Skocz do zawartości
Nerwica.com

chyba ddd... proszę o pomoc


lillka

Rekomendowane odpowiedzi

Z dnia na dzień rozumiem coraz więcej a wbrew pozorom nie jest latwiej. Ale od początku. Mam 21 lat. Moja rodzicielka nigdy nie była przykładną matką, wymigiwała się od rodzicielskich obowiązków tak często jak mogła aż w końcu gdy miałam 11 lat całkowicie wyprowadziła się z domu i zamieszkała za granicą. Zostaliśmy z rodzeństwem pod opieką taty. Z mamą kontaktowaliśmy się rzadko, spotykaliśmy z okazji świąt, czasami w wakacje. Nie brakowało mi jej, nigdy nie była mi bliska więc nie odczułam wielkiej zmiany, ale cieszyłam się, że poniekąd nie ma jej w moim życiu. Moja matka jest furiatką, sfrustrowaną babą, dla której pieniądze są ważniejsze od zdrowia, rodziny, moralności, wszystkiego. Przemoc psychiczna była w naszym domu na porządku dziennym. Ciągłe ciosy, wyżywanie się na nas, krzyki, zakazy, szantaże emocjonalne i poczucie, że na wszystko musimy zasłużyć. Miłości, czułości, delikatności -zero. Nawet gdy się wyprowadziła potrafiła dzwonić z awanturami, pretensjami, karała nas za swoje niepowodzenia. Tata jest kompletnym przeciwieństwem mamy, dobry, spokojny, zrównoważony, kochający. Niestety nie potrafił uchronić nas przed mamą. Poza tym pracowal całe dnie, więc musieliśmy radzic sobie sami. Nie mam jednak do niego żalu, bo robił tak dużo jak tylko mógł. 2 razy trafiłam do psychologa. Z jednym nie potrafiłam nawiązać więzi, drugi przykleił mi łatkę "DDD". Nie poszłam tam więcej, bo poczułam, że wmawia mi coś, czego nie ma. Ale chyba jednak coś jest na rzeczy. Czuję się niedojrzała emocjonalnie. Czuję, że mam serce z lodu. Od pewnego czasu potrzebuję kogoś, kto złapie mnie za rękę i poprowadzi trochę przez życie, bo mam wrażenie, że niektóre sprawy mnie przerastają (od 11 rż ze wszystkim radziłam sobie sama). Mam problem z wyrażaniem i odczuwaniem emocji. Wydaje mi się, że wszystkim się narzucam, zajmuję za dużo czasu, że nikogo nie obchodzą moje sprawy. Nie potrafię zbliżyć się do nikogo ani budować trwałych więzi. Nie wierzę, że jestem dla kogoś ważna, ciągle boję się, że ktoś się mną zabawi a później zostawi. Nie potrafię okazać zaangażowania i że mi na czym/kimś zależy. Nie potrafię ułożyć sobie życia. O nic nie potrafię zawalczyć, ciągle się poddaję (np.rzuciłam studia). Zyję z wiecznym poczuciem winy - takie "przepraszam, że żyję". Jestem samotna i zastraszona. WEGETUJĘ. Nie wiem co robić. Zaczęlam czytać o DDD książki, artykuły, mam wrażenie, że to tylko obudziło we mnie lawinę uczuć, z którą nie potrafię sobie poradzić. Wiem, że mam problem, nie wiem co z nim zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, może nie mam identycznej sytuacji bo moja matka i mój ojciec do 15 roku życia stanowili fajne, zgrane małżeństwo ale nagle mojemu ojcu coś odwaliło i odszedł do innej kobiety, od tamtego czasu postanowiłem zdusić wszystkie te emocje i wyszły dopiero koło 19 czy 20 roku życia w postaci nerwicy, teraz mam 26 lat. Też wcześniej czułem się taki pusty w środku, teraz już jest inaczej, ale też miałem moment, że te wszystkie emocje zaczęły się kłębić i wychodzić. Spotykałem się z ojcem tak samo jak Ty z matką kilka razy w roku a tak to rozmowy przez telefon o jakiś powierzchownych sprawach. Jak chcesz z kimś pogadać to możesz pisać do mnie na maila: maciej.zsm@gmail.com

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj lillka,

proponuję Ci rozważyć udanie się do psychoterapeuty na wstępna konsultację.

Życzę powodzenia

 

chciałabym! bardzo. problem w tym, że w chwili obecnej nie stać mnie na wizyty (nie pracuję, nie zarabiam), a poradnia psychologiczna w moim (bardzo małym) mieście to chyba tylko nazwa miejsca...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja też, na terapii można poznać siebie i pozbyć się poczucia winy, że to ze mną jest coś nie tak.

 

Dawniej myślałam, że poradzę sobie sama i że żadna terapia nie jest mi potrzebna, bo przecież każdy z nas ma taką sytuację w domu, że to normalne ;) A teraz... jestem coraz starsza i nie nadaję się do życia. Podjęłam ambitne studia, ktore mnie wcale nie interesowaly, bo chciałam zobaczyć podziw w oczach innych. Potrzebowałam docenienia. Gdy je rzuciłam chcialam zapaść się pod ziemię ze wstydu, bo może ktoś pomyśli, że jestem za glupia na naukę. Milion przykładów nt tego, co ze mną jest nie tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie przejmuj się, wiele osób przechodzi przez takie coś bo coraz więcej rodzin jest rozbitych. W takich sytuacjach nie ma mocnych, każdy to jakoś przeżywa. Jedni bardziej drudzy mniej. Ja też myślałem przez długi czas, że odejście ojca po mnie spłynęło ale po kilku latach okazało się, że nie. Teraz Ci to wychodzi w postaci takich uczuć, i dobrze, bo to szansa na oczyszczenie i poradzenie sobie z tym. Teraz chodzi o to, żeby to przepracować i poradzić sobie z tym a nie znów chować gdzieś głęboko. Wyjdziesz z tego dużo silniejsza. Wiem bo sam to przeszedłem i uważam, że wyszło mi to na dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie przejmuj się, wiele osób przechodzi przez takie coś bo coraz więcej rodzin jest rozbitych. W takich sytuacjach nie ma mocnych, każdy to jakoś przeżywa. Jedni bardziej drudzy mniej. Ja też myślałem przez długi czas, że odejście ojca po mnie spłynęło ale po kilku latach okazało się, że nie. Teraz Ci to wychodzi w postaci takich uczuć, i dobrze, bo to szansa na oczyszczenie i poradzenie sobie z tym. Teraz chodzi o to, żeby to przepracować i poradzić sobie z tym a nie znów chować gdzieś głęboko. Wyjdziesz z tego dużo silniejsza. Wiem bo sam to przeszedłem i uważam, że wyszło mi to na dobre.

 

Przez długi czas wydawało mi się, że jestem mega silna, nic mnie nie złamie. I nagle coś pękło, sama nie wiem kiedy i dlaczego. Wydaje mi się, że wcześniej było dużo łatwiej, później do głosu doszły jakieś uczucia, emocje i mam w sobie wielką, otwartą sączącą się ranę. Może po prostu dopiero teraz dojrzałam do przepracowania tego wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbyś opisywała moją sytuację:) Myślę, że to tak działa po prostu. Ale tak jak mówiłem, to wychodzi na dobre. Bo dusząc te złe emocje z jednej strony ich nie czujesz, ale z drugiej zamykasz się też na całe spektrum dobrych, pozytywnych emocji i stąd to uczucie pustki. Ja po kilku latach zauważyłem, że czuję tylko takie nagłe, silne emocje. A przez to się dużo traci, więc ciesz się, że doszło do tego teraz bo masz okazję się odbudować na zdrowym fundamencie i budować zdrowe relacje z ludźmi. Ja bym zaczął od odcięcia się od tego co Cię męczy czyli albo przestać gadać z matką albo postawić jej twardą granicę co może do Ciebie mówić i jak, ale jednocześnie wybaczyć jej w sercu to czym Ci zawiniła (nie musisz jej informować o tym). Wybaczyć trzeba bo negatywne emocje niszczą od środka. Jeśli jesteś wierząca to módl się o jej zmianę ale nie musisz się narażać na jej słowa które Cię ranią. Ja też do ojca napisałem list czy tam maila - już nie pamiętam - w którym mu napisałem wszystko to co jego odejście w moim życiu schrzaniło, żeby miał świadomość tych rzeczy i żebym ja sam pisząc ten list sobie uświadomił te rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbyś opisywała moją sytuację:) Myślę, że to tak działa po prostu. Ale tak jak mówiłem, to wychodzi na dobre. Bo dusząc te złe emocje z jednej strony ich nie czujesz, ale z drugiej zamykasz się też na całe spektrum dobrych, pozytywnych emocji i stąd to uczucie pustki. Ja po kilku latach zauważyłem, że czuję tylko takie nagłe, silne emocje. A przez to się dużo traci, więc ciesz się, że doszło do tego teraz bo masz okazję się odbudować na zdrowym fundamencie i budować zdrowe relacje z ludźmi. Ja bym zaczął od odcięcia się od tego co Cię męczy czyli albo przestać gadać z matką albo postawić jej twardą granicę co może do Ciebie mówić i jak, ale jednocześnie wybaczyć jej w sercu to czym Ci zawiniła (nie musisz jej informować o tym). Wybaczyć trzeba bo negatywne emocje niszczą od środka. Jeśli jesteś wierząca to módl się o jej zmianę ale nie musisz się narażać na jej słowa które Cię ranią. Ja też do ojca napisałem list czy tam maila - już nie pamiętam - w którym mu napisałem wszystko to co jego odejście w moim życiu schrzaniło, żeby miał świadomość tych rzeczy i żebym ja sam pisząc ten list sobie uświadomił te rzeczy.

 

Nie potrafię przeżywać pozytywnych emocji, bo cały czas mam poczucie winy, że np. ja się bawię... a może nie powinnam? Tak, tak, lata najazdów matki na psychikę.

Starałam się odciąć od niej, ale ona zawsze znajdzie sposób, żeby się ze mną skontaktować. Do tego od jakiegos czasu wysyła mi pieniądze, którymi chyba chce się wykupić, nie wiem. W każdym bądź razie ja o nie nie prosiłam, sama wpadła na taki pomysł. A co jakiś czas wypomina mi, że MUSI mnie utrzymywać, ze siedzę w JEJ portfelu. A w sumie nawet nie korzystam z tych pieniędzy. Starałam się też stawiac jej granice, wtedy robi z siebie ofiarę, ze mnie egoistkę, zarzuca mi, że jej nie szanuję i w ogóle źle traktuję.

 

Wybaczyłam jej w sumie, jestem coraz bardziej obojętna na jej osobę. Wiem, dlaczego się tak zachowuje, wiem, co jest przyczyną jego postępowania. Ale nie uważam, że to, że ona ma problemy oznacza, że musi wyżywać się na mnie. Tego nie akceptuję. I kiedyś próbowałam z nią porozmawiać, w odpowiedzi uslyszałam, że wszystko jest moją winą... bo jestem taka i owaka. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To odcięcie jest kluczowe, musisz być twarda jak skała co do jej szantaży emocjonalnych. Zrezygnuj z tej kasy skoro nie jest Ci konieczna do przeżycia, odsyłaj jej z powrotem na przykład. Pokaż, że nie ma odreagowywania na Tobie i koniec kropka. Jak coś powie, trzask słuchawką i tyle. Niech sobie myśli co chce. Dla jasności możesz jej taki list czy mail wysłać. Działa to tak, że w końcu zobaczy, że nie z Tobą te numery i zacznie Cię szanować. Bo ludzie szanują ludzi, którzy szanują siebie. To jest prosta prawda:) Też pamiętaj, że ona sama ma duże problemy ze sobą i pewnie sama jest w chaosie niezłym. Taka twarda postawa z Twojej strony też może wyjść jej na dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To odcięcie jest kluczowe, musisz być twarda jak skała co do jej szantaży emocjonalnych. Zrezygnuj z tej kasy skoro nie jest Ci konieczna do przeżycia, odsyłaj jej z powrotem na przykład. Pokaż, że nie ma odreagowywania na Tobie i koniec kropka. Jak coś powie, trzask słuchawką i tyle. Niech sobie myśli co chce. Dla jasności możesz jej taki list czy mail wysłać. Działa to tak, że w końcu zobaczy, że nie z Tobą te numery i zacznie Cię szanować. Bo ludzie szanują ludzi, którzy szanują siebie. To jest prosta prawda:) Też pamiętaj, że ona sama ma duże problemy ze sobą i pewnie sama jest w chaosie niezłym. Taka twarda postawa z Twojej strony też może wyjść jej na dobre.

 

Odsyłałam jej pieniądze, przysyłała je z powrotem i tak w kółko kilka razy, więc leżakują sobie na koncie, z którego nie korzystam po prostu. Niestety nie potrafię być już twarda emocjonalnie i ona doskonale o tym wie. Wie, co powiedzieć by mnie zranić i chętnie z tego korzysta. A że od czasu pęknięcia jestem strasznym płaczkiem, więc ma kobieta pożywkę. Jak wspominałam mam rodzeństwo, mam też już siostrzenicę i bratanicę, boję się po prostu, że rodzina nie stanie po mojej stronie, gdy dowiedzą się o (potencjalnej) terapii, odcięciu się od matki itp., że skłócę ich. I niby wszyscy wiedzą, że z matką jest problem, wie to dalsza i bliższa rodzina, a i tak boję się, że to ja wyjdę na najgorszą i do tego z "urojonymi" problemami, w które trzeba mieszać osoby trzecie (psychologa, terapeutę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może nie jest zbyt szlachetne to co teraz powiem, ale żeby sobie pomóc, musisz mieć w dupie opinię innych na ten temat. Jak wyjdziesz na prostą to wtedy będziesz dla nich wsparciem, pomocą i siłą. Jak ktoś Cię nie będzie wspierał, olej to i rób po swojemu. Na pewno każdy z Twojej najbliższej rodziny jest jakoś w tą sytuację wplątany i może nie być obiektywny. Ty wiesz, że Twoje problemy nie są urojone, Ty wiesz jak się czujesz a nie inni, i Ty musisz sobie pomóc niezależnie od całego świata nawet.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, dziękuję!! czy muszę mieć skierowanie do tego lekarza? jeśli tak jak je uzyskać skoro nie mieszkam w Inowrocławiu? moge iść do lekarza pierwszego kontaktu w swoim mieście?

 

Co się stało?

 

Czuję się totalnie bezwartościowa, nie wiem jak ruszyć z moim życiem. Wiem czego chciałabym się nauczyć, czego dokonać, gdzie pracować i tak dalej... ale wszystko wydaje mi się być ponad moje siły (nie mówiąc już o tym, że zdaję sobie sprawę chociażby z sytuacji ekonomicznej w PL). Dobija mnie samotność. Tu, gdzie jestem, nie mam żadnych znajomych ani rodziny. Całe dnie siedzę sama, nie robię nic ważnego. Od kilku dni nawet w sumie nie wychodzę z domu. Moi znajomi z innego miasta powoli o mnie zapominają, bo nie widujemy się często. Gdy już się kontaktujemy każdy opowiada mi o swoich sukcesach i czuję się jeszcze gorzej. Chłopak, z którym się spotykam, też mieszka daleko, ma mnóstwo zajęć przez co prawie się nie widujemy. Poza tym to optymista, wiecznie wśród ludzi, uśmiechnięty, przebojowy. Niby rozumie, że mam skrzywioną psychikę, ale nie potrafi ze mną o tym porozmawiać, ucieka od tego, zazwyczaj muszę sobie radzić sama ze wszystkimi negatywnymi emocjami i wydarzeniami, co dobija mnie chyba jeszcze bardziej, bo oczekuję od niego pomocy i jej nie otrzymuję (choć czasami wydaje mi się, że oczekuję zbyt wiele i dlatego się zawodzę...) A, i za chwilę święta, znów będę musiała spotkać się z matką. Takie combo dziś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lillka, mozesz isc gdziekolwiek. Teraz jak wprowadzili EWUś jest to spore ulatwienie. Nie musisz jiec piecztek ze jestes ubezpieczona, zaswiadczen bo sprawdzaja to komputerowo. Idz tam gdzie mieszkasz

 

 

No właśnie nie chcę iść tu, gdzie mieszkam, próbowałam, jest jeden psycholog i to beznadziejny. Dziękuję za pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, każdy ma gorsze dni, nie załamuj się. Nie jesteś sama, chociażby tutaj są ludzie, którzy Cię rozumieją i którzy są gotowi z Tobą porozmawiać:) Ja też w nerwicy doznałem niezrozumienia ze strony wielu osób. Tak to już jest, że ludzie jak sami nie doświadczyli czegoś to ciężko im się wczuć. Mi mocno pomaga wiara, czuję, że nigdy nie jestem sam i że te wszystkie przykre rzeczy, które człowieka spotykają niosą ze sobą wartość. Chociażby to, że jak sobie z tym poradzisz to będziesz silniejsza, oczyszczona z tych problemów i mądrzejsza o doświadczenia. Patrz z nadzieją w przyszłość:)

P.S. Sytuacja ekonomiczna jest do bani - to fakt, ale już się poprawia trochę. Ostatnimi czasy bardzo wiele osób robi coś poniżej swoich oczekiwań - w tym ja. Ale zawsze po burzy pojawia się znów słońce. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×