Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak sobie poradzić z odrzuceniem i depresją


Am.Ca.

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

Postaram się w skrócie opisać problem.

Od parunastu miesięcy czułam się, jakbym tkwiła w kuli, o którą wszystko się odbija, uczucia, wydarzenia... Cierpiałam z powodu umiarkowanych dolegliwości bólowych jamy brzusznej, aż pewnej nocy ten ból był tak silny, że nie mogłam się ani ruszyć, ani oddychać. Skierowano mnie do szpitala z podejrzeniem zap. otrzewnej. Przeleżałam tam kilka dni i okazało się, że wszystko ok.

Chirurg poradził iść do psychiatry, a tam: silna depresja.

Dostałam Sulpiryd, który jedynie zabrał mi sen i ofiarował laktację...

Po diagnozie zostawił mnie partner, po 9 latach związku i chyba tu zaczyna się problem. Myślę, że nie ma sensu się rozpisywać odnośnie moich uczuć, jest to na przemian anhedonia i... Żal, tęsknota, strach... Najgorsza jest chyba bezsilność.

Mój partner był naprawdę wspaniałym towarzyszem życia, który zawsze był przy mnie, nie kłamał, nie zdradzał, bardzo dobry człowiek.. Ale oddaliliśmy się przeze mnie, przez moją depresję, przez to, że nie wiedziałam co się dzieje.

Byłam... Nieobecna, przez długie miesiące. I jego uczucia zgasły.

Przeczytałam już wiele artykułów jak sobie z tym radzić, w porządku.

Ale jak do licha znaleźć motywację? Nic mnie nie cieszy, nic.

Pytam zanim wpadnę w alkoholizm, zanim zaćpam się lekami.

Jedynym zbawieniem jest praca.

Ale co po pracy, co w weekendy...

Mam obrzydzenie do wszystkiego, włączając w to jedzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli na pracę reagujesz dobrze, to może postaw sobie cel poprawy swoich umiejętności i to będzie Cię mobilizowało. Jakiś kurs itp? Motywację odnajdziesz wtedy, gdy uwierzysz w wizję przyszłości, która zawiera Ciebie szczęśliwą, spełnioną, pewną siebie. I zazwyczaj ta wizja przychodzi już z poczuciem spełnienia, choćby najmniejszym. Musisz jej trochę pomóc:)

 

Wysyłam Ci linka na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to chyba wszystko niewłaściwie sprecyzowałam.

Z pracą chodziło mi o to, że jest błogosławieństwem, bo muszę do niej iść i robić swoje. Nie jest ona tym, co chciałam robić (to co chciałam jest niemożliwe ze względów zdrowotnych), ale pozwala mi nie myśleć o tym wszystkim. Tam nie ma zmiłuj, moja praca to ogromna odpowiedzialność i wysiłek psychiczny, pozwala na oderwanie od uczuć, ale... Nie dlatego, że chcę. A dlatego, że muszę.

Zostaję w niej dłużej, ale to nie leczy smutku, żalu.......... Tylko zabija czas.

Kupiłam sobie sprzęt (w ramach rozwijania pasji), za niemałe pieniądze, który... Stoi i się kurzy.

Dopóki był partner (jedyna osoba, która KOCHAŁA i to POKAZYWAŁA) jakoś to leciało. Powtarzałam sobie: dobrze, że jest on, jest łatwiej.

A teraz?

Teraz poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach.

Zostało puste mieszkanie, cisza... Ja leżę po kilka, kilkanaście godzin w łóżku i ryczę.

Nie potrafię wyobrazić sobie mojej przyszłości, przeraża mnie to. Zawsze, co jakiś czas, przewijał się mężczyzna, który czegoś by chciał, ale ja byłam w stanie zaufać tylko temu mojemu (to chyba przez to, że ojciec kiedyyyyś zostawił mamę).

Nie miałam parcia na "jakikolwiek związek", nie byłam obsesyjnie zakochaną, bez scen, awantur... Spokojny związek, przy którym wszystko można było przeżyć. A teraz? Chciałabym umieć żyć w pojedynkę.

W domu snuję się z kąta w kąt, leżę godzinami w łóżku, piję, nie jem... Można niżej upaść?

Nie chcę dokładać sobie problemów.

Nie wiem jakim cudem mam jeszcze siłę dbać o wygląd... Chociaż jak mam wole wyglądam jak zjawa.

Czuję się w środku jak wrak.

Najgorsze jest uczucie, że straciłam jedyną radość życia.

Raz jestem zła na niego, że zostawił mnie w takim stanie, raz mu zazdroszczę, bo ma rodzinę, przyjaciół na których może liczyć, raz tęsknię, raz się boję (bo co teraz?), a raz nic nie czuję.

Ile można w tym tkwić....

Nikomu o tym nie mówiłam, bo... Wstyd mi się przyznać, że jestem tak wewnętrznie beznadziejna, że bliski człowiek woli przekreślić te 9 lat życia w naprawdę udanym związku, niż walczyć.

Walory fizyczne są dobre na pierwsze 5 minut, potem nic...

Zostałam z tym sama.

I mój psychiatra, któremu muszę płacić za pomoc...

Były partner powiedział, że potrzebuje czasu i tyle od niego. Koniec i pustka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Am.Ca., to rzeczywiście smutne, że zostawił Cię w takiej chwili. Leczenie depresji to nie jest niestety kwestia chwili. Jeśli masz możliwość podjęcia psychoterapii do zachęcam do tego. Czasami trzeba się ratować tym co jest (w tym przypadku leki+praca). Dbaj o odpoczynek, bądź dla siebie wyrozumiała. Czasami uczucia zupełnie wygasają i zostaje tylko siła woli, której brakuje, a jednak jakaś tam jest.

Szkoda że u chłopaka tak się nie zadziało. Partnerzy (zdrowi) na ogół nie rozumieją na czym polega ta choroba i pomijając to czy chcą lub nie, nie potrafią udzielić takiej pomocy, jakiej potrzebuje osoba chora.

Nie daj się zmanipulować depresyjnym myślom. Jesteś na pewno bardzo wartościową osobą i nie stałaś się gorsza przez to że jesteś chora. Znajdziesz tutaj wiele osób w podobnej sytuacji. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, vifi, dokładnie tak jest z tym brakiem zrozumienia.

Chociaż on nie był doskonały, bo też tworzył chory związek z matką, która przerzuciła na niego rolę ojca (ojciec był, ale jakoś tak obok).

Mój partner (chłopak brzmi tak sobie, bo to prawie 30-letni facet) nie ma za grosz zrozumienia. Nie docierało do niego to, że za bardzo oddaje się mamie. Oddawał jej czas, pieniądze, mieszkanie oddał- to mi jakoś pozwala przetrwać samotność. I nie dociera do niego to, co dzieje się ze mną. Dla niego depresja to wariatkowo, wyrzucanie dzieci z okien i same kłopoty.

Rozumie mnie tylko mama, która przeszła podobną drogę... Zawsze sama.

Ale masz rację: to trzeba przeżyć...

Chcę tej psychoterapii z moim lekarzem, który je prowadzi. Ale nie chce jej ze mną, nie wiem czemu............

Nigdy tego nie miałam....

Czy ktoś może mi naświetlić jakby to wyglądało w moim przypadku?

***

Wypoczynku mam za dużo, szkodzi mi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Am.Ca., Twój partner zareagował bardzo niedojrzale po tylu latach związku?może istonie potrzebuje czasu ,ale teraz to Ty zajmij się wyłacznie ratowaniem swojego zdrowia .Ten sprzęt który kupiłaś by rozwijac swoją pasje?może jak poczujesz się lepiej zajmiesz się tym?masz mame która Cie rozumie a to już bardzo dużo.Poczucie bezpieczeństwa musimy zbudować sami w sobie żaden partner ,matka przyjaciel nam go nie zapewni tylko my sami sobie.Wytycz sobie jakis cel co dnia i realizuj go małymi kroczkami ruszysz w końcu z miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zabieram się za rzeczy (z ogromnym trudem), które kiedyś mnie cieszyły, tudzież wydaje mi się, że ucieszą i... Nic. Pustka.

Doszło do tego, że na chwilę obecną nie ma czegoś, co chociaż odrobinę poprawi mój nastrój.

Zakupy, pasje,spacery, filmy, kosmetyczka, znajomi- nic. Szukam, szukam...

Doszła mi bezsenność. Od około 1,5 tygodnia się 3-4h na dobę.

Można się wykończyć całkowicie.

 

Staram się nad tym poczuciem bezpieczeństwa pracować, ale to jest póki co daleko poza zasięgiem moich rąk. Brakuje mi ciepła, wsparcia, bo mama rozumie, ale nie pomaga.

Spadła samoocena, doszedł OGROMNY strach przed przyszłością, tęsknota.

Kumulacja negatywnych uczuć osiągnęła apogeum.

 

Partner był dla mnie bardzo ważny, kochałam go długo zanim się związaliśmy, miałam wtedy inne związki, które były niczym w porównaniu do tego. Mam ogólnie jakieś lęki przed zbliżeniem do drugiego człowieka, w kontekście związku. Zawsze je miałam.

Już o zbliżeniu fizycznym nawet nie wspomnę.

Znam siebie, wiem ile mnie to wszystko kosztowało wysiłku. Wszystko legło w gruzach.

 

Telefon mam wciąż w ręku, liczę że on zatęskni, a tu nic.

Raz jeden nie wytrzymałam i napisałam (czego się wręcz wstydzę)- bez odpowiedzi.........

Zawsze mogłam na niego liczyć, a teraz świat wywrócił się do góry nogami.

 

Przepraszam, że tak zamęczam, ale nie mam komu tego powiedzieć, a potrzeba wyrzucenia z siebie rozpaczy jest bardzo silna.

 

Mam zwierzęta, nawet sporo.

Ale do nich teraz też straciłam motywację. Więc tylko spacery i karmienie, sprzątanie.

 

Dziękuję Wam za te pomocne słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14- myślę że opieka nad zwierzęciem daje obopólne korzyści, choć z pewnością wymaga odpowiedzialności i nie jest to rozwiązanie dla każdego. Znam osobę zmagającą się z depresją, której służą wolontaryjne wyjazdy do schroniska, skąd wyprowadza na spacer kilka psów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×