Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ukończyłem swoją książkę.......


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ukończyłem książkę o której już pisałem kilka miesięcy temu.

Kosztowało mnie to prawie pół roku i wiele, wiele wysiłku.

Poniżej pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów.

Całość w formacie PDF mogę przesłać zainteresowanym na maila ( adresy proszę na PW) w ciągu najbliższych kilku dniu.

Książka jest objęta moimi prawami autorskimi, które zagwarantowała mi Kancelaria Adwokacka.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Zabronione jest bez mojej pisemnej zgody jakiekolwiek rozpowszechnianie, udostępnianie, kopiowanie, powielanie pomysłu, opracowywanie, oraz modyfikowanie w całości lub we fragmentach.

Mam wielką prośbę.

Szukam wydawcy. Wiem, że wśród użytkowników forum znajdują się ludzie o ogromnym przekroju wiedzy, znajomości, kontaktów, zawodów, umiejętności i tak dalej.

Przyjmę każdą pomoc, poradę, kontakt dzięki którym moja książka będzie mogła ukazać się drukiem….

 

-- 14 paź 2013, 20:37 --

 

„…………………….Książkę tą pisałem przede wszystkim dla siebie.

Opisuję ostatnie pięć długich lat mojego życia na krawędzi śmierci.

Powstawała w ciężkich bólach, na przestrzeni lat spowitych mgłą choroby.

Składa się w dużej mierze z pojedynczych wpisów, w których na bieżąco i niejako „na gorąco” starałem się opisywać nieopisywalne, czyli destrukcyjne objawy poważnej choroby psychicznej jaką jest cyklofrenia.

Wpisy powstawały w stanach, w jakich aktualnie się znajdowałem. Niektóre są dramatyczne, inne mogą okazać się niezrozumiałe, naiwne, czy też śmieszne. Jeszcze innych się wstydzę, kolejnych dzisiaj bym z pewnością nie napisał. Niektóre powstały w czasie agresywnej manii i rażą swą płycizną intelektualną. Miałem ochotę je zmodyfikować lecz nie zrobiłem tego – zależy mi, aby ta relacja była jak najbardziej autentyczna. Czasami w swoich wpisach będę po wielokroć się powtarzał. Proszę o wyrozumiałość. Mógłbym to oczywiście na zimno zrecenzować, lecz uważam, że zatarło by to rzeczywisty i dynamicznie opisany stan, do jakiego choroba umysłowa sprowadza człowieka

 

Zdaję sobie sprawę, że jest to ciężka, przytłaczająca pozycja, która mało ma w sobie elementów rozrywkowych…

Być może czytają ową spowiedź osoby, które mnie mniej, lub bardziej znają. Zapewne bardzo ich zdziwi to, co tutaj odkryją i o czym się dowiedzą. Mało kto wie, jak bardzo jestem chory i jak często ocieram się o śmierć………………………”

 

 

……………………….„Dlaczego na wstępie stwierdziłem że napisałem książkę głównie dla siebie?

Otóż będąc w stanach skrajnego zagrożenia samobójstwem, w stanach psychicznej maligny i obłędu jedynie próba opisania tych stanów, przeżyć, oraz uczuć jakie mną miotały i w dalszym ciągu miotają dawała i daje jakikolwiek kontakt z rzeczywistością.

Pisanie pozwalało mi i pozwala nadal uporządkować i zebrać „ do kupy” szalejące i całkowicie nieuporządkowane, natrętne myśli, oraz „ filmiki”, które stale i chaotycznie są wyświetlane w mojej głowie.

Napisanie czegoś konstruktywnego wymaga skupienia, zatrzymania i opanowania obłędu, choćby na krótką błogą chwilę …

Ta książka to swoista terapia. Pozwoliła mi podsumować i w pewnym sensie ogarnąć osobistą Golgotę, którą pokonuję każdego dnia nieustannie od kilku lat jakże nierównej walki. Walki o przeżycie kolejnego dnia w jednym kawałku.

Książka podzieliła się jakby samoistnie na trzy części.

„Upadek”, w którym przerażająca równia pochyła doprowadza mnie na samo dno otchłani.

„Dno”, czyli wegetacja chyba już nie na krawędzi, a raczej już po „tamtej stronie”.

„Przebudzenie”, czyli wszystko to, co zadziało się w momencie, kiedy po kilku latach całkowicie nieskutecznej farmakoterapii trafiono w końcu na prawidłowo dobrany lek. Pojawiły się też wreszcie bardzo widoczne, pozytywne skutki długotrwałej psychoterapii .

Poczułem się jak Robert De Niro w filmie „Przebudzenia”. Cud……….

Cud, którym najprawdopodobniej nie zdążę się nacieszyć”…………………………

 

…………………………„Dedykuję książkę wszystkim chorym na cyklofrenię – nie jesteście z tym sami. Wiem, że to marne pocieszenie. Na moim przykładzie widać, że czasami warto przetrwać nawet kilka lat obłędu z nadzieją czekając na cud… Cud, który czasami ( niestety rzadko) staje się faktem. Cud, któremu trzeba jednak pomóc każdą godziną walki o życie, każdą sekundą zagryzionych z bólu zębów i zapłakanych kiedy nikt nie widzi oczu.

Dedykuję ją naszym rodzinom i bliskim. Być może czytając ją, będą w stanie choć trochę nas zrozumieć i poczuć co się z nami, cyklofrenikami dzieje. Może pojmą, jakie choroba wywołuje deficyty umysłowe, emocjonalne i mentalne i przestaną się dziwić, że z nadzieją czekamy na śmieć, niejednokrotnie ją skutecznie prokurując.

Dedykuję ją psychiatrom, psychologom oraz psychoterapeutom. Mam nadzieję, że dzięki niej będziecie jeszcze lepiej w stanie zrozumieć objawy tej niszczycielskiej siły, dzięki czemu Wasza pomoc będzie jeszcze skuteczniejsza.

Być może ocalicie dzięki temu kilka kolejnych istnień….

Dedykuję również wszystkim ciekawym . Pomoże wam poszerzyć horyzonty o unikalną, powstałą u samego źródła wiedzę na temat choroby umysłowej jaką przekazuję w swoistej ekshibicjonistycznej spowiedzi.

Dziękuję Żonie, Synowi, mojemu Bratu i Mamie, oraz Teściom i wszystkim tym, którzy ode mnie się nie odwrócili”……………………………

 

„………………………Z niezrozumiałych dla mnie powodów ciężką chorobę psychiczną, jaką z pewnością jest cyklofrenia ostatnio nazywa się Chorobą Afektywną Dwubiegunową lub, o zgrozo - Zaburzeniami Afektywnymi Dwubiegunowymi.

Jak można „zaburzeniem” nazwać chorobę, w której śmiertelność statystycznie wynosi 15 % ????

To tak, jakby nowotwór złośliwy nazwać „zaburzeniami podziału komórek organizmu”.

Nie rozumiem jaki cel ma takie nazewnicze pudrowanie syfa.

Ja, stale będący z powodu „zaburzeń afektywnych dwubiegunowych” na krawędzi śmierci nie zamierzam tego syfu nazywać inaczej niż starą i jakże celną nomenklaturą - Cyklofrenia………………”

 

„………………..Gdy miałem osiemnaście lat ojciec niespodziewanie popełnił samobójstwo. Zostawił list pożegnalny w którym przepraszał za wszystko, obarczył mnie odpowiedzialnością za dalsze losy rodziny, jako że stałem się najstarszym mężczyzną. Następnie poszedł na strych i się powiesił. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że również był chory na cyklofrenię. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Choroba jednak nie jest dla niego żadnym wytłumaczeniem. Jestem przekonany, że gdyby jeszcze żył zrobiłbym z niego kalekę lub nawet zabił. Z pewnością skopane dzieciństwo przyczyniło się do mojego obecnego upadku. Znalazłem najpierw list pożegnalny, a potem jego samego na strychu. Nie jestem w stanie opisać co wtedy czułem. Na pewno poczułem bardzo silne odrealnienie, poczucie snu na jawie. Chyba to uczucie „zawiesiło” mi się na resztę życia. Wtedy chyba zwariowałem. Pamiętam, że starałem się być „twardy”, nie pozwalałem sobie na okazanie uczuć, starałem się w jakiś sposób pomóc zrozpaczonej pomimo wszystko mamie i bratu. Oczywiście też rozpaczałem , ale poczułem też jakąś lodowatą pustkę w sobie. Ta pustka trwa do dziś. Jestem psychopatą. Nie odzyskałem już nigdy uczuć wyższych. Jestem zimny jak głaz. Mam poczucie, że na dobre zagnieździł się we mnie robak szaleństwa, który czeka tylko na okazję aby wyrwać się z mojej wewnętrznej klatki i zawładnąć mną całkowicie .

Od tego momentu nic już nie było takie jak przedtem.”…………………..

 

„…………………….Sam nie wiem skąd biorę siłę na nierówną walkę z tym gównem..

Często mi jej już brakuje, czuję totalne zniechęcenie, beznadzieję i mam ochotę z tym skończyć. Ta choroba jest ponad ludzkie siły....denerwujące jest w niej również to, że wyglądam na zdrowego, dobrze zbudowanego kolesia, który może góry przenosić i nikt, nawet najbliżsi nie są w stanie pojąć przez jakie piekło każdego niekończącego się dnia przechodzę. Nikt, kto tego nie przeżył nie zrozumie, jak to jest nie móc wstać z łóżka i wykonać najprostszych czynności, nad którymi inni nawet się nie zastanawiają...Nie zrozumieją jak to jest być obecnym gdzieś ciałem, a umysł płata figle całkowitej derealizacji, tak że nie wiem za bardzo gdzie jestem i jak sie nazywam, o dacie i dniu tygodnia nie wspominając.

Strasznie pragnę znów mieć czysty, przejrzysty, krystaliczny niczym początki Wisły umysł!!!

Miałem chwilową poprawę po amitryptylinie, lecz od trzech dni znów lipa.

Od wielu lat gram w metalowym zespole na perkusji. Lecz i to choroba mi odbiera. Często nie jestem w stanie zagrać kawałków, które grałem już setki razy i które sam tworzyłem.

Najgorzej jak mam ekstremalne jazdy chorobowe a trzeba grać koncert. Raz byłem w tak złym stanie, że w dniu koncertu chciałem połamać sobie rękę, aby mieć pretekst żeby nie grać. Ostatecznie jednak sprężyłem sie i dałem radę, po czym schlałem sie do nieprzytomności…………………..”

 

 

„………………………………. Ale jesteśmy już na górze. Prowadzą mnie na salę rozpraw gdzie trwa farsa. Przedstawiają mi zarzuty……… Dodatkowo zarzucają udział w zorganizowanej grupie przestępczej i stałe źródło dochodu z przestępstw. Na żadne nie mają dowodów, poza niepotwierdzonymi przez nikogo pomówieniami przyciśniętego do muru skurwysyna, który już się poukładał z prokuraturą, został świadkiem koronnym i za, jak się okazuje kilkanaście lat działalności przestępczej w charakterze kierującego grupą przestępczą dostanie „zawiasy”, czyli pięć lat w zawieszeniu na dziesięć. Skurwysyna, który wiódł luksusowe życie dzięki jak się okazuje kradzieży kilkuset samochodów z różnymi innymi złodziejami na przestrzeni wielu lat. Skurwysyna, który zniszczył mi resztkę życia. Dziwne uczucie. Czuję się jak jakbym oglądał jakiś film. Kompletnie mnie to nie dotyczy, jestem tylko widzem, przyglądam się z boku. Gdy podaję swoje dane osobowe, kompletnie nie jestem ich pewien .To tak jakbym próbował sobie przypomnieć dawno zapomniany wiersz z dzieciństwa. Myślami już jestem na tamtym świecie. Mam was w dupie.

Czy się przyznaję? Tak. Nie. Właściwie to sam nie wiem co mam powiedzieć. Jak mam się przyznać do udziału w jakiejś zorganizowanej grupie przestępczej i osiąganiu stałych dochodów z tego powodu??”……………………….

 

 

„………………………..Po pierwszym napadzie lęku świat jest już inny niż dotychczas.

Moje życie podzieliło się na dwa kompletnie inne etapy. Życie sprzed objawów i życie po pierwszych objawach.

Taka długotrwała lękowa jazda wywraca wszystko do góry nogami.

Nawet, gdy wszystko wraca już do „normy", gdzieś w podświadomości pozostaje już na zawsze „lęk przed lękiem", czyli obawa, że w każdej chwili może wrócić „ostra jazda".

Mnie zmiażdżyło bez żadnego namacalnego powodu. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. W ciągu kilku dni zmiażdżyła mnie całkowicie inna, wykrzywiona i nierealna rzeczywistość. I ten stan pogłębiał się z każdym dniem, aż w stanie przerażonej, zderealizowanej, szmacianej roślinki skończyłem w psychiatryku, gdzie przez pierwsze dwa tygodnie dostawałem trzy razy dziennie ampułkę relanium .

Od tej chwili, przez pięć lat, nic już nie było takie jak dawniej.

Teraz dzięki regularnym wizytom u porządnego psychologa znam już przyczyny, a skoro je znam nie wydaje się to już wszystko takie straszne. Gdy poznasz wroga to walka z nim nie jest już tak nieprzewidywalna. To tak, jakbyś miał walczyć z kimś w absolutnych ciemnościach i nie wiedziałbyś nawet kto to jest i jak wygląda, oraz czym się posługuje. Dobry psycholog „wyposaża" Cię w swego rodzaju noktowizor, który wszystko ułatwia i daje nawet przewagę.

U mnie zbiegły się dwie sprawy.

Genetyka, oraz dziesięć lat piekła, jakie zgotował mi mój stary, który swoją cyklofrenię regularnie podlewał hektolitrami alkoholu. Zaowocowało to pijackimi awanturami do białego rana, demolowaniem mieszkania i ciągłym lękiem o swoje i bliskich życie.

Podczas gdy moi rówieśnicy spokojnie grali w piłkę przed blokiem, oglądali bajki, odrabiali lekcje i regularnie spali ja dostawałem obłędu ze strachu o swoje życie.

I tak przez dziesięć lat.

Potem osobiście znalazłem go na strychu na linie.

Najfajniejsze lata życia, od jakiś dziewięciu lat do „osiemnastki” zamieniły się w jeden piekielny lęk.

I dopiero teraz po wielu latach i po terapii zrozumiałem, że to musiało pęknąć. Zawsze myślałem, że skoro nie zwariowałem wtedy, kiedy to się wszystko działo, to juz sprawa jest zamknięta.

Okazało się że to tak nie działa.

Szaleństwo się przyczaiło, szaleństwo trafiło na podatny grunt skrzywionej genetyki i czekało na okazję, czekało na moment, w którym najmniej się będę go spodziewał.

I nadeszło. Nadeszło kiedy moje życie zaczęło nabierać kształtów, zmierzało do takiego, jakie sobie wymarzyłem i do jakiego dążyłem.

I w tym momencie szlag trafił wszystko. Szaleństwo znalazło ujście i na stałe się we mnie zalogowało.”………………..

 

-- 14 paź 2013, 21:55 --

 

Jak już pisałem wcześniej- WSZYSCY chętni po wysłaniu na PW adresu @ otrzymają w ciągu kilku dni całą książkę w PDF

 

-- 15 paź 2013, 07:18 --

 

Hej.

Mam jeszcze jedną prośbę.

Chodzi o to, żeby każdy kto chce abym przesłał książkę oprócz podania mi na PW adresu @ w jaki s sposób "podbijał" ten temat wpisując choćby przysłowiowe "OK" , dzięki czemu temat książki nie przepadnie już po kilku dniach w czeluściach internetu i co najważniejsze - tego forum

 

-- 15 paź 2013, 07:19 --

 

Hej.

Mam jeszcze jedną prośbę.

Chodzi o to, żeby każdy kto chce abym przesłał książkę oprócz podania mi na PW adresu @ w jaki s sposób "podbijał" ten temat wpisując choćby przysłowiowe "OK" , dzięki czemu temat książki nie przepadnie już po kilku dniach w czeluściach internetu i co najważniejsze - tego forum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok,jako że autor prosił również o opinię w temacie,wypowiem się tu,niech rozpocznie się słodzenie i wazelinowanie.

 

Książka o tyle mnie wciągnęła głównie z powodu, iż była pisana "na żywca" bez poprawiania,redagowania, dosłownie z pierwszej ręki,0 zbędnego pier(***&,ściemy, sama prawda i konkrety,wszystko jest do bólu autentyczne,nam - osobom dotkniętym zaburzeniami psychicznymi niekoniecznie nawet CHAD-em,ale innymi,bardzo łatwo wciągnąć się,zidentyfikować i wczuć w opisy autora,bo sami częściowo,bardziej lub mniej odczuwamy,odczuwaliśmy podobne stany życia,czy umysłu jak autor.

Dlatego też głównie książka tak wciąga,szokuje i robi wrażenie,bo wiemy że to się wydarzyło,miało miejsce w rzeczywistości.

 

Sam zacząłem czytać książkę koło godziny 20:05,o 22:35 była zakończona.

(choć pewnie są i tacy co szybciej czytają)

 

Naprawdę godna polecenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałam właśnie plik od Intela1 i jestem bardzo ciekawa tej ksiażki, jest jakby trochę w moim temacie , gdyż sama choruje na CHAD. Ciekawi mnie na ile stany emocjonalne Roberta i przeżywanie ich będzie pokrywało się z moimi czy też będą jednak różnice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×