Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

aardvark3 Twój post dał mi wiele do myślenia. Dopiero teraz zaczynam sobie uświadamiać jaką kukłę ze mnie zrobiono. Całkowicie bez woli zdany na łaskę tego co się akurat dzieje. Pamiętam jak byłem w pierwszej klasie podstawówki, bałem się lub coś innego mnie ograniczało przed zapytaniem się nauczycielki czy mogę wyjść do toalety, nie zapytałem się wolałem zsikać się w majtki niż się pytać. Tak było kilka razy ale potem nauczyłem się zawsze iść do toalety przed lekcją. Gdy miałem 19 lat i byłem na kursie który trwał kilka godzin, pęcherz się napełnił i musiałem wyjść do toalety, trzymałem pęcherz ściśnięty do granic możliwości. I takie myśli: "Wytrzymam" "Jeszcze chwila" "Może się zaraz kurs skończy". Nie szło już dalej tak trzymać i co się stało? Ręka w górze i pytanie: "Mogę wyjść do toalety?" W ostateczności mój mózg wybrał mniejsze zło, lepiej się zapytać niż zrobić w majtki. Ale to potwierdza jaką kukłą jestem. Nie potrafię zapytać się innych o to aby mi pomogli, w ostateczności to zrobię ale tylko gdy muszę. I dokładnie tak ja Ty aardvark3 stałem się samowystarczalny, robiący wszystko samemu a jednocześnie robiący wszystko co mi powiedzą. Jeśli miałem nastawienie że nie będę pił alkoholu a ktoś powiedział "Choć napij się" to szedłem to robić nawet jeśli nie chciałem tego robić, i ta maska: sztuczny uśmiech na twarzy i zgadzanie się ze wszystkim.

Taki jest właśnie wpływ toksycznych rodziców na mnie. Ojciec DDA i podobno ma chad, matka trochę znerwicowana. Ogólnie to co oni mi przekazali w swoim wychowaniu to nic dobrego, społeczeństwo później tylko dobiło. Nie mam im tego za złe pewnie starali się jak najlepiej wychować mnie ale nie mieli na to szans bo sami są wyniszczeni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Harpija, Ty powinnaś wiedziec czy nadużywa czy nie. mozesz dziecko wychowywac sama jesli partner jest nieodpowiedni. ale widze ze Ty go nie znasz.

nie wiem jak tam u Cb jest. moze matka widzi wiecej a moze mysli o sobie.

mam jednak wrazenie ze wciąż jestes dzieckiem. nie wiem czy pracujesz nad sobą czy wolisz zaszyć się w kokonie os. bardzo planujesz -chyba chcesz wywołac wilka z lasu- obłąkańczo potrzebujesz gwarancji- a w zyciu tego nie ma. jak chcesz miec gwarancje to kup sobie zegarek.

Ty to jestes Ty, a partner to partner- nie masz na niego wpływu w kontekście głębokozadaniowym. zresztą, co to za zwiazek byłby? pani nauczycielka i posłuszny uczeń? co by Ci to dało? poczucie władzy? zawoalowanej władzy- bo tak naprawde to poszukujesz władzy nad sobą.

to czy ktos bedzie pił to na litość boską i szatańska -widać od razu.

a Ty juz nie jestes dzieckiem- warto by pomysleć nad zmiana relacji z matką, bo wyjdzie nam sytuacja rodem z pianistki Michaela Haneke. kokos84,

Pamietaj ze alkoholizm ojca mógł także wynika ze złych relacji i nieporozumien z matką

to jego wina że tapłał sie w błocie- w tym momencie on również zostaje umorusana swinką. a nawet suma jego win większa- bo to on założył hodowlę żuków gnojników i zaczął zakładać gniazda.a tak w ogole to za drugiego człowieka jest sie odpowiedzialnym do osiągnięcia jego dorosłości- małzenstwo wiec się nie liczy- nie mozna byc odpowiedzialnym za decyzje drugiego czlowieka.

Ty przerzucasz odpowiedzialność na inna osobę bo brak Ci odwagi zeby wziąć odpowiedzialnośc za własne decyzje.

Po prostu maciek,

Na temat -Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie- mógłbym napisać książkę za którą bez obrony dostałbym doktorat.

oni nie maja juz wpływu, tylko Ty. odetnij pępowinę. osiagnales juz wiek dorosłosci- masz obowiązek zweryfikować błedne schematy i zyc po swojemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz obowiązek zweryfikować błedne schematy i zyc po swojemu.

 

 

No właśnie, teraz to już nasz wybór co zrobimy z resztą życia.

Co nie znaczy, że jest to prosta sprawa...bo życie jednak proste nie jest.

Ale chyba dobrze jest uświadomić sobie, ze to co było nie jest normalne i że teraz wcale nie musimy się na to godzić.

Zrozumieć, poukładać sobie.

 

Ja mam taki cel, by pokazać mojej córce, że życie nie jest tylko udręką. Chcę żeby wyrażała swoje uczucia, takie prawdziwe.

Ja uczuć nie wyrażałam, aż w końcu miarka się przebrała. Moja matka nadal tego nie robi.

Mam nadzieję, że mi się uda, choć sukces nie jest wcale pewny:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam im tego za złe pewnie starali się jak najlepiej wychować mnie ale nie mieli na to szans bo sami są wyniszczeni.

Ja też nie mam rodzicom za złe skrzywień z dzieciństwa. Mam wrażenie, że gdyby nie alkoholizm ojca i nadopiekuńczość matki to i tak ja byłbym skrzywiony, może w mniejszym stopniu, ale też bym był.

Przypuszczam, że na skrzywienie mojej psychiki wpłynęły czynniki nie tylko zewnętrzne, ale także jakieś wrodzone nieprawidłowości wewnętrzne, więc raczej nie było szans na wychowanie mnie na normalną osobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opierając się na swoim doświadczeniu moge powiedzieć jedno: wpływ toksycznych rodziców na dorosłe życie dziecka potrafi być masakrujący.

Właściwie można powiedzieć, że toksyczny rodzic potrafi trwale okaleczyć dziecko i później ten dorosły, ktory wyrasta z dziecka jest po prostu emocjonalną kaleką. Tak, wiem, są terapie, można się leczyć. Tylko że zmarnowanych lat, zrujnowanego zdrowia (bo stres zabija) nie zrekompensuje nikt i nic. Po prostu trzeba pogodzić się z tym, że ktoś ukradł kawał życia i to jest już nie do odzyskania. Nie wiem, czy z czasem może być tak po prostu "dobrze", ja jeszcze do tego etapu nie doszłam i myślę, że jestem daleko. Ale przypuszczam że tak, o ile otrzyma się odpowiednią pomoc i samemu nie złamie się gdzieś po drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wiem, są terapie, można się leczyć. Tylko że zmarnowanych lat, zrujnowanego zdrowia (bo stres zabija) nie zrekompensuje nikt i nic.

NO raczej ale bez leczenia juz na wlasne zycznie marnuje sie dalsze lata zycia

 

-- 03 lut 2014, 16:18 --

 

mark123, większość pozornie normalnych ludzi jest nienormalna do szpiku kosci- tyle że oni nie uwazają tego za problem.

:brawo: dokladnie i tacy sa najniebezpieczniejsi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

większość pozornie normalnych ludzi jest nienormalna do szpiku kosci- tyle że oni nie uwazają tego za problem.

:brawo:

Wow, zima, pierwszy raz sie z Toba zgodze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opierając się na swoim doświadczeniu moge powiedzieć jedno: wpływ toksycznych rodziców na dorosłe życie dziecka potrafi być masakrujący.

Właściwie można powiedzieć, że toksyczny rodzic potrafi trwale okaleczyć dziecko i później ten dorosły, ktory wyrasta z dziecka jest po prostu emocjonalną kaleką. Tak, wiem, są terapie, można się leczyć. Tylko że zmarnowanych lat, zrujnowanego zdrowia (bo stres zabija) nie zrekompensuje nikt i nic. Po prostu trzeba pogodzić się z tym, że ktoś ukradł kawał życia i to jest już nie do odzyskania. Nie wiem, czy z czasem może być tak po prostu "dobrze", ja jeszcze do tego etapu nie doszłam i myślę, że jestem daleko. Ale przypuszczam że tak, o ile otrzyma się odpowiednią pomoc i samemu nie złamie się gdzieś po drodze.

 

 

Zgadzam się, zgadzam, emocjonalna kaleka, ultra cute, też tak mam, nie ma już chyba ratunku, ale srać to, pytanie moje będzie bardziej przyziemne, co to za dupera na awatarze, bo już ją kiedyś widziałam i jest super seksowna i nie wiem kto to i z jakiego filmu. Proszę o udzielenie mi informacji!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cryo, nie. Ty nosisz w sobie ich część- nazwijmy to spuścizną genetyczną.

Nawet pamięć o najwymyslniejszych formach tortur psychicznych -czyli stres pourazowy- można pokonać.

widziałas juz na przykładzie rodziców co się dzieje, jak człowiek nie potrafi obłaskawić siebie- nie popełniaj ich błędów i szukaj środków/ potem form wyrazu, które pozwolą Ci zblizyc się do siebie i zaakceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedługo od swoich starych wypierdole. Jeszcze tylko obrona i szukam byle jakiej pracy zeby się wyrwać. Lepsze sprzątanie kibli niż siedzenie w domu z tymi potworami dla których jestem tylko wrzodem na dupie (tak mówią). I kurwa, obiecuje sobie że nie przyjadę na święta tylko że mój popierdolony mózg po jakimś czasie zapomina te wszystkie gówna i zaczynam tęsknić. A ja bym chciała totalnie się odciąć żeby móc kreować życie w mojej głowie na własnych zasadach, zupełnie wolna od ich karykaturalnego pojmowania świata (jak u matki np.: wszyscy są źli, wszyscy chcą wykorzystać moje dobre serce - dlatego nie ma ona już kontaktu ze swoim bratem, siostrą i matką. Teraz traci i córkę!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o wszystkich mam, mających córki: przypominajcie swoim córkom, że je kochacie, że jesteście dumne, że są piękne. Nie zamieniajcie ich w kłębek kompleksów, który nie radzi sobie w życiu, niezdolny do uwierzenia w siebie i mający niskie poczucie własnej wartości. Moja matka tak właśnie zrobiła. Trochę mi jej żal, bo od 30 lat żyje z poczuciem, że wydała na świat najbrzydsze dziecko w rodzinie. Miała pecha, bo jej siostry i bracia spłodzili piękne dzieci. Zawsze to słyszałam, a kuzynka X taka ładna, a kuzynka Y taka szczupła. Sama od niej nie usłyszałam chyba nigdy komplementu. "Córeczko, jak ty pięknie wyglądasz", powiedziała mama mojej koleżanki, gdy przebrałyśmy się w księżniczki, ja stałam obok, z uśmiechem, wyczekująca, moja mama nic nie powiedziała, wróciła do rozmowy ze swoją koleżanką. To jest moje pierwsze wspomnienie z całej serii.

 

Do pewnego czasu "wymuszałam" komplementy i pochwały. "Mamo ładnie?"- "Noooo... ładnie". To "noooo ładnie" mówione z taką niechęcią, wymuszone, pamiętam do dzisiaj. Uwierzyłam w siebie dopiero, jak się wyprowadziłam z domu, okazało się wtedy, że jestem zupełnie kimś innym. Myślałam, że mam już to za sobą, że już jej kompleksy nie mają na mnie wpływu, ale ostatnio usłyszałam, że jestem już za stara na to, żeby mieć ładną sukienkę do ślubu, że myślała, że wybiorę garsonkę.

 

Po ostatnim spotkaniu rodzinnym, gdy mogła sobie mnie porównać z moimi urodziwymi kuzynkami, stwierdziła, że jestem za gruba, żeby mnie kochać, że mój związek nie ma przyszłości, że narzeczony mnie na pewno rzuci.

 

Chciałabym mieć córkę, chciałabym móc ją kochać tak mocno i bezwarunkowo, jak się tylko da. Będę jej powtarzać, że jest piękna, dobra i ważna. Drogie mamy, podejdźcie dzisiaj do swoich córek i powiedzcie im coś miłego, nieważne, czy mają 5, 15 czy 50 lat.

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,15481257,Mamy__kochajcie_swoje_corki.html

Kto tak mial?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, moja historia jakoby!

Inni lepsi, madrzejsi, ladniejsi i cholera wie co.

Wlasnych dzieci nigdy nie krytykowalam, nie porownywalam do innych, dawalam pelna swobode. Dzis odnosza sukcesy, ciezko pracuja na nie.

Ja mialam gdzies bo cokolwiek bym nie zrobila, na jakie wyzyny (czy odwrotnie) bym sie nie wzniosla - i tak bylo niewystarczajaco, albo moglam lepiej, albo ze X mogla lepiej a dlaczego ja nie, udalo mi sie bo tak naprawde nikt nie wie jaki ze mnie tuman i len, moje osiegniecie to zadne mecyje kazdy by potrafil itp.

Ergo: albo bede najlepsza (co oczywiscie bylo rozwazaniem czysto teoretycznym bo nawet gdyby jakims cudem to sie stalo - to patrz wyzej) albo nie ma sensu brac sie za cokolwiek.

Teraz, gdy juz to wszystko mam za soba nawet nie chce mi sie o tym gadac.

Kiedys byla taka metoda wychowawcza ze dzieci sie nie chwali bo to im w glowie przewraca.

Albo znalezienie jakiegos benchmarka - w moim przypadku jak bylam jeszcze w wieku przedszkolnym, matka nauczyla mnie tasiemcowo dlugiego wiersza ktory deklamowalam w kosciele na wizycie jakiegos biskupa (za grzmota nie pamietam nazwiska ale to bylo w latach 60-tych, moglam miec jakies 5 lat, moze nawet 4,5). Wszyscy sie dziwili ze takie male dziecko itp.

Cale zycie ten pieprzony wiersz wisial mi nad glowa jak miecz Damoklesa.

Bo bylam takim malym dzieckiem a umialam zadeklamowac dlugi wiersz bez zajakniecia - a teraz jak mam lat ilestam - gowno potrafie. Co sie z tym madrym, odwaznym dzieckiem stalo? Co za niedobre dziecko sie z niej zrobilo...

Niedobre i niewdzieczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak mam do tej pory - ilekroc widze się z matką, ona uwaznie mi przyglada, potem nastepuje wyliczenie, co jest z moim wygladem nie tak - pierwsze 15 minut to fryzura, potem ubiór, na końcu zła szminka, niezaleznie której uzyję.

Najgorzej było jak przytyłam /niezbyt duzo zresztą/ - tragedia na skalę swiatową.

Jesli tylko daję do zrozumienia, ze nie zycze sobie takich uwag, matka momentalnie ucieka w rolę niewinnej ofiary, która tylko chce pomóc... i dlatego mi doradza, a ja nie potrafię tego docenić.

O dzieciństwie nawet nie wspominam, podobnie to wygladało jak u aardvark3.

 

Jak myślicie, czy w ten sposób rodzice sobie cos rekompensowali naszym kosztem ? niskie poczucie własnej wartości ? WTF ? mam wrazenie, że moi nie potrafili funkcjonowac normalnie - albo przyjmowali role ponizającego agresora, albo ofiary. W stosunku do słabszego i uzaleznionego od siebie dziecka byli agresorami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luktar, nie kazdy. Moja matka ma mozg, nie jest niepoczytalna, wiec musiala sobie zdawac sprawe z tego jaka krzywde mi robi swoimi zachowaniami, ktorych do dzis dzien sie wypiera.

 

Jesli chodzi o wyglad to non stop go krytykowala. Glownie wage, bo zawsze mialam niedowage, a ona problemy z nadwaga.

Oprocz tego cala mase innych rzeczy. Chyba pierwszy raz powiedziala mi komplement kiedy mialam 17 lat (wczesniej non stop krytyka). Oczywiscie nie uwierzylam w to co mowi. Jak po tylu latach krytyki mialam uwierzyc w slowa: "ale jestes ladna". Odpowiedzialam, ze nie jestem, a ona powiedziala: "jestes, bo jestes moja corka" :/

Zaje.bisty komplement... :roll::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, oprocz tego wlosy, bo nie mialam tak gestych jak moja kuzynka. Wiecznie szarpala mi te wlosy jak mnie czesala do przedszkola i robila tak ciasny kucyk, ze dostawalam przez chwile wytrzeszczu oczu :lol:

Nie znosilam tego codziennego robienia mi "fryzury". W koncu majac 10 lat scielam wlosy na krotko i skonczyla sie meczarnia :mrgreen:

Od tamtej pory minelo ponad 20 lat a ja jeszcze to pamietam :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi zaczęli ostatnio z innego frontu uderzać. Ojciec przyniósł zdjęcie, które chciał malować a na którym mieli po 20 lat i mama siedziała mu na kolanach. Ojciec ironizując "Zobacz jak się z matką lubiliśmy, a Ty tylko jakieś traumy pamiętasz". Albo matka, po tym jak przytuliłam bratanice w nocy gdy miała koszmary - rano mała powiedziała, że jak ją przytuliłam to śniło jej się że ją coś przygwoździło do ściany - "Widzisz, a tak ją przytulałaś, teraz masz" przy tym śmieje się i ma satysfakcje, że moje nauki dobroci, miłości i szacunku idą na marne. Ale ona źle to odczytuje, jednak szuka tylko sposobu jak mi dokopać. Moi rodzice nie znoszą uczucia ciepła, miłości jakby ono parzyło. Te ich prześladowanie mojej emocjonalności i zmian przybrało już wyższy, wyrafinowany lewel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×