Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciężkie dzieciństwo następnie śmierć Matki.


1993,20

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Mam na imie Klaudia na forum jestem nowa więc nie jestem pewna co do prawidłowego umieszczenia mojego tematu:) A wiec zacznę od tego iż moja Ś.P Mama od kiedy pamiętam nadużywała alkoholu z reszta tak samo jak ojciec, w domu zawsze brakowało pieniędzy ciągłe awantury, imprezy. Ja jako dziecko czesto uciekałam z domu do dziadków nie mogłam patrzeć i znieść tego co wyrabiało sie w domu. Czasami zdarzała sie także przemoc, ze strony mamy w moim kierunku,a także wulgaryzmy. W kierunku ojca to było na początku dziennym, choć nie powiem ojcu tez zdarzało się "pierwszemu zaczynać" . Rok temu postanowiłam wyjechać za granicę wraz z narzeczonym za poszukiwaniem tzw " lepszego życia" juz wtedy zauważyłam ze z mamą dzieje się źle, akurat wtedy wróciła od siostry z zagranicy i miała spory przypływ gotówki tak wiec spożywała naprawde dużo alkoholu to trwało gdzieś około miesiąca, zaczeły puchnąć jej nogi, nie zdążała do toalety praktycznie nic nie jadła w dzień mojego wyjazdu nawet juz nie chciała pic nie mogła chodzić. Oczywiście mi mówiła że wszystko jest w porządku że to przez to że taki czas piła i teraz dopiero to ją "puszcza". Po tygodniu jak wyjechałam zaczeło dziać się na prawdę źle zwiększył sie jej obwód brzucha i to dosyć dużo, nogi zaczeły sinieć nie mogła w ogóle wstawać niestety ja wtedy nie mogłam wrócić ponieważ jeszcze nawet nie zaczełam pracy i szczerze mówiąc nawet nie miałam za co.. Rozmawiajać z mama przez telefon nie chciała lekarza bo twierdziła ze to wszystko to "kac" Wydaje mi sie ze dobrze wiedziała co się dzieje ale nie chciała mnie martwić. W takim wypadku musiałam zza granicy dzwonić do szpitala tam odmówili przyjazdu ponieważ nie jest to nic zagrażające życiu przyszedł lekarz rodzinny ktory od ręki wypisał skierowanie do szpitala, tam okazało sie że jest to Martwica wątroby została spuszczona mamie woda z brzucha (20litrów)zalecane lekarstwa, dieta i oczywiście zakaz spożywania alkoholu. przez jakis czas wszystko było w porządku mama nawet zobaczyła że można żyć inaczej- normalnie. korzystała z pomocy MOPS te pieniązki miała tak na prawde dla siebie zaczeła nawet dbać o siebie(fryzjer, kosmetyki) ponieważ ja z siostrami zajełyśmy sie zakupami i wykupieniem recept. Po jakimś czasie mama trafiła do szpitala ponieważ prawdopodobnie napiła sie alkoholu zapadła wtedy w śpiączkę wątrobową w której była przez tydzień, kiedy dostałam taka wiadomośc odrazu przyjechałam do Polski lekarze mówili ze nie wiadomo czy z tego wyjdzie ja wierzyłam ze bedzie dobrze. po 3 tygodniowym pobycie w szpitalu wypisali ja do domu potrzebowała stalej opieki nie było nas stac na dom opieki w tamtym czasie ani na jakaś opiekunkę ktora mogła by byc z nami przez 24/h wiec byłam zdana tylko i wyłacznie na siebie. zostala wypisana w piatek a w poniedzialek znowu zabrala ja karetka powtarzało sie to 2 razy co zostala wypisana za 2 dni wracała. za kazym razem nie mogłam dobudzić jej w domu (śpiączka wątrobowa). Wtedy lekarze powiedziali ze najblizsze godziny beda decydujace wtedy tez przyjechały siostry które tez mieszkają za granicą one wiedziały na co muszą sie przygotować ja niestety ciągle byłam myśli ze mama wstanie i wszystko będzie dobrze !! tak też nie było po 2 tygodniach spedzonych w szpitalu w śpiączce mama zmarła.. ;( Teraz mijaja 4 miesiace od smierci mamy od tamtej pory nie potrawie żyć normalnie nie potrafie wybaczyć sobie tego że kiedy to sie zaczeło to ja wyjechałam może jak bym w czas zareagowała to moze by było wszystko w porządku, mama by żyła! w tej chwili jestem za granicą nie potrafię sie odnaleść gdzie pójdę do pracy za chwilę rezygnuje odbieram wrażenie że nie jestem nikomu potrzebna, że nikogo już nie mam bez przyczyny wpadam w histeryczny płacz. Nawet mam myśli ze nie mam już po co żyć że to bóg mógł zabrac mnie a nie mame. Mówię sobie ze przecież mama jest w domu w Pl jak pojade to ja zobacze ale za chwile mówię ze przecież dobrze wiem ze jej tam nie ma i juz nigdy nie bedzie. Kiedyś czasami życzyłam jej źle a nawet czułam że ja nie na widzę teraz bym zrobiła wszystko żyby zyła i żebym mogła ją przytulic i jej powiedzieć jak ja kocham i jak mi jej brakuje!! ;((( Nikomu jeszcze nic nie mówiłam na temat mojego problemu przy kimś staram się pokazywać że sobię z tym wszystkim radzę i że jestem silna Tak na prawde nie widzę sensu . Dziękuję za wszystkie odpowiedzi i pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo smutna historia, zmuszajaca rowniez do refleksji o nieublaganie uplywajacym czasie i nieublaganie niezmiennych konsekwencjach uplywajacego czasu. Czlowiek nigdy juz nie spotka osoby utraconej, nie cofnie rowniez czasu. Pozostaja tylko wspomnienia, obrazy zachowane przez Nas o czasach ktorych juz nie ma, rzeczywistosci ktore istnieja tylko w Nas samych.

 

Nie mam pojecia co Ci poradzic, sam kilka miesiecy temu stracilem bardzo droga mi osobe i do dzisiaj nie potrafia stanac twarza w twarz z tym faktem. Wszelakie okolicznosci mojej straty sa duzo duzo mniej dramatyczne od okolicznosci twojej straty, zapewne dlatego sama smierc bliskiej mi osoby nie wplynela w takim stopniu na moje zycie codzienne co w twoim przypadku, ale... dalej nie potrafie myslec bez lez o tym ze nigdy nie spotkam ponownie tej osoby, ze nigdy wiecej nie uslysze glosu tej osoby. Moj smutek poteguje fakt ze ostatni raz te osobe widzialem w 2003 roku, jako dziecko, a dopiero w 2011 powrocil kontakt, i tylko telefoniczny. Wiedzalem ze Miala raka, wiedzialem; teraz nie moge sobie wybaczyc ze ani razu nie przyjechalem do Polski w okresie 2011-2012 by te osoba jeszcze raz zobaczyc. Nie moge sobie wybaczyc ze tak niewiele przeprowadzilem z Nia rozmow telefonicznych w tym okresie, ze tak powierzchowne byly te rozmowy, ze nigdy nie potrafilem powiedziec wprost ze Ja kocham. A wiedzialem ze umiera! Za pozno, wszystko na nic! Pozostaly tylko wspomnienia z dziecinstwa i te kilka rozmow telefonicznych. Tylko to...

 

Pisze o mojej babci. I jak sie latwo domyslic, nie chodzi o taka zwykla relacja wnuczek-babcia, relacje ktora polega na tym ze czasami w niedziele trzeba isc na obiad do dziadkow bo rodzice mowia ze wypada. Nieee, moje "ja" jest wynikiem kilkuletniej patologicznej relacji mojej mamy z pewnym panem. Gdy bylem dzieckiem tylko mieszkajac u babci nie obawialem sie kazdego kolejnego dnia, kazdej kolejnej nocy, przede wszystkim nocy... Mieszkajac u dziadkow czulem sie jak w domu, bezpieczny, poprostu.

 

 

-------------

1993,20, wiem, i Ty tez powinnas to wiedziec, ze to nie Twoja wina, ze to nie Ty zawinilas. To Ty jestes ofiara. Ale to tylko glos rozsadku. A osoby nie posiadajace jakze potrzebnej rownowagi mentalnej nie bywaja racjonalne. Czuja sie gorsze, czuja strach, czuja sie niepewnie, czuja sie winne,... Przykro mi, zostalismy naznaczeni przez Nasze wlasne dziecinstwo.

 

-------------

hania33

Musisz zyc dla siebie , miej mame w sercu , lecz nie zyj wspomnieniami...

Niby wszystko bedzie dobrze, ale jednak tylko na niby. Kazda wielka osoba powiedziala swoja wielka sentencje; Einstein powiedzial o glupocie ludzkiej i wszechswiecie, a Oscar Wilde o pokusie i opieraniu sie. Aforyzm czesto ma to do siebie ze nic odkrywczego nie przekazuje, a jednak w swojej prostocie potrafi Nas zaintrygowac, potrafi zmusic Nas do refleksji, potrafi wskazac pewien kierunek.

Nie wiem kto pierwszy uzyl stwierdzenia ze nie warto zyc wspomnieniam, wiem ze mial cholerna racje ;) Niestety (a moze stety), czlowiek to zwierz kierujacy sie czesto emocjami. A gdy w dodatku ten zwierz mial kijowe dziecinstwo, uff, bedzie ciezko, jest terapeuta na sali?

 

Naprawde chcialbym przestac zyc wspomnieniami. Naprawde musze przestac zyc wspomnieniami. Naprawde ciezko jest przestac zyc wspomnieniami.

 

P.S

Ale dzieki za wpis. Przyznam ze nie zyj wspomnieniami zmusil mnie do otwartej refleksji nad moim zyciem i nad miejscem w jakim aktualnie sie znajduje. Nie bede w stanie isc do przodu, jesli ciagle bede patrzyl za siebie.

 

Czasami zaluje ze nie przekroczylem tej granicy ktora sprawia ze czlowiek przestawia sie z mysle o samobojstwie na popelnie samobojstwo. Wszystko byloby duzo prostsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma, Gdy ja jeszcze byłam w Anglii a choroba mamy dopiero się zaczeła zostawiał ja samą przychodził pijany i jeszcze się awanturował dlatego mama wolała żeby w ogóle nie przychodził, Oczywiście wtedy kiedy był trzeźwy stawał sie przykładnym ,opiekuńczym mężem ale ile to trwało dzień,dwa.Po tym jak przyjechałam do Polski gdzie już wtedy mama wymagała stałej opieki w szpitalu pojawił sie raz na 3 tygodnie nie wiem może go to przerosło. Bałam się jak dam sobie rade z mamą w domu bałam sie że nie podołam choć wiedziałam że muszę nie miałam z nią łatwego dzieciństwa ale czlowiek w takich chwilach nawet o tym nie myśli lekarze w szpitalu mówili o domu opieki podkreślali "DZIEWCZYNO NIE DASZ SOBIE RADY"Ja nawet nie dopuszczałam myśli ze mogła bym ją oddać gdzieś..powtarzałam:" Przecież to jest moja matka ma swój dom i ma mnie tak jak bede potrafiła tak się nią zaopiekuje". kiedy przywieźli mamę ze szpitala do domu zaczełam płakać bo zdałam sobie sprawę że zostałam zupełnie z tym wszystkim sama .Mam 20 lat więc nawet nie mam swoich dzieci zresztą przewinąć niemowlę a osoba dorosłą jest różnica. Tyle dobrze że podczas mamy pobytu w szpitalu pielęgniarki mnie troszkę przeszkoliły jak zajmować się osobą leżącą. Kiedy mama była już w domu na początku zachowanie Ojca nie uległo zmianie dopiero po jakimś czasie zauważył że wszystko jest na mojej głowie nie miałam czasu nawet zjeść obidu po zakupy wysyłałam sąsiadke bo nie mogłam zostawić mamę samą. Wtedy też zaczoł ograniczać picie ( 1-2 piwa dziennie) i nie moge powiedzieć bo akurat wtedy pomagał mi. Zaczeliśmy nawet mamę troszke podnosić z łóżka bo sama chciała do toalety tak wiec prowadzaliśmy ją a to było na prawdę wyzwanie, sama nie dała bym rady ją prowadzić. Po śmierci mamy tato pije na prawdę dużo za każdym razem kiedy do niego dzwonie tłumaczę mu ze tylko on mi został i żeby się wziął za siebie tym bardziej ze się o niego boje ponieważ od kilkunastu lat choruje na wrzody. Został tam zupełnie sam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1993,20, rozumiem. Wybacz ze to napisze ale tak myśle. Nie żałuje Twojej mamy. I dziwie sie że masz jakieś wyrzuty sumienia po tym jakie dzieciństwo miałaś. Mój ojciec pije, zneca sie nad rodziną i z całego serca życze mu śmierci. Nienawidze go. A on jest zupełnie zdrowy. Nienawidze alkoholików i nie mam dla nich współczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma

Mój ojciec pije, zneca sie nad rodziną i z całego serca życze mu śmierci. Nienawidze go. A on jest zupełnie zdrowy. Nienawidze alkoholików i nie mam dla nich współczucia.

 

Jesli jest alkoholikiem to nie jest zdrowy, alkoholizm to choroba. Alkoholik pije bo musi, nie bo chce. Wiem co mowie bo sam jestem uzalezniony (z tym ze nie od alkoholu). Bardzo trudno jest wyjsc z uzaleznienia bedac mlodym czlowiekiem majacym wciaz marzenia, i cele do osiagniecia. A co dopiero wyjsc z wieloletniego uzaleznienia gdy jestes starym czlowiekiem ktory to co mial osiagnac (kariera) juz osiagnal. To nie takie proste znalesc wewnetrza sile na zmiane gdy wiesz ze to co najlepsze jest juz za toba.

Inna sprawa ze calkowicie rozumiem twoje uczucie nienawisci do ojca. Moj ojczym nie byl alkoholikiem a tez sie znecal. Tez go nienawidze. Powiem wiecej, jakby nie ograniczalo mnie prawo to... wiadomo chyba co :P

 

Chce poprostu powiedziec ze tak jak nie warto usprawiedliwiac idioty alkoholizmem (on sie zneca, ale to przez alkoholizm, on taki nie jest :roll: ), tak nie warto patrzec na kazdego alkoholika jak na potwora ktory w wolnych chwilach zajmuje sie terroryzowaniem innych. Podejrzewam ze gdyby Twoj ojciec nie pil to tez bylby dupkiem. Moze az tak mocno by tego nie pokazywal, moze poprostu nie tak czesto, ale dalej bylby dupkiem.

 

 

1993,20

Po śmierci mamy tato pije na prawdę dużo za każdym razem kiedy do niego dzwonie tłumaczę mu ze tylko on mi został i żeby się wziął za siebie tym bardziej ze się o niego boje ponieważ od kilkunastu lat choruje na wrzody. Został tam zupełnie sam...

Kontrolowanie alkoholizmu Twojego ojca jest ponad twoje mozliwosci, niezaleznie od tego czy bedzie on mieszkal sam czy bedzie on mieszkal z toba. Albo jakas porzadna klinika, albo... przestan sie zadreczac. Nie warto, efekt bedzie taki sam. Niezaleznie od tego ile razu mu powiesz ze go potrzebujesz, niezaleznie od tego ile razy bedziesz go odwiedzala efekt bedzie taki sam. Jego alkoholizm juz dawno temu przekroczyl czerwona linie, teraz tylko opieka pod okiem profesjonalistow 24h na dobe... i liczenie ze nie jest jeszcze za pozno.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USE90, niestety nie obchodzi mnie czy to jest choroba czy nie. Jak chce to potrafi nie pić tydzien. A jak sie napije to nas terroryzuje. Jakbym miała cyjanek to bym go otruła. Nie rozumiem tyle lat chla i nic mu nie jest. Kiedy go szlag trafi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma

Jasne, twoj ojciec to dupek abstrahujac od tego czy jest chory czy nie jest. Na litosc Boska, to nie tak ze ktos jest super i cool i nagle pod wplywem alkoholu w magiczny sposob staje sie patologicznym dupkiem terroryzujacym innych . To tak nie dziala. W przypadku twojego ojca alkohol jedynie ujawnia jego prawdziwe ja. On na trzezwo dalej jest tym samym dupkiem co po napiciu, poprostu to sie nie ujawnia, hamulce jego prawdziego ja dzialaja. Ale to tylko hamulce, to tylko pozory. I tylko to.

 

Dlatego w pelni rozumiem ze najchetniej bys go wyslala na druga strone rzeki. Czuje to samo w stosunku do mojego ojczyma, mimo tego ze jego relacja z moja mama skonczyla sie juz 10 lat temu! Nienawisc pozostala i najprawdopodobniej pozostanie do konca mojego zycia. Ale tak jak powiedzialem, prawo niedaje mi mozliwosci :why:

 

 

P.S

Nie rozumiem tyle lat chla i nic mu nie jest. Kiedy go szlag trafi?

Nie rob sobie nadziei. Moj dziadek ktory alkoholikiem stal sie jeszcze przed moimi narodzinami ("w moich czasach", i niestety tylko w moich, byl calkowicie niegrozny, nawet zabawny w tym calym swoim dwutygodniowym chlaniu i tulaczce po wsiach i wioskach) dozyl 60-kilku lat i wykonczyl go chyba jakis ruski czy ukrainski alkohol z cholera wie jakich zrodel.

 

Ale nie pisze tego z satysfakcja, dziadka psychola nigdy nie poznalem, takze zle przyjalem jego smierc. Oczywiscie, babcie cenilem duzo duzo bardziej (i duzo duzo bardziej przejalem sie jej smiercia), ale dziadek tez byl dla mnie wazna osoba. Pewnie dlatego ze znalem go tylko jako tego sympatycznego staruszka, ktory czasami urywal sie na dwa tygodnie i tulal sie po wioskach i wsiach pijac denaturat i winiaki z innym menelem (przyjmowalem ten "rytual" ze smiechem).

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma, Wiesz ile razy ja myślałam tak o mamię? ile razy życzyłam jej jak naj gorzej . Kiedy nie piła była cudowną kobietą wtedy mogłam z nią spędzić miło czas. Kiedy otwierała butelkę wódki czułam nienawiść. Wychowałam się w biedzie i patologi ale pomimo tego nie jestem jakąś narkomanką, pijaczką i nie mam problemów z prawem. Wydaje mi się że mama starała się mnie wychować i nakierować tak żebym nie popełniła jej błędów i za to mogę być jej wdzięczna. Wolała bym żeby piła ale była z nami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1993,20, nie wiem może tak nie odczułaś tego znecania się. Ja mam 29lat a ojciec dalej mieszka z nami i dalej sie zneca. Przez niego zachorowałam i spierdoliłam sobie życie. Przez niego mam teraz depresje i nie wiem jak z niej wyjść. Chyba tylko jego śmierć byłaby dla mnie ukojeniem.I nie zawdzieczam mu nic. Jak sobie zrobił dzieci to jego obowiazkiem jest je wychować, żadnej łaski nie robi. Mógł nie robić dzieci. Skurwiel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1993,20, nie, bo moja mama sie nie zgadza. Ona jest zdania że sobie nie poradzi finansowo i chce w tym trwać. Ja jak skończyłam 20 lat to sie z domu wyprowadziłam i mieszkałam 5lat poza domem i nie przejmowałam sie tym co sie w domu dzieje. Ale moja choroba sie rozwineła i musiałam wrócic do domu i teraz mam wrażenie ze jest gorzej niż było kiedyś. I boje sie teraz wyprowadzić i opuścić mame i brata, bo ten bydlak jest nieobliczalny, może wyrzadzić im krzywde.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma, A Policja? Jeśli coś się będzie działo w domu zadzwońcie po Policje wiem że jeśli jest dużo wezwań to zakładają tzw. Niebieską kartę następnie możecie złożyć doniesienie o znęcanie się. Namawiajcie mamę do podjęcia takiej decyzji bo wszyscy się męczycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma, zapytaj mamę czy nie wyprowadzi się z tobą, jeśli nie to zostaw jej karteczkę z telefonami i adresami gdzie może szukać pomocy i wyprowadź się bo nic jej nie pomożesz a sobie zaszkodzisz. Może skieruj mamę do jakiegoś psychologa, pomocy społecznej itp. bo wygląda że jest współuzależniona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahma- powinas posłuchac rad tych wszystkich którzy mówia ci zebys poszła na ten oddział dzienny przynajmniej bedziesz tez miec ojca pod kontrola ale ty najpierw powinas zadbac o swoje zdrowie to jest dla ciebie teraz najwazniejsze bo tak to mamie nie pomozesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×