Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krępujące pytanie o śmierć


SmokingCat

Rekomendowane odpowiedzi

Stoicy- uważali samobójstwo za wyraz dezaprobaty wobec złego państwa exagoga. W Rzymie samobójstwo nie było źle postrzegane nawet przeciwnie. Mój dziadek się powiesił. Zrobił to zanim się urodziłem, znam tylko jego historie. Miał raka jelita grubego, morfina mu nie pomagała ( może zabijała ból, ale też są inne aspekty). Dobrze że miał chociaż jeszcze możliwość pokierowania swoim losem a nie zdanie się na litość innych która nota bene jest w polskim systemie karnym spenalizowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim przypadku depresja już jest filozofią życiową. ale od zawsze byłam taka zniechęcona, oddalona od wszystkiego. czułam pustkę, która mnie zassysa od środka. wcześniej myślałam,że Ktoś lub Coś ją zapełni. jednak po późniejszym paśmie przegranych, już straciłam nadzieję. a sama sobą tej pustki nie wypełnie, bo mam do siebie taki a nie inny stosunek. nigdy siebie nie polubiłam i pakowałam się podświadomie w same relacje czy sytuacje, by to sie potwierdziło-że jestem najgorsza, nie warta niczego

To się koleżanko nazywa dystymia. Straszna koorva, która daje spokój na chwilę, żeby zaatakować znienacka w najmniej oczekiwanym momencie. Sypiesz się jak domek z kart w jednej sekundzie. Znam to. Poczytaj sobie moje posty wcześniejsze. Coś jednak mnie pchało żeby walczyć, zmieniłam przychodnię do której chodziłam i w końcu trafiłam na porządną terapię. Oczywiście nie wierzyłam że to cokolwiek może dać, liczyłam głównie na leki, które przecież nie rozwiązują żadnego problemu, ale miałam nadzieję, ze chociaż uciszą ten ból. Również samobójstwo uważałam za najlepesze wyjście, tylko nazywałam siebie tchórzem, bo nawet tego nie potrafiłam zrobić. Dzisiaj dzięki terapii, na którą nadal chodzę przynajmniej znam siebie (jeszcze nie do końca, ale będzie tylko lepiej ;) ), wiem co mnie tak uparcie ciągnęło w dół i kiedy się to pojawia śmieję się temu prosto w twarz. To jest dopiero zajebiaszcze uczucie :D Serio jeśli nie wierzysz poczytaj sobie moje posty sprzed paru miesięcy. Ja, niedowiarek i uparciuch przekonuję kogoś do terapii :D To dopiero urzeczywistnienie zmian, jakie osiągnęłam właśnie dzięki niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim przypadku depresja już jest filozofią życiową. ale od zawsze byłam taka zniechęcona, oddalona od wszystkiego. czułam pustkę, która mnie zassysa od środka. wcześniej myślałam,że Ktoś lub Coś ją zapełni. jednak po późniejszym paśmie przegranych, już straciłam nadzieję. a sama sobą tej pustki nie wypełnie, bo mam do siebie taki a nie inny stosunek. nigdy siebie nie polubiłam i pakowałam się podświadomie w same relacje czy sytuacje, by to sie potwierdziło-że jestem najgorsza, nie warta niczego

To się koleżanko nazywa dystymia. Straszna koorva, która daje spokój na chwilę, żeby zaatakować znienacka w najmniej oczekiwanym momencie. Sypiesz się jak domek z kart w jednej sekundzie. Znam to. Poczytaj sobie moje posty wcześniejsze. Coś jednak mnie pchało żeby walczyć, zmieniłam przychodnię do której chodziłam i w końcu trafiłam na porządną terapię. Oczywiście nie wierzyłam że to cokolwiek może dać, liczyłam głównie na leki, które przecież nie rozwiązują żadnego problemu, ale miałam nadzieję, ze chociaż uciszą ten ból. Również samobójstwo uważałam za najlepesze wyjście, tylko nazywałam siebie tchórzem, bo nawet tego nie potrafiłam zrobić. Dzisiaj dzięki terapii, na którą nadal chodzę przynajmniej znam siebie (jeszcze nie do końca, ale będzie tylko lepiej ;) ), wiem co mnie tak uparcie ciągnęło w dół i kiedy się to pojawia śmieję się temu prosto w twarz. To jest dopiero zajebiaszcze uczucie :D Serio jeśli nie wierzysz poczytaj sobie moje posty sprzed paru miesięcy. Ja, niedowiarek i uparciuch przekonuję kogoś do terapii :D To dopiero urzeczywistnienie zmian, jakie osiągnęłam właśnie dzięki niej.

Koleżanka mi odpowie,czy ma/miała diagnozę,czy to raczej przewidywania że to F34?

(Pytam z ciekawości,bo czasem sam miałem i miewam podobne odczucia/stany umysłu)

I czy towarzyszyła ci huśtawa nastrojów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, mam taką diagnozę: dystymia i zaburzenia adaptacyjne. Huśtawka to była codzienność, chociaż jak wpadłam w doła potrafił on trwać miesiącami, wystarczył jakiś mały zapalnik żeby analizować w głowie temat długi czas. Nie pomagało nic. Dobry nastrój przychodził w ciągu sekundy, ale potrafił twać parę minut, czasami tydzień i jak niespodziewanie się pojawił tak niespodziewanie znikał, wracał dół i po zabawie. Dodatkowo chroniczne zmęczenie, senność w ciągu dnia, bezsenność w nocy, każda czynność wymagała gigantycznego wysiłku, czasami płakałam ze zmęczenia, byłam tak zła na ten stan. Miałam tak odkąd tylko pamiętam, wszystko co pamiętam z dzieciństwa łączy się nieodmiennie z tym stanem. Tak bywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze ludzie najgorsza jest ta pustka niedosytu nie do zapełnienia, nie do ukojenia. Można rzucań meblami, ale po co, bic się po twarzy, ale po co? Też żyje tylko dla rodziny. Założycielko tego tematu doskonale ciebie rozumiem. Czasami mam takie marzenia odnośnie śmierci. Refleksję nad tym jak by kochający Bóg pozwolił mi opuścic to ciało, ale żeby nikogo tym nie skrzywdzic, żeby nikt przez to nie cierpiał. Tego bym nie zniósł. Ale ciężko znosze tą egzystencje, mam w sobie tyle negatywnej agresji, energi, bólu. Nie zależnie jakie leki bym nie brał. Ja chce ukojenia, niczego więcej.

 

-- 06 mar 2014, 21:44 --

 

Mam pytanie, a co jezeli ja mam problem z uswiadomieniem sobie niektorych rzeczy, jestem malo refleksyjny, inteligentny emocjonalnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, jak zabijasz się myśląc o tym co Ty chcesz, a czego nie chcą Twoi bliscy, jesteś egoistką. Ale równie dobrze można powiedzieć, że bliscy którzy chcą abyś żyła wbrew temu co chcesz Ty, również są egoistami.

 

Do samobójstwa potrzeba wedle mnie dużo odwagi skoro w sumie nie wiemy co nas czeka po drugiej stronie. Ale to nie żadne bohaterstwo tylko głupota, marnować możliwe, że tylko jedno życie jakie dostaliśmy w darze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, to jest twoj punkt widzenia. Zapewne jestes inteligentna, samoswiadoma osobą, ale uwierz przezywanie dzien w dzien bólu skruszylo by kazdego. Jeszcze jak nie ma samoswiadomosci zeby cokolwiek przeanalizowac, zinterpretowac tylko codziennie sie meczysz. Czujesz sie tepy, zmulony. Nie dusiorek twoje slowa sa nietrafione bo nie jestes sobie s stanie wyobrazic czyjegos poziomu swiadomosci, odczuwania. Jezeli twoje myslenie jest jasne klarowne, mozesz planowac, interpretowac to twoj punkt widzenia jest zrozumialy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, jak zabijasz się myśląc o tym co Ty chcesz, a czego nie chcą Twoi bliscy, jesteś egoistką. Ale równie dobrze można powiedzieć, że bliscy którzy chcą abyś żyła wbrew temu co chcesz Ty, również są egoistami.

 

Piękne słowa. Sama to chciałam napisać, tylko nie umiałam tego w słowa ubrać. Ten obezwładniający ból psychiczny jest nie do opisania. Ciągnie się za mną od kilkunastu tygodni, nie mogę pracować, jeść, żyć... Dobry nastrój pojawia się na kilka sekund, czasami godzin i znika... Czasami mam wrażenie, że to jedyne wyjście, ale chciałabym to zrobić tak, żeby nikt nie cierpiał z tego powodu. Ciężko wytłumaczyć ludziom, że beze mnie będzie im lżej, nie będą musieli patrzeć na moją bezsilność, jak się taplam w tym bagnie. Coś mnie jeszcze trzyma, sama nie wiem co, może jakaś iskierka nadziei, że może tym razem... Ale co miesiąc załamuję się jeszcze bardziej.

 

Przeraża mnie też to, że jestem już po jednej próbie s. i wiem, że to nie boli, ale wiem też, ile potrzeba odwagi żeby to zrobić, i nie piszę tego by się wytłumaczyć. Pamiętam, że po wszystkim, kiedy już wróciłam do domu byłam zła, że mnie odratowali. Nie mogłam tego zrozumieć, do teraz nie mogę, przecież nie zrobiłam tego, żeby zwrócić na siebie uwagę, czy coś w tym stylu. Po prostu chciałam przestać istnieć, bo ten ból był nie do zniesienia...

Niestety ludzie, zasłaniając się hasłem "miłość", odbierają nam szansę dokonania wyboru. Nikt nie rozumie, że czasami to jest jedyne wyjście, żeby ulżyć w naszym cierpieniu i do tego wszystkiego, co czujemy dochodzą jeszcze jakieś wyrzuty sumienia. Tak jak chorym, którym doskwiera ból fizyczny podaje się morfinę i wprowadza się prawo eutanazji, tak i dla nas powinno być jakieś wyjście, kiedy nie pomagają leki...

 

Może się ktoś ze mną nie zgadzać, ale tak to widzę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ludzie, zasłaniając się hasłem "miłość", odbierają nam szansę dokonania wyboru. Nikt nie rozumie, że czasami to jest jedyne wyjście, żeby ulżyć w naszym cierpieniu i do tego wszystkiego, co czujemy dochodzą jeszcze jakieś wyrzuty sumienia. Tak jak chorym, którym doskwiera ból fizyczny podaje się morfinę i wprowadza się prawo eutanazji, tak i dla nas powinno być jakieś wyjście, kiedy nie pomagają leki...

 

Bardzo się z Tobą zgodzę.

 

Mnie ten ból prześladuje odkąd pamiętam-jako dziecko, nastolatka, teraz młoda dorosła. Z roku na rok jest gorzej. Obecnie mniej myślę o śmierci, ale nadal ta pustka upośledza moje myśli, uczucia i zachowanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, to jest twoj punkt widzenia. Zapewne jestes inteligentna, samoswiadoma osobą, ale uwierz przezywanie dzien w dzien bólu skruszylo by kazdego. Jeszcze jak nie ma samoswiadomosci zeby cokolwiek przeanalizowac, zinterpretowac tylko codziennie sie meczysz. Czujesz sie tepy, zmulony. Nie dusiorek twoje slowa sa nietrafione bo nie jestes sobie s stanie wyobrazic czyjegos poziomu swiadomosci, odczuwania. Jezeli twoje myslenie jest jasne klarowne, mozesz planowac, interpretowac to twoj punkt widzenia jest zrozumialy.

Ty też nie możesz sobie wyobrazić mojego poziomu świadomości ;) Pisałam już co nieco o mnie i mam za sobą 2 próby samobójcze i z tej perspektywy uważam, że to była głupota. Nieważne czy boli czy nie, ale nie wiem czy po drugiej stronie nie będzie bolało bardziej, bo się okaże że piekło istnieje :P

 

Uważam też, że to od nas zależy czy stracimy życie na użalanie się nad sobą, czy nie przestaniemy próbować. Ja wybrałam to drugie, bo umrzeć zawsze mamy czas, każdy z nas umrze, więc czemu by nie pożyć choćby z czystej ciekawości co będzie dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty też nie możesz sobie wyobrazić mojego poziomu świadomości ;) Pisałam już co nieco o mnie i mam za sobą 2 próby samobójcze i z tej perspektywy uważam, że to była głupota. Nieważne czy boli czy nie, ale nie wiem czy po drugiej stronie nie będzie bolało bardziej, bo się okaże że piekło istnieje :P

 

Uważam też, że to od nas zależy czy stracimy życie na użalanie się nad sobą, czy nie przestaniemy próbować. Ja wybrałam to drugie, bo umrzeć zawsze mamy czas, każdy z nas umrze, więc czemu by nie pożyć choćby z czystej ciekawości co będzie dalej?

generalnie, zasada w metodologii nauk społecznych (badania) jest taka, że z analizy pojedynczych przypadków nie generalizujemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

White Rabbit, nie wiedziałem. :P

 

Ja tylko w chwilach największej frustracji myślę o śmierci. Ale potem pojawia się jakaś wola życia. Generalnie myślenie mam takie:

 

Jeśli myślę o śmierci automatycznie myślę o sensie życia, Bogu, itd. Jak jakaś siła, przeciw której się buntuję podejmując samobójstwo powoduje, że jestem nieszczęśliwy i próbuję ze sobą skończyć nie chce dać mi szczęścia, to oznacza to że "po drugiej stronie" też mi go nie da. Życie jest wszechobecne. Jak przeżyję śmierć, to po drugiej stronie też jest życie. A zasady życia pozostaną takie same. Jedyny sens samobójstwa byłby gdyby po śmierci nic nie było. Ale ja w to nie wierzę, a przynajmniej jest to mało prawdopodobne dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, ciekawe słowa, dzięki.

Nie uważam samobójstwa za okaz siły i odwagi. Wystarczy cierpieć solidnie i długo i w każdym ta 'odwaga' się znajdzie. 'Odwaga' do najprostszego ucięcia pozbycia się bólu, kłopotu. Odwaga i siła to jest żeby żyć i starać się to zmienić. Bo jak ja umrę to nie pozostanie to niezauważone, obok ludzie to odczują.

 

Wiem, że jakbym się zabiła to byłaby to najbardziej słaba tchórzliwa żałosna i pozostawiająca niesmak rzecz którą mogę zrobić. Jeszcze inna sprawa, że trochę chcę żyć, nie wiem tylko czy mam prawo.

Cholera, strasznie mi się nie chce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×