Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozpad związku - będzie rozwód.... :(


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Od kilku miesięcy zaglądam na to forum i pocieszam się, że inni ludzie też mają ze sobą problemy, więc może jest szansa i dla mnie :/

Pozwólcie, że wyrzucę z siebie moją smutną historię bo nie mam nikogo komu mogłabym ją opowiedzieć. Mieszkamy za granicą. Nie mamy tu znajomych. Jedyną bliską osobą był mój partner. Byłam mężatką od roku, w związku od ponad sześciu lat - do wczoraj.

Wczoraj mój mąż po raz kolejny i ostateczny stwierdził, że nie pasujemy do siebie i ma dość.

On jest mądrym, dobrym, cierpliwym człowiekiem. Kulturalnym i uczciwym.

Ja jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, wychowywaną przez toksyczną matkę, która wtłoczyła mi walkę, agresję, chamstwo i nienawiść do mężczyzn. Staram się być inna niż moja matka, jednak podobno mi się to nie udaje....

Mój mąż przez te wszystkie lata starał się mnie nauczyć innego życia- szczerego, dobrego i prostego. Od samego początku musiał znosić moje napady wściekłości gdy przekleństwa cisnęły mi się na usta. Później przeprosiny i obietnice, że nigdy więcej. Starałam się bardzo. Wszyscy, który mnie znali, dziwili się jak bardzo się zmieniłam (na lepsze :) ). Byłam w połowie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, w połowie wiedziałam, że to nie jestem prawdziwa ja....

Niestety, on już nie dał rady. Pewnych kwestii nie udało mi się zmienić. Kolejne kłótnie wynikały z faktu, że czułam się urażona lub zaatakowana. Gdy ciśnienie rosło starałam się, ze wszystkich sił nie powiedzieć czegoś złego, krzywdzącego, atakującego - nieskutecznie. Chyba nie umiem inaczej..... :(

A tak bardzo, bardzo starałam się być kimś z kim da się żyć....

Ostatni rok był ciężki. Moje problemy zaczęły się potęgować. Z powodu trwającej wiele lat walki o szczupłą sylwetkę wpadłam w bulimię. W gorszym okresie miałam napady po kilka razy dziennie. Kilka miesięcy temu, po kolejnej wyniszczającej kłótni pocięłam sobie rękę i nogę. Później jeszcze raz po kłótni okaleczyłam się, ale bardzo pilnuję się by tego nie robić. To było zbyt wciągające i uwalniające. Nie radzę sobie z emocjami.... przepełniają mnie i zalewają. Jedynym niedestruktywnym sposobem pozbycia się ich są łzy- lecą mi ze smutku, gniewu, żalu, bezsilności...

Przeraża mnie mój pęd do autodestrukcji..... boję się swoich myśli gdy prowadzę samochód....

Czuję się jak niedokończona zabawka. Przerabiana z nieudanej wersji. Wiem, że w środku jestem zgniła i jedyne co umiem to krzywdzić ludzi. To smutna prawda pod otoczką miłej i kochającej kobiety.... Jak mówi mój jeszcze mąż: pod powierzchnią bulgocze gówno, które tylko czeka aby wybuchnąć i oblać tych, którzy będą w pobliżu.

Pojutrze moje trzydzieste urodziny. Straciłam najwartościowszego człowieka na świecie. Zostałam sama ze smutną prawdą o sobie. Wiem, że życie się nie kończy. Wiem, że trzeba żyć dalej.

Tylko po co ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14: Masz rację. Wiem, że bez terapii nie mam szans stworzyć normalnego związku. Niestety, opanowanie języka do odpowiedniego poziomu może trochę potrwać, więc póki co muszę przebrnąć przez to sama. Na szczęście w chwili obecnej cały mój problem to pamiętać o oddychaniu. Wdech, wydech, wdech, wydech.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykra sprawa, sam niedawno zakończyłem związek w podobnych okolicznościach. Być może na ten moment nie będzie to zbyt pocieszające dla Ciebie, ale tak naprawdę zadaj sobie uczciwe pytanie, czy Ty aby na pewno byłaś kiedykolwiek szczęśliwa w tym związku? Z tej historii wyłania się obraz dosyć neurotycznej i wyniszczającej was obojga relacji , czego dowodem jest chociażby fakt, że masz problemy z wagą. Gdy związek autentycznie kwitnie, ludzie nie chudną. Zrób rachunek sumienia i zastanów się czy aby na pewno jest sens dalszej walki o utrzymanie relacji, która jest ewidentnie toksyczna również i dla Ciebie.

 

Masz rację pisząc, że bez terapii nie stworzysz normalnego związku. Na co dzień możesz być miłą, dobrą kobietą i zapewne taką jesteś, natomiast wszystkie te nasze naleciałości z dzieciństwa, lęki, zaburzenia wychodzą z nas w tej najsilniejszej relacji - partnerskiej. Niemniej, nie bierz wszystkiego na siebie, bo prawdopodobnie Twój partner również jest nieco zaburzony - skoro przyciągnęliście się nawzajem, jego świat wewnętrzny musiał w jakimś stopniu pokrywać się z Twoim.

 

Jeśli nie dojdzie do rozwodu, idźcie na terapię małżeńską. Jeśli ostatecznie się rozstaniecie, również terapia - pozwoli Ci uświadomić sobie jakie mechanizmy powodują, że prawdopodobnie podświadomie wchodzisz w relacje z niewłaściwymi dla siebie osobami. Bo skoro mówisz, że pracowałaś nad sobą, a zmianę dostrzegli wszyscy wokół, a mimo to jest tak źle, to znaczy że najprawdopodobniej tak właśnie się dzieje.

 

Zdrówka

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam na myśli, że jeśli nie ma innych wyraźnych przyczyn, chudnięcie czy brak apetytu jest często spowodowane permanentnym napięciem emocjonalnym wynikającym z neurotycznej relacji. Po porostu zżera nas od środka.

 

Zaryzykuję tezę, że problemy autorki z utratą wagi są spowodowane właśnie tym wysokim poziomem neurotyzmu ( na przemian złość i lęk o utratę najbliższej osoby )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joanna3012, nie trać ducha ! z każdego szamba mozna się podnieść, wiem, bo mam podobny wzorzec zachowania do Twojego, tez wyniesiony z patologicznej rodziny, a przede wszystkim odziedziczony od toksycznej matki. Straciłas dużo, ale porazki sa wpisane w nasze życie - najwazniejsze to wyciagac z nich wnioski i uczyc sie na błędach. Masz swiadomośc, co robisz źle i ze mozna to naprawic na terapii. Jesli na razie nie masz do niej dostepu, pomyśl o farmakoterapii, pomoże doraźnie, uspokoi Cię. Co do utrzymania zwiazku, kiedy zaczniesz intensywnie pracowac nad soba, z pewnością z czasem Ci się to uda. Jedna relacja sie rozpadła, ale Twój ex to nie jest jedyny wartościowy facet na świecie, predzej czy później spotkasz jeszcze kogoś fajnego ;) brzmi to troche cynicznie, ale taka jest prawda, nie zawsze będziesz samotna.

PS Jestes w kantonie francuskojęzycznym ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mkl: Z pewnością w wielu kwestiach masz rację. Z pewnością nie jest zdrowy układ jaki panuje w moim związku. Mój mąż jest z wykształcenia pedagogiem ze specjalizacją w trudnych rozwojowo przypadkach. W prawdzie nie pracuje w zawodzie, ale jak widać, praktykuje w domu :oops: Co do mojego szczęścia, to trudno to jednoznacznie określić. Z pewnością byłam bardzo szczęśliwa, byłam najlepszą wersją samej siebie, rozwijałam się. Jednocześnie te chwile szczęścia były okupione wielkim wewnętrznym dramatem niedopasowania, "nieumiejętności", świadomości, że jeśli będę "sobą" to nic z tego nie będzie.

Moim problemem jest moja matka. To straszne co napiszę, ale ona jest złym człowiekiem. Ona nie ma żadnych głębszych uczuć, nienawidzi wszystkich wokoło, pogardza nimi i jednocześnie stwarza wrażenie miłej, serdecznej kobiety. Z uśmiechem na ustach potrafi zmieszać z błotem i niestety tego nauczyła i mnie. Wszystkie najgorsze cechy jakie posiadam kojarzą mi się z nią. Ona nie nauczyła mnie niczego dobrego. Nie chcę być taka jak ona. Jednocześnie nie potrafię wykorzenić z siebie tych toksycznych zachowań.

bittersweet: dzięki :) Jestem tak wpatrzona w mojego męża, że trudno mi uwierzyć, że mogę jeszcze spotkać kogoś kto mu dorówna :mrgreen: Mieszkamy w kantonie Fribourg, dwujęzycznym.

 

Czy może mi ktoś doradzić jakąś literaturę/ temat poruszający kwestię niepowielania schematów rodzinnych, lub też nie zmienianie się we własnego toksycznego rodzica? Jedyne co znalazłam to "Toksyczni Rodzice" Susan Froward.

Drugi problem: radzenie sobie z gniewem podczas kłótni: może ktoś coś doradzić? (choć właściwie moim problemem, jest to że czuję się urażona i żmijowato atakuję.... :evil: )

 

-- 28 gru 2013, 22:03 --

 

Kochani, czy istnieją terapie online? Czy ma to sens?

Moja matka jeździ do polskojęzycznego psychologa na drugi koniec kraju: tylko po to by naprawiać swojego męża. Z tego co wiem, psycholog to już jej najlepszy kumpel: co nie najlepiej o nim świadczy :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro mąż jest u kresu wytrzymałości: może wrócisz do kraju na terapię? Może to jest rozwiązanie skoro nie masz komfortu posługiwania się obcym językiem a i mąż sobie odsapnie i doceni Twoje starania? Zdecydowanie terapia jest Ci potrzebna. Jak się jednak zdecydujecie na rozstanie ostatecznie - polecisz w autodestrukcję całkowicie... poczucie winy (słuszne czy nie...) Cię wykończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

frytka: Niestety, zaryzykowaliśmy i mozolnie rozwijamy tu własną działalność, no i to ja jestem osobą kontaktową z klientami. Jeszcze przez jakiś czas nie będzie nas stać na najkrótsze wakacje. Niestety, nie jest to wymówka tylko obciążenia finansowe, które nie wybaczą tygodnia zwłoki. Dlatego zastanawiam się czy konsultacje by skype mogą mieć sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumie.

Jak nie spróbujesz nie dowiesz się - a w obecnej sytuacji warto spróbować. W każdym razie, gdy cierpi się na zaburzenia bulimiczne i w ruch wchodzą ostre przedmioty - to ważny moment, aby koniecznie zacząć siebie ratować - bo to już tylko krok od gorszych epizodów. Nie zwlekaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy może mi ktoś doradzić jakąś literaturę/ temat poruszający kwestię niepowielania schematów rodzinnych, lub też nie zmienianie się we własnego toksycznego rodzica? Jedyne co znalazłam to "Toksyczni Rodzice" Susan Froward.

Drugi problem: radzenie sobie z gniewem podczas kłótni: może ktoś coś doradzić? (choć właściwie moim problemem, jest to że czuję się urażona i żmijowato atakuję.... :evil: )

 

 

ad1. polecam "Toksyczni ludzie" oraz "Wspaniali ludzie" autorstwa Lilian Glass

 

ad2. w odniesieniu stricte relacji partnerskich: "Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Venus" - John Grey

 

i jeszcze bardziej ogólnie o relacjach partnerskich:

Pia Mellody - "Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzizas, jestem taka sama jak Ty. Przechodzę przez to samo piekło, tyle że ja korzystam z terapii indywidualnej i grupowej od kilku miesięcy. Niestety nadal nie widzę rozwiązania... Jak mnie chłopak (teraz już ex) wkurzył to bluzgi leciały ostre, później przeprosiny. No ale ja biorę takich samych toksyków jak ja. Chyba, że mnie się tylko tak wydaje, że ostatni i przedostatni był toksyczny... już sobie nie ufam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale ja biorę takich samych toksyków jak ja. Chyba, że mnie się tylko tak wydaje, że ostatni i przedostatni był toksyczny... już sobie nie ufam.

 

A to dlatego, że to też forma samokarania się. Z czasem może być coraz gorzej jeśli chodzi o dobór znajomości :( Czasem to się bardzo źle kończy niestety - ale do tego dąży osoba w takim stanie, jak Wy dziewczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

frytka, no ja chodzę na terapię i powoli uświadamiam sobie, że nie wolno zapychać sobie samotności byle kim. I że sama pierw muszę dojść ze sobą do ładu, żeby mieć szansę spotkać kogoś normalnego. To wszystko jednak trudne, pewnie powinnam mieć terapię kilka dobrych lat. Po ostatnim rozstaniu doszłam do wniosku, że będę sama i skupię się na pracy nad sobą. Moja terapeutka jednak przekonuje mnie, że to nie uchroni mnie od toksycznego zachowania, które będę projektować jeśli nie na partnera to np. na przyjaciół lub na relacjach w pracy. Nie wiem jak mam wyjść z tego błędnego koła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

frytka: tak zrobię, zbyt długo zakładałam, że nie ma co się nad sobą użalać i trzeba samemu sobie poradzić. Przy okazji urodzin, podsumowałam ostatni rok i niestety nie jestem zadowolona. Nigdy więcej nie chcę mieć tak smutnego rozliczenia z samą sobą !

mkl: dziękuję! Z pewnością się zapoznam. Kupiłam też "Porozumienie bez przemocy". Muszę wreszcie dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za własne słowa.

Luktar: czy mówiąc, że sobie nie ufasz, masz też na myśli emocje i zachowanie podczas kłótni? Czy masz świadomość, że słowa które wypowiadasz lub sposób jest krzywdzący i raniący? Ja niestety zazwyczaj nie! Jeśli nie omówię z moim mężem problematycznej rozmowy i on nie wskaże mi "toksycznych" fragmentów, jestem taka ślepa lub zakłamana, że sama ich nie widzę.... :( ZAŁAMA ! ! ! ! Zazwyczaj sama wierzę w to, że nie miałam nic złego na myśli. Jednocześnie, jeśli on za mną je powtarza, to ja się wściekam.... :oops:

 

-- 31 gru 2013, 19:09 --

 

Korzystając z okazji życzę Wam Wszystkim Wszelkiej Pomyślności w Nowym Roku! Poprawy życia w każdym aspekcie, naprawienia błędów, poprawienia relacji, poradzenia sobie z najtrudniejszymi problemami i optymizmu towarzyszącemu każdemu dniu w 2014 roku!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×