze będą tacy, co mają lepiej i tacy, którzy są w gorszej sytuacji. otwórz oczy i spójrz na swoje życie z perspektywy teraz, masz mnóstwo czasu, żeby skierować swoje życie na takie tory, jakie chcesz.

a pierwszym krokiem w stronę lepszego może być np. wizyta u terapeuty

 

trzymaj się cieplutko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro, to błędne koło.. bo nie jest łatwo myśleć w sposób, jaki mi tu sugerujesz :smile: Próbowałem myśleć optymistycznie, ale po co... za dzień, tydzień czy miesiąc znowu stanie się coś co mi odbierze chęci do działania i życia generalnie. Najgorzej, że sobie naprawdę zawaliłem przyszłość - zaczęło się od gimnazjum, później nieprzemyślany wybór szkoły średniej, zmiana na inną szkołę co też było błędem, nieprzystąpienie do matury; późno też znalazłem sobie swoją pierwszą pracę w życiu - a tak się składało, że zawsze musiałem sobie wszystkiego szukać sam..tyle co, staram się być samodzielny..taki plus. Ale na razie i tak nie jestem niezależny a to dla mnie ważne. Kiedyś rodzice będą ode mnie potrzebowali pomocy, a ja nic nie będę mógł zrobić - oni też wiecznie pracować nie będą...boję się oczekiwań z ich strony.. jeśli nie będę sobie radził to czarno to wszystko widzę.

 

Od kilku/nastu lat (mimo tego, że się dobrze zapowiadałem), pogubiłem się zupełnie, nie wiem co robić w życiu... ja jestem chyba z tych 'co wszystko po trochu, a nic konkretnego'. Najgorzej chyba wyszło z tym zawaleniem nauki, jednak teraz nie mam tych perspektyw... ale miałem problemy...kto w depresji, ciągłej i kilkuletniej, byłby w stanie się skupić na tym?

 

Bogatszy o doświadczenia, chciałbym cofnąć czas, ale tego nie da się zrobić. Chciałbym być kiedyś zadowolony z życia. Ale to chyba nierealne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×