Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDA a kłamstwa


oklamywana

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

jestem nowa na tym forum i idąc za rada jednej z forumowiczek zakladam osobny temat,

z DDA mam doczynienia po raz pierwszy; wiele na ten temat czytałam bo zdaje się ze ten "syndrom" (jeżeli źle używam słowa to przepraszam) dotyka kogoś mi bliskiego.

Czy prawdą jest to co wyczytałam w literaturze, ze ludzie z DDA mają czasem bardzo duże problemy z mówieniem prawdy? że wymyślają rózne rzeczy choć mogą mówić prawdę? Czy spotkaliście się z czymś takim, czy da się z tym walczyć i jakich argumentów używać aby do tej prawdy namawiać...

opisywałam już swoj problem w innym temacie wiec go tutaj tylko przekopiuje... byłabym bardzo wdzieczna za wszelkie odpowiedzi w tej kwestii bo nie wiem już co robić...

 

Witam

jestem w związku z kimś kto najprawdopodobniej ma DDA. Nie chodził nigdy na terapie nie ma wiec diagnozy itd, ale miał pijących rodziców. O tym w jakiej rodzinie się wychował dowiedziałam się po jakimś czasie trwania naszego związku (jestesmy ze soba niecale 2 lata).

Caly nasz związek oparty został na kłamstwie, co okazało sie po roku jego trwania. Byłam regularnie, celowo i z premedytacją oklamywana na temat stanu pracy, finansów, stanu posiadania. Kiedys zostałam zdradzona - od tamtej pory mam bardzo duzy problem z zaufaniem o czym moja nowa miłość wiedziala doskonale do sie zwierzylam z tego na samym poczatku zwiazku. Jestem wiec mocno wyczulona na wszystkie szczegóły i na wszystko co się nie składa w regularną całość. Klamstwa wychodziły regularne, jedno po drugim przez okres calego roku bycia razem. Zeby je utrzymac, wymyslane byly kolejne kłamstwa, przerabiane dokumenty tylko po to zeby udowodnic mi to ze wszystko co jest mowione to prawda. Widział jak cierpie, płakałam przy nim, mowilam jak mnie boli i prosilam tylko o prawde... Obiecywał prawde, obiecywał zadnych wiecej kłamstw, a po jakims czasie wychodzilo na jaw kolejne

Doszło do zerwania..

Jednak dałam kolejna szanse, mimo ze kosztowało mnie strasznie duzo z siebie, z własnych emocji, poczucia wartosci, poczucia bezpieczeństwa, dumy.

Mimo ze od tamtej pory nie moge sypiac ze spokojem, czesto placze w poduszke wieczorami - dałam szanse naszemu zwiazkowi. Zalezało mi bardzo, kochałam go...Postawiłam dwa warunki - żadnych wiecej kłamstw, wole gorsza prawde od najlepszego klamstwa i kontola z mojej strony.

Prosiłam zeby poszedl na jakąś terapie, zeby moze poszukal forum na sieci gdzie moze pogadac z ludzmi takimi jak on, poradzic się wyzalic, moze zyskać wieksze zrozumienie niż ode mnie bo ja pewnych rzeczy nie umiem pojac (moi rodzice nie pili). Dowiedzialam sie że on nie umie sie otworzyc przed obcymi, ze jest mu trudno i nie umie. Przestalam naciskać, bo na siłę to i tak nie ma sensu czyz nie...

Planowalismy dzieci, wspolny dom, jego przeprowadzke do mojego miasta (mieszkamy od siebie kilkaset kilometrów)

Niestety czuję ze znowu jestem oszukiwana, a za progiem wizja przeprowadzki do mnie... Znowu pewne rzeczy sie nie zgadzaja, zagubione listy, zaginione dokumenty, niepełne dokumenty , znowu puzzle do siebie nie pasuja... Poprosilam o mozliwosc zweryfikowania tego co mowi, czyli zadzwonienia w miejsca ktore rozwieja moje watpliwosci. Usłyszałam NIE... nie bo tym ze mi sie zwierzal i ze sie przede mna otworzyl "obdarlam go ze wszystkiego", nie bo pozostała mu tylko duma....

Duma.. rozumiem słowo, rozumiem jej range i wage w zyciu kazdego czlowieka... ale czy to ona jest wazniejsza niz nasze bycie razem, niz MY, niz planowane dzieci, dom rodzina... Duma ponad nasz zwiazek, ponad nas, ponad moje poczucie bezpieczenstwa ktore on mi odebral, Duma ponad obietnie ktore skladal.

Kłocimy sie od kilku tygodni, jest coraz gorzej, coraz paskudniej coraz ciemniej ... ranimy siebie, celowo z premedytacja, mowimy slowa ktorych pewnie w innej sytuacji nigdy bysmy nie wypowiedzili .. teraz juz wiem ze potrafi byc wyjatkowo podły, że ja potrafie byc podła, ze on chce zranic mnie, ze ja chce zranic jego...

Nadal mi na nim zalezy, nadal mysle o rodzinie, domu , dzieciach.. staram sie zrozumiec tą dume ale nie umiem, bo gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie? dla tego co mi odebral , gdzie miejsce dla mojego poczucia bezpieczenstwa, spokojne noce na suche oczy bez łez... czy ja na to nie zasługuje... umie doskonale wywołać u mnie poczucie winy, ze ja nie rozumiem co on przezyl w zyciu, nie wiem w jakim domu sie wychował, ze nie zostalo mu nic poza duma...

a czy mnie nie nalezy sie zrozumienie? tego co mi odebrano, co stracilam? czy pozwolenie mi na wykonanie 2 telefonów dla rozwiania wszelkich watpliwosci jest az takie straszne?

co wazniejsze to jego NIE tym bardziej poteguje moja pewnosc ze znowu jestem oszukiwana... bo skoro nie ma nic do ukrycia to dlaczego nie pozwala mi tego sprawdzic,; nigdy go nie oklamałam - od zdrady mowie zawsze prawde nawet jesli jest przykra i boli i tego tez oczekuje w zwiazku; z mojej strony sprawa zostala postawiona jasno - masz jakies watpliwosci sprawdz mnie, mozesz robic co chcesz zeby sprawdzic czy mowie prawde. Próbowalam juz go kiedys sprawdzac po ponownym zejsciu sie, chce to zrobic teraz i tu slysze kolejny zarzut - ze nigdy nie przestane... staram sie, wydaje mi sie ze jak zamieszkamy razem to bedze latwiej; tlumacze ze te dwa telefony moga byc własnie fundamentem do nowego zaufania, bo jesli okaze sie ze mowi prawde to bede mogla zaczac ufac, wierzyc,

a moze ma racje, moze doprowadzil do tego ze nie umiem juz zyc inaczej jak tylko go sprawdzajac. ale moja podejrzeliwosc nie wziela sie znikad, nie spadła z nieba

Mimo tego ze nasz zwiazek stoi na krawedzi, ze grozi mu upadek w ogromna przepasc i rozbicie sie , nadal slysze NIE... wybral zakaz niz nas, niz nasz przyszlosc, nasz dom, planowane dzieci

Boje sie... w tym tygodniu obiecal mi ze udowodni mi ze mowi prawde, tydzien ktory sam wyznaczyl skonczyl sie wczoraj. Jako wyjasnienie dostalam, duzo pracy, złe samopoczucie, zobowiazania ktore zlozyl ludziom... a co ze mna, czy ja sie nie licze ?

przed nami wspolne swieta, cieszylam sie na nie ... a co bedzie jesli przeprowadzi sie do mnie i tu sie okaze ze jednak moje przeczucia mnie nie oszukały po raz kolejny; co jesli ja odpuszcze a za pare dni czy tygodni faktycznie wyjdzie prawda na jaw; boje sie ze do przeprowadzki nie dojdzie w ogole bo nagle zmieni zdanie (nie bedzie wiedzial jak wybrnac z klamstw wiec zerwie)

Podobno jestem egoistką w tej sytuacji bo nie umiem zrozumiec jego.. moze tak jest , moze faktycznie moj strach, zraniona dusza i spustoszone serce jest egoistyczne i boi sie kolejnych ran...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oklamywana, to nie Ty jesteś egoistką. Jest okrutny wobec Ciebie: oprócz kłamstw, manipuluje Tobą poprzez wzbudzanie poczucia winy; nie dba o to, czy czujesz się bezpiecznie. Chcesz, żeby twoje dzieci miały takiego ojca?

 

-- 10 gru 2013, 16:43 --

 

"od zdrady zawsze mówię prawdę" Wcześniej mi umknęło. Może Twoje obawy są spowodowane poczuciem winy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziłam... okazało się że miałam rację, nadal kłamie... kłamstwem było wszystko.. nawet "cała prawda" przy ponownym zejściu się

 

czy to naprawdę typowe dla osób wychowywanych w domu gdzie rodzice pili? ktoś jest mi w stanie odpowiedzieć? ktoś kto sam się wychował w takim domu ?

czy to jest wymówka którą sama staram się usprawiedliwić jego zachowanie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oklamywana, DDA są mistrzami w manipulowaniu, kłamstwie, kontrolowaniu i wielu innych rzeczach. To wynik wyuczonych zachowań. Do tej pory kłamstwo było usprawiedliwone - utrzymuję tajemnicę domową. Kłamstwo to budowanie fałszywego obrazu siebie, lepszego obrazu, w którym jestem człowiekiem jakim chce się być.

Jak pomóc... Trudno kłamczucha przekonać, że to co robi jest złe. Zaczyna się od jednego kłamstwka a potem jest ciąg kłamstw żeby udowodnić coś. Powiedzenie prawdy zburzyłoby wypracowany (na oszustwie) wizesunek siebie, trzeba się skonfrontować z rzeczywistością a tu DDA ma poważne problemy. Jedyne co może pomóc to praca nad mówieniem prawdy czy poprzez terapię czy samemu.

Jak na razie kisicie się w toksycznej zupie, którą nazywacie związkiem. Ty myślisz o dzieciach i rodzinie, chcesz go kontrolować. Przestań. Jeżeli mu zależy to będzie zmuszony do zrobienia czegoś w tym kierunku. Na chcilę obecną ganiacie się - Ty doszukujesz się kłamstw, on intensywnie zastanawia się jak ukryć inne kłamstwa o których nie wiesz.

Zaproponuj mu terapię dla DDA. Dowie się, że jego patologiczne kłamstwa to norma dla DDA, dowie się też, że można to "wyleczyć". Jeżeli nie zechce, nie podejmie prób poprawienia sytuacji zastanów się czy warto i czy dasz radę. No chyba, że chcesz tak żyć. Litujesz się nad nim a może zlituj się nad sobą trochę. Wychowanie w domu alkoholowym nie usprawiedliwia niczego, każdy człowiek ma wolną wolę. Jeżeli widzi, że krzywdzi bliskich to może coś z tym zrobić, jeżeli woli żyć w kłamstwie to niech żyje- jego wola.

Weź pod uwagę to, że nie dasz rady sprawdzić wszystkiego, nie dasz rady kontrolować jego poczynań. A jeżeli koniecznie chcesz to poczytaj o współuzależnieniu- czyli o poświęceniu siebie na ratowanie drugiego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przecież tak się nie da żyć na dłuższą metę, prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw i człowiek wychodzi na pajaca za przeproszeniem

Znałam patologicznego kłamcę /był histrionikiem/ bynajmniej sie nie krepował, kiedy z czasem jego kretactwa wychodziły na wierzch. Albo tworzył nowe bajędy, mające wytłumaczyc stare, albo uciekał lub sie obrażał :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

true, a nie dało się tego leczyć terapią? cos pomogło siostrze czy to tak "na zawsze" ?

przecież tak się nie da żyć na dłuższą metę, prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw i człowiek wychodzi na pajaca za przeproszeniem

ona sie nie chce leczyc , nikt jej nie moze zmusic ma ponad 20 lat , a jak chcialam ja przekonac? to poskarzyla sie mamie , kurwa mamusi sie poskarzyla tej ktora zjebala nam zycie ....wraz z tatusiem , nie wyciagam do niej wiecej reki , musi sama zadecydowac , tak jest pajacem nie raz juz nakrecila tak ze glowa mala :(

 

-- 12 gru 2013, 16:23 --

 

oklamywana, DDA są mistrzami w manipulowaniu, kłamstwie, kontrolowaniu i wielu innych rzeczach. To wynik wyuczonych zachowań. Do tej pory kłamstwo było usprawiedliwone - utrzymuję tajemnicę domową. Kłamstwo to budowanie fałszywego obrazu siebie, lepszego obrazu, w którym jestem człowiekiem jakim chce się być.

Jak pomóc... Trudno kłamczucha przekonać, że to co robi jest złe. Zaczyna się od jednego kłamstwka a potem jest ciąg kłamstw żeby udowodnić coś. Powiedzenie prawdy zburzyłoby wypracowany (na oszustwie) wizesunek siebie, trzeba się skonfrontować z rzeczywistością a tu DDA ma poważne problemy. Jedyne co może pomóc to praca nad mówieniem prawdy czy poprzez terapię czy samemu.

Jak na razie kisicie się w toksycznej zupie, którą nazywacie związkiem. Ty myślisz o dzieciach i rodzinie, chcesz go kontrolować. Przestań. Jeżeli mu zależy to będzie zmuszony do zrobienia czegoś w tym kierunku. Na chcilę obecną ganiacie się - Ty doszukujesz się kłamstw, on intensywnie zastanawia się jak ukryć inne kłamstwa o których nie wiesz.

Zaproponuj mu terapię dla DDA. Dowie się, że jego patologiczne kłamstwa to norma dla DDA, dowie się też, że można to "wyleczyć". Jeżeli nie zechce, nie podejmie prób poprawienia sytuacji zastanów się czy warto i czy dasz radę. No chyba, że chcesz tak żyć. Litujesz się nad nim a może zlituj się nad sobą trochę. Wychowanie w domu alkoholowym nie usprawiedliwia niczego, każdy człowiek ma wolną wolę. Jeżeli widzi, że krzywdzi bliskich to może coś z tym zrobić, jeżeli woli żyć w kłamstwie to niech żyje- jego wola.

Weź pod uwagę to, że nie dasz rady sprawdzić wszystkiego, nie dasz rady kontrolować jego poczynań. A jeżeli koniecznie chcesz to poczytaj o współuzależnieniu- czyli o poświęceniu siebie na ratowanie drugiego człowieka.

dokladnie , ja jestem DDA i kiedys tez zdarzalo mi sie mijac z prawda , ale pozniej nauczylam sie , ze jest to zle .. teraz nienawidze klamstwa , przekretow i owijania w bawelne i sama tego nie robie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, coś w tym jest co piszesz...

starałam się zrozumieć to że były kłamstwa które mi opowiedział na początku związku i później je ciągnął bo się bał zerwania, każdy na początku trochę koloruje swoje życie, aby zrobić lepsze wrażenie... oczywiście mówię o odrobinie podkolorowania a nie zwykłym kłamstwie od stóp aż po sam czubek głowy...

jednak kłamstwa pojawiają się nadal, jedno za drugim, jak z rękawa i dotyczą one już nie jego przeszłości ale stanu obecnego, tego co się dzieje teraz...jak na razie sprawdziły się wszystkie moje przeczucia co do rzeczy które wydawało mi się że nie bardzo składają się w całość i każda sprawa którą poddałam w wątpliwość okazała się kłamstwem. Niestety okazuje się na dodatek, że w swoje kłamstwa wciągnął już nie tylko mnie.

Nie potrafię natomiast zrozumieć dlaczego nadal kłamie i wymyśla coraz to nowe historyjki - przecież wie jakie mam podejście do kłamstwa, jak bardzo mnie tym rani i niszczy to co czuję do Niego. Wiedział też, że kolejne kłamstwo które wyjdzie na jaw przekreśli nasz związek.

O terapii już z nim rozmawiałam, zgadza się na nią, zresztą wyraził chęć, żebym brała udział w jego spotkaniu z psychologiem, bo może wtedy ja będę w stanie pojąc niektóre jego zachowania, nie zrozumieć same zachowania ale skąd mogą się one brać. Myślicie że to dobry pomysł uczestniczenia w takiej terapii przeze mnie ?

Nie wiem tylko czy dam radę przez to przejść, bo przecież zdaję sobie sprawę z tego, że jedno czy dwa spotkania z terapeutą nic nie dadzą, nie ma czarodziejskiej różdżki, nie będzie pstryk i nagle zacznie mówić tylko prawdę. Najbardziej obawiam się tego, że te kłamstwa nie dotyczą rzeczy drobnych ale tych zasadniczych, a to ma też ogromne znaczenie dla naszego codziennego życia.

 

true, piszesz że nauczyłaś sie że kłamstwa nie są dobrą drogą... nauczyłaś się tego sama czy ktoś Ci w tym pomógł ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

true, piszesz że nauczyłaś sie że kłamstwa nie są dobrą drogą... nauczyłaś się tego sama czy ktoś Ci w tym pomógł ?

 

nie nauczylam sie klamac , zostalo mi to wpojone , matka oszukiwala ojca ojciec-matke cigle ktos cos ukrywal , klamal aby nie wyszlo na jaw ,

pochodze z domu alkoholikow , gdzie musialam prosic , blagac o wyjscie na dwor nawet , a jesli to nie pomagalo , wtedy klamalam ze musze wyjsc po zeszyt i cos tam przepisac , to sa drobne klamstwa ale nie mialam nigdy sklonnosci by zyc tak z dnia na dzien - zas moja siostra ma to we krwi , zyje w klamstwie , ma swoj swiat gdzie sobie uklada jakies dziwnoty w glowie wlasnie klamstwami i wymyslonymi bajeczkami , robi zupelnie co innego i znow podpiera sie klamstwami , ktore wychodza na jaw , wtedy to placze , ze nikt jej nie rozumie , ze jest najgorsza itp ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oklamywana, nie, nie ma czarodziejskiej różdżki ani magii, wszystko musi potrwać.

Na terapii nikt nie pozoli ci siedzieć razem z nim, terapia jest indywidualna, chyba że pójdziecie na terapię dla par. Ale... On przez terapię chce Twojego zrozumienia? A co tu rozumieć. Kłamie, bo tak ma "wbite"do głowy, że kłamać trzeba. On biedny szuka usprawiedliwienia i akceptacji. Terapia na pewno mu pomoże, żeby tak naprawdę sam siebie zrozumiał.

A dlaczego dlaej kłamie? Bo inaczej nie potrafi, bo to jedyny sposób na budowanie swojej wartości. Jak powie prawdę to wyjdzie na łajzę, idiotę, pajaca, a tak chociaż przez chwilę ma poczucie że czegoś dokonał, e nie jest tak źle z nim. Współczuję mu strasznie. I Tobie też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak powie prawdę to wyjdzie na łajzę, idiotę, pajaca, a tak chociaż przez chwilę ma poczucie że czegoś dokonał, e nie jest tak źle z nim. Współczuję mu strasznie. I Tobie też.

 

 

a jak jej nie powie to na kogo wychodzi... jak kłamstwa wychodzą na jaw to dopiero "cudowne" zdanie o nim się ma czyż nie ?

no ok ale staram się zrozumieć że to nie jest wcale takie proste

nie ukrywam że boje się cierpienia i tego w co może mnie wciągnac swoimi kłamstwami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oklamywana - mój mąż DDA wiecznie kłamie - nie ważne czy malutka sprawa czy duża - ot taki bajkopisarz dla niego dzień bez kłamstwa to dzień stracony

tłumaczeniem nic nie zmienisz - może jedynie dostrzec w Tobie zrzędliwego, dociekającego, kontrolującego rodzica

mój mąż potrafi kłamać trzymając dowód kłamstwa w ręce hahaha jak mu powiem ze wiem ze kłamie to sie wykręci ze robi to nieświadomie (nadal trzymając dowód w ręce)

bawi mnie to juz - kiedyś bardzo bolało

walczyłam o ten związek, walczyłam o nas a teraz zrozumiałam że nie ma nas - nas to fikcja bo ja swojego męża nawet nie znam - nie wiem co jest prawdą a co kłamstwem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rany, temat dla mnie - tak pomyślałam, jak tylko przeczytałam tytuł wątku.

 

U mnie jest tak, że kłamstwo to bezpieczeństwo. To własny alternatywny świat, który zbudowałam, żeby poczuć się lepiej. Inaczej w nim wyglądam, inaczej się zachowuję, inaczej odnoszę się do mężczyzn. Zostawiłam na szczęście zawód bo nie wiem po czym bym poznała, że ja to ja ;)

Ogólnie, ucieczka w kłamstwa zaczęła się w podstawówce, czyli mniej więcej wtedy, kiedy koleżanki zaczyna interesować dlaczego nie masz Furby'ego i gdzie jedziesz na wakacje- och, te moje wymyślone opowieści, gdzie to ja nie byłam i czego nie widziałam. Potem doszło jeszcze pisanie wypracowań na język polski, bo przecież każda pani polonistka ma szczególne upodobanie w tym , by pognębiać dzieci, które nigdzie nie wyjechały i jest im z tego powodu dość przykro, zadając temat wypracowania domowego "Moje wakacje".

Nie wiem, czy u Was jest tak samo albo podobnie, ale u mnie faza kłamania bez sensu przeszła na etapie liceum i studiów w fazę kontroli absolutnej. Bardzo się tego wstydzę - chyba nawet bardziej niż tego, że tyle się w życiu nakłamałam, bez najmniejszej potrzeby. Mieszkałam ze współlokatorkami i z całych sił je kontrolowałam. Podobnie z pierwszym facetem. Naruszałam ich prywatność, wiem, że nie zasługiwałam na ich zaufanie. Doszło do tego, że zaczęłam się za to nienawidzieć - postanowiłam, że małymi krokami się od tego odzwyczaję, bo to "tylko bardzo zły nawyk", coś jak obgryzanie paznokci. Ustalałam sobie czas, np. dwa tygodnie, w którym nic nikomu nie przegrzebię. Jak mnie nosiło z niepokoju, to zwyczajnie do tej osoby dzwoniłam albo robiłam porządki we własnych szpargałach. Było bardzo, bardzo trudno.

Czy u Was te fazy też ewoluują i jak z tym walczycie? Mi ze szperactwa trochę zostało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piernikowa marta, mi szperactwo przeszło po terapii. A zkłamaniem jest tak, że potafię bez mrugnięcia okiem skłamać i jeszcze to dobrze argumentować. Teraz kłamię tylko kiedy mówię o swoich emocjach i moje kłamstwo polega na mega logicznym obtłumaczeniu sytuacji. Jak dobrze się wsłucham w siebie to zdaję sobie sprawę, że po prostu kłamię...sama przed sobą.

Kontrolowanie jeszcze się włącza czasami ale już bardzo rzadko. Szczerze, to fajnie żyć bez kontrolowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nazwalabym tego klamstwem a fantazjowaniem.

Mialam tak przez cale dziecinstwo - tez, by poczuc sie lepsza niz jestem, bardziej wartosciowa (wedlug jakichs tam kryteriow a glownie interesujaca towarzysko), zasluguje na uwage a nie tylko na wysmiewanie.

Moje konfabulacje dotyczyly niemal wszystkiego w dziecinstwie, chcialam dorownac innym bo mialam wrazenie ze bardzo od nich odstaje (niestety, to sie poglebialo bo nikt mnie z tego nie wyciagal a wrecz przeciwnie).

W pozniejszym okresie coraz rzadziej ale tez na zasadzie "dorabiania sobie ciekawszego zyciorysu". Ubarwianie faktow itp.

Oklamywanie samej siebie to juz inna historia. Glownie dotyczylo to osob ktore - jak mi sie wydawalo - lubilam, fascynowaly mnie itp. Idealizowalam tych ludzi i nie dalwbym sobie przetlumaczyc ze jest inaczej mimo namacalnych dowodow.

Krzywdy moim mijaniem sie z prawda nikomu oprocz siebie nie zrobilam.

Klamalam rodzicom ze strachu przed kara. To chyba kazde dziecko ma na sumieniu. I tez ogolnie gdy nie chcialam zeby cos sie wydalo.

 

Z czasem okazalo sie ze wcale nie musze klamac i ubarwiac sobie CV bo zycia samo o to zadbalo.

Nie raz jak mowilam prawde to mi nie wierzyli ;)

 

Owszem, czasem (chyba) zdarzy mi sie cos podkolorowac ale nieczesto i nie na serio.

Jesli mowimy powaznie to albo prawda albo do widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dziecinstwie klamstwa mialy ubarwic moja skromna osobe, zebym uchodzila za kogos lepszego a co najmniej rownego w grupie.

W doroslosci zas...

Klamstwa, ktore mialy na celu glownie odroczenie jakichs nieprzyjemnych przezyc (co sie wiaze z toksycznymi zwiazkami - rodzice, partnerzy, znajomosci itp).

Klamstwa, mijanie sie z prawda jako mechanizm obronny.

Juz nie potrzebowalam byc lepsza, atrakcyjniejsza, ciekawsze. Potrzebowalam przetrwac i nie cierpiec.

Pamietam takie "rozlegle" klamstwo, calkiem niedawno - jakies 11 lat temu. Nie chce mi sie o tym pisac, moze kiedys, moze nigdy.

Pamietam tez klamstwa, zwiazane z moja faktyczna sytuacja (nie chcialam mowic rodzinie ani znajomym co sie naprawde dzieje w moim zwiazku, nie chcialam uslyszec krytyki, nie chcialam zeby corka sie martwila...) - nawet nie klamstwa tylko unikanie prawdy bo nic nie zmyslalam. Tylko omijalam temat albo mowilam ze jest wszystko OK bez szczegolow.

U mnie najczesciej klamstwo polegalo na przemilczeniu prawdy. A nie przeinaczaniu jej.

Dobrze, ze poruszylismy ten temat. Mialam okazje zastanowic sie nad tym i przeanalizowac.

W moim przypadku klamstwo jest uwarunkowane lekiem przed konsekwencjami prawdy. Stad wniosek, ze otaczali mnie ludzie, ktorzy prawdy nie byli w stanie zniesc. Bez wzgledu na jej ciezar gatunkowy.

 

jetodik - wyslalam odp :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuje Wam za wpisy które pozwalaja mi zrozumiec niektore rzeczy...

 

u mnie znowu dziwnie.... spędziliśmy razem święta, razem z moja rodzina. to samo z sylwestrem. teraz wyjechał do siebie (dzieli nas 300km jak pisałam)

były długie rozmowy, nie obietnice, bo nie chce ich skoro wcześniej nie dotrzymał żadnej; ale długie rozmowy na temat tego jak bardzo mnie skrzywdził, jak to boli i że niszczy i nas i nasz związek. zobowiązał się skończyć z kłamaniem, nawet jeżeli cos takiego zrobi to umówiliśmy sie że zaraz zadzwoni i powie prawdę; mial zrobic to czego nie zrobil do tej pory, póśc na terapie. u mnie bylismy u pani psycholog na jednej wizycie , mowil że nie było tak źle jak myślał, że sie "oswoił" trochę z tym że komuś obcemu ma sie zwierzyc. w trakcie tego spotkania mówil o tym że nie chce mnie krzywdzic,

 

wczoraj pojawiła się znowu sytuacja która u mnie wzbudza wątpliwości co do prawdziwości...

i zaskoczyła mnie reakcja... wydawało mi się że po tych wszystkich rozmowach itd reakcja na moj zarzut że cos mi sie nie zgadza powinna być inna...zrobił natomiast cos co robił zawsze jak kłamał wcześniej - obrócił sytuację i zaatakował mnie zarzutem że go pilnuje, rozliczam itd..

nie ukrywam że właśnie ta reakcja budzi moj największy niepokój, bo taka ona byla zawsze do tej pory. miałam nadzieje ze po tym wszystkim kiedy mówi ze zrozumiał ze robil żle i co robił źle, reakcja powinna być inna... wiem że zarzut o kłamstwo nie jest łatwy miły i przyjemny, ale w końcu sam do tego doprowadził. czy nie powinien wiec reagować inaczej? czy nie trzeba zacisnąć zębów i znieśc to skoro samemu jest sie winnym ?

 

z tego co czytam Wasze wypowiedzi, to większość kłamała czy fantazjowała w czasach dzieciństwa czy wczesnej młodości, w dorosłym życiu juz tego nie robicie bo doszliście do pewnych wniosków - słusznych zresztą , że kłamstwo to nie wyjście

 

tracę siły na wszystko choc wydawało mi się ze po tych świetach wszystko będzie juz ok, nie wiem czy jestem naiwna czy głupia. czuje niechęc sama do siebie, czując potrzebe i sprawdzając jego poczte, jego konto bankowe, telefon ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co robisz to jest nadkontrola, ja tak robiłam jak mój ex pił. To pilnowanie bardzo mnie wykańczało psychicznie i nie zmieniło niczego na lepsze wręcz było coraz gorzej. Ja pilnowałam, sprawdzałam a on wymyślał nowe tłumaczenia. Takie błędne koło. Zadaj sobie pytanie czy chcesz być w związku w którym nie ma zaufania? Wg mnie wiara w to że on obieca i więcej nie będzie kłamał jest bezpodstawna bo nie zależy ona od woli tylko pracy nad sobą a tego nie osiąga się w ciągu tygodnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×