Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem wolny :)


Divinity

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, dawno mnie nie było:)

Jak możecie przeczytać w moich starszych postach cierpiałem na dość konkretną depresje. Ten temat potraktujcie jako ostrzeżenie człowieka po przejściach.

Gdy pierwszy raz trafiłem do psychiatry czułem się jak czubek, stereotypy robią swoje nie ?:) Diagnoza: depresja dwubiegunowa itd. dostałem mocną mieszankę leków, lek przeciwnerwicowy, 2 antydepresanty jakiś stabilizator nastroju. Chodziłem do tego "profesora" dość długo, stosował różne mieszanki, ale ja nie czułem się lepiej. Byłem omotany lekami, nie wiedziałem jak wygląda moje zdrowie, nie byłem w stanie stwierdzić czy jest lepiej czy gorzej.

Poszedłem do innego psychiatry, bardzo sławny człowiek, czołówka polskich psychiatrów prof. Ryb. (nie piszę całego nazwiska) podtrzymał te leki które miałem, a ja dalej trwałem w beznadziei i pustce. Stwierdziłem że skoro profesorek potwierdził że leki od tamtego pierwszego psychiatry są ok to będę dalej do niego jeździł. (do pierwszego miałem 100 km, do profesorka jechałem przeszło 700 km na wizyte).

Było coraz gorzej, miałem wsparcie w rodzicach i tylko w niech. Nikt tak naprawdę nie wiedział co się ze mną działo, poczucie beznadziejności było okropne, nie ma gorszego uczucia.

Po kilku latach różnych mieszanek i braku poprawy, trafiłem w końcu z polecenia do świetnego lekarza. Jak zobaczył co ja brałem, biorę i miałem brać chwycił się dosłownie za głowę. Uwierzcie mi, widziałem strach w jego oczach. Dostałem leki na odtrucie organizmu i miesiąc schodziłem ze starych leków. Po "detoksie" (ja to tak nazywam) dostałem jeden lek i stabilizator. Stan się trochę poprawił ale szału dalej nie było, kolejne msc pustki i beznadziejności.

Aż tu nagle się świat zmienił w ciągu jednego dnia. Poznałem dziewczynę (obecnie moją żonę :)), była wspaniała, zwierzyłem jej się z moich problemów dosłownie po dwóch tygodniach, bardzo się tego bałem gdyż byłem pewien że ucieknie ode mnie gdy się dowie o moich problemach. Ale nie, ona mnie przytuliła pocieszyła i powiedziała że ona się tego nie boi i damy rade razem, że będziemy walczyć nawet przeciw całemu światu.

Po tych słowach coś we mnie pękło, i zrobiłem najlepszą rzecz w całym moim życiu. Z dnia na dzień odstawiłem wszystkie leki. Zrobiłem to dla niej, dla niej chciałem wytrwać. Pierwsze dni były bardzo ciężkie, ale ona była przy mnie. Minął tydzień, dwa, trzy. Myślałem że to koniec, aż obudziłem się rano i pierwszy raz od długich lat poczułem się...dobrze. Ten dzień był wspaniały, z chęcią poszedłem do pracy, byłem mega aktywny, noc była...hmm nieprzespana ale to już opowieść dla dorosłych:) Gdy zasnąłem bałem się że na drugi dzień będzie gorzej, ale nie, kolejny dzień znów był wspaniały. Tak to trwa do dzisiaj, nic się nie zmieniło.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć że uzdrowiła mnie prawdziwa miłość i wsparcie osoby którą kocham. Od odstawienia leków minęło półtora roku, czuje się świetnie, mam jak normalny człowiek gorsze dni, ale w miesiącu jest ich może 5-6 a nie tak jak kiedyś 31-32 :) Jestem bardzo szczęśliwy i moje życie jest wspaniałe. Nie jestem jakiś mega bogaty ale zarabiam na tyle że nie martwię się o jutro, to też dodaje sił.

Wróciłem na siłownie, (co na lekach było niemożliwe, nie było sił) biegam, ćwicze sporty walki i wiem że żyje. Życie jest piękne. Spodziewamy się dziecka za kilka tygodni, kolejny dar. Jesteśmy po ślubie i wiem że spędzimy ze sobą resztę życia w spokoju.

 

Ten temat ma być przestrogą, uważajcie na leki, nie mówię że są one złe, ale nie zawsze są one rozwiązaniem. W moim przypadku były przekleństwem. Teraz wiem że gdyby nie leki, nigdy bym nie popadł w tak głęboką depresje, psychiatrzy mnie, prosto rzecz ujmując, truli. Dopiero jeden to dostrzegł i za to jestem mu wdzięczny. A najbardziej żonie :) to ona sprawiła że jestem zdrów jak ryba.

Nie boję się nawrotu, postanowiłem że nigdy więcej nie poddam się depresji, mam w sobie bardzo dużo mobilizacji do działania, szczerze, więcej niż niejeden człowiek bez problemów w przeszłości.

 

Jedyny mankament obecnego stanu zdrowia to lekkie luki w pamięci, pogorszyła się przez leki. Kupiłem luteine i po dwóch tygodniach widzę poprawę, także jeszcze jakiś czas i i to minie :)

Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję i zazdroszczę. Ja już nigdy nie dopuszczę do siebie nikogo, to za bardzo boli. Nie mam siły szamotać się z samą sobą, to jest męczące, potem trzeba znów sie podnosić, trwa to długo. W samotności czuje się przynajmniej bezpiecznie, chociaż i ona czasami boli. Ale poczucie bezpieczeństwa jest najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz tak mówić, ani nawet myśleć. Owszem, jak się trafi na nieodpowiednią osobę to może ona pogorszyć całą sytuacje. Ale nie wszyscy ludzie są źli, nie można wszystkich spisać na straty. Jak to mówił jeden mądry człowiek "bo najgorzej w życiu to samotnym być, "samotność to taka straszna trwoga"itd. Ma racje, człowiek jest stworzeniem stadnym, potrzebuje do życia innych, a szczególnie partnera.

Nie namawiam do niczego, nie powiem ci co masz zrobić żeby było lepiej, ale poznasz w końcu kogoś odpowiedniego kto pomoże ci przejść godnie przez życie. Trzeba dać tej osobie tylko szansę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Divinity, ja też życzę Ci szczęścia i miłości, bo to leki najlepsze, najskuteczniejsze :great:

Ja również jestem zdania, że te wszystkie leki, którymi, tak często beztrosko, lekarze faszerują młodych ludzi, mogą zdziałać wiele złego. Rozumiem, że są sytuacje gdzie farmakologia musi być włączona, jednak często można obyć się bez niej, a przynajmniej ograniczyć do minimum.

 

Z wielką radością, przyjemnością, nadzieją i optymizmem czyta się takie piękne historie, na pewno wielu osobom to pomoże, pocieszy, da wiarę, że jednak można...serdeczne dzięki za to :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Divinity nie będzie tak łatwo. Ja już powoli zaczynam się godzić ze wszystkim, z tym jaka jestem i jak odbierają mnie ludzie. Nawet mój terapeuta nie chce powiedzieć jak mnie odbiera, może boi się, że przez to co ma do powiedzenia zrani mnie jeszcze bardziej. Trudno. Taka się urodziłam i muszę z tym żyć. Wiem też, że taka fascynacja jak ostatnia już mi się nigdy nie przytrafi, za trzeźwo teraz myślę żeby pozwolić sobie na coś takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odważyłem się dzisiaj zrobić test becka. Kiedyś miałem praktycznie maksimum punktów, nigdy nie zszedłem poniżej 36ściu.

Dzisiaj zrobiłem szczerze, od serca, bez kłamania ten test, wynik : 7 pkt.

Kolejna rzecz która dodaje sił :)

Do wszystkich chorych: NIE PODDAWAJCIE SIĘ, WALCZCIE, A JAK MACIE UMIERAĆ TO UMIERAJCIE WALCZĄC bądźcie pełni optymizmu, nawet na siłę, spróbujcie się podnieść i zrobić coś ze swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Divinity, wierzę, że prawdziwa miłość może pomagać, a Twój wpis jest dowodem, że mój idealizm to jednak nie głupota ;) Wspaniała opowieść, oczywiście jak najwięcej szczęścia życzę :) I Tobie i wszystkim innym, którym jeszcze się taka historia nie przydarzyła :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Divinity nie będzie tak łatwo. Ja już powoli zaczynam się godzić ze wszystkim, z tym jaka jestem i jak odbierają mnie ludzie. Nawet mój terapeuta nie chce powiedzieć jak mnie odbiera, może boi się, że przez to co ma do powiedzenia zrani mnie jeszcze bardziej. Trudno. Taka się urodziłam i muszę z tym żyć. Wiem też, że taka fascynacja jak ostatnia już mi się nigdy nie przytrafi, za trzeźwo teraz myślę żeby pozwolić sobie na coś takiego.

Słoneczko... Twój terapeuta nie musi Tobie powiedzieć jak Cię odbiera bo nie ma takiego obowiązku. Może nie przypadkowo milczy, a Ty upierasz się, żeby wystawił Tobie "ocenę".

Wydaje mi się, że wpisałaś się w jakiś schemat, który określa, że każdy ma na celu Cię oceniać i musi to zrobić.

Są ludzi, którzy będą Cię oceniać, tacy, którzy nie będą oraz tacy, którzy będą obojętni...

Może powinnaś popracować nas samoakceptacją?

Mam rację?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×